Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Ecce Homo

 Cześć II

Stanisław Bulza

Źródło nieszczęść

W 1872 roku w San Francisco zostało założone tajne stowarzyszenie Bohemian Club (Iluminaci), jako miejsce spotkań dla ludzi kultury, polityki i wojska. W posiadłości Iluminatów w Bohemian Grove od 1905 roku odbywają się zgromadzenia, podczas których „elity” odprawiają okultystyczne obrzędy, a potem ucztują, piją alkohol, śpiewają, korzystają z usług sprowadzanych specjalnie na tą okazję luksusowych prostytutek. Uczestnikami byli m.in. prezydenci Eisenhower, Nixon, Reagan, Bush i Clinton. Oprócz polityków z najwyższego szczebla przyjeżdżają tam szefowie największych amerykańskich koncernów, przedstawiciele świata sztuki oraz przemysłu rozrywkowego i zbrojeniowego. Jednym z elementów zabaw w czasie tych kilku dni jest dziwna ceremonia, podczas której uczestnicy ubrani są w czarne i czerwone obrzędowe szaty biorą udział w dziwnej ceremonii. Śpiewają rytualne pieśni i składają ofiarę u stóp wielkiego betonowego posągu sowy. Obecnie lista członków przekracza 2000 starannie dobranych urzędników rządowych, korporacyjnych magnatów i innych luminarzy, którzy wprowadzają nowy porządek świata. W lipcu 2008 roku Barack Hussein Obama – kandydat partii demokratycznej na prezydenta i John Sidney McCain III – kandydat partii republikańskiej na prezydenta, odwiedzili Bohemian Grave.

Ideologią Bohemian są poglądy Jacka Londona (1876-1916), który był członkiem Bohemian Club. Powieści Jacka Londona, (właściwie John Griffith Chaney) są oparte na własnych przeżyciach, są zawieszone pomiędzy naturalizmem a przygodowym romantyzmem. Był socjalistą, ale inspirację czerpał z idei głoszonych przez Marksa, Darwina, Spencera i Fryderyka Nietzschego, dlatego w swoim światopoglądzie łączył idee socjalistyczne z teorią walki o byt (Darwin) i podziwem dla silnych jednostek (nadczłowiek Nietzschego).

Fryderyk Nietzsche (1844-1900), filozof niemiecki, był pierwszym, który podjął się próby odwrócenia wartości chrześcijańskich. Patrzył na człowieka, jak na materiał rozwojowy, który nie ma określonych celów i ideałów, ale nad którym panuje w całej pełni heraklitowskie „panta rei” (wszystko płynie). Dopatruje się on wiecznej zmiany rzeczy. W tej ciągłej zmianie „wojna jest ojcem i królem wszech rzeczy”. Świat powstaje z ognia i rozwija się „na drodze w dół”. Kruszył tablice odwiecznych praw Bożych (Dekalog), przewracał słupy graniczne (likwidacja państw), a patrzącym zaś ze zgrozą na swoje dzieło zniszczenia odpowiadał: „Aby świątynia wznieść się mogła, musi najpierw świątynia paść w gruzy”. Chodziło mu o zniszczenie cywilizacji łacińskiej, i na jej gruzach zaprowadzenie pogaństwa.

F. Nietzsche miał w pogardzie ludzi, owych „wielu za wielu”, którym jak mawiał, nauka jego, przeznaczona dla elit, zawsze niczym będzie. Był przekonany, że dla rozwoju życia potrzebne są następujące czynniki: nienawiść, śmierć i krzyże męki. Budziło się w nim pytanie: jak to, i motłoch jest potrzebny życiu? Nieubłaganą odrazę do ludzi wyraził w jednym zdaniu: „Życie jest krynicą rozkoszy, ale gdzie motłoch pije z nami, są wszystkie studnie zatrute”.


Był nieubłagany w krytyce i w pościgu za odkrywaniem słabych stron etyki chrześcijańskiej. Twierdził, że jeżeli cierpienie ma w istocie siłę odkupiającą, jak uczy chrześcijaństwo, to w interesie człowieka nie leżałaby praca nad usunięciem lub zmniejszeniem cierpienia, lecz należałoby je potęgować, narażając na ból siebie i innych. Jeżeli umysł ludzki wzdryga się przed zadawaniem cierpienia, to nie mogą przychylać się do tego uczucia wielcy twórcy o twardej ręce, którzy z podatnego materiału ludzkości wykują doskonalsze dzieło nowych czasów. Owi twórcy mają mieć odrębną etykę i własne normy postępowania.

