Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Z archiwum SN. W dniu 18 listopada 1989r. w Warszawie odbył się I Ogólnopolski Zjazd Delegatów Stronnictwa Narodowego. Przedstawiamy przemówienie, jakie wygłosił wówczas Jan Dziżyński, wiceprezes ZG SN. Dziś na tej sali, po 50 latach (1989r.) nieobecności na arenie życia politycznego w państwie polskim, publicznie potwierdzamy wznowienie jawnej działalności. Stronnictwo Narodowe, spadkobierca ponad stuletniej, wielopokoleniowej działalności Obozu Narodowego w formacjach Ligi Narodowej, Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego, Związku Ludowo-Narodowego i Obozu Wielkiej Polski dorobku, który przyniósł narodowi polskiemu niepodległość i państwo polskie przywrócone na mapę Europy w okresie pierwszej wojny światowej.
Nie trzeba dziś mówić szerzej o tamtym okresie dorobku Obozu Narodowego, ale trzeba powiedzieć, że zadaniem jednym z pierwszych w naszej działalności jest wydobycie prawdy historycznej o tym okresie, tak sfałszowanej, przemilczanej, manipulowanej od zakończenia drugiej wojny światowej aż po dziś.
Różnego autoramentu historycy, czy pseudohistorycy w swoich publikacjach naginają tę prawdę dla doraźnych celów, często na zamówienie różnych ośrodków czy osób, z legendy robią historię i robią to często w sposób prymitywny, zdradzający ich ignorancję, przynoszący kompromitację dla nauki, a szkodę dla społeczeństwa.
Historia ma być mistrzynią życia, kształtować i uczyć współczesność, a zwłaszcza młode pokolenie, a fałszowana i manipulowana przyniesie niepowetowane szkody. Bez prawdy historycznej naród będzie błądził po omacku, jak i człowiek w swoim życiu bez prawdy zejdzie na manowce, i ta prawda jest warunkiem i bezwzględnym i pierwszym w życiu narodu, który ma się odrodzić.
Dorobek pierwszego okresu działalności Obozu Narodowego osiągnięty został ogromną pracą długich lat. Obok działalności politycznej, dającej rezultaty, szła praca przeorania umysłowości narodu polskiego, uwolnienia od wpływów i naleciałości obcych w myśleniu politycznym, jakże często szkodliwym i sprzecznym z interesami polskimi, i za tym idącymi działaniami politycznymi. Rezultatem tej pracy jest sformułowanie zasad polityki polskiej realizowanej z żelazną konsekwencją, przez lata, aż do osiągnięcia celu: niepodległej Polski.
I tu widzę pewną analogię między tym pierwszym okresem działalności Obozu Narodowego a okresem, który dziś zaczyna Obóz Narodowy, działalności, która może być dalszym ciągiem już jawnej walki o rolę narodu polskiego we własnym państwie, walki o polską politykę prowadzącą ten naród na własnej drodze rozwoju, opartej na tysiącletniej swojej kulturze i historii, na dorobku pokoleń.
Naród polski musi stać się suwerenem we własnym państwie, bo państwo polskie musi być nie państwem obywatelskim, ale państwem narodu polskiego.
Naród, pozbawiony podmiotowości we własnym państwie, przestaje być narodem, a staje się mierzwą dla rządzących państwem, masą niewolników.
W Europie narody tworzyły państwo jako formę swego zbiorowego życia, a nie państwo tworzyło narody.
Dzisiejsze zadanie, jakie stawiamy przed sobą, znowu jest w dużym stopniu analogiczne z okresem drugim działalności Obozu Narodowego w dwudziestoleciu odrodzonego państwa polskiego.
Obóz Narodowy i Roman Dmowski po odzyskaniu niepodległego państwa nie doszedł do władzy, gdyż władze tę, leżącą na ulicy po kapitulacji Niemiec na terenie zaboru rosyjskiego i austriackiego, podjął wypuszczony przez Niemców z Magdeburga Piłsudski ze swoją formacją legionową i polityczną lewicą. Roman Dmowski po podpisaniu traktatu wersalskiego zachorował ciężko i musiał przez dłuższy czas kurować się, a gdy wrócił do kraju, po znanej długiej rozmowie z Piłsudskim stał się właściwie prywatną osobą w odrodzonym państwie.

Tylko dwukrotnie wziął udział w życiu politycznym: w Radzie Obrony Państwa w czasie inwazji bolszewickiej Rosji, spowodowaną nieszczęsną wyprawą Piłsudskiego na Kijów, i w rządzie Wincentego Witosa, gdy przez sześć tygodni pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych.
Obóz Narodowy w odrodzonej Polsce rozpoczął znowu organiczną pracę, nie o zdobyciu władzy, ale o suwerenność narodu polskiego we własnym państwie, o jego podmiotowość, o Polskę narodową, katolicką i w niewypaczonym sensie demokratyczną.

Obóz Narodowy, jako formacja polityczna ponadklasowa, stanął do walki z podziałem klasowym, który osłabiał organizm narodowy, naród bowiem jest organizmem żywym i do jego rozwoju i życia potrzebne jest harmonijne funkcjonowanie poszczególnych członków, warstw czy klas.
W okresie dwudziestolecia Rzeczypospolitej Obóz Narodowy, jak powiedziałem, nie sprawował nigdy w pełni władzy, tylko brał udział w rządach koalicyjnych, ale udział ten odgrywał, jak w gabinecie Władysława Grabskiego, rolę wielkiej wagi, gdyż wyprowadził państwo z chaosu gospodarczego i szalejącej inflacji, czy w rządzie Wincentego Witosa w 1926 r. gdy Polska stawała się stabilnym państwem.

Tę zarysowującą się stabilność zniweczył zamach wojskowy Piłsudskiego, wprowadzając dyktaturę wojskową i rządy pułkowników, spychając naród we własnym państwie do przedmiotu dzierżących władzę oparta na sile.

Okres dyktatury Piłsudskiego, walki z własnym narodem, represjami stosowanymi w tej walce, jak haniebny Brześć, gdzie najlepszych synów Polski, jak Wincenty Witos, Wojciech Korfanty, któremu bez przesady zawdzięczała Polska Śląsk, i wielu innych działaczy z opozycji torturowano fizycznie i moralnie, wyrokami zależnych od sędziów skazywano na więzienie; jak haniebnej pamięci Bereza Kartuska, zapożyczony wzór niemieckich obozów koncentracyjnych. Powrócono też w polityce zagranicznej do orientacji proniemieckiej, usypiając czujność narodu paktem z Niemcami hitlerowskimi. – Okres ten jest okresem niezmożonej walki Obozu Narodowego o praworządność, o podmiotowość narodu, o jego bezpieczeństwo przed nadchodzącą zagładą ze strony Niemiec.
Gdyby Obóz Narodowy, kierując się wskazaniami Romana Dmowskiego, po przewrocie majowym nie dokonał znowu tej gigantycznej pracy wychowawczej, zwłaszcza młodego pokolenia, działalnością Obozu Wielkiej Polski, powołanego przez Romana Dmowskiego zaraz po zamachu majowym, a po rozwiązaniu w 1934 r. przejętej przez zreorganizowane Stronnictwo Narodowe, nie byłoby tej postawy narodu w czasie wojny i po wojnie w czterdziestoleciu zniewolenia narodu przez system komunistyczny, oparł znowu na sile, tej postawy walki - obrony wartości duchowych i moralnych rdzenia swojej kultury, która znaczona zrywami protestów, jak Poznań w 1956 r. i październik tegoż roku, jak Szczecin, Gdynia i Gdańsk w 1970 r. i wreszcie zrywem całego kraju osiemdziesiątych lat – doprowadziła do pęknięcia tego systemu i wyjścia narodu na drogę do odzyskania swej suwerenności.
Przypomnijmy sobie, jak w dobie największego terroru stalinowskiego spędzała sen z oczu wizja Polaka – katolika, formacji endeckiej, jak przez całe lata walczono z tą wizją i dziś jeszcze odzywają się echa tej walki.

