Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

65 rocznica bestialskiego mordu w Hucie Pieniackiej niedaleko Lwowa, kiedy to 28 lutego 1944 r. jednostki ukraińskiej 14 Dywizji Grenadierów SS(SS „Galizien”), oddziały UPA i nieregularne bojówki ukraińskie, zabiły w mękach przynajmniej 900-1000 Polaków, stały się okazją do kolejnego pokazu sztucznego pojednania polsko-ukraińskiego. Pod pomnik ofiar – który nie wymienia przynależności zbrojnej i narodowości morderców - przybyli prezydenci Lech Kaczyński i Wiktor Juszczenko oraz nieliczni ocaleli z rzezi Polacy i ich potomkowie z Ukrainy i Polski. Nasi najczęściej niemajętni rodacy z kraju, przyjechali tam na własny koszt, ponieważ Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych nie znalazł dla nich funduszy na tę podróż. Same uroczystości wyglądały skromnie i prowincjonalnie, sklecone jakby na ostatnią chwilę i z musu, nie było nawet kompanii honorowej wojsk ukraińskich, panowała atmosfera organizacyjnej bylejakości, co jest bezsprzeczną winą gospodarzy – czyli Ukraińców.
Szokiem stały się wystąpienia obu prezydentów, z których nieobeznany ze sprawą przeciętny słuchacz nie dowiedział się absolutnie, kto w Hucie Pieniackiej został bestialsko zamordowany i czyje ręce to uczyniły. Był to majstersztyk fałszowania historii pod płaszczykiem oklepanych frazesów o nierozerwalnym sojuszu Ukrainy i Polski. Juszczenko nie zająknął się marnym zdaniem na temat sprawców zbrodni – swych ziomków; ot stała się tragedia z winy dwóch totalitaryzmów, co powtórzył Kaczyński. W Hucie Pieniackiej działali według nich jacyś nieznani sprawcy, pewnie z inspiracji Hitlera i Stalina, co dotyczy także rzezi całego Wołynia, Małopolski Wschodniej i Zacurzonii, a wyjaśnienie okoliczności mordów potrwa długo i w atmosferze wzajemnej przyjaźni i zrozumienia.

Z ust Juszczenki nie padło oczywiście słowo „przepraszam”, zaś Kaczyński nie wydusił z siebie, że masakry ludności polskiej dokonywane przez formacje ukraińskie przy różnych okazjach w latach II wojny światowej i po niej, które przyniosły przynajmniej 120 tys. naszych ofiar, były ludobójstwem. Znakomity prezydent posunął się nawet do kłamstwa twierdząc, iż za panowania minionego systemu nic nie mówiono o tych wydarzeniach i dopiero w III/IV Rzeczypospolitej zaczęto je badać i wyjaśniać. Kaczyńskiemu nie obiło się najwyraźniej o uszy, że już w październiku 1947 r. rząd Józefa Cyrankiewicza zwrócił się do ONZ – władnej wtedy w ściganiu zbrodniarzy wojennych - ze skargą na SS „Galizien”, przekazując dane, iż jej oddziały brały udział w pacyfikacji Huty Pieniackiej i zamordowaniu 800 mieszkańców( ta liczba później wzrosła, bo przeprowadzono dokładniejsze obliczenia). Kierownictwo Instytutu Pamięci Narodowej, mało obchodziły i obchodzą wyczyny ukraińskich ludobójców, co nie dziwi, skoro głównym specjalistą od tych zagadnień, był tam do niedawna historyk ukraińskiego pochodzenia Grzegorz Motyka, zaniżający notorycznie skalę morderstw UPA i SS „Galizien” na Polakach i tłumaczący je skomplikowanymi uwarunkowaniami etniczno-politycznymi w tamtych czasach.

Spece z IPN wolą fabrykować konfabulacje o polskich żydożercach z Jedwabnego; jest to na świecie bardziej modne, bo kogo obchodzą jacyś Polacy zarąbywani siekierami przez rezunów. Żydzi to dopiero trampolina do kariery i sławy! Kaczyński może wciskać kit młodzieży, ale Polacy w średnim i starszym wieku pamiętają, iż za PRL-u książki, filmy dokumentalne i fabularne ( m.in. znakomity „Ogniomistrz Kaleń” z Wiesławem Gołasem w roli głównej), często poruszały tematykę okrucieństw band UPA i ludobójczej działalności ukraińskich SS-manów. Było to oczywiście podlane komunistyczną propagandą, lecz miało się przynajmniej jakieś pojęcie o zaistniałej tragedii naszych rodaków. To w „wolnej” RP czynniki państwowe, zaczęły na dobre wyciszać niewygodne fakty związane z ukraińskim ludobójstwem na Polakach, kierując się niezrozumiałym geopolitycznym determinizmem sojuszu z niepodległą Ukrainą, co stało się chorobliwą manią kolejnych partii i głów państw – szczególnie Prawa i Sprawiedliwości oraz Lecha Kaczyńskiego. Swoją rolę w tej brudnej robocie posiada też neobanderowski Związek Ukraińców w Polsce(ZUwP).
Władze administracyjne i samorządowe Lwowa, były zdecydowanie przeciwnie nawet tym kalekim uroczystościom; nie miał tam zamiaru jechać pod presją swojego nacjonalistycznego zaplecza Juszczenko, lecz w końcu doszedł do wniosku, że pomoże to uwiarygodnić rozpadającą się i pogrążoną w katastrofie ekonomicznej Ukrainę w oczach polskich partnerów – ostatniego mostu Kijowa na Zachód. Zresztą Juszczenko wykonał wolę szowinistycznych radykałów, pojechał na miejsce po Hucie Pieniackiej i nie powiedział nic, co mogłoby urazić jego banderowskich popleczników, którzy już chyba jako jedyni Ukraińcy poprą Juszczenkę, gdy ten ponownie zdecyduje się startować w wyborach prezydenckich. Spokoju pomordowanym Polakom nie dali jednak zaznać szowiniści z ugrupowania „Swoboda”, którzy w dzień uroczystości licznie pojawili się w pobliżu pomnika i urządzili niesmaczny sabat z antypolskimi wrzaskami, okrzykami, wymachiwaniem partyjnymi sztandarami i rozwijaniem olbrzymiej, czerwono-czarnej flagi UPA. Rodzi się kolejne pytanie, gdzie były służby ukraińskie, aby temu motłochowi uniemożliwić uwłaczające naszej godności prowokacje? Zresztą Juszczenko najwyraźniej przemawiał do nich, sugerując, że Huta Pieniacka to krwawa robota Niemców albo i Rosjan, tylko nie Ukraińców (jest to obowiązująca wersja masakry w Hucie Pieniackiej według ukraińskich szowinistów). Awanturnicy ze „Swobody” docenili ów gest i po mowie swego prezydenta zaczęli się rozchodzić, demonstracyjnie ignorując wystąpienie Lecha Kaczyńskiego. On również w niczym ich nie „obraził”, ale Lacha(czy to jednak prawdziwy Lach?) – choćby probanderowskiego – nie wypadało im słuchać.
Każdy uczciwy Polak ma już dosyć cyrków z Ukrainą rządzoną przez antypolskich podżegaczy, którzy udają naszych przyjaciół. Kiedyś w historii przerabialiśmy taką zabawę i wiadomo, czym to się skończyło. Kijowowi trzeba powiedzieć jasno – zaczynacie prowadzić politykę propolską i zaprzestajecie czczenia hitlerowskich, antypolskich kolaborantów i ludobójców, albo zawieszamy z wami stosunki dyplomatyczne. Ukrainie Juszczenki ten teatr z Polską jest potrzebny, bo w rankingach gospodarczej wiarygodności sąsiaduje z Pakistanem. Bankrut Wiktor Juszczenko sam politycznie dogorywa i teraz prowadzi własny kraj do trumny, nie mając żadnych zagranicznych partnerów, którzy chcą się na poważnie z nim zadawać (komu śpieszno do mogiły?) . Został mu tylko Kaczyński, wyżywający swe kompleksy do spółki z Juszczenką w rusofobii. Zbrodnie UPA i SS „Galizien” także z miłą chęcią podrzuciliby Rosji, lecz na nieszczęście dla nich żyją jeszcze świadkowie tamtejszych wydarzeń. Haniebne to wszystko i nikczemne.

ROBERT LARKOWSKI


Za: http://www.facebook.com/RlarkowskiOsobaPubliczna