Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Przypominam ten artykuł, bo wygląda na to że ludzie powoli zapominają z kim mamy do czynienia.

Czy Polskę i Polaków stać na to by na jej czele stał historyk, który nie zna korzeni własnej rodziny, przeciwnik aborcji, który jednocześnie głosuje za ustawą dopuszczającą możliwość wykonywania takich zabiegów, stróż prawa, którego najbliżsi współpracownicy zamieszani są w rozmaite afery, człowiek, który koniunkturalnie zmienia zdanie w zależności od okoliczności, polski mąż stanu, który jednocześnie twierdzi, że polskość to nienormalność, polityk, który już dawno zapomniał, że „tak" powinno znaczyć „tak"- „nie" zaś „nie"? "Będziemy dumni z Polski"- to jedno z haseł wyborczych Donalda Tuska, lidera Platformy Obywatelskiej i kandydata tej partii na fotel prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Ten slogan można usłyszeć szczególnie na finiszu kampanii wyborczej Tuska, tym hasłem epatują też billboardy lidera PO rozmieszczone we wszystkich miastach Polski - Wybierzemy Polskę odważną, otwartą, dumną, bez żadnych kompleksów, budującą swoją silną pozycję w Europie. Taka jest szansa.- wołał Tusk w Gdańsku podczas spotkania wyborczego na początku października ( PAP 01.10.2005). Dumni, według Tuska, możemy być z Polski dopiero pod jego przywództwem, Polski rządzonej przez Platformę Obywatelską.

Bo dzisiejszej Polski- kraju powstań i rozbiorów, bohaterskiej Polski walczącej o niepodległość, Polski cierpiącej i Polski wielkiej, Polski walczącej „o wolność Waszą i Naszą", Polski Chopina, Sienkiewicza, Mickiewicza i Słowackiego, Polski Chrobrego, Kazimierza Wielkiego, Batorego i Sobieskiego, Polski Ojca Świętego Jana Pawła II- jak wynika z wielu wystąpień Tuska on sam się wstydzi….Przełom roku 1989 i pozorna wolność, jaka stała się udziałem Polaków za sprawą bohaterskiego zrywu „Solidarności" najwyraźniej nic nie zmieniła w mentalności Donalda Tuska, w jego stosunku do Rzeczpospolitej. Jeszcze w 1993 roku opowiadając się za prywatyzacją lekceważąco dyskredytował osiągnięcia i dorobek milionów Polaków, którzy mimo trudów komunistycznego zniewolenia wysiłkiem i mozołem budowali Polskę. „(…) polskie przedsiębiorstwa są małe albo nic nie warte i dlatego są tanio sprzedane(…)"- mówił Tusk opowiadając się za prywatyzacją- („Tusk nagi"- „Gazeta Wyborcza", 14-15 sierpnia 1993 r.). W 2005 roku Donald Tusk w pełen lekceważenia sposób wypowiada się o Polsce podczas konwencji wyborczej Platformy Obywatelskiej w Warszawie. „(…)Musimy uwolnić Polaków od poczucia wstydu za własne państwo.(…)- woła kandydat na prezydenta podczas spotkania ze swymi zwolennikami- („ Tusk rusza w pogoń"- „Rzeczpospolita" 04.05.2005). Dzisiaj lider Platformy Obywatelskiej zapewnia, iż pod jego przywództwem będziemy dumni z Polski. Pytanie tylko- czy Polska i Polacy będą dumni z takiego prezydenta? Analiza wielu faktów z życia i kariery politycznej Donalda Tuska nasuwa, co do tego poważne wątpliwości.

Czterdziestoośmioletni dzisiaj Tusk urodził się 22 kwietnia 1957 r. w Gdańsku. W latach 1976-80 studiował historię na Uniwersytecie Gdańskim. To właśnie podczas studiów miał ponoć dowiedzieć się o swoim kaszubskim pochodzeniu i rodzinnych związkach z tym regionem Polski „(…)Miałem 21 lat, kiedy świętej pamięci Lech Bądkowski dorwał mnie w siedzibie „Solidarności" i spytał: „Czy pan wie, że jest pan Kaszubą?". A ja zrobiłem wielkie oczy i dopiero po godzinnej rozmowie wyjaśnił mi, skąd są Tuskowie i jak bardzo ja sam jestem kaszubski - ojciec, matka i pradziadkowie po mieczu i po kądzieli pochodzą z Kaszub. Od tej chwili zacząłem to uświadamiać nie tylko sobie, lecz także mojej rodzinie, która zupełnie zapomniała o swoim pochodzeniu.(…)"- mówił Tusk w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej"- ( „Donald Tusk. Polityk" Gazeta Wyborcza 11.09.2004 rok). Od tego też czasu Donald Tusk często i chętnie podkreśla swój związek z Kaszubami samemu nazywając się rdzennym Kaszubą. W wystąpieniach najpierw polityka KLD, później UW wreszcie lidera PO pojawiają się akcenty szowinistyczne, wzmianki o pewnej niezależności Kaszub. W zamian zyskuje poparcie i sympatię kaszubskich stowarzyszeń i organizacji regionalnych. „(…)Nie popieramy żadnej partii i z żadną nie chcemy się wiązać - mówi Brunon Synak, prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego(…) Zrzeszenie popiera jednak konkretnych kandydatów - kilkunastu polityków Platformy Obywatelskiej, AWSP i Unii Wolności, którzy w większości należą do Zrzeszenia oraz popierają ideę zachowania tożsamości grup regionalnych i wzmocnienia samorządu.(…)Zwykle rekomendację od Kaszubów otrzymywał Donald Tusk, ale w tym roku za późno się zgłosił(…)"-pisała „Rzeczpospolita" ( „Partyjny lepszy niż swój" – „Rzeczpospolita" 31.08.2001).

