Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Kilka ciekawych korespondencji zza Buga.

Nazizm opanował młodzież lwowską

Od razu po ogłoszeniu przez prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę dekretu o pośmiertnym odznaczeniu watażki OUN Stepana Banderę - Orderem Bohatera Ukrainy na lwowskim rynku młodzież ukraińska zebrała się, wykrzykując hasła: „Ukraina ponad wszystko!”, „Śmierć wrogom!” i „Bandera zawsze z nami!”

Ta demonstracja nazizmu młodzieżowego – to owoce wieloletniej propagandy na rzecz nazistów ukraińskich Stepana Banderę i Romana Szuchewycza. Dla młodych ludzi, którzy zupełnie nie znają wielkich humanistów świata, którzy głosili miłość do człowieka, lecz są nawiedzeni imionami faszystów ukraińskich spod znaku OUN-UPA – to krwawy Bandera jest symbolem wiary. Na Zachodniej Ukrainie z Bandery stworzono bóżka, przed którym klękają młode pokolenia Ukraińców. Zamiast wiary Chrystusowej - wiara w idoli nazistowskich. Do czego doprowadzi propaganda faszystowska wzorowana na ideologii Dmytra Doncowa młodzież ukraińską we Lwowie, Tarnopolu, Równym i Stanisławowie?  I czy taka polityka władz ukraińskich służy pojednaniu polsko-ukraińskiemu?

Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów

Czy we wszystkim winna tylko Rosja?

Szereg ukraińskich politologów sprostowało niepradziwe informacje rozpowszechniane przez otoczenia prezydenta Wiktora Juszczenki po całym świecie, iż dwaj kandydaci na prezydenta, którzy wygrali pierwszą turę wyborów - Julia Tymoszenko i Wiktor Janukowycz są kandydatami Kremla. Większej głupoty wymyślić trudno uważa politolog ukraiński Iwan Nesterenko. Zresztą doradcy polityczni Juszczenki doprowadziły do tego, iż ma skandalicznie niskie poparcie narodu ukraińskiego – dlatego w złości wylewa brud na innych kandydatów, którzy są o wiele lepiej odbierani od niego – uważa Nesterenko, który zaznacza, iż nazywaniem Janukowycza i Tymoszenkę opcją moskiewską – Juszczenko tym samym obraża cały naród ukraiński, który oddał swe głosy na tych kandydatów.

Odmiennością wyborów prezydenckich 2010 roku na Ukrainie jest to, iż główni kandydaci byli wolnymi od tzw. wsparcia rosyjskiego. Żaden z dwóch kandydatów swojemu wygraniu pierwszej tury zmagań wyborczych nie zawdzięcza Rosji. Tym wybory 2010 roku kardynalnie różnią się od wyborów prezydenckich 2004 roku – stwierdził dyrektor naukowy ukraińskiego Instytutu Współpracy Euroatlantyckiej – Oleksandr Suszko. Jego zdaniem Moskwę dziś nie bardzo obchodzi kto zostanie przyszłym prezydentem Ukrainy – Tymoszenko lub Janukowycz, który podczas kampanii wyborczej obiecał, iż zrewiduje umowy gazowe z Rosją. Oprócz  wpływów osobistych na polityków ukraińskich – Moskwa ma bardzo wiele sposobów i narzędzi, aby wpływać na politykę Kijowa – stwierdził Suszko.

Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew po tym jak Wiktor Juszczenko przegrał wybory z wynikiem 5,45% głosów Ukraińców - zaprzestał blokadę relacji rosyjsko-ukraińskich skierowawszy do Kijowa nowego rosyjskiego ambasadora Michaiła Zurabowa.

