Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Felieton    „Nasz Dziennik”    22 października 2011

Nie ma przypadków, są tylko znaki - mawiał niezapomnianej pamięci ks. Bronisław Bozowski z kościoła Panien Wizytek przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Spróbujmy zatem spojrzeć z tego punktu widzenia na wyborczy sukces Janusza Palikota, który z poparciem co najmniej 10 procent głosujących wprowadził za sobą do Sejmu cały gabinet osobliwości. Z tego zapewne powodu komplementuje nasz naród francuska radykalna lewica - że to niby wracamy do normalności - no a w takiej sytuacji nic dziwnego, że w pośle Palikocie zakochał się nawet pan red. Michnik - w swoim czasie naznaczony na głównego inżyniera dusz w naszym nieszczęśliwym kraju. Skoro w 222 roku od rewolucji prezydentem takiej Francji jest Mikołaj Sarkozy, to dlaczego w Polsce, na czele trzódki swoich odmieńców nie ma pojawić się Janusz Palikot?

Wszystko wskazuje na to, że program jego działania stanowi powtórzenie strategii francuskich panamskich aferzystów z przełomu wieku XIX i XX, którzy z powodzeniem zwekslowali irytację rzeszy prostych ludzi przeciwko Kościołowi, chroniąc w ten sposób własną pozycję społeczną i to, co sobie wcześniej nakradli. Szczucie „na proboszcza” może okazać się skuteczne również i u nas - toteż nic dziwnego, że Janusz Palikot otrzymał wsparcie od kontrolujących media głównego nurtu Sił Wyższych, nie mówiąc już o całkowitym puszczeniu w niepamięć ofiarności emerytów, studentów, a podobno nawet nieboszczyków na jego poprzednią kampanię wyborczą.

Bo strategia „gryzienia proboszcza” może zapewnić bezpieczeństwo tym, którzy przez ostatnie 30 lat Polskę rozkradali, podobnie jak przed stoma laty zapewniła bezpieczeństwo tym, którzy rozkradali Francję. Obecność posła Ryszarda Kalisza wśród „oburzonych”, demonstrujących w Warszawie przeciwko „tyranii rynku” pokazuje, kto i dlaczego próbuje w obliczu kroczącego kryzysu przejąć inicjatywę. Dlatego też poseł Palikot będzie stosował taktykę rozjątrzania przy pomocy swoich odmieńców opinii katolickiej, doprowadzając Polskę do stanu zimnej, a chwilami może nawet i gorącej wojny religijnej w nadziei, że całkowicie zaabsorbuje ona opinię publiczną.

Wychodzi to naprzeciw oczekiwaniom strategicznych partnerów, dla których taka wojna religijna w Polsce, to prawdziwy dar niebios - zwłaszcza w postaci efektu zaabsorbowania nią opinii publicznej do tego stopnia, iż nawet nie zauważy, że państwa już nie ma. Wreszcie wojna religijna w Polsce stanowi element unijnej strategii narzucania europejskim narodom ideologii marksizmu kulturowego, w której nie ma miejsca na publiczną obecność etyki chrześcijańskiej, jako podstawy systemu prawnego. Marksizm wymaga urawniłowki, więc Polska nie może być jakąś enklawą, w której zasada „laickości republiki” jest podważana. Wyjaśnił to przed dwoma laty właśnie prezydent Sarkozy oznajmiając, że jeśli Kościół tę zasadę zaakceptuje, to znaczy - zredukuje się do roli socjalno-charytatywnej organizacji pozarządowej z elementami przemysłu rozrywkowego - to może nawet liczyć na dofinansowanie - podobnie jak podczas rewolucji francuskiej tak zwani „labusiowie”.

Nic zatem dziwnego, że funkcjonriusze „Gazety Wyborczej” rzuceni na religijny odcinek frontu ideologicznego próbują ośmielać współczesnych „labusiów”, by akomodowali Kościół do oczekiwań jego odwiecznych wrogów. Na początek, licząc zapewne, że mało kto pamięta już dzisiaj bajkę Ezopa o wojnie wilków z owcami, próbują ciąć po skrzydłach. Ezop bowiem opowiada, jak to prowadzące wojnę z owcami wilki wytłumaczyły owcom, iż do nich właściwie nic nie mają, a chodzi im tylko o wydanie psów-owczarków. Ale kiedy owce owczarki im wydały, wilki rozszarpały również owce, bo nie napotkały już żadnego oporu.

Dlatego też „Gazeta Wyborcza” od lat szczuje na Radio Maryja, jako najgorszą skazę na ciele Kościoła i w przeszłości szczucie to budziło pozytywny rezonans również wśród wpływowej części duchowieństwa. Uprzejmie zakładam, że najwyraźniej ludzie ci nie zdawali sobie sprawy, iż kiedy tylko padnie najbardziej wysunięty bastion, to na pierwszej linii ataku znajdą się właśnie oni. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Rozpętywana właśnie przez posła Palikota wojna religijna w Polsce może wreszcie pozwoli nawet tym najmniej spostrzegawczym i najbardziej tchórzliwym - bo z łotrami, to chyba przegrana sprawa - dostrzec, że to nie żarty, że to początek walki na śmierć i życie, w której w razie klęski nikt, również oni, nie zostaną oszczędzeni. I paradoksalnie, chwilowy sukces posła Palikota może stać się zapowiedzią jego przyszłej katastrofy - jednak pod warunkiem przełamania obecnego kryzysu przywództwa, który był nie do pomyślenia za życia błogosławionej pamięci Prymasa Stefana Wyszyńskiego.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek.

Za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2240