Czy jednak lokalny, regionalny patriotyzm Donalda Tuska nie jest tylko i wyłącznie iluzją stworzoną na potrzeby kampanii wyborczej? Do korzeni kaszubskich przyznaje się w Polsce wg różnych danych nawet około 800 tysięcy osób. To pokaźny elektorat, którego głosy przynoszą korzystne efekty nie tylko podczas wcześniejszych kampanii parlamentarnych, ale i obecnej kampanii prezydenckiej. Trudno jednak powiedzieć, na ile ów „kaszubizm" Tuska jest prawdziwy. „(…)Pamiętam, że babcia obraziła się na mnie śmiertelnie, kiedy powiedziałem jej, że jest w stu procentach Kaszubką (…)"- wspominał Tusk- ( „Donald Tusk. Polityk" – „Gazeta Wyborcza" 11.09.2004 r.). W 2003 roku, bowiem obecny kandydat Platformy Obywatelskiej na fotel prezydenta RP spotyka się w Warszawie z Eriką Steinbach znaną z antypolskiego nastawienia i dążeń do rewindykacji granic polsko-niemieckich. Niemkę, która znalazła się na ziemiach Polskich w wyniku agresji Niemiec na Polskę, bowiem jej ojciec służył w armii okupacyjnej Donald Tusk nazywa „swoją sąsiadką" i podkreśla, że jego babcia zginęła na „Gustloffie" (statku ,wiozącym uciekające z Polski przed Armią Czerwoną rodziny niemieckich żołnierzy i urzędników, storpedowanym przez radziecką łódź podwodną. Co ciekawe- „Gustloff" był statkiem przeznaczonym „nur fur Deustche"- przyp. WW). Jakie więc są korzenie Donalda Tuska: polskie, kaszubskie, a może niemieckie? „(…)Po wojnie, używając częściej niemieckiego niż polskiego... [moja rodzina] nie miała wątpliwości, kto za to odpowiada(…)"- przytacza fragment wypowiedzi Tuska, redaktor Artur Rojek na łamach Tygodnika Katolicko-Narodowego „Głos". Pewne światło na faktyczne rodzinne proweniencje Donalda Tuska rzucają również ostatnie wstrząsające informacje ujawnione przez media, dotyczące wojskowej służby dziadka Donalda Tuska- Józefa w armii okupacyjnej, w szeregach niemieckiego Wehrmachtu. Sam Tusk przez długi czas konsekwentnie i z uporem zaprzeczał tym informacjom nazywając je oszczerstwami, kłamstwami i pomówieniami. Zmienił taktykę, kiedy światło dzienne ujrzały dokumenty jednoznacznie potwierdzające udział jego dziadka w jednostkach Wehrmachtu. „(…) Nie wiedziałem o tym. Gdybym miał taką wiedzę nie ukrywałbym jej (…)"- przekonywał Tusk -(PAP 14.10.2005).

Jego zapewnienia brzmią jednak, co najmniej mało przekonywująco, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, iż Tusk jest historykiem, autorem książek i publikacji dotyczących Gdańska, wreszcie to, że sam często powołuje się na rzekomo kaszubskie korzenie swojej rodziny. Do dokumentów, z których wynika, że Józef Tusk jesienią 1944 roku został wcielony do jednostki zapasowej niemieckiego wojska, dotarły „Fakty" TVN oraz „Wiadomości" TVP. Obie telewizje zaprezentowały reprodukcję zaświadczenia z berlińskiego archiwum, które potwierdza przynależność J. Tuska do byłego Wehrmachtu. Według pracownika archiwum, mówi o nim tylko jeden meldunek z następującymi informacjami: „Józef Tusk urodzony 23 marca 1907 w Gdańsku. Wcielony do Wehrmachtu między 2.08.1944 a 12.10.1944 (brak dokładnej daty). Służył w kampanii Kadrowej 328 Zapasowego Batalionu Szkolnego Grenadierów". Niemieckie jednostki zapasowe istniały od początku wojny. Do jednostek zapasowych mógł trafić, i z reguły trafiał każdy, kto znalazł się na liście tzw. III grupy niemieckiej listy narodowościowej (DVL). Po zamachu na Hitlera i klęskach Wehrmachtu na froncie wschodnim, od sierpnia 1944 zaczęło narastać zjawisko niedostatku poborowych. Dlatego dowództwo Wehrmachtu i SS powołując się na rozkaz Hitlera zaczęło szukać poborowych także wśród mieszkańców terenów włączonych do Rzeszy, skazanych na roboty przymusowe.

Sztabowcy Tuska jako argumentu w obronie przeszłości dziadka swojego kandydata używają informacji wskazującej na pobyt Józefa Tuska w obozie koncentracyjnym w Stuthofie. Dziadek Tuska miał zostać do Wehrmachtu wcielony siłą. Nasuwa się jednak pytanie- czy stan zdrowia więźnia obozu koncentracyjnego mógł pozwolić na przymusowe wcielenie do niemieckiego wojska, czy też nie była to decyzja dobrowolna Józefa Tuska? Nie ulega natomiast wątpliwości, że pojawiające się w mediach informacje o przeszłości dziadka Donalda Tuska rzucające cień na „bohaterską" dotąd przeszłość jego przodka wzbudziły zaniepokojenie i wreszcie agresję samego kandydata. „(…)grzebanie w życiorysach dziadków i pradziadków" na potrzeby kampanii jest „wyjątkowo ohydne(…)"- bulwersuje się Tusk,( PAP 15.10.2005) którego kampania nomen omen głównie za sprawą działań Gronkiewicz-Waltz i konferencji w warszawskich hospicjach, gdzie w sposób niezwykle podły wykorzystano problemy umierających ludzi może budzić tylko wstręt i oburzenie.

O tyle o ile związki rodziny Tuska z niemiecką armią okupacyjną i kwestia rzeczywistych korzeni samego kandydata najprawdopodobniej pozostanie już w sferze domniemywań, podejrzeń i narosłych wokół „afery Wehrmachtu" wątpliwości, o tyle oczywistym i niezaprzeczalnym jest fakt proniemieckich sympatii samego Tuska jak i niezwykle silnego poparcia dla jego kandydatury w środowiskach niemieckich zarówno w Polsce jak i za granicami naszego kraju. Donald Tusk dwukrotnie: w 2003 i w 2005 roku spotyka się na debatach z Eriką Steinbach przewodniczącą Niemieckiego Związku Wypędzonych. Steinbach, córka niemieckiego żołnierza biorącego udział w okupacji Polski znana jest z żądań rewindykacji granic, zwrotu rzekomo należących do Niemiec-polskich Ziem Zachodnich. Od dłuższego czasu Steinbach prowadzi kampanie nienawiści pod adresem Polski, uciekając się do kłamliwych oszczerstw, pomówień i mniemających prawnego uzasadnienia żądań. Miast jednak całkowitego ostracyzmu i bojkotu polityczno-towarzyskiego (jaki nomen omen spotkał ze strony socjalistycznych polityków krajów UE- kontrowersyjnego Austriaka Jorga Haidera) Donald Tusk pełniąc w 2005 roku funkcję wicemarszałka Sejmu wziął udział w debatach nobilitując zarazem Erikę Steinbach przed polska opinia publiczną i nadając temu spotkaniu rangę debaty na bardzo wysokim szczeblu. Lider Platformy Obywatelskiej nie widział też nic złego w spotkaniu z byłym kanclerzem Niemiec- Helmutem Kohlem. Jak podała Polska Agencja Prasowa „(…)Kandydat na prezydenta dodał, że spotkanie z Kohlem będzie bardzo długo pamiętał, ponieważ jest to wielki autorytet polityki niemieckiej. Według niego, Kohl zapewnił, że Polska i on osobiście mogą liczyć na jego pomoc, zwłaszcza w tych sprawach, które wymagają naprawy w relacjach polsko-niemieckich. Tusk podkreślił, że znaczenie opinii byłego kanclerza w Niemczech i w całej Europie jest nie do przecenienia.(…)"-(PAP. 18.09.2005).

Tymczasem już miesiąc później ten sam Helmut Kohl w spotkaniu z prezydentem Federacji Rosyjskiej werbalnie „wymazał Polskę z mapy" mówiąc „(…)Rosja jest i pozostanie najważniejszym sąsiadem Niemiec na Wschodzie" To właśnie również dzięki głosom mieszkającej w Polsce Mniejszości Niemieckiej Donald Tusk zawdzięczał przewagę nad Lechem Kaczyńskim uzyskaną w I turze wyborów prezydenckich. W Opolu i okolicach wg Gazety Wyborczej przewaga Tuska sięgnęła nawet 40 procent. „(…)Tusk jest bardziej liberalny, a Kaczyński reprezentuje nurt nacjonalistyczny, nieprzychylny mniejszościom. Wybór członków TSKN nie powinien, więc dziwić - mówi ks. Wolfgang Globisch, duszpasterz mniejszości niemieckiej w diecezji opolskiej (…)"- („Gazeta Wyborcza" wydanie opolskie 11.10.2005 „Opolscy Niemcy poparli Donalda Tuska"). Dzięki poparciu mieszkających w Polsce Niemców Tusk wygrał z Kaczyńskim również Grudzicach i Gosławicach. Przedstawiciele Mniejszości Niemieckiej nie ukrywają swojej sympatii wobec Donalda Tuska. „(…)- Nasze głosowanie nie powinno zaskoczyć. Tusk jest bardziej otwarty na Europę, na pewno on jako prezydent gwarantuje lepsze stosunki z Niemcami, co dla naszych wyborców miało ogromne znaczenie. Natomiast prezydentura Lecha Kaczyńskiego oznacza zamknięcie się na Europę i ograniczanie praw mniejszości - twierdzi Andrzej Kasiura, członek zarządu województwa z mniejszości niemieckiej(…)"- (Gazeta Wyborcza- wydanie opolskie 11.10.2005).