Lochy bezpieki stworzone przez Radkiewicza pochłonęły ogromną ilość ofiar wśród narodowców, bo jak powiedział jednemu z torturowanych działaczy narodowych osławiony kat Bezpieki – Światło- postawili sobie za cel nie tylko fizycznie zlikwidować Obóz Narodowy, ale wymazać z pamięci historii jego istnienie. I w tej próbie zlikwidowania Obozu Narodowego, jako najniebezpieczniejszego przeciwnika, działało niemieckie gestapo i stalinowskie UB.

Wkład Obozu Narodowego w śmiertelnych zapasach w czasie okupacji niemieckiej, realizowanej z niemiecką systematycznością zaplanowanej zagłady był, jak stwierdza Terej w swej historii, ze wszystkich ugrupowań politycznych podziemnych największy, dając Armii Krajowej oddziały Narodowej Organizacji Wojskowej i Narodowych Sił Zbrojnych do akcji bojowych na terenie całego kraju i w Powstaniu Warszawskim. Niemniejszy wkład dał Obóz Narodowy w działalności politycznej tak w kraju, jak i na emigracji w czasie wojny, a w latach nocy okresu stalinowskiego owocowała jego działalność w zachowaniu wartości duchowych i kultury narodowej.

Mówiło się w Polsce pod koniec dwudziestolecia, że sanacja ma w posiadaniu rząd państwa nad narodem, ale Obóz Narodowy ma rząd dusz i ten rząd dusz, rząd sił moralnych i duchowych, okazał się bardziej istotnym i cennym w okresach zagrożenia życia narodu, niż rząd fizyczny sprawowany nad nim.
I my dzisiaj stajemy do walki o rząd dusz, o wyzwolenie tych sił moralnych i duchowych narodu, które będą decydowały o jego dalszym istnieniu i rozwoju, o jego miejscu w rodzinie narodów świata.
Czy zagraża naszemu narodowi i państwu, jego istnieniu jakieś niebezpieczeństwo? Obecnie i w ogóle?
Państwa i narody Europy i świata po tej straszliwej drugiej wojnie światowej, która przyniosła milionom zagładę, zniszczenie dorobku pokoleń tak materialnego, jak i kulturalnego w wielu krajach, szukały sposobu zapobieżenia w przyszłości podobnej katastrofie. I jak po pierwszej wojnie światowej powołana Liga Narodów miała zapobiegać wojnom, tak obecnie Organizacja Narodów Zjednoczonych miała wykluczać rozwiązywanie konfliktów miedzy narodami drogą wojny. Ani jedna, ani druga instytucja międzynarodowa nie spełniły swego zadania. W kilkanaście lat po powołaniu Ligi Narodów wybuchła druga wojna światowa, a od powstania ONZ w ciągu czterdziestu lat w wojnach lokalnych, przewrotach na świecie zginęło podobno więcej ludzi niż w drugiej wojnie światowej, i te wojny mniejsze i większe, ciągle trwają.
Tylko Europa czterdzieści i kilka lat żyła bez wojny, ale ciągle w pogotowiu wojennym, a zbrojenia w Europie i świecie osiągnęły – nowe bronie atomowe – taki poziom, że jak obliczono, na jednego człowieka na świecie wypada siła zabijająca równająca się 70 kilogramom trotylu. Jeśli to pomnożymy przez 5 miliardów ludzi, to zobaczymy, ile tego materiału niosącego śmierć i zniweczenie nagromadziła ludzkość.
Obydwa bloki prowadzące wyścig zbrojeń zrozumiały wreszcie, że taki wyścig jest szaleństwem, które może zniszczyć tę planetę, na której żyją współzawodnicy, i nie będzie zwycięzców tylko pustynia, aż wreszcie rozpoczęły się rokowania rozbrojeniowe i powolna likwidacja nagromadzonych arsenałów. I trzeba stwierdzić, że tę inicjatywę podjął reformator Związku Radzieckiego Gorbaczow, a dołączył do niej najbardziej wojowniczy w początkach swojej prezydentury Reagan, choć z oporami i nieufnością, ale wreszcie arsenały rakiet jądrowych zaczęto likwidować.