Uważał, że największym niebezpieczeństwem dla nich jest cnota miłosierdzia. Twórcy ludzkości mają być nielitościwi. Dla wysokich celów mają zadawać cierpienia, a kiedy usłyszą krzyk boleści, mają w sobie stłumić drżenie sumienia. Zarówno miłosierdzie, jak i hart duszy w cierpieniu, czy to stosowany wobec siebie, czy innych mają swoje źródło w egoizmie. Nietzsche twierdził, że bezmyślnością jest potępiać egoizm. Uważał, że należy usunąć wyhodowane w człowieku wyrzuty sumienia.

Nadczłowiek Nietzschego to istota wyobcowana z religii, wartości chrześcijańskich, etyki i moralności, rodziny i państwa. Jest to istota obdarta z wszelkich ludzkich uczuć i cnót. Jest to postać o posągowych rysach, która ma być twarda i bezwzględna. Wzór, jaki Nietzsche postawił w postaci nadczłowieka, w niczym nie różni się od Antychrysta. W duszy ma wypisane twarde prawo przeciw ludziom:

„nie oszczędzaj bliźnich i ich słabości, bo są to zastępy, które ginąć muszą, które stać się mają nawozem pod bujny zasiew przyszłości”. Duch, ten „z mogił korzystający, wieczny rewolucjonista”, jest siłą rządzącą światem (J, N. Szuman, „Nietzsche”, Nakład Księgarni Polskiej B. Połonieckiego, Lwów 1905).

David Rockefeller ur. w 1915, miliarder i filantrop amerykański, jeden z najbogatszych ludzi świata i obecny ordynat fortuny Rockefellerów, współtwórca rządu światowego, w 1991 roku na spotkaniu Bildenberg powiedział: „Znajdujemy się na pograniczu globalnej przemiany. Wszystko czego potrzebujemy, to odpowiedni kryzys, a narody zaakceptują Nowy Światowy Porządek”.

Następnie: „Jesteśmy wdzięczni wydawcom „Washington Post”, „New York Times”, „Time Magazine” i innym wielkim publikacjom, których menadżerowie uczestniczyli w naszych spotkaniach i dotrzymali swych obietnic zachowania dyskrecji przez blisko 40 lat. Byłoby dla nas niemożliwością zrealizowanie naszego planu budowy światowego rządu, jeśli bylibyśmy w tym czasie przedmiotem zainteresowania prasy. Dziś jednak świat jest już dużo bardziej wyrafinowany i przygotowany do organizacji rządu światowego. Idea ponadnarodowej suwerenności elit intelektualnych i światowych bankierów jest z całą pewnością korzystniejsza od narodowego samostanowienia, praktykowanego w minionych stuleciach” (KWM, „Mistrz ceremonii: David Rockefeller” „Nasz Dziennik”, 19-20 listopada 2005, Nr 269). Od 2008 r., zgodnie z wypowiedzią Davida Rockefellera, świat znajduje się w głębokim kryzysie ekonomicznym.

Bank Rezerw Federalnych USA od samego początku założenia w 1913 roku jest zarządzany przez prominentnych członków Bohemian Club. Były przewodniczący Rady Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych, Alan Greenspay, był widziany jak opuszczał Bohemian Grove. Podczas przesłuchania przed Kongresem USA 24 października 2008 roku Greenspan przyznał, że to jego błędy przyczyniły się do nienotowanego od wielu lat kryzysu finansowego, jaki pojawił się w 2008 roku. Był niezastąpiony, gdyż łącznie to stanowisko zajmował podczas rządów czterech prezydentów: Ronalda Reagana, George’a H. Busha, Billa Clintona, oraz George’a W. Busha. Jako szef Rezerwy Greenspan zakończył urzędowanie 31 stycznia 2006 roku.

