Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Od władz ukraińskich ja osobiście nie oczekuję niczego. Rządzą tam teraz nacjonaliści, czy to spod znaku prezydenta Juszczenki, czy to premier Julii Tymoszenko. Ci ludzie nie są wiarygodni. To byli komuniści przefarbowani obecnie na nacjonalizm. Są za gloryfikacją UPA, są przeciwko Polakom, także Polakom mieszkającym na Ukrainie - mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, duszpasterz Kresowian w rozmowie z Konradem Rękasem


fot.Zdjęcie - Dodatkowo warto upowszechnić informację o prawdziwym pochodzeniu
często publikowanego zdjęcia z dziećmi obwiązanymi drutem kolczastym
(wydarzenie to miało miejsce w nocy z 11 na 12 grudnia 1923 roku;
czworo ofiar to dzieci cygańskie, a zabójcą była ich obłąkana matka, 32-letnia M.D.;
przypadek ten został szczegółowo opisany w "Roczniku Psychiatrycznym w 1928 roku).
Ktoś (zapewne w dobrej wierze) pomylił to zdjęcie z fotografiami ofiar ludobójstwa na Wołyniu
(powstał nawet projekt pomnika nawiązujący do ww. zdjęcia z 1923 roku) i teraz
fakt ten wykorzystuje strona ukraińska w swoich komentarzach.
Pełniejszy opis powyższego problemu można znaleźć w artykule
„Fałszywy pomnik, prawdziwe zbrodnie” dostępnym m.in. na stronie
http://nawolyniu.pl/artykuly/pomnik.htm


Konrad Rękas: Proszę Księdza, tegoroczna rocznica ludobójstwa na Kresach Wschodnich nie jest ani okrągła, ani – jak się początkowo wydawało – inna od poprzednich, a tymczasem dopiero teraz udało się wreszcie informację o tamtych zbrodniach ukraińskich szowinistów przebić do ludzkiej świadomości, do szerokiego przekazu medialnego. Skąd taka zmiana?
ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Myślę, że początkiem pewnego przełomu była już 65-ta rocznica ludobójstwa na Wołyniu, obchodzona 11 lipca 2008r., kiedy wbrew wcześniejszym zapowiedziom pod pomnik wołyński w Warszawie nie przyszedł żaden przedstawiciel polskich władz – ani pan prezydent Kaczyński, który odmówił patronatu obchodom, jednocześnie przyznając go festiwalowi kultury ukraińskiej, ani pan premier Donald Tusk, ani marszałkowie obu izb parlamentu, ani też nikt z księży biskupów.
Byłem świadkiem jakim wstrząsem była ta absencja dla środowiska nie tylko kresowego, ale także środowisk kombatanckich i patriotycznych i to spowodowało taki spontaniczny wybuch ogromnego niezadowolenia wobec władz III Rzeczypospolitej.

Druga ważna sprawa to, że udało się wzajemnie różnym środowiskom kresowym skonsolidować swoje działania. No i nie ukrywam, że trzecie rzecz to możliwość przebicia się do mediów, gdzie kwestie te były poruszane w wielu miejscach. Praktycznie więc od zeszłego roku powracały one jak bumerang w kontekście różnych innych wydarzeń bieżących.

Zawsze apelowałem, by niezależnie od różnych poglądów politycznych, czy wzajemnych animozji działać razem i rzeczywiście, wreszcie krok po kroku udało się. Kolejnym takim etapem był doktorat honoris causa KUL dla Juszczenki, który wywołał falę niezadowolenia, ale i jedności. Ponad 3 tysiące osób podpisało apel do władz uczelni i mimo że w Lublinie protestowało tylko kilkadziesiąt osób, to miały one taką siłę przebicia, że za pomocą jednego megafonu i trzech transparentów potrafiły pomieszać szyki organizatorom – i pod KUL-em, i na placu Litewskim. Doszło do spektakularnego kilkakrotnego przerwania przemówienia Juszczenki tak, że ten obrażony wsiadł w samochód i opuścił miasto nie podpisując przygotowanej wcześniej deklaracji.

Wszystkie te czynniki razem spowodowały widoczną zmianę w stosunku do problemu kresowego. Podkreślam jednak raz jeszcze, że najważniejsza była jedność tych środowisk i skuteczne przebicie się do mediów.