Niemieckie fundacje: Fundacja Friedricha Neumanna, Fundacja Friedricha Eberta i Fundacja Konrada Adenauera są sponsorami Instytutu Studiów Strategicznych, w którego władzach zasiadają dwaj główni kandydaci Platformy Obywatelskiej do fotela ministra spraw zagranicznych: Jacek Saryusz-Wolski i Bogdan Klich. Donald Tusk może również liczyć na wyjątkową przychylność niemieckich mediów, które w niespotykany dotąd sposób usiłują wpływać na wynik wyborów prezydenckich w Polsce lansując Tuska i poddając ostrej krytyce jego kontrkandydata Lecha Kaczyńskiego."(…) Po klęsce postkomunistycznej lewicy w wyborach parlamentarnych główna linia podziału politycznego w Polsce przebiega obecnie pomiędzy siłami lewicowo-klerykalnymi a prawicowo-liberalnymi(…)" komentowała niemiecka gazeta „Frankfurter Allgemeine Zeitung w numerze z 5 października bieżącego roku. Tydzień później 13 października inna niemiecka gazeta „ Die Welt" z niekłamaną radością stwierdza „(…)W pierwszej turze wyborów prezydenckich narodowi konserwatyści, którzy wykorzystują obawy przed Niemcami, uzyskali najgorsze wyniki właśnie na terenach położonych wzdłuż granicy na Odrze i Nysie.(…)". Niespełna miesiąc wcześniej 27 września 2005 roku ten sam „Die Welt" wypowiedzi Kaczyńskiego na temat polskiej polityki zagranicznej komentował ironicznie – „(…)"zbiór narodowych kompleksów", przedstawianych w dodatku niedyplomatycznym językiem.

W interesie Polski jest to, by PO miała decydujący głos w polityce zagranicznej(…)". Z kolei lewicowy niemiecki „Taz" ostrzegał wówczas przed „(…)zdominowaniem polskiego parlamentu przez siły reakcyjne, co nie rokowałoby dobrze demokratycznym prawom i ochronie mniejszości(…)." Nie dziwie więc fakt, że jak wynika z nieoficjalnych przecieków z obozu Platformy Obywatelskiej- pierwszą podróż zagraniczną jako prezydent Polski Donald Tusk zamierza odbyć…do Berlina. Donald Tusk już podczas studiów związuje się z tzw. „konstruktywną opozycją", współpracuje też z Wolnymi Związkami Zawodowymi Wybrzeża i uczestniczy w zawiązaniu Studenckiego Komitetu Solidarności. Po sierpniu 1980 należał do NSZZ „Solidarność", a także, wraz z Maciejem Płażyńskim, zakładał Niezależne Zrzeszenie Studentów na Uniwersytecie Gdańskim. Płażyński, późniejszy marszałek Sejmu pozostaje bliskim przyjacielem Tuska przez następne lata. W latach 1983-90 Tusk pracował w Spółdzielni Pracy Usług Wysokościowych „Świetlik" (później „Gdańsk"), kierowanej przez jego przyjaciela Macieja Płażyńskiego. Zarabiał jako „alpinista przemysłowy", czyli robotnik pracują na dużych wysokościach m.in. przy malowaniu kominów fabrycznych. W 2001 roku Tusk wspólnie z Olechowskim i Płażyńskim wspólnie zakładają Platformę Obywatelską. A jednak dzisiaj Maciej Płażyński publicznie deklaruje, że nie poprze Donalda Tuska w wyborach prezydenckich. „(…)W polityce nie decydują względy towarzyskie lub przyjacielskie. Zagłosuję na Lecha Kaczyńskiego jako kandydata bardziej rozumiejącego państwo. W sporze między wizją Polski liberalnej Donalda Tuska, a Polską solidarną Lecha Kaczyńskiego, jestem po stronie Polski solidarnej (…)"- mówi były lider PO, a obecnie senator-elekt Maciej Płażyński ( PAP 17.10.2005).

W czasach studenckich i w latach 80-tych Donald Tusk uchodzi w swoim środowisku za zadeklarowanego antykomunistę. Jednak jak pokazał czas w jego przypadku od deklaracji się zaczęło i tylko na deklaracjach się skończyło. W czerwcu 1992 roku Tusk odgrywa istotną rolę w procesie zablokowania lustracji i dekomunizacji poprzez obalenie rządu antykomunistycznego premiera Jana Olszewskiego. W maju 1992 roku ówczesny poseł Janusz Korwin-Mikke zgłosił w Sejmie projekt uchwały zobowiązującej ministra spraw wewnętrznych do podania do dnia 6 czerwca 1992 r. pełnej informacji na temat urzędników państwowych szczebla od wojewody wzwyż, a także senatorów, posłów, którzy współpracowali ze Służbą Bezpieczeństwa. Za uchwałą głosuje 186 posłów, przeciw jest 15, 32 wstrzymuje się od głosu. Sejmowa lewica poparta przez kluby Unii Demokratycznej i Kongresu Liberalno-Demokratycznego, na czele którego w owym czasie stoi właśnie Donald Tusk uznające ową uchwałę za nielegalną. Do marszałka Sejmu trafia przygotowany przez UD, KLD i PPG wniosek o odwołanie premiera Olszewskiego. 4 czerwca 1992 roku, w nocy, gdy w Sejmie trwa debata nad wnioskiem o trybie i sposobie odwołania rządu Jana Olszewskiego w pokoju prezydenckim w Sejmie odbywa się tajne spotkanie polityków, utrwalone na taśmie wideo. To słynna „nocna zmiana". Powstaje koalicja strachu, która ma za zadanie obalić rząd Olszewskiego. Obok Lecha Wałęsy w spisku mającym na celu powstrzymanie lustracji poprzez obalenie rządu biorą udział również Donald Tusk, Tadeusz Mazowiecki, Leszek Moczulski., Waldemar Pawlak W pośpiechu zawiązują egzotyczną koalicję popierająca kandydaturę nowego Pawlaka na nowego premiera. „(…)Jak SLD nie skrewi, to przejdzie.

A jak nie przejdzie...(…)" – denerwuje się Donald Tusk ( film dokumentalny „Nocna Zmiana" reż. Jacek Kurski). 5 czerwca 1992 roku o godz. 0.40 Sejm odwołuje Jana Olszewskiego. Lustracja zostaje wstrzymana Za obaleniem rządu zgodnie głosują: Unia Demokratyczna, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Konfederacja Polski Niepodległej i kongres Liberalno-Demokratyczny kierowany przez Donalda Tuska. Trzynaście lat później, dzisiaj –kiedy społeczeństwo jest już świadome tragicznych dla Polski skutków, jakie spowodowało nie przeprowadzenie na początku lat dziewięćdziesiątych lustracji i dekomunizacji Donald Tusk z duma mówi o swoim udziale w wydarzeniach nocy czerwcowej 1992 roku, wydarzeniach, które na długo zagwarantowały esbeckim oprawcom i katom, konfidentom komunistycznych służb specjalnych całkowitą bezkarność. W październiku 2005 roku podczas spotkania z wyborcami w Gdańsku na Dworze Artusa pytany o swój udział w „Nocnej Zmianie" Tusk zapewniał „(…) Wspomagałem Lecha Wałęsę od 1978 roku po to aby obalić komunizm. A w roku 1992 po to, żeby nieudolny premier z nieudolnymi ministrami nie zmarnowali wysiłków milionów Polaków. Dokładnie tego samego dnia i tej samej godziny- gdyby zawrócić czas, gdybym wrócił w to samo miejsce i w ten sam czas- wspólnie z Lechem Wałęsą powiedziałbym tak samo, jak wtedy: dość dla Jana Olszewskiego, Antoniego Macierewicza, Gabriela Janowskiego, Adama Glapińskiego, dla ludzi, którzy marnowali każdej godziny i każdego dnia nasz wielki wysiłek. Jeśli jeszcze raz tacy ludzie wyciągną rękę po władzę(…)" -(TVN24 – 2 października 2005 roku).

Podobne słowa padają z ust Tuska na początku października podczas debaty zorganizowanej przez „Gazetę Wyborczą". „(…)Ja się tego nie tylko nie wstydzę, ale też zrobiłbym dziś dokładnie to samo co w 1992 r. Bo rząd pana Olszewskiego z panem Macierewiczem, z panem Gabrielem Janowskim to było nieszczęście dla Polski.(…)"- zapewnia Donald Tusk -( Gaz. Wyb. 07.10.2005) Kiedy pojawiły się zarzuty o współpracy Małgorzaty Niezabitowskiej ze Służbą Bezpieczeństwa w rozmowie z Moniką Olejnik przeprowadzaną na antenie Radia Zet lider PO zapewnia, że „nie ma w sobie namiętności lustratora". A kiedy w marcu 2005 roku „Prawo i Sprawiedliwość" kierowane przez Jarosława Kaczyńskiego proponuje wniosek odwołanie związanego z postkomunistyczną lewicą prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego jako winnego nie zawiadomienia prokuratury o popełnieniu przestępstwa w głośnej sprawie tzw. „Afery Rywina" Donald Tusk jest temu wyraźnie przeciwny, „(…)Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zapowiedział już, że nie poprze działań w kierunku odwołania prezydenta, czego chce PiS.(…)"- informowała Gazeta Wyborcza- ( „Inpeachmentu nie będzie" 03.03.2005). Po deklarowanym przez Tuska w czasach studenckich antykomunizmie, po za werbalnymi deklaracjami składanymi sporadycznie przez niego na użytek mediów dziś nie pozostał nawet ślad… W pierwszym szeregu polityków z tzw. „górnej półki" Donald Tusk znalazł się w 1988 roku kiedy to zasiadł we władzach Gdańskiego Stowarzyszenia Kongresu Liberałów, który w 1990 przekształcono w partie polityczną Kongres Liberalno-Demokratyczny.

Donald Tusk zostaje przewodniczącym tej partii i posłem na Sejm I Kadencji (1991-1993). W owym okresie Tusk nie należy do wybijających się polityków, swoje przysłowiowe „pięć minut" ma dopiero we wspomnianym już okresie czerwca 1992 roku, kiedy to aktywnie bierze udział w obaleniu prolustracyjnego rządu premiera Jana Olszewskiego. Sam Kongres Liberalno- Demokratyczny pod przewodnictwem Tuska również nie odgrywa większej roli na scenie politycznej, po za krótkim okresem kiedy to premierem rządu zostaje związany z KLD Jan Krzysztof Bielecki. Generalnie jednak rola partii Tuska ogranicza się do współpracy z Unią Demokratyczną i Polskim Porozumieniem Gospodarczym, z którymi współtworzy zaplecze polityczne dla rządu Hanny Suchockiej. W tym tez okresie poglądy Tuska dotąd dość umiarkowane mocno się liberalizują. Kiedy w styczniu 1993 roku dochodzi w Sejmie do głosowania nad projektem ustawy antyaborcyjnej. Zwolennicy mordowania dzieci poczętych wnoszą poprawki, które umożliwiałyby kobietom dokonywanie aborcji na przykład jak chciał Andrzej Wielowiejski z Unii Demokratycznej -„gdy matka dziecka lub jej rodzina znajdują się w ciężkiej sytuacji życiowej". Z kolei lewicowi i liberalni zwolennicy legalności prenatalnego dzieciobójstwa zaproponowali dopuszczalność bezkarnej aborcji w trzech wypadkach - gdy ciąża jest efektem przestępstwa, gdy poczęte dziecko jest zdeformowane albo kalekie, albo też w sytuacji, gdy ciąża zagraża zdrowiu lub życiu matki. Za praktycznie nieograniczoną możliwością mordowania dzieci poczętych głosowali m.in. Jan Krzystof Bielecki i Janusz Lewandowski.

