Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Czy musiało dojść do 1-szego września 1939 roku i klęski wrześniowej, wcześniej paktu Ribbentrop-Mołotow, a w następstwie kolejnego rozbioru i zniknięcia państwowości Polski? Oczywiście zakładając krótkowzroczną zdradę naszych sojuszników, która nastąpiła.

   Jeśli zakładać, że Polska jest Mesjaszem Europy i świata, którego posłannictwem było i jest przeciwstawianie się wszelkiemu złu (jakie wtedy reprezentował Hitler), to może tak.

Tylko, że to przeciwstawianie trwało dosyć krótko i porównanie z oporem Francji w 1940 r. wcale nie powinno nikogo pocieszać. Gdyby nie opór Anglii, wspomaganej przez najwytrwalszych z pokonanych narodów Europy, przede wszystkim Polaków oraz poparcie Nowego Świata, to polskie przeciwstawianie okazało by się daremne.

   Jeżeli zaś pogodzić się z myślą, że Polska nie jest krajem zobowiązanym do ogólnoeuropejskiej ofiary i cierpienia za inne narody, to odpowiedź nie jest aż tak oczywista.

    Hitler zdecydował się na realizację planu „białego” (atak na Polskę), dopiero wtedy gdy upewnił się, że Polska nie jest zainteresowana wspólnym „Drang nach Osten” na ZSRR, nawet pod pretekstem antybolszewickiej krucjaty (odmowa przystąpienia do Paktu Antykominternowskiego), a co niebezpieczniejsze dla Hitlera – w przypadku niemieckiego napaści na Francji nie zachowa neutralności i uderzy na walczące na zachodzie Niemcy. („Hitler proponował Polsce sojusz” )

Na takie zagrożenie Fuehrer nie mógł sobie pozwolić.

     Do wiosny’1939 dobre stosunki polsko-niemieckie nie zapowiadały nie tylko wojny, ale nawet konfliktu. Po drobnym, można by rzec - napiwkarskim* wykorzystaniu likwidacji przez Hitlera najważniejszego sojusznika naszego najważniejszego francuskiego sojusznika – Czechosłowacji (zajęcie Zaolzia) i umożliwieniu instalacji w Słowacji proniemieckiego reżimu ks. Tiso, Polska nie chciała obronić Litwy przed zabraniem jej przez Niemców bałtyckiego portu Kłajpeda [= lit. Klaipėda, niem. Memel]. W Europie była uznawana za bliższego sojusznika III Rzeszy niż faszystowska Italia Mussoliniego, która rywalizowała z państwem Fuehrera o miano najbardziej agresywnego państwa na kontynencie.

    Prawdziwym majstersztykiem dyplomacji można uznać doprowadzenie w ciągu 6 miesięcy dwóch państw ze stanu dobrych stosunków do wojny, w dodatku wojny totalnej, pełnej nienawiści i bezwzględności, konfrontacji na zastraszenie i wyniszczenie narodu, likwidacji jego państwowości. Wszystko w tempie Blitz [= błyskawicy.

  Takie osiągnięcie mogła dokonać jedynie najsprawniejsza od wieków dyplomacja brytyjska. To jej intrygi, kłamstwa, szantaże i zapewnienia najszerszego wsparcia (gwarancja nienaruszalności granic Rzeczpospolitej) spowodował ten sukces. Ich. Naszą klęskę.

Niewątpliwie wartej nagrody darwinowskiej stulecia dla ekipy Beck-Mościcki-Rydz-Śmigły (porównywalne jedynie obalenie caratu w Rosji w 1917 r. – również ślad brytyjski tam został odciśnięty, agresja ZSRR na Afganistan 1979 r., wychodzenie z II wojny św. Italii i Węgier).  Jednak największe „zasługi” dla klęski 1939 r. obciążają sternika naszej dyplomacji Becka, który wiedząc już w 1938 r., że Hitler zażąda „korytarza” i Gdańska, bo ten lojalnie go o tym poinformował. Beck odłożył rozwiązanie tego problemu, w myśl staropolskiej maksymy „jakoś to będzie”. Potem wywrócił całą swoją kilkuletnią politykę beztrosko mówiąc „NIE, NIE, NIE” wodzowi nie tylko 3.Rzeszy, ale 3 tysięcy czołgów i ponad 2 tysięcy nowoczesnych samolotów bojowych i niezłej armii. Obecnie niedawni ministrowie spraw zagranicznych III RP chcieli by uczcić tego nieudacznika jakimś skwerkiem, uliczką, choćby placykiem, w mieście, które skazał on na poniżenie i klęskę swoimi nieprzemyślanymi decyzjami. Czyżby taki wzór brali z historii ?

