Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Przypominamy

Wreszcie otrzymaliśmy rekomendację wyborczą JKM: ”to tym, co chcą głosować, radzę: zamknąć oczy, zatkać uszy – i głosować na Jarosława Kaczyńskiego!” Przedstawia przy tym kalkulację korzyści politycznych z takiej decyzji i wyraża szacunek dla obu kandydatów. W istocie pozostawia swoim zwolennikom 2 opcje do wyboru: nie głosować, albo głosować na Kaczyńskiego. Ja wybieram opcję pierwszą.
Dla mnie rada JKM jest przykładem rozważnego podejścia do polityki i odwrotnością postawy szalikowca politycznego. Mam wrażenie, że większość Polaków nie widzi różnicy pomiędzy mistrzostwami sportowymi, a wyborami w polityce. W sporcie opierając się na emocjach stajemy się kibicami wybranej drużyny. Kochamy ją, a przeciwników nienawidzimy. W sporcie akurat taka postawa nie jest szczególnie szkodliwa. Poza radością nic zyskamy, jeśli nasza drużyna wygra i poza smutkiem nic nie stracimy, jeśli przegra.

Specjalistom od propagandy politycznej udało się skutecznie zaszczepić postawę szalikowców politycznych na gruncie rywalizacji wyborczej. Obstawiamy wybraną partię, ale taką, która ma wysokie notowania w sondażach – nie chcemy „przegrać”. Obdarzamy ją pozytywnymi emocjami, a przeciwnicy budzą w nas wstręt i przypisujemy im wszystko, co najgorsze. Angażujemy się w kampanię  wyborczą, głosujemy. Zapominamy o tym, co najważniejsze – w polityce liczą się nasze osobiste interesy: jak wysokie płacimy państwu podatki i jak skutecznie państwo wywiązuje się wobec nas ze swojej służebnej roli. Powtarzam – liczą się nasze interesy, a nie krótkotrwała satysfakcja z wygranej „naszej” partii. Bo jak uczą wieloletnie, nie tylko polskie doświadczenia, potem jest to, co było, a wyborcze obietnice chowane są do szuflady. Poczekają do następnych wyborów.

Wbrew zaciekłej propagandzie PO, oraz PiS z drugiej strony nie dostrzegam istotnych różnic pomiędzy tymi partiami. Obie partie były u władzy – kontynuowany był kurs polityki zagranicznej – sojuszu z USA i zbliżenia z UE. Kontynuowany był kurs polityki gospodarczej – eurosocjalizm, stopniowe zarzynanie gospodarki zbyt wysokimi i skomplikowanymi podatkami oraz kredytami zaciąganymi na koszt przyszłych pokoleń, aby przekupić nigdy nie nasyconych beneficjentów socjalnych. Głównym celem elit związanych z obiema partiami jest dorwanie się do koryta, jeśli nawet Jarosław Kaczyński i Donald Tusk pozostają osobiście uczciwymi wyjątkami.

Zaliczam się do donatorów - grupy, która ciężko i uczciwie pracuje, płaci podatki i utrzymuje cały ten eurosocjalizm. Jestem realistą – nie możemy i nie mamy szans na obalenie tego systemu. Nie pojawi się cudowny przywódca, ani partia – która nagle przejmie władzę. Na to potrzeba pieniędzy, wpływów w mediach, wsparcia służb specjalnych i administracji, rzeszy wysoko wykwalifikowanych współpracowników. To mają partie systemowe, poprzez media sterują masami wyborców zamienionych w szalikowców politycznych. Osoby rozsądne powinny jednak komunikując się poprzez niezależne media próbować wywierać wpływ. Także przez głosowanie na kandydatów niszowych, aby ujawnić nasze preferencje, albo poprzez wstrzymanie się od głosowania. Wpływ ten ma spowodować pozytywną dla nas zmianę kursu partii systemowych. Obecnie zarówno PO jak i PiS obleśnie przypochlebiają się beneficjentom, aby przejąć mitycznych wyborców Napieralskiego. Radośnie liżą lewicowy zad. Skoro tak kochają czerwony kolor, to pokażmy im czerwoną kartkę.

Modna obecnie jest teoria wspierania konstytucyjnego paraliżu – dualizm władzy prezydenta i premiera z dwu wrogich partii. To polska specjalność. Na dłuższą metę przyniesie skutki analogiczne do liberum veto. Opowiadam się za zmianą Konstytucji. Najkorzystniejszy byłby system prezydencki. Obcym państwom  jest statystycznie łatwiej zapanować nad większością posłów, niż nad wybitną i patriotyczną jednostką, która kiedyś może przejąć władzę. Jeśli nie – to przynajmniej system kanclerski. Światowa praktyka pokazuje, że rząd, nie paraliżowany wetem, czasami zrobi coś pozytywnego przynajmniej w pierwszej połowie kadencji. Długofalowym warunkiem silnego państwa jest silna władza. Czy XVIII wiek niczego nas nie nauczył? Tę silną władzę musimy powoli, świadomie i konsekwentnie kształtować – a nie wchodzić w role politycznych zombie, przygotowaną dla nas przez specjalistów marketingu politycznego.

Dibelius

Za: http://antysocjal.blog.onet.pl/