Ograniczoną do kilku wypadków legalność aborcji poparli z kolei: Jan Maria Rokita oraz Bronisław Komorowski. Sam Donald Tusk głosował za bezkarnością oraz legalnością aborcji w trzech ww. wypadkach, nie przyszedł zaś na głosowanie nad poprawką pozostawiającą aborcję prawie całkowicie legalną. Dzisiaj Donald Tusk usiłuje przekonywać, że jego ówczesne zachowanie było podyktowane czymś w rodzaju „politycznej konieczności" mówiąc w wywiadzie dla tygodnika „Ozon"- „(…)Wówczas dyskusja była o wiele trudniejsza dla ludzi o umiarkowanych poglądach. Powstały dwa obozy i obu źle z oczu patrzyło. Stanowiska stron niezwykle się wtedy spolaryzowały. Niejeden biskup uważał, że liberalizm jest rodzonym bratem komunizmu, a niejeden liberał był przekonany, że każdy przeciwnik aborcji jest rzecznikiem ciemnogrodu. I nie ukrywam, że my, liberałowie, byliśmy wobec takiej polaryzacji bezradni(…)"- ( „Ozon 13.10.2005"Dojrzewanie liberała"). Dzisiaj jednak, kiedy wszelkie sondaże wskazują, że zdecydowana większość społeczeństwa uważa aborcję za zło Donald Tusk również przypisuje sobie takie poglądy „(…)Jestem przeciwko aborcji. Ale każdy, kto ma jakieś doświadczenie życiowe, musi w sobie znaleźć przestrzeń dostrzegania dramatyzmu różnych życiowych wyborów(…)" – zapewnia w wywiadzie dla tygodnika „Ozon" (13.10.2005). Najwyraźniej jednak nie chce stracić głosów lewicowego elektoratu, który opowiada się za dopuszczalnością aborcji i w tymże wywiadzie dodaje natychmiast::"(…) A jako polityk odpowiadam otwarcie: prawo, które obecnie mamy w Polsce, jest dobre. Wywołuje stosunkowo mało konfliktów i wpływa na zmianę postaw. Doprowadziło ono także do wyraźnego spadku liczby wykonywanych aborcji. Nie zapobiega oczywiście nielegalnym zabiegom, ale przecież nie ma prawa skutecznego w stu procentach. (…)" W wyborach w1993 r. KLD nie dostał się do parlamentu. W 1994 r. Tusk wraz z Tadeuszem Mazowieckim doprowadził do zjednoczenia KLD i UD i powstania Unii Wolności. Został wiceprzewodniczącym nowej partii. Funkcję tę pełnił do 1995 r. W wyborach w 1997 roku z sukcesem ubiegał się o mandat senatora; został też wicemarszałkiem Senatu. Na kongresie Unii Wolności w grudniu 2000 r. Tusk przegrał rywalizację o fotel szefa Unii z Bronisławem Geremkiem. Ożywiło to podziały w Unii Wolności między działaczami dawnych ugrupowań: UD a KLD. Po przegranej walce o szefostwo UW Tusk opuścił tę partię i zdecydował się wraz z Maciejem Płażyńskim i Andrzejem Olechowskim stworzyć Platformę Obywatelską.

W wyborach parlamentarnych 2001 r. Platforma wystartowała jako komitet wyborczy wyborców zdobywając 12,69 proc. poparcia, co przełożyło się na 65 mandatów poselskich. Na pierwszym posiedzeniu Sejmu IV kadencji Tuska wybrano na wicemarszałka. Okres kariery parlamentarnej wskazuje na co najmniej rozbieżność opinii Donalda Tuska w sprawach ważnych dla Polski i polskiego społeczeństwa. Nie tylko w przypadku aborcji działania Tuska różnią się od jego obecnych, składanych dzisiaj w kampanii wyborczej deklaracji. Sam Donald Tusk, który okazuje się być politykiem chwiejnym niczym przysłowiowa chorągiewka z dziecięcego wierszyka „ chorągiewka, na wieży nigdy nie próżnuje, w która stronę wiatr wieje, zaraz pokazuje" próbuje to tłumaczyć…ewolucją poglądów. „(…) liberał staje się konserwatystą, kiedy dorasta jego córka. A moja dorosła. I ja dojrzewam wraz z nią. Doświadczenia kształtują moje poglądy – w klasycznym kierunku: od radykalizmu do umiarkowania i konserwatyzmu.(…)"- mówił Donald Tusk w cytowanym już wywiadzie dla tygodnika „Ozon" ( 13.10.2005). Zupełnie inaczej, jakże trafnie podsumowuje ową "ewolucję poglądów" Donalda Tuska jego kontrkandydat do fotela prezydenta RP Lech Kaczyński, który w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" podsumowuje postawę swojego rywala ironicznym stwierdzeniem: „(…)Dopóki w Polsce wypadało sądzić, że różne patologie nie są poważnym problemem, to taka była postawa mojego kolegi. Później to się zmieniło(…)Krótko przed wejściem do UE powstał problem, czy wywalczyliśmy odpowiednie warunki. Słuszne było wtedy sądzić, że te warunki są już wystarczające, że więcej się nie da wywalczyć. I tak sądził wówczas Donald Tusk.. A gdy się potem okazało, że te warunki jednak można poprawić, Donald Tusk też się z tym zgadzał.(…)"- („Gazeta Wyborcza" 6/7 pażdziernika 2005 art." Debata Kaczyńskiego i Tuska w Gazecie: Wojna dwóch światów"). Swoistą chwiejność poglądów Donalda Tuska można zauważyć również w przypadku kwestii homoseksualizmu. We wspomnianym wcześniej wywiadzie dla tygodnika „Ozon" lider Platformy Obywatelskiej zapewnia, iż jest stuprocentowym przeciwnikiem związków homoseksualnych. Ale w tym samym wywiadzie przyznaje, że wydałby zgodę na organizacje homoseksualnej parady ulicznej. „(…)Zgodziłbym się.

