Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Oglądałem dzisiaj relację na żywo z wizyty premiera Donalda Tuska na terenach objętych powodzią. Tusk w dużej mierze zbierał niezasłużone cięgi od powodzian, bo w Polsce kolejne rządy nie miały spójnej strategii, także w zarządzaniu kryzysowym. Każdy miał swoją koncepcję i obiektywnie trzeba przyznać, że Tusk w tym przypadku musi spijać nawarzone piwo przez poprzednie ekipy. Inna sprawa, że jego rząd chyba jak żaden inny symuluje rządzenie i swoje do obecnego stanu rzeczy dołożył, aczkolwiek byłoby niesprawiedliwością winić za to tylko Tuska i jego ekipę.

Niestety nie wyciągnięto wniosków z pamiętnej powodzi w 1997 roku. Wiele rodzin zostało praktycznie bez dobytku, bo nikt ich nie uprzedził, że nadejdzie taka fala wody. Bezsilność i  rozpacz mieszają się z żalem i płaczem powodzian. Tragedia wielu polskich rodzin. Powiedzmy to sobie szczerze: po raz kolejny obnażono słabość struktur państwa odpowiedzialnych za walkę z żywiołami. Oczywiście nie sposób zatrzymać powodzi jako takiej, ale żeby ludzie na terenach zagrożonych powodzią nie otrzymali chociaż informacji o zagrożeniu? Okazuje się, że nie funkcjonuje żaden przepływ informacji (z wyjątkiem przepływu informacji na linii PijaRowi doradcy premiera- Centrum Informacji Rządu).

Czy nasze państwo w ogóle funkcjonuje? Po smoleńskiej tragedii i widocznej bezradności struktur państwa przy obecnej powodzi mam co do tego bardzo poważne wątpliwości. Dlaczego po raz kolejny za ignorancję i zaniechania kolejnych rządów płacą cenę zwykli, Bogu ducha winni obywatele? Dlaczego nikt nie rozliczy i nie wyciągnie konsekwencji wobec odpowiedzialnych za ten stan rzeczy?

W Kobiernicach miejscowa ludność zjechała premiera Tuska równo z ziemią. Tusk zderzył się z gniewem powodzian. PijaRu już nie było. Rzucony na głęboką wodę dosłownie i w przenośni, bez wsparcia macherów od PijaRu, otoczony rozgoryczonymi ludźmi miotał się, mówił chaotycznie bez ładu i składu, aż w końcu zwalił całą winę na…miejscowego wójta mówiąc mieszkańcom tej miejscowości, że to oni sobie wybrali wójta. Tak na marginesie ci sami ludzie wybrali sobie ten rząd…

Przy okazji ludzie wypomnieli mu, że jak jego nie było, to służby ratownicze praktycznie nic nie działały na ich terenie, a gdy okazało się, że przyjedzie, to wszystko zaczęło działać. No cóż…W Rosji książę Potiomkin uskuteczniał „wioski Potiomkinowskie” gdy zwiedzała je caryca Katarzyna, a w drugiej Irlandii mamy „wioski Tuska”.

Jestem jak najdalszy od myślenia, że czym gorzej tym lepiej, bo przecież cierpią ludzie. Jednakże Tusk odkąd został premierem po raz pierwszy spotkał się bezpośrednio z krytycznie nastawionymi do siebie ludźmi. Przekonał się teraz na własnej skórze, że rządzenie, to nie PijaR, to nie uśmieszki wyreżyserowane przez macherów od marketingu politycznego, a jeśli krytyka pod jego kierunkiem jest zbyt ostra, to do akcji w jego obronie wchodzą „autorytety”, sprzedajni dziennikarze, albo nawet służby specjalne. Przekonał się, że rządzenie, to rozwiązanie realnych problemów, a nie PijaRowa ściema.

Napinał się, że zastał Polskę analogową, a zostawi cyfrową. Teraz, gdy doszło do tego, że należy rozwiązywać realne problemy, gdy trzeba podejmować decyzje okazało się, że Tusk jest bezradny niczym dzieciak, aczkolwiek raz jeszcze powtórzę, że spija on teraz także piwo nawarzone przez poprzednie ekipy. Żywioły natury uczą człowieka pokory. Teraz wielka woda, która zalała duże połacie naszego kraju uczy pokory PijaRowego premiera. Daje mu surową lekcję jakiej do tej pory nie umiała mu dać opozycja.

Amator

Za: http://amator.blog.onet.pl/