KR: Kresowiacy byli dotychczas najcierpliwszą ze wszystkich grup czekających na sprawiedliwość w III RP. Liczyli, że tak polskie, jak ukraińskie władze państwowe same zajmą się problemem nierozliczonych zbrodni. Teraz wreszcie głos Kresowian został usłyszany – czego więc można by oczekiwać od czynników rządowych? Oczywiście polskich, ukraińskie bowiem nadal pozostają ślepe na sprawę ludobójstwa dokonanego przez UPA.

ks. TI-Z: Od władz ukraińskich ja osobiście nie oczekuję niczego. Rządzą tam teraz nacjonaliści, czy to spod znaku prezydenta Juszczenki, czy to premier Julii Tymoszenko. Ci ludzie nie są wiarygodni. To byli komuniści przefarbowani obecnie na nacjonalizm. Są za gloryfikacją UPA, są przeciwko Polakom, także Polakom mieszkającym na Ukrainie. Nie mniej można się jednak spodziewać pewnych ruchów od strony polskiej. Pierwszym takim sukcesem było to, że (m.in. dzięki ostatnim protestom) udało się zmienić choćby politykę kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w tym roku po raz pierwszy przyjął patronat nad pielgrzymką Kresowian na Jasną Górę, a reprezentująca głowę państwa pani minister, choć w sposób bardzo pokrętny, ale jednak dwukrotnie użyła słowa ludobójstwo. Najważniejszą rzeczą jest jednak to, żeby Sejm polski przyjął uchwałę, która powie prawdę o ludobójstwie. Do tej pory była przyjęta uchwała w roku 2003, ale była ona całkowicie fałszywa. Było w niej szereg przekłamań: nie użyto słowa ludobójstwa, ograniczono się wyłącznie do Wołynia, mówi o jakiejś „wojnie polsko-ukraińskiej”. Z takimi sformułowaniami nie można się pogodzić! Dostałem szereg telefonów od różnych posłów, że będą starali przebić się z tym w Sejmie. Niestety, realia są takie, że Platforma Obywatelska i SLD są zdecydowanie przeciwko, PSL i PiS po stronie przyjęcia uchwały. Zobaczymy jak się to uda... [Już po przeprowadzeniu niniejszego wywiadu Sejm przyjął uchwałę oddającą cześć pomordowanym na Kresach, jednak w dalszym ciągu nie nazwał zbrodni dokonanych przez UPA ludobójstwem – KR]

Przede wszystkim jednak naszym zadaniem jest ustawiczne upominanie się o krzyże. Niektórzy publicyści, jak pani Bogumiła Berdychowska twierdzą, że „problem ten został już rozwiązany” tymczasem jest to nieprawda. Zaledwie na 8. procentach mogił stoją krzyże, a zdecydowana większość grobów, jak w rodzinnej wiosce mego ojca (całkowicie wymordowanej) jest nieoznaczona i bezimienna.

KR: Niestety, na Wschodzie wciąż łatwiej o pomnik Bandery niż o krzyż na polskim grobie. Uczestników niedawnych obchodów rocznicy Krwawej Niedzieli w Łucku znowu witały antypolskie manifestacje szowinistów z partii „Swoboda”, a strona polska nie reaguje na te wybryki...

ks. TI-Z: Sądzę, że działa tu stara zasada, że na pochyłe drzewo każda koza wejdzie. Mści się tragiczna polityka zagraniczna Polski. Niestety, mieliśmy wielu fatalnych ministrów spraw zagranicznych, a obecny, Radek Sikorski jest chyba najgorszy z dotychczasowych jeśli chodzi o politykę wobec Ukrainy. To ustawiczne chowanie głowy w piasek, to cofanie się – powoduje, że nacjonaliści ukraińscy prą do przodu, wykorzystując słabość szefa polskiej dyplomacji. Niereagowanie na zło przyczynia się do jego umacniania i rozpowszechniania.