    Hitler napadł na Polskę, bo słusznie obawiał się, że wierna i uczciwa (naiwna!) Polska niezwłocznie otworzy mu drugi front, jeśli zacznie on zmywać „hańbę wersalską” na zachodzie. Ale pretekstem do zaostrzenia stosunków i wytłumaczenie narodowi niemieckiemu przyczyn wojny polskiej było odrzucenie jego, obiektywnie osądzając, umiarkowanych żądań – zgody na włączenie Wolnego Miasta Gdańska [= Freie Stadt Danzig], miasta, którego 90% stanowili Niemcy, w większości ogarnięci narodowo-socjalistyczną histerią, marzący aby jak najszybciej do państwa budowniczego autobahnów, miasta, które do Polski nie należało i w którym Polska nie miała żadnych ważnych interesów.

Zgody na wybudowanie eksterytorialnego korytarza (autostrady i linii kolejowej) z niemieckiej macierzy do odciętej wyspy Prus Wschodnich na terytorium polskim (innego wariantu tranzytu lądowego nie było) oraz przystąpienia do Paktu Antykominternowskiego, którego podpisanie nie było zobowiązujące do konkretnego militarnego współdziałania militarnego.

    Wszystkie powyższe żądania nie ograniczały suwerenności i wolności Polski. A traktowanie Wielkiej Brytanii, morskiej potęgi, jako gwaranta naszych granic znajdujących daleko wewnątrz kontynentu, mocarstwa, które chwaliło się „od zawsze”, że nie ma ono stałych sojuszników, a tylko stałe interesy imperium, musiało się zakończyć tragicznie – brakiem zaangażowania i zdradą.

   Gwarancje Francji, ogarniętej pacyfistycznym nihilizmem, ukrytej za Linią Maginot’a, mającej z Niemcami tylko niespełna 300 km odcinek granicy, w większości górzysty, przystosowany do obrony dzięki Linii Zygfryda ,

nie należało oceniać wyżej. 

Granica Francji i Niemiec zaznaczona na czerwono. Żółty kolor mapy fizyczne to teren górzysty, wyżynny. Jak może dostrzec laik, szanse natarcia tylko na 2 kierunkach, więc łatwo się na nich przygotować obronnie.  

    Wszystko wbrew testamentowi Największego Polaka XX wieku, który przed swoją śmiercią w 1935 roku ostrzegał „Pamiętajcie, żeby Polska nie wchodziła do wojny jako pierwsza! a najlepiej wchodzić do wojny jak najpóźniej”, ekipa pułkowników i tępego marszałka dała się wkręcić Anglosasom w opóźniającą wojnę na swojej ziemi, na swój koszt, największy jaki można było dać, jakiego sobie w przybliżeniu nawet nie wyobrażano.

    Jakie była alternatywa w 1939 roku? Zdaniem wybitnego dziennikarza historyczno-politycznego i szczerego piłsudczyka Stanisława Cata-Mackiewicza:

„Piłsudski, gdyby dożył 1939 r. na pewno wybrał by jedną z dróg:

1) nie wykluczam, żeby poszedł razem z Niemcami na Sowietów,

2) bardziej prawdopodobne jest jednak, że wyzyskawszy chwilową pacyfikację stosunków polsko-niemieckich dla wzmocnienia Polski, poszedł by na sprowokowanie ofensywy antyniemieckiej, starannie zabezpieczając się od strony ZSRR.

Ale w żadnym wypadku nie robił by polityki Becka, która polega na współpracy z Niemcami w umacnianiu Niemiec, bez jednoczesnego załatwienia spornych spraw niemiecko-polskich, przy pozostawieniu ich w stanie nierozstrzygniętym, otwartym i jątrzącym."

  Mój pogląd na temat alternatywy w 1939 r. jest zgodny ze zdaniem powyższym. Opinię na temat szans powodzenia wersji pierwszej przedstawiłem w niezłym tekście pt. „Z Hitlerem na Stalina” http://witas1972.salon24.pl/107017,z-hitlerem-na-stalina , która jest pierwszą częścią tych rozważań. Drugą część przedstawię 17 września, w rocznicę kolejnej agresji, której mogło również nie być…  

P.S.   W żadnym wypadku nie deprecjonuję wspaniałej postawy polskich żołnierzy i patriotów w 1939 roku, godnej tylko największego naszego szacunku i podziwu. Pamięci  Westerplatte, Mławy, Wizny, Bzury, Warszawy, Grodna, Szacka, Kocka i wielu innych miejsc chwały polskiego obrońcy. Jednak wyższe dowództwo Wojska Polskiego (z małymi wyjątkami) oraz kierownictwo państwa nie stanęło na wysokości zadania, a wyrażając się najogólniej, a dosłownie – dało ciała w najbardziej frajerski sposób. Krwią i poniżeniem zapłaciły ówczesne i młodsze pokolenia. Były one po stokroć godniejsze Polski niż wrześniowi pułkownicy, generałowie i ministrowie uciekający szosą zaleszczycką do Rumunii.

Bohaterom - chwała! Na błędach nieudaczników – uczmy się!

 

witas1972

Za: http://witas1972.salon24.pl/338143,1-wrzesnia-1939-przeznaczenie-czy-kaprys-historii

 

 Redakcja wsercupolska.org nie zawsze zgadza się z wieloma poglądami i tezami, ale publikujemy teksty, które uważamy za ważne lub ciekawe.