Szydercze słowa wypowiedziane przez Piłata: „Ecce Homo”, „Oto człowiek”, odbite echem co jakiś czas powracają. Rewolucje, wojny światowe, wojny domowe (Afryka Północna), celowo wywoływane kryzysy ekonomiczne, bezrobocie i bieda, dramaty ludzi na całym świecie, a wszystko to w imię nowego porządku świata. Masoni mówią, że nie należy straszyć człowieka nowoczesnego piekłem, gdyż posiada on dość cynizmu w swej duszy, by nieustraszonym okiem patrzeć w piekło doczesności. Należy jeszcze do tego dodać, że sprawcami wszystkich ludzkich nieszczęść są właśnie masoni. Świat ludzki, którym rządzi wojna, cierpienie, potrzeba i niedostatek, woła z bólu, żąda pomocy, ale architekci nowego porządku świata od tego widoku odwracają oczy. Są bezwzględni i nielitościwi. W pogardzie mają ludzi, owych „wielu za wielu” (F. Nietzsche), dlatego ich etyka i ich normy postępowania są zawołaniem dla wtajemniczonych, ludzi okrutnych i gwałtownych, nie zginających głowy pod wspólne prawo, równe dla wszystkich.

 

Walka o byt

 

Od Karola Darwina (1809-1882) pochodzi teoria selekcji. W teorii tej można wyróżnić kilka zasadniczych myśli. Jedną z nich jest walka o byt, wywołana nadmiarem istot tego samego gatunku. Wynikiem tej walki jest naturalna selekcja, ponieważ tylko te osobniki, które wykażą najlepsze przystosowanie do warunków, wyjdą z niej zwycięsko. Jeszcze sto lat temu była to teoria, a dzisiaj jest to już stosowana praktyka wśród ludzi. Do tego jeszcze trzeba dodać teorie maltuzjańskie, które pochodzą od Thomasa Malthusa.

W latach 50. XX w. uczeni, zwolennicy maltuzjańskiej teorii, wymyślili że, „w życiu społecznym wielu gatunków zwierząt wyższych obowiązują pewnego rodzaju prawa terytorialne, które zabezpieczają cały gatunek przed groźbą sytuacji maltuzjańskiej. W tym przypadku ciężar nacisku maltuzjańskiego spada na mniejszość osobników wypieranych poza ten teren, gdzie są pozbawieni środków do życia, a populacja utrzymuje się znacznie poniżej maksymalnie możliwej gęstości. Łatwo można dowieść, że „prawa terytorialne” działają także wśród ludzi”.

Prawo „terytorialne” odkryto obserwując społeczne obyczaje ptaków i ssaków. Wpływ tych praw na populację sformułowano następująco: „Gdy populacja stale wzrasta, wtedy lokalna gęstość zaludnienia nie może wzrastać w nieskończoność. Terytorialne siły obronne wypierają więc osobników w położenie marginalne, i w ten sposób zasoby optymalnego miejsca zamieszkania nie ulegają wyczerpaniu. Większość osobników wypartych wymiera, niektóre jednak mogą znaleźć niewykorzystywane dotąd terytorium nadające się do zamieszkania i w ten sposób rozszerzają zasięg gatunku. W rezultacie populacja utrzymuje się przy gęstości optymalnej albo poniżej optymalnej w miejscu najlepszym, a osobniki zbędne są wypierane na terytorium graniczne, gdzie muszą się przystosować do nowych warunków lub wyginąć” (G. A. Barthollmew i J. B. Birdseli. Cytat za: Carlo M. Cipollo, „Historia gospodarcza świata”, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1965).

Tak to sobie wymyślili maltuzjanie, a Klub Rzymski wdraża prawo „terytorialne” w życie. Według tego prawa stosowanego wśród ludzi, nieludzki system ekonomiczny świata każdego roku wyrzuca na margines życia miliony ludzi.

Z teorią selekcji wiąże się eugenika. Adam Schaff (1913-2006), polski filozof pochodzenia żydowskiego, był uważany za głównego i oficjalnego ideologa marksizmu. Od 1969 r. był członkiem powstałego w 1968 r. Klubu Rzymskiego, a 1987 r. pierwszym prezesem Polskiego Towarzystwa Współpracy z Klubem Rzymskim. Klub Rzymski jest komisją Klubu 300 (rząd światowy) i jego główną rolą jest prowadzenie badań demograficznych i propagowanie w państwach ograniczanie przyrostu naturalnego ludności. Adam Schaff był zwolennikiem eugeniki. Jego komunizm to „świat ludzi zdolnych do zaspokojenia wszystkich swoich potrzeb materialnych, ludzi doskonałych pod względem fizycznym i umysłowym…” (Adam Schaff, „Marksizm a jednostka ludzka”, PWN, Warszawa 1965). W tym nowym świecie nie będzie więc ludzi chorych, ułomnych fizyczne i umysłowo, inwalidów, gdyż człowiek będzie doskonały pod „względem fizycznym i umysłowym”.

