Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

List - W obronie pana Macieja

Szanowny Panie prezydencie Rzeczypospolitej Polski. Chciałbym prosić Pana o znaczne spowolnienie przemian jakie zachodzą w naszej okolicy ze względu na mojego znajomego, pana Macieja. Miał on bardzo trudne dzieciństwo, a i resztę życia też niełatwą.  Miał pecha urodzić się w rodzinie polskiej zamieszkałej w małej podopolskiej wiosce czyli jako obywatel niemieckiej rzeszy. Ojciec, który nie dość, że sam był awanturnikiem, bo brał czynny udział w powstaniach, mających za cel zupełnie bezsensowne przyłączenie Śląska do Polski, to jeszcze w fatalny sposób wychował swoje dzieci. Miał zwyczaj zmuszać je do oglądania wschodzącego słońca komentując ten fakt bardzo nacjonalistycznie: "Widzicie, tak jak teraz to słońce stamtąd wschodzi, tak kiedyś stamtąd przyjdzie do nas Polska." Pan Maciej, wraz z rodzeństwem, czekał więc z utęsknieniem na tę Polskę. Takich ludzi Niemcy nie lubili i dlatego dzieciństwo było takie trudne.
    Kiedy wreszcie Polska przyszła też nie było lekko. Okazało się, ze Ślązak to niby Polak, ale jakiś taki gorszy, a chwilami to nawet podejrzany. Kilku kolegów i znajomych pana Macieja potraktowanych w ten sposób zdecydowało się pozostać raczej obywatelami państwa niemieckiego i wyjechać za tymi, z którymi ich ojcowie i dziadowie walczyli. Lepszy jest przeciwnik znany, do którego już się przywykło, niż nowy, zachowujący się w sposób trudny do zrozumienia. Pan Maciej był jednak uparty. "Polska to nasza matka. O matce nie można mówić źle." - wbili mu do głowy i tego się trzymał. Kiedy po latach, na skutek demokratycznych przemian, stała się ona dużo łatwiejsza do kochania, cieszył się jak dziecko.
    Jednak, nie ma tego dobrego, co by na złe nie wyszło. Pojawili się, jak ich pan Maciej nazywa, "sprzedawczyki", którzy przyjmują drugie obywatelstwo, by jeździć do lepszej pracy. W szkołach uczy się dzieci "języka ojczystego", którym okazuje się być niemiecki. W kościołach są modły w "języku serca" czyli też po niemiecku. A już zupełnie ostatnio na drogach pojawiają się tablice z nazwami wiosek w tym samym języku. I to często pomimo protestów większości ich mieszkańców. Rodzice, nijak swym dzieciom nie potrafią tego "ojczystego" języka przybliżyć, a i dziadkowie niewiele go pamiętają, bo niezbyt za nim przepadali. Tubylców, znających tylko niemiecki można w całym województwie na palcach jednej ręki policzyć, jeśli w ogóle tacy są. Nikt więc nie potrafi wyjaśnić, po co, te zapomniane już nazwy, na drogowych tablicach. W czyim interesie się je przypomina?

Pan Maciej ma swoje zdanie na ten temat. Obawia się, że ta niegdyś tak wyczekana i wymarzona Polska chce nas sprzedać, albo i za darmo Niemcom oddać. Po to tylko, aby się na nas, za tę wojnę, nie gniewali. Nie dość, że tak myśli to jeszcze takie rzeczy ludziom opowiada. Pan Maciej jest już w mocno zaawansowanym wieku, a i zdrowie ma nienajlepsze, więc zapewne niedługo umrze. Chodzi dosłownie o kilka, no góra kilkanaście lat.  Wstrzymanie przemian o które proszę naprawdę nie będzie musiało trwać zbyt długo. Jednak póki pan Maciej żyje dobrze byłoby oszczędzić mu cierpień i lęków. Boi się on bardzo tego co może go spotkać. Oczywiście wszyscy pozostali dobrze rozumiemy, jakie są konieczności dziejowe. Skoro już wiadomo, że wojnę wywołali naziści, a Niemcy byli narodem, który przez nich ucierpiał pierwszy i najbardziej, to nie ma powodu, aby dłużej im dokuczać, a nawet dobrze byłoby jakoś im te cierpienia wynagrodzić. Dlatego obiecuję, że po spokojnej śmierci pana Macieja już nikt na całym Śląsku nie będzie się pomysłom Rządu i Pana Prezydenta sprzeciwiał, ani czynem, ani najmniejszą nawet myślą.

Jacek Bezeg
List - W obronie pana Macieja
Za: http://www.ospn.opole.pl/index.php?p=art&id=222