Demonstrować mają prawo także ci, którzy mają inne poglądy od naszych. Bo jak rozdzielić pomysł legalizacji związków homoseksualnych (z prawem do adopcji dzieci) od prawa człowieka do manifestowania własnych poglądów, lęków, fobii.(…)" („Ozon 13.10.2005). Na hipokryzję czy wręcz rozdwojenie jaźni wskazywać mogą inne wypowiedzi kandydata Tuska. Oto bowiem w rozmowie z dziennikarzem „Ozonu" Tusk zapewnia „(…)sądzę, że państwo powinno opiekować się tradycyjną rodziną – z kobietą, mężczyzną i dziećmi(…)", gdy tymczasem 3 jeszcze w sierpniu tego samego roku daje się poznać jako przeciwnik ulg podatkowych związanych z możliwością wspólnego opodatkowania małżeństw - „(…)Jest to piękna, ale nierealistyczna idea. Choćby dlatego, że należałoby rozróżniać bogate i biedne rodziny, którym taka forma opodatkowania przysługuje. W innym wypadku rodziny biedne płaciłyby na rodziny bogate - czy to by było uczciwe? Wprowadzanie kolejnych ulg do systemu podatkowego oznacza jeszcze więcej urzędników, a więc dalsze koszty i komplikacje.(…)" oraz prawa do wcześniejszego przejścia kobiet na emeryturę - „(…)Nie są potrzebne, ponieważ kobiety na tym tracą. Dostają mniejsze emerytury od mężczyzn, a żyją przeciętnie dłużej. Żałosne jest to, że kobietom wmawia się, że zyskują na wcześniejszych emeryturach.(…)"- przekonuje Donald Tusk („Gazeta Wyborcza" 12.08.2005). Nie ukrywa swojego negatywnego stosunku do projektu dłuższych urlopów macierzyńskich – „(…)Czy kobiety, które walczą o utrzymanie się na rynku pracy, chcą dłuższych urlopów? Czy państwo ma kobietom zabraniać pracować?(…)"- bulwersuje się lider Platformy Obywatelskiej. ( Gaz Wyb 12.08.2005). Chwiejny i zmienny stosunek w zależności od politycznej koniunktury okazuje też Donald Tusk podczas negocjacji związanych z wejściem Polski do Unii Europejskiej. Kiedy korzystna z medialnego i propagandowego punktu widzenia jest krytyka de facto fatalnych warunków członkostwa Polski w strukturach UE wynegocjowanych przez nieudolnych przedstawicieli rządu Leszka Millera wówczas to Donald Tusk i działacze jego partii nie szczędzą ostrych słów krytyki. Nie przeszkadzało mu to jednak agitować za wejściem Polski do UE. „(…)Nie zostawiajcie decyzji w sprawie Unii tym, którzy chcą podczas referendum zostać w domach. Zagłosujcie na tak, bo Unia jest szansą dla nas wszystkich(…)" - przekonywał Donald Tusk ( Gazeta Wyborcza 19.05. 2003). Analogicznie lider Platformy Obywatelskiej i działacze jego partii zachowywali się podczas medialnych i publicznych debat nad projektem Konstytucji Europejskiej. Z jednej strony Jan Maria Rokita deklarował zdecydowany sprzeciw wobec unijnego bubla, „Nicea, albo śmierć" z drugiej sam Tusk i bliskie mu środowisko, a zwłaszcza Andrzej Olechowski wykazywało wole daleko idącego consensusu. „(…)Kapitulacji mówimy nie - takie jest stanowisko Platformy Obywatelskiej w sprawie konstytucji europejskiej.

Jednocześnie PO zapowiada własną propozycję kompromisu co do systemu głosowania w radzie europejskiej (…) - pisała Gazeta Wyborcza ( 21.03.2004) informując zarazem „(…)Tusk przyznał, że sytuacja na scenie europejskiej zmieniła się, gdy wybory w Hiszpanii w ubiegłą niedzielę przegrała popierająca nas prawica.(…)" – (Gaz. Wyb. 21.03.2004 „ PO: kompromis w sprawie konstytucji UE"). Donald Tusk w swoim środowisku uchodzi za zdeklarowanego liberała i gorącego zwolennika prywatyzacji. „(…)Mogę stanąć nago na głowie na szczycie Pałacu Kultury i powtarzać, że prywatyzacja już przyniosła Polsce biliony złotych, że polskie przedsiębiorstwa są mało albo nic niewarte i dlatego są tanio sprzedane.(…)" twierdził Donald Tusk (Z. Nowak „Tusk nagi" „Gazeta Wyborcza", 14-15 sierpnia 1993 r.). Bywało jednak i tak, że obecnemu kandydatowi na prezydenta prywatyzacja myliła się z prywatą. Tak było w marcu 2001 roku kiedy to do Koszalina w ramach poparcia dla akcji „Jesteśmy przeciwko finansowaniu partii politycznych z pieniędzy podatników" Donald Tusk przyjechał…służbową lancią wicemarszałka Senatu, a więc samochodem finansowanym właśnie z pieniędzy podatników. „(…)Nie jest żadną tajemnicą, że poruszam się po kraju służbowym autem Senatu(…)" – przyznawał wówczas Tusk na konferencji prasowej. (Gazeta Wyborcza 27.03.2001 rok). Zastanawiać może też sytuacja osobistego poręczenia przez Donalda Tuska, wówczas wicemarszałka Sejmu za osoby podejrzane w jednej z największych afer finansowych na Pomorzu. Przed gdańskim sądem właśnie rusza ich proces. Jak podała Polska Agencja Prasowa(19.09.2005) do dokumentów podpisanych przez wicemarszałka Tuska dotarli dziennikarze „Życia Warszawy" – „(…)Przyjąłem poręczenie od pana Tuska, które dostarczyła mi w listopadzie 2001 roku rodzina Andrzeja M. Był on wtedy w areszcie. Poręczenie dołączyłem do akt" powiedział mec. Roman Mirecki, obrońca Andrzeja M.(…) Drugi raz marszałek w tej samej sprawie poręczył w lutym 2003 roku za Izabelę S., zasiadającej we władzach spółek należących do Andrzeja M.(…)-" przytacza fragmenty artykułu PAP.