Według jednego z członków tego klubu prof. Meadowsa, Polska ma liczyć 15 mln mieszkańców. Prof. Dennis L. Meadows w 1974 r., po kongresie demograficznym, który odbył się w Bukareszcie, udał się w objazd stolic ówczesnych krajów socjalistycznych, między innymi do Warszawy. Z tej okazji ukazujący się w PRL tygodnik „Kultura” (nr 2/604 z 12 stycznia 1975 roku) przeprowadził wywiad z prof. Meadowsem zatytułowany „Granice prognozy”, w którym uczony stwierdził, że około 15 milionów ludności dla Polski „gwarantowałoby równowagę”, (Wywiad z profesorem Dennisem na stronie: http://www.twx.bloog.pl/id,3910394,title,Granice-Wzrostu-Wywiad-z-profesorem-Dennisem-L-Meadows,index.html).

 

----------------------

 

Thomas Robert Malthus (1766–1834), angielski ekonomista, profesor w college w Haileybury. W 1798 wydał on anonimowo dzieło „Principles of Poulation”, w którym przedstawił teorię ludnościową, nazwaną od niego maltuzjańską. Według Malthusa zwiększenie liczby ludności uzależnione jest ściśle od ilości środków utrzymania, gdyż nieograniczony przyrost mieszkańców w danym państwie musi doprowadzić do zwichnięcia równowagi między liczbą mieszkańców a ilością środków utrzymania.

Malthus zwalcza politykę państw, które sprzyjają wzrostowi ludności. Uznaje ją jako szkodliwą i niepotrzebną i proponuje ograniczanie przyrostu naturalnego ludności. Postuluje, by państwa przeciwdziałały naturalnemu przyrostowi ludności przez popieranie prostytucji, występków przeciw naturze, spędzanie płodu itp. Zdawał sobie sprawę, że w ten sposób sprowokuje sprawiedliwość Bożą, gdyż zakładał, że za popełnione grzechy musi spaść na ludzi kara Boża, która zmniejszy już istniejącą liczbę ludności, bo sprowadzi nędzę, wojny, choroby, jako karę za dzieciobójstwo. Zwolennicy teorii Malthusa, neomaltuzjanie, zawiązali Ligę, która ma swoich przedstawicieli w każdym niemal państwie. Proponują oni ograniczanie płodności małżeńskiej przez stosowanie środków antykoncepcyjnych, głównie feministki. Jednocześnie walczą oni o poprawę rasy (eugenika) i głoszą hasło „quality not quality”.

 

Ubóstwo pośród obfitości

 

Wydany w 1996 r. przez ONZ Raport o Rozwoju Ludzkości (Human Development Report), stwierdza, że zróżnicowanie w rozwoju ludzi i gospodarki stale się powiększa. Wielki wzrost gospodarczy piętnastu państw w latach 1980 -1995, który objął 1,5 miliarda ludzi, zasadniczo kontrastował z pogarszającą się sytuacją około stu państw skupiających większą liczbę ludności świata. Raport również szacuje, że majątek 358 światowych miliarderów rażąco przewyższa połączone roczne dochody państw skupiających 45 procent ludności świata. Kiedy w tym samym czasie około 1,5 miliarda ludzi żyje w skrajnej nędzy to najbogatsi toną w dobrach konsumpcyjnych.

Na obrzeżach wielkich miast, takich jak Kair, Londyn, Delhi, Nowy Jork, Los Angeles, Chicago, Kalkuta i wielu innych żyją miliony ludzi w slumsach, zostali zepchnięci na margines społeczny, pozbawieni środków do życia, nadziei na lepszy los.

W 2009 roku wskaźnik Amerykanów w wieku produkcyjnym żyjących w ubóstwie wzrósł jak nigdy dotąd do 14,3 procenta. To znaczy, że 43,6 milionów ludzi, to jest co siódmy obywatel amerykański, żyje poniżej poziomu ubóstwa. Raport ten został opublikowany przez „U.S. Census Buremu” (instytucja zbierająca dane dotyczące spisu ludności), ale rzeczywiste liczby nie są znane. Liczba ubogich nie spada, lecz rośnie. W 1988 r. liczbę mieszkańców USA żyjących poniżej progu ubóstwa szacowano na 32 miliony, czyli przez 21 lat przybyło w USA 11,6 mln ludzi żyjących w ubóstwie, a były to lata spokoju ekonomicznego. Tylko w latach 1990-1998 ponad 200 tys. farmerów amerykańskich zostało zmuszonych przez nieludzki system bankowy do opuszczenia swojej ziemi i dzisiaj żyją w slumsach na obrzeżach wielkich miast. Mieszkańcy slumsów w niektórych miastach stanowią aż 30-40% mieszkańców. W tych slumsach zamieszkują ogromne rzesze dzieci, które są pozbawione podstawowej opieki lekarskiej, a z powodu braku żywności i niedoboru witamin w organizmie, nie uczą się. O ile w miastach długość życia się wydłuża, to na obrzeżach występuje  największa umieralność. Nikt nie prowadzi żadnych statystyk, bo nikt się tymi ludźmi nie interesuje. Występuje tu największa przestępczość, kradzieże, handel narkotykami, prostytucja, zabójstwa i gwałty. W więzieniach amerykańskich kary odbywa ponad 2,1 mln osób. W ciągu roku liczba uwięzionych wzrosła o 2,3%, czyli o 48.412 osób. Co tydzień trafiają do więzienia 932 osoby.

Trwający w USA od 2007 r. kryzys spowodował, że coraz więcej osób zaczęło mieć kłopoty ze spłatą zadłużenia. Banki zaczęły przejmować nieruchomości i wystawiać je na sprzedaż, co ze względu na zwiększoną podaż, jeszcze bardziej obniżyło ceny. Szacuje się, że kilkanaście mln Amerykanów utraciło swoje nieruchomości.

W wielu państwach sytuacja jest podobna. Na obrzeżach Rio de Janerio w Brazylii żyje około 2 mln. ludzi. Baraki, w których żyją ci nieszczęśliwcy nazywają się favelas. W stolicy Filipin Manilii baraki takie nazywają się barong - barong, a w Carracas w Wenezueli ranchos. Przeważnie są to baraki budowane z byle czego, a więc z tektury, gliny, odpadów śmietnikowych, ale też są to ziemianki wydrążone w ziemi. Domy biedaków pozbawione są urządzeń sanitarnych i bieżącej wody. Sprzyja to roznoszeniu chorób zakaźnych, co przybiera często skalę epidemii. O Argentynie w czerwcu 2002 r. agencje informacyjne donosiły: „Najgorszy w historii kryzys ekonomiczny dotknął ludzi biednych do tego stopnia, że niektórzy zaczęli jeść żaby, szczury i koninę, powiedział burmistrz jednego z biednych przedmieść Buenos Aires. Każdego wieczoru armie żebraków rozszarpywały otwarte worki śmieci w centrum stolicy. Na przedmieściach znikły koty, a wielu ludzi, którzy zbierali butelki zabijało swoje konie, ich narzędzie pracy, i zjadało je. Dzieci przestały chodzić do szkoły, ponieważ to one ciągną teraz furmanki zamiast koni. Połowa z 36 mln Argentyńczyków żyje poniżej ubóstwa”.

W Kalkucie tysiące ludzi koczuje na ulicach, a w nocy śpią na chodnikach. Dla wielu mieszkańców Kalkuty jedynym domem są zbudowane z gliny lepianki. Kalkuta leży nad Zatoką Bengalską, więc w porze deszczowej często występują powodzie. Niekorzystne położenie Kalkuty sprawia, że slumsy są regularnie zalewane przy każdej powodzi. W Indiach jest system kastowy. Do najniższej piątej kasty należą nietykalni, których jest około 170 mln.

Jak wynika z danych unijnego biura statystycznego Eurostat w 2011 r. biedą i wykluczeniem społecznym zagrożonych było 119 mln obywateli UE (24,2 proc.). To więcej niż w 2010 roku, kiedy odsetek takich osób wynosił 23,4 proc. i w 2008 roku, gdy było to 23,5 proc. populacji.

 

GUS fałszuje dane

 

Od 1990 r. nieludzki system ekonomiczny wyrzucił na margines życia ponad 4 mln. Polaków, a może i więcej. „Dziennik Gazeta Prawna” w dniu 8 maja 2012 r. podał informację, że oficjalne dane podane przez GUS, dotyczące liczby osób pracujących, są inne niż wyniki spisu powszechnego. Według gazety, pracuje nie 15,9 mln Polaków, tylko 14,2 mln, a więc o 1,7 mln mniej niż podał GUS. Różnica jest szokująca. Według spisu powszechnego na koniec pierwszego kwartału 2011 r. pracowało 14,2 mln osób, wliczając w to szarą strefę. Bezrobotnych było w tym czasie 2,1 mln, co oznacza, że faktyczna stopa bezrobocia wynosiła 12,9 proc. Była zatem aż o 2,9 pkt proc. wyższa, niż wynika to z oficjalnych publikacji GUS - według urzędu w tym samym czasie ubiegłego roku stopa bezrobocia wyniosła dokładnie 10 proc.

Według „Dziennika Gazeta Prawna” podobna sytuacja miała miejsce w 2002 r. Na podstawie danych ze spisu powszechnego gazeta wyliczyła, że stopa bezrobocia rejestrowanego była zaniżona o 2 pkt proc. Dwa miesiące później obliczenia się potwierdziły, GUS podniósł wskaźnik bezrobocia z 18 proc. do 20 proc. (PAP, WP.PL, 8-05-2012 r.).

Według „Małego rocznika statystycznego z 1987 r. pod koniec 1986 r. w gospodarce uspołecznionej i nieuspołecznionej pracowało 18,1 mln Polaków. Po 1989 r. pracę straciło prawie 4 mln Polaków. Zostali wyrzuceni na margines życia. Około dwóch milionów młodych Polaków pracuje za granicą. W marcu 2012 r. stopa bezrobocia wynosiła 13,3 proc. a na początku 2013 r. już ponad 14 proc. i rośnie.

W połowie października 2011 r. podano komunikat w „Wiadomościach” TVP1, że w 2011 r. w skrajnym ubóstwie w Polsce żyje 2,1 mln osób, w tym 600 tys. dzieci. To, że w Polsce w skrajnym ubóstwie żyje 2,1 mln osób nie oznacza wcale że reszta społeczeństwa żyje zasobnie. Na skraju ubóstwa żyją miliony Polaków, a reszta żyje na kartach kredytowych. Według ostatniego raportu InfoDług za listopada 2011 r. długi, którymi może zająć się komornik i firmy windykacyjne ma 2,080 mln. Polaków.

W Polsce zagrożonych biedą i wykluczeniem społecznym jest 10 mln Polaków. Zgodnie z danymi Eurostatu w 2008 roku takie osoby stanowiły 30,5 proc. populacji, w 2010 - 27,8 proc., a w 2011 r. - 27,2 proc.

Brak perspektyw dla młodych ludzi, choćby uzyskanie jakiejś pracy, niekoniecznie zgodnej z posiadanym wykształceniem, czy kwalifikacjami. Ponad 2 mln młodych Polaków pracuje w Anglii, Irlandii i Szkocji, Norwegii i Finlandii. Ostatnio Niemcy otworzyli rynek pracy dla Polaków. Czy taka ma być przyszłość Polaków?

Na przykładzie USA można wykazać, że biednych ludzi na świecie będzie coraz bardziej przybywać.

 

Prześladowania chrześcijan

 

„Czasy, w których żyjemy, są niewymownie trudne i niespokojne. Trudna także i nabrzmiała właściwą dla tych czasów próbą – stała się droga Kościoła, zarówno Wiernych jak i Pasterzy. W niektórych krajach, (jak np. w tym, o którym czytałem w czasie rekolekcji), Kościół znajduje się w okresie takiego prześladowania, które w niczym nie ustępuje pierwszym stuleciom, raczej je przewyższa co do stopnia bezwzględności i nienawiści. Sanguis Martyrum – semen Christianorum. A prócz tego – tylu ludzi ginie niewinnie, choćby i w tym kraju, w którym żyjemy...” (Testament Ojca Świętego Jana Pawła II).

Nina Shea w książce pt: „In the Lion’s Day”, na podstawie szeroko zakrojonych badań, pisze, że w XX w. zginęło więcej chrześcijan niż we wszystkich poprzednich wiekach – od narodzenia Chrystusa. Nie chodzi jej o dyskryminację, lecz o morderstwa, tortury, niewolnictwo. Inne źródła mówią, że na całym świecie cierpi obecnie ponad 200 mln. wyznawców Chrystusa (Michael Horowitz z Hudson Institute). Natomiast według ekspertów każdego dnia na prześladowania narażonych jest 200 milionów wyznawców Chrystusa.

