Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Wydarzenia jakie miały miejsce pod Pałacem Prezydenckim od 10 kwietnia 2010 roku od samego początku miały wiele przeróżnych aspektów. Jednak krzyż, który tam się pojawił miał jednoznaczna wymowę, która powinna być dla wszystkich oczywista. Krzyż ma zawsze tylko jedno pozytywne znaczenie.
Tam gdzie pojawia się krzyż następuje odwołanie się do Chrystusa, symboliczne uobecnienie Go.

Krzyż pod pałacem prezydenckim postawili harcerze, ale natychmiast stracili do niego "copyright" - wszelkie prawa. Krzyż zawsze, gdy pojawia się w przestrzeni publicznej, zaczyna żyć swoim życiem, staje się własnością wszystkich tych, którzy czynią go swoim punktem odniesienia.
Harcerze nie mieli już prawa wypowiadać się w kwestii przyszłości krzyża, jego losów.
Jeśli komuś przeszkadza krzyż i chce go usunąć to niezależnie od intencji i powodów występuje przeciwko samemu krzyżowi, a co za tym idzie Chrystusowi.
Jeżeli bowiem nawet krzyżowi towarzyszy jakiś kontekst polityczny nie zmienia to wymowy i roli krzyża.

Fakt, że każdy krzyż postawiony w miejscu publicznym w trakcie trwania PRL-u miał, siła rzeczy, wymowę antykomunistyczną nie powodował w żaden sposób, że krzyż tracił swoje właściwe znaczenie i że był w jakikolwiek sposób "upolityczniony". O upolitycznieniu krzyża mówiło tylko SB i komuniści.

Działalność ks. Popiełuszki nie była działalnością polityczną, a tylko realizacją nakazu chrześcijańskiego dokonana w określonym kontekście politycznym. Kościół zakomunikował o tym, światu czyniąc Popiełuszkę błogosławionym.

Próba upolityczniania krzyża, które jest z istoty jednym z aktów najbardziej antychrześcijańskich, następuje zawsze i tylko ze strony tych, którzy, w imię polityki, chcą go usunąć.
Fakt, że wielu z tych, którzy bronili krzyża wznosiło w trakcie tej obrony okrzyki "Tusk musi odejść" i skandowało: "Jarosław, Jarosław" nie oznacza, że próbowali oni upolityczniać krzyż, ale że przy okazji manifestowali również inne swoje poglądy. To nie oznacza, że krzyż pod pałacem prezydenckim znajduje się z powodów politycznych. To nie zmienia znaczenia i roli krzyża.
Poseł Eugeniusz Kłopotek podczas jednego z telewizyjnych wywiadów powiedział do dziennikarza mniej więcej takie słowa: "Czy pan zdaje sobie sprawę z tego, że ludzie chcieli ginąc za krzyż?".

W tych słowach kryje się istota problemu.

Przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie stoi krzyż – został uobecniony symbolicznie Chrystus i każdy katolik ma obowiązek stanięcia w jego obronie. To jeden z podstawowych chrześcijańskich obowiązków związany z dawaniem świadectwa swojej wierze i powołaniem każdego z nas do męczeństwa. Nieważne jaki ten krzyż ma kontekst polityczny i jaki kontekst mu się nadaje. To krzyż, to po prostu krzyż i należy go bronić.
Ci katolicy, którzy tego nie rozumieją, którzy zmierzają do usunięcia krzyża, którzy opowiadają się za jego usunięciem stają się siłą rzeczy osobami, dla których ten świat zaczyna być ważniejszy niż Jezus Chrystus.

Krzyż pod pałacem prezydenckim posiada dodatkowo, podkreślmy, dodatkowo, wymowę polską – związany jest z Polska i polskością, z miłością Ojczyzny, z patriotyzmem.
To nie zmienia znaczenia i roli krzyża. To jest tylko takie, wynikające z kontekstu dopowiedzenie, dopowiedzenie, które podpowiada tradycja, podpowiada sama polskość "Tylko pod krzyżem, Tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem".
Obrona krzyża stojącego pod pałacem prezydenckim jest więc również patriotycznym obowiązkiem nawet dla tych Polaków, którzy utracili wiarę lub w wyniku splotu wydarzeń jeszcze jej nie zyskali.

Ci, którzy ten krzyż chcą usunąć, niezależnie od ich intencji, podawanych motywów i sposobu myślenia, występują chcąc nie chcąc przeciwko Polsce i polskości.

Stanisław Krajski

Za: http://www.krajski.com.pl/