Wiele wątpliwości wiąże się też z „Fundacją Liberałów", instytucją, w której radzie zasiada Donald Tusk. W maju 2003 roku Lucyna Czajkowska, księgowa spółki „Dukat" należącej do Dariusza Przywieczerskiego, jednego z głównych oskarżonych w procesie FOZZ powiadomiła sąd o znacznych dotacjach finansowych przekazywanych ponoć przez oskarżonego właśnie Fundacji Liberałów i Unii Demokratycznej. Pieniędzy jakie Fundacja Liberałów i Unia Demokratyczna rzekomo miały otrzymać od Przywieczerskiego było sporo. Zeznająca bowiem przed Sądem Okręgowym w Warszawie księgowa Czajkowska mówiła o 100 mln starych złotych dla Fundacji Liberałów i 200 mln starych złotych dla Unii Demokratycznej. „(…) Jej [Czajkowskiej – przyp WW] zeznania są zbieżne z tym, co na ten temat kilka dni wcześniej mówił Anatol Lawina, szef zespołu NIK kontrolującego FOZZ w 1991 r. Zeznał on. że owe dotacje przechodziły z FOZZ właśnie poprzez spółkę Dukat(…)"- informowała „Rzeczpospolita" (14.05.2003 rok.) Owa Fundacja Liberałów, w której radzie zasiada Donald Tusk jest wydawcą pisma „Przegląd Polityczny"( Tusk był jego współzałożycielem w 1983 roku). Specjalną dotację na wydawanie owego kwartalnika w roku 2002 i 2003 w łącznej wysokości 56 tysięcy złotych przekazała Fundacji Liberałów kontrowersyjna Fundacja im Stefana Batorego założona przez Georga Sorosa. Jeszcze w 2004 roku „Przegląd Polityczny" wydawany przez Fundację Liberałów otrzymał kolejny grant finansowy- w wysokości 10 tysięcy złotych, tym razem przyznane przez enigmatyczną i mało znaną Fundację „Otwarty Kod Kultury". Konkurs dla czasopism jaki ogłosiła ta fundacja był konkursem zamkniętym, co oznacza, że tylko nieliczne wybrane periodyki mogły ubiegać się o uzyskanie finansowego wsparcia, zaś pieniądze na ten cel pochodziły również z Fundacji im. Stefana Batorego związanej z Sorosem. „(…)Jak prawie wszyscy Polacy chcę żyć zgodnie z zasadami wyłożonymi w Dekalogu. Większość ludzi, z którymi się stykam, deklaruje wiarę w te zasady – zwłaszcza w ostatnich latach. Wiem, że to efekt ogromnej pracy Ojca Świętego. Często słyszałem narzekania, że świętowaliśmy obecność Jana Pawła II, ale nie słuchaliśmy tego, co mówił. Moim zdaniem, to nieprawda.

Dobre i mądre słowa zawsze zostawiają jakiś ślad. Też mogę tutaj siebie podać za przykład(…)"- twierdził Donald Tusk w rozmowie z „Gościem Niedzielnym"( 02.10.2005 roku). Najwyraźniej Donald Tusk szybko zapomniał o słowach Ojca Świętego Jana Pawła II, który podczas swojej pielgrzymki do Polski apelował o międzyludzką solidarność i krytykował rozbuchany liberalizm:"(…) Starajmy się tak postępować i tak żyć, by nikomu w naszej Ojczyźnie nie brakło dachu nad głową i chleba na stole, by nikt nie czuł się samotny, pozostawiony bez opieki.(…)"- mówił Ojciec Święty. Dzisiaj Donald Tusk jest reprezentantem tego najbardziej radykalnego nurtu liberalizmu. Czy Polskę i Polaków stać na to by na jej czele stał historyk, który nie zna korzeni własnej rodziny, przeciwnik aborcji, który jednocześnie głosuje za ustawą dopuszczającą możliwość wykonywania takich zabiegów, stróż prawa, którego najbliżsi współpracownicy zamieszani są w rozmaite afery, człowiek, który koniunkturalnie zmienia zdanie w zależności od okoliczności, polski mąż stanu, który jednocześnie twierdzi, że polskość to nienormalność, polityk, który już dawno zapomniał, że „tak" powinno znaczyć „tak"- „nie" zaś „nie" 

Andrzej Poray, Wojciech Wybranowski