Statystyki podają, że w Indiach tylko w 2006 r. dokonano 215 aktów przemocy na chrześcijanach – poczynając od profanacji miejsc kultu, a kończąc na morderstwach przywódców wspólnot chrześcijańskich. W 2008 r. prześladowania w Indiach się nasiliły. Do pogromów najczęściej dochodzi w stanach Karnataka (na południu Indii), Orissa (na wschodzie) i Madhija Prades (centrum). Mordowani są wyznawcy Chrystusa, palone są kościoły i domy, tysiące osób uciekło ze swoich domów i ukrywa się w dżungli oraz specjalnych obozach. Indyjskie władze kościelne są coraz bardziej zaniepokojone nie kończącą się falą przemocy wobec chrześcijan.

W krajach Trzeciego Świata zabijanych jest coraz więcej chrześcijan. W niektórych państwach ich sytuacja jest gorsza niż w Rzymie za czasów Nerona

Szczególnie w krajach muzułmańskich chrześcijanie traktowani są jak obywatele gorszej kategorii. Na terenie Arabii Saudyjskiej zabronione są nawet prywatne praktyki chrześcijańskie. Za posiadanie Biblii grozi zaś aresztowanie przez specjalną policję religijną. Doszło nawet do tego, że tamtejszy rząd zwrócił się swego czasu do skandynawskich ambasad, aby nie wywieszały flag narodowych, bo widnieje na nich symbol krzyża.

Wyjątkowo ostre, zinstytucjonalizowane prześladowania wymierzone w chrześcijan stosowane są jednak przede wszystkim w krajach komunistycznych - ChRL, Korei Północnej, Wietnamie, Laosie. W Chinach tysiące katolików żyją w „religijnych gułagach”, natomiast ukrywa się z powodu wyznawanej wiary około 60 mln. ludzi.

Według amerykańskiej organizacji International Christian Concern w obozach koncentracyjnych w Korei Północnej przebywa od 50 do 100 tysięcy chrześcijan. - To, co dzieje się w tym kraju, to prawdziwy horror. Za samo posiadanie Biblii ludzie są stawiani przed plutonem egzekucyjnym. Tortury, głód, wyjątkowo ciężka praca, mrożące krew w żyłach eksperymenty medyczne. Ze zbudowanych według sowieckich wzorców obozów mało kto wychodzi żywy.

Szacuje się, że do 2010 r. śmiercią męczeńską zginęło 70 mln chrześcijan, z tego w XX wieku 45 mln. W XXI w. co roku na świecie ginie ponad 100 tys. chrześcijan. Aż 3/4 osób prześladowanych fizycznie ze względów religijnych stanowią chrześcijanie.

105 tysięcy chrześcijan zginęło w 2012 r. na świecie za wiarę. Takie dane amerykańskiego ośrodka prowadzącego statystyki religijne podał w Radiu Watykańskim włoski socjolog religii Massimo Introvigne.

 

Katolicy w UE obywatelami niższej kategorii.

 

W 1689 roku parlament angielski zdetronizował króla Jakuba II ze Stuartów. Tego samego dnia parlament zaoferował koronę wrogiej katolicyzmowi córce Jakuba II, Marii, oraz jej mężowi Wilhelmowi III (1650-1702), księciu orańskiemu. Był on prawnukiem Wilhelma I Orańskiego, namiestnika Holandii, przywódcy Niderlandów w wojnie o niepodległość przeciw Hiszpanii. Bohater narodowy Holandii. Został zamordowany przez Baltazara Gerarda, fanatycznego katolika, który w 1584 roku został skazany na śmierć przez ćwiartowanie. Natomiast rodzina mordercy została uhonorowana szlachectwem przez Filipa II Hiszpańskiego z Habsburgów. Wilhelm III 5 listopada 1688 roku przybył do Anglii i po zdetronizowaniu Jakuba II objął tron. Panował w latach 1689-1702. Przeciwdziałał on partii sprzyjającej Stuartom. Wilhelm dążył do przeprowadzenia unii między Anglią i Szkocją, lecz zrażone jego okrucieństwami społeczeństwo szkockie, silnie się temu przeciwstawiało. Za panowania Wilhelma i Marii protestantyzm odzyskał utraconą pozycję. Parlament podjął uchwałę, która wszem i wobec głosiła, że wszyscy katolicy oraz spowinowaceni z katolikami zostali odsunięci od tronu. Uchwała ta obowiązuje w Anglii do dziś. Tak też jest w UE.