Większość mediów polskich po przegraniu „przyjaciela” Polski Wiktora Juszczenki znowu wszczęły histerię antyrosyjską zarzucając, iż w wyborach prezydenckich wygrała Moskwa a nie naród ukraiński, który od lat już miał dosyć tak kiepskiego prezydenta wszystkich banderowców Juszczenkę z jego głupią polityką walki z Moskalami za wszelką cenę. Na Ukrainie sytuacja się teraz zmienia a nad Wisłą bez zmian. Nadal we wszystkim jest winny Putin i Moskale. Kiedy nareszcie polityczno poprawni dziennikarze, w tym i z bozu prawicowego, w Polsce przejrzą nareszcie na oczy i zrozumieją, iż nie wolno wszystkie grzechy świata pokładać wyłącznie na Rosję, bo taka polityka jest łagodnie mówiąc głupia i szkodzi w sumie interesom narodowym Polski. A jeżeli polscy politycy wolą być ślepymi i prowadzić nadal antyrosyjską politykę, to w takim razie najlepiej zaprosić do Warszawy politycznego emerytę Juszczenkę jako głównego doradcę prezydenta RP. Wtedy stolica Polski totalnie zakwitnie czerwono-czarnymi kwiatami OUN-UPA i nienawiścią do Moskwy.

Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów      

Ukraina z dwoma prezydentami?

Lider Partii „Za Ukrainę!” Wiaczesław Kyrylenko apeluje do dwóch kandydatów na fotel prezydencki Julię Tymoszenkę i Wiktora Janukowycza, aby nie doprowadzili do zaostrzenia sytuacji politycznej po drugiej turze wyborów 7 lutego. Kyrylenko się obawia, iż po wyborach na Ukrainie będzie dwa prezydenty. Zdaniem lidera Partii „Za Ukrainę!” - tak Tymoszenko jak i Janukowycz są zdatni na wszystko, żeby zostać prezydentem. Obaj kandydaci są zdeterminowani tylko na zwycięstwo. Dlatego w Kijowie po drugiej turze wyborów może powstać dwa centrum władzy. Kyrylenko apeluje do dwóch kandydatów, aby nie dopuścili tego.

Jego zdaniem teraz na Ukrainie utworzono wszystkie warunki, aby doszło do pokojowego przekazania władzy prezydenckiej. W niezależności od tego kto wygra wybory w kraju można przejrzyście stworzyć własny kurs polityczny. Ale Kyrylenko nie wyklucza, iż w państwie dojdzie do konfrontacji Bloku Julii Tymoszenki i Partii Regionów Ukrainy (PRU – jest zapleczem politycznym Janukowycza). W tej sytuacji lider Partii „Za Ukrainę!” nie wylkucza ingerencji zewnętrznej. Polityka niepokoją namioty, które rozbiją obok instytucji państwowych w Kijowie PRU Janukowycza. Po „rewolucji pomarańczowej” 2004 roku Ukraina jeszcze bardziej się podzieliła na dwa wrogie sobie regiony – wschód z centrum w Doniecku i zachód z centrum we Lwowie. W tej sytuacji do wybuchu przemocy i protestów może doprowadzić każdy z dwóch kandydatów na prezydenta Ukrainy.

Eugeniusz Tuzow-Lubański, Kijów

Bp Buczek spokojny przed wyborami

Wynik drugiej tury wyborów prezydenckich zaplanowanych na 7 lutego nie będzie miał wpływu na sytuację Kościoła na Ukrainie - stwierdził biskup charkowsko-zaporoski Marian Buczek. Wyraził przekonanie, że niezależnie od ostatecznego rezultatu głosowania nowy prezydent kraju będzie szanował prawa Kościoła.

 Zdaniem sekretarza generalnego episkopatu Ukrainy obrządku łacińskiego fakt, że zarówno Julia Tymoszenko, jak i Janukowycz reprezentują uprzemysłowioną wschodnią część Ukrainy może powodować problemy na zachodzie kraju. Jednocześnie zauważył, że pomimo pewnej nieufności, z jaką Kościół katolicki spotyka się u prostych ludzi, wśród rządzących istnieje świadomość konieczności przestrzegania prawa do wolności religijnej.\„Nikt nie chce cofać się do czasów sowieckich i walki z Kościołem” – stwierdził bp Buczek. Według niego, wynik pierwszej tury wyborów z 17 stycznia wskazuje na rozczarowanie społeczeństwa. „Ludzie mieli nadzieję, że nastąpi znaczna poprawa sytuacji, ale przywódcy Pomarańczowej Rewolucji posprzeczali się między sobą i nie dotrzymali słowa” - stwierdził hierarcha katolicki.

 st / Charków

Za: Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski