Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Możemy się spodziewać wręcz niezwykłego wyścigu Janusza Palikota i Grzegorza Napieralskiego w atakowaniu Kościoła – a wszystko to obliczone na pozyskanie względów antyklerykalnych wyborców oraz środowisk liberalnych w Unii Europejskiej.

Od dłuższego już czasu mówi się w polskim życiu politycznym o tzw. partii Janusza Palikota. Sam Palikot opowiadał o swojej rozmowie z Donaldem Tuskiem, w której to premier miał go odwodzić od pomysłu tworzenia nowego ugrupowania. Jednakże dalsze wypadki mówią o czymś wręcz przeciwnym. Szef rządu publicznie odcinał się od posła z Lublina, do skrajnego napięcia doszło na linii Palikot – Schetyna. To właśnie marszałek Sejmu miał dążyć do wyeliminowania Palikota z Platformy Obywatelskiej, i to rzekomo jego ludzie nasłali Centralne Biuro Antykorupcyjne, by sprawdziło finanse skandalisty z Lublina. Burzę wywołało ostatnie stwierdzenie Janusza Palikota: „Obecna prokuratura ma strukturę stalinowską!”. Trzeba to zmienić, aby politycy nie mogli bezkarnie używać służb do walki politycznej. W podtekście było to oskarżenie skierowane do Grzegorza Schetyny, który jakoby miał używać prokuratury i służb do walki z Palikotem. Eskalacja napięcia między tymi dwoma sztandarowymi postaciami z PO powinna raczej doprowadzić do wyjścia Palikota z partii i stworzenia nowego ugrupowania. Wiele wskazuje na to, że taki scenariusz jest na rękę Donaldowi Tuskowi. Od czasu kampanii prezydenckiej, gdy kompletnym fiaskiem zakończyła się próba przejęcia przez Bronisława Komorowskiego elektoratu Sojuszu Lewicy Demokratycznej, w kręgach kierowniczych Platformy pojawiają się coraz to nowe pomysły spacyfikowania Sojuszu. Partia Palikota, która osiągnęłaby elektorat przekraczający próg pięcioprocentowy, w sposób oczywisty przejęłaby starych eseldowskich wyborców. Byłby to o wiele łatwiejszy koalicjant dla Tuska niż partia Grzegorza Napieralskiego. O tym, że Palikot nie chce iść na totalną wojnę z PO, świadczy chociażby fakt, iż do tej pory w ogóle nie zaatakował Donalda Tuska, lecz Grzegorza Schetynę. Otwiera sobie w ten sposób drogę do porozumienia po przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.
Opóźnianie wyjścia Palikota z PO może być związane z tegorocznymi wyborami samorządowymi. Nie jest on gotowy, by do takich wyborów stanąć, nie posiada odpowiednich struktur. Musi zatem poczekać i przygotować się do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych. Oczywiście pozostaje pytanie, co miałoby być machiną propagandową dla nowego ugrupowania. Jeśli ktoś analizował konflikty religijne prowokowane przez polityków (spór o krzyż przed Pałacem Prezydenckim, uderzenie przez przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w Radio Maryja) i przez liberalne media (spór o zwrot majątku kościelnego), ten musi skonstatować, że kryje się za tym jakiś bardziej perspektywiczny zamysł. Oczywiście można stwierdzić – nasze lewicowe siły chcą się wpisać w dechrystianizacyjny projekt stworzony w Unii Europejskiej. Nie ulega jednak wątpliwości, że politycy polscy chcą na tym ubić również lokalny interes. Stworzony został klimat pod budowę partii antyklerykalnej, a nawet antychrześcijańskiej. Wydaje się, że doskonale to rozumie Janusz Palikot i taki program stara się lansować. Skostniały SLD może się okazać dla różnych lewaków o wiele mniej wiarygodny niż „nowoczesny” lubelski skandalista. Dla europejskich lewackich centrów decyzyjnych oferta Palikota może być również o wiele bardziej atrakcyjna (o wiele bardziej skuteczna w walce z Kościołem). W czym zatem uczestniczymy? W jakiejś komedii obliczonej na osłabienie i zmarginalizowanie SLD? Z jednej strony tak, z drugiej chodzi o walkę z obecnością religii katolickiej w życiu publicznym. Nie ulega wątpliwości, że możemy się spodziewać małej wojny religijnej w naszym kraju.

Widać, że w Platformie raczej zapadła decyzja o wyrzuceniu Palikota. Głos zabrali główni harcownicy tej partii. Stefan Niesiołowski porównywał lubelskiego polityka do swoich najbardziej znienawidzonych wrogów, tj. do działaczy Prawa i Sprawiedliwości. Niesiołowski mówił: „To jest język Ziobry, to jest język Macierewicza. (…) To jest język w ogóle niegodny Palikota. Jeszcze raz mówię, nie ma to żadnego związku z rzeczywistością. Za prokuraturę nie odpowiada Schetyna, nie odpowiada nawet rząd, prokuratura jest rozdzielona od roku mniej więcej od rządu. (…) Są to żale posła Palikota, niegodne jego inteligencji, jego poziomu”. Również Julia Pitera wzięła w obronę Schetynę i zaatakowała Janusza Palikota. Jeśli zatem dyskusja wewnątrzpartyjna przeniosła się na salony telewizyjne, można oczekiwać, że sprawa nie zostanie zamieciona pod dywan. Nie sądzę jednak, że owa domowa wojna w Platformie nie ma „drugiego dna”. Oczywiście konflikt Schetyny z Palikotem może być rzeczywisty, ale dla Tuska umiarkowany sukces lewicowego ugrupowania wyłonionego z PO mógłby być bardzo korzystny.

Artykuł ukazał się drukiem w „Naszym Dzienniku” z 2-3 października 2010 roku.

Za: http://www.realitas.pl/RealnaPolska/MR20101002.html