 

Polska po wojnie znalazła się w nowych granicach, powróciła nad Odrę, przesunęła się na zachód, powróciła na ziemie piastowskie, stała się państwem jednolitym etnicznie, uzyskała historyczną szansę rozwoju narodowego, z bogactwami naturalnymi ziem zachodnich. Ale Polska nie zmieniła swego położenia geopolitycznego, leży nadal między tymi samymi sąsiadami: Niemcami i Rosją.
Niemcy, które po całkowitej klęsce i okupowaniu całego ich terytorium przez siły zbrojne aliantów, miały być według projektów zwycięzców raz na zawsze pozbawione możliwości powrotu do reaktywowania swoich sił zbrojnych i ponownego zagrożenia pokojowi. Już w trzy lata po kapitulacji i rozpoczęciu się zimnej wojny między dotychczasowymi sojusznikami, Ameryką i państwami zachodnimi a Rosją, Niemcy wystawiły najsilniejszą armię w zachodniej Europie. Znowu potrafiły wygrywać pokój i odgrywać kluczową rolę w Europie, dążyć konsekwentnie do zjednoczenia, zlikwidowania NRD w pierwszym etapie, może i długim, a w drugim etapie – do odzyskania ziem utraconych po wojnie za Odrą i Nysą, a może i Prus Wschodnich. Szły do tego celu konsekwentnie, z niemiecką systematycznością, choć w zmienionej sytuacji układu w Europie wybrały inną drogę, może dłuższą czy długą, ale pewniejszą. Wchodząc do wspólnego rynku i Paktu Atlantyckiego nie mogły kusić się o nową próbę wojny o ten cel, zwłaszcza, że Polska miała za sobą Pakt Warszawski i Rosję, ale zaczęły iść do tego celu drogą podboju gospodarczego, stosowanego dziś powszechnie w świecie, i idącego za tym politycznego i osiągnęły supremację w Europie, jak to ujęło wpływowe pismo angielskie „The Economist” stwierdzając: „Jest coraz bardziej pewne, że Niemcy gotowe są osiągnąć pokojowo to, czego dwukrotnie nie udało się im osiągnąć w drodze wojny.”

I tu jest odpowiedź na pytanie, czy grozi nam jakieś niebezpieczeństwo. Grozi i już się zarysowuje, tak jak groziło przez cały prawie ciąg naszych dziejów. Mówi się tu i ówdzie, że to są inni Niemcy po tych doświadczeniach, po dwóch przegranych wojnach, że Niemcy, jak to się mówiło po wojnie na Zachodzie, są reedukowani, a mówiło się dużo o tej reedukacji, tylko że ta reedukacja polegała ze strony Niemiec na wzrastaniu ich sił i znaczeniu w Europie i świecie.

Mówi się dziś, zwłaszcza w Polsce, o wspólnym domu europejskim, który wyklucza agresję i zabory. Ten wspólny dom w rozumieniu niemieckim jest raczej powrotem do dawniej proponowanego przez nich zjednoczenia, w którym graliby pierwsze skrzypce, do Mitteleuropy. Stoi przed nami pytanie zasadnicze: jeśli rzeczywiście opieramy naszą przeszłość i bezpieczeństwo na wspólnym domu europejskim, jakie miejsce zajmiemy w tym domu, czy współgospodarza na równych prawach przy równym podziale dóbr tego domu, czy też zostaniemy niewolnikami – robotnikami panów tego domu?