Współcześnie w Europie również traktuje się katolików jako ludzi gorszej kategorii. W 2004 r. była głośna sprawa Rococo Buttiglione’go, kandydata na członka Komisji Europejskiej, który był szkalowany przez przewodniczącego PE, Borella. Oto oświadczenie Posłów do Parlamentu Europejskiego LPR w sprawie nietolerancji wobec katolików wydane w październiku 2004 r.

„Posłowie do Parlamentu Europejskiego Ligi Polskich Rodzin popierali Rocco Buttiglione’go i protestowali wobec dyskryminującego zachowania Przewodniczącego PE Borella. Posłowie do Parlamentu Europejskiego Ligi Polskich Rodzin wyrażali oburzenie z powodu zniesławiającego ataku na desygnowanego na komisarza w 2004 roku, Rocco Buttiglione i miliony katolików w Europie. Publiczne szkalowanie Buttiglione jest nie tylko niedopuszczalne w parlamencie, który powinien być miejscem gdzie przestrzega się cnót i zasad tolerancji i wolności słowa. Takie zachowanie ukazuje stronniczość i dyskryminuje miliony europejskich chrześcijan i normalnych rodzin europejskich. Wypaczone pojęcie rzeczywistości Przewodniczącego Borella i jego poglądy odbiegające od tradycyjnych norm europejskich sprawiły, że uciekł się on do obraźliwej wypowiedzi takiej, jak sugestia, że Pan Buttiglione powinien raczej „zajmować się burakami”. Borell uzasadnił swoją opinię przekonaniem, że religijne wyznanie Buttiglione'go, komisarza ds. wewnętrznych i sprawiedliwości, będzie miało wpływ na podejmowane przez niego decyzje. Mamy głęboką nadzieję, że tak rzeczywiście będzie. Jako delegacja, zastanawiamy się nad źródłami uprzedzeń wobec tradycyjnych przekonań religijnych wyrażonych przez Pana Borella. My w Polsce pamiętamy czasy dyskryminacji i poniewierania ludzi z powodu ich przekonań religijnych. To przykre, że w dzisiejszych czasach, na początku dwudziestego pierwszego wieku doświadczamy takiego samego zachowania ze strony Przewodniczącego Parlamentu Europejskiego”.

Fragment wypowiedzi Rocco Buttiglione’go: „To, co się wydarzyło, jest dobrze znane. Przedstawiono moją kandydaturę na członka Komisji Europejskiej. Propozycję taką wysuwają rządy państw członkowskich. Kandydaci przesłuchiwani są przez Parlament Europejski. Bada się ich kompetencje zawodowe (należy sprawdzić, czy rozumieją co nieco z tego, czym mają się zajmować) oraz integralność moralną. Nie jest to ocena polityczna. Podczas gdy w parlamencie narodowym oceniamy polityczną bliskość idei –  na przykład kandydata na ministra –  z naszymi własnymi ideami, to w Parlamencie Europejskim nie może tak być. Komisarze nominowani są bowiem przez poszczególne rządy, które reprezentują oczywiście różne opcje polityczne. Dlatego osoby, które nigdy nie mogłyby wspólnie tworzyć rządu narodowego, mogą i muszą zasiadać wspólnie w jednej Komisji Europejskiej. Podczas mojego przesłuchania nikt nie wysunął wątpliwości co do moich kompetencji zawodowych, a jednak socjaliści, liberalni demokraci, zieloni i komuniści zagrozili, że jeśli nie zrezygnuję z kandydowania, to będą głosować przeciw Komisji. Nie mogę zatem nie dojść do wniosku, iż uznano, że nie jestem godny moralnie, aby pełnić funkcję komisarza europejskiego. Z jakiego powodu? Dlatego, że powiedziałem to, co o homoseksualizmie mówi Katechizm Kościoła katolickiego. Gdyby takie kryterium zastosowano w przeszłości, ani Adenauer, ani De Gasperi, ani Schuman nie mogliby być komisarzami europejskimi”.

Dramat Rocco Buttiglione’go dobitnie świadczy, że w UE katolicy będą obywatelami gorszej kategorii. Nie będą mogli piastować żadnych funkcji w administracji i strukturach UE.

 

Stanisław Bulza