Należy przy tym jednocześnie podkreślić, że Ukraina jest ogromnie podzielona w tej sprawie. Nacjonalizm odradza się na terenie dawnej Galicji Wschodniej i Wołynia, natomiast na wschód od rzeki Zbrucz dominuje postawa całkowicie przeciwna. Mam rodzinę w Żytomierzu i w Charkowie i wiem, że tam UPA traktuje się jak zbrodniarzy. Błąd polskiej polityki polega więc na tym, że przyjmuje się to, co dzieje się na Zachodniej Ukrainie jako normę dla całego kraju, a jest to po prostu nieprawda! Zdecydowana większość Ukraińców nie popiera ideologii Bandery. Winę ponosi tu też oczywiści Wiktor Juszczenko, który doprowadził do rzeczy skandalicznej – gloryfikuje zbrodniarzy, stawia im pomniki, mówi, że „UPA zapisała się złotymi zgłoskami w historii Ukrainy” itd. Ale Juszczenko wkrótce odejdzie, ma już tylko 2 procent poparcia, a miał przecież 52... Trzeba więc wierzyć, że na jego miejsce przyjdzie ktoś inny, przyjdzie demokrata. Paradoks sytuacji na Ukrainie polega jednak na tym, że wybór tam jest (by zacytować znane powiedzenie) „między dżumą, a cholerą”, czyli między nacjonalistami, a komunistami. No trzeba szukać jakiegoś trzeciego rozwiązania, ugrupowań demokratycznych, z którymi dałoby się w przyszłość nawiązać dobrosąsiedzką współpracę.

KR: Przynajmniej w Chełmie, na Lubelszczyźnie przez chwilę cieszyliśmy się, że pani wojewoda Tokarska występując pod Krzyżem Wołyńskim odważyła się nazwać zbrodnie UPA ludobójstwem. Niestety, zaraz potem przyszło dementi, odcięcie się ze strony rządu PO-PSL i tłumaczenia wojewody, że wyrażała jedynie „prywatną opinię”...

ks. TI-Z: No to najlepiej pokazuje słabość obecnej polityki. Być może pod wpływem emocji - pani wojewoda powiedziała prawdę. Momentalnie została sprowadzona do parteru. Z tego co wiem od dziennikarzy od razu była interwencja rządu, grożono jej usunięciem ze stanowiska, wobec czego w jednej chwili musiała zmienić front. Inna sprawa, że co to jest za siła polityczna, jeśli na dzień po dniu ktoś dementuje własne słowa... To tylko pokazuje tę potworną niekonsekwencję rządu polskiego. Co mnie najbardziej ubodło w ostatnich dniach, to jednak postawa Donalda Tuska, który w wigilię rocznicy Krwawej Niedzieli, czyli 10 lipca jadąc do Kijowa nie miał odwagi ani w rozmowie z panią premier Tymoszenko poruszyć tego problemu, ani nawet zatrzymać się gdzieś po drodze, żeby złożyć symboliczne kwiaty na którejś polskiej mogile. To jest postawa tchórzliwa! Myślę, że strona ukraińska bardzo uważnie obserwuje takie zachowanie premiera i tym bardziej czuje się silna w tych rozgrywkach.

I jeszcze druga rzecz, bardzo ważna, podejmowana w ostatnim czasie. Gwałtowny rozwój nacjonalizmu ukraińskiego de facto uniemożliwia organizację EURO 2012 na terenie Lwowa. I to sama Ukraina będzie ponosiła także takie konsekwencje wobec faktu, że społeczność międzynarodowa widzi co się tam dzieje. Może świat nie przejmuje się tym, że gloryfikuje się morderców Polaków, ale przecież nacjonaliści ukraińscy z UPA i SS-Galizien wzięli także czynny udział w holocauście, czym coraz bardziej zainteresowane są środowiska żydowskie.

KR: Tak więc Kresowiacy nie rezygnują i będą dalej walczyć?

ks. TI-Z: Z całą pewnością będziemy dalej wołać o prawdę! Uroczystości z początku lipca, rozpoczęte protestem w Lublinie są ogromnym sukcesem środowisk kresowych. Niesłychanie się cieszę, że brała w nich udział duża grupa młodzieży, w tym dzieci i wnuków Kresowian. Misję przejmuje więc kolejne pokolenie. Podkreślam jednak z całą mocą: Kresowianie nie mogą się dać podzielić! Nieważne do jakiej partii ktoś należy, jaką ma przeszłość i światopogląd. Sprawa jest wspólna i tylko w jedności jest siła!


Rozmawiał Konrad Rękas, jego stryjeczny dziadek, major Batalionów Chłopskich Stanisław Basaj „Ryś” został zamordowany przez UPA. Nie wiadomo gdzie znajduje się jego grób. Rodzina żony, Anny Rękas z domu Kiszczyńskiej, pochodzi z Włodzimierza Wołyńskiego. Jej babka, Wanda Sieroń była żołnierzem 27 Wołyńskiej DP AK.

Rozmowa ukazała się na łamach „Kresów – Tygodnika Chełmskiego”

Za: http://www.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/3511/