Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Internet nie jest czymś złym. To nie ulega wątpliwości. Ten swoisty- przepraszam za określenie- śmietnik informacyjny jest czymś (przynajmniej dla mnie) fascynującym. Wbrew pozorom skuteczne odsiewanie informacji z internetu jest swoistą sztuką. Trzeba doświadczenia, żeby umiejętnie i z maksymalną oszczędnością czasu poruszać się w nim. Miał więc rację Stanisław Lem mówiąc swego czasu, że internet stanowi odpowiedź na pytanie, które jeszcze nie zostało postawione.

„Mimo, że ty nie dbasz o sieci, one zadbają o ciebie. Tak długo bowiem, jak będziesz chciał żyć w społeczeństwie, tutaj i teraz, będziesz miał do czynienia ze społeczeństwem sieciowym. Żyjemy bowiem w Galaktyce Internetu”- napisał Manuel Castells w swojej książce „Galaktyka Internetu”. Teza postawiona przez Castells’a oddaje istotę współczesnej epoki geoinformacyjnej i człowieka, który jest w niej zanurzony. Wszak z internetem mamy do czynienia zarówno w szkole, w pracy, jak i w życiu prywatnym. Dowód? Chociażby to, że w tej chwili czytasz mojego bloga szanowny internauto.
Internet nie służy przecież tylko wspomaganiu naszych działań czy zaspakajaniu potrzeb poznawczych. Zwróćmy uwagę na fakt, że poruszanie się w internecie określa się potocznie słowem: „surfowanie”. Podkreślam raz jeszcze: „surfowanie” a nie „żeglowanie”. Surfowanie to niejako poddawanie się falom, najczęściej dla czystej przyjemności, natomiast żeglowanie ma sens. Wszak jak mawiał Seneka: żeglarzowi każdy wiatr nie sprzyja, gdy nie zna portu do którego zmierza. Można więc uznać, że częste przebywanie w Internecie stanowi wynik pokusy zanurzania się w rzeczywistości wirtualnej.
Kiedyś będąc u kolegi z pracy, który ma syna byłem naocznym świadkiem bardzo ciekawego zjawiska w kontaktach międzyludzkich, które- przyznaję szczerze- do tej pory mnie intryguje. Otóż małżonka mojego kolegi wróciła ze szkoły, z wywiadówki. Okazało się, że syn mojego kolegi dezinformował go zawyżając sobie oceny jakie faktycznie w szkole dostawał. Inaczej mówiąc: miał znacznie więcej pał niż się do tego rodzicom przyznawał. Po prostu okłamywał mojego kumpla i jego małżonkę. Mój kumpel nie wytrzymał i chociaż miał świadomość, że ja- obcy człowiek w ich domu jestem, to za karę synowi zaczął odłączać komputer od sieci i stwierdził, że na miesiąc komputer idzie do piwnicy. Słowem: jego syn na miesiąc dostał szlaban na komputer.

I wówczas stało się coś, co mnie wprawiło w osłupienie. Otóż jego syn w pewnym momencie wpadł w histerię. Dosłownie rzucił się na komputer trzymany w rękach przez mojego kolegę i rozpłakał się. Łzy leciały mu jak grochy, a on wrzeszczał, żeby mu nie odbierał komputera, żeby nie był okrutny. Przyznam, że z jednej strony groteskowo to wyglądało, a z drugiej makabrycznie, bo ten młodzieniec niczym pijawka przyssał się do tego komputera, a mój znajomy próbował wyszarpać mu go. Patrzyłem na to z zażenowaniem i wówczas nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Po dziś dzień pamiętam, że dokładnie ten rozhisteryzowany młodzian użył takiego stwierdzenia: „nie zabieraj mi jedynego przyjaciela”. Ani wtedy, ani nigdy później na ten temat z moim kolegą z pracy nie rozmawiałem, bo nie mam w zwyczaju ingerować w czyjeś prywatne, rodzinne sprawy, ale wydaje mi się, że jego syn wpadł w uzależnienie od internetu.

Przyznaję, że nieraz przyłapuję się na tym, że zastanawiam się nad tym co sprawiło, że syn kolegi tak zareagował, bo co by nie mówić, ale to nie jest normalne, aby młody człowiek, będący jeszcze dzieckiem z płaczem twierdził, że komputer to jego jedyny przyjaciel. Jednakże wówczas naocznie przekonałem się, że uzależnienie od internetu, zjawisko „samotności w sieci”, to nie jest tylko czysta teoria ludzi interesujących się zagadnieniami współczesnej geoinformacyjnej epoki. To problem tu i teraz. Dotykający ludzi, których znamy, a nieraz i nas samych.

Naukowcy i badacze zjawiska zgodnie twierdzą, że jedną z przyczyn faktycznego bądź pozornego uzależnienia się od Internetu jest poczucie samotności, alienacji w realnym środowisku społecznym. Niepewna sytuacja zawodowa, zabieganie w codziennym kieracie życia, uczestniczenie w „wyścigu szczurów”, osłabienie więzi rodzinnych i towarzyskich, poddawanie się konsumpcyjnemu stylowi życia itp. Te zjawiska mogą i skłaniają do poszukiwania swoistej rekompensaty w sieci. Lecz na dłuższą metę jest to złudzenie, gdyż czeka tam tylko „samotność w sieci”. Wirtualne związki nie zastąpią bowiem naturalnej potrzeby międzyludzkich kontaktów przyjaźni i miłości. Technologie informacyjne bez wątpienia zmieniły styl życia, pracy, edukacji, ale człowiek zawsze będzie pytać o sens życia, sens cierpienia i umierania. Na te pytania trudno znaleźć odpowiedź w sieci.  

Skłonność do uzależnienia od internetu wykazują osoby, które zanim zetknęły się z Internetem, już cierpiały na zaburzenia emocjonalne oraz byli alkoholicy lub cierpiący na inne uzależnienia. Mężczyźni zabiegający o władzę, status społeczny i dominację, a także kobiety szukające wspierającej przyjaźni, romansu, narzekające na swego męża i chcące to uzewnętrznić. Skłonność do uzależnienia od internetu wykazują także często młodzi mężczyźni poniżej 18 roku życia o słabym poczuciu własnej wartości. Internet daje im pewne (często złudne) poczucie wolności.

To nie jest przypadek, że kilka lat temu bestsellerem na rynku księgarskim w Polsce okazała się powieść „Samotność w sieci” autorstwa Janusza L. Wiśniewskiego, w której osią fabuły jest opisywane powyżej zagadnienie. Wszak ten problem dotyka coraz więcej osób i niejedna z osób czytających tę książkę (szczególnie kobiet) na swój sposób utożsamiała się z jej głównymi bohaterami. Książka „Samotność w sieci” to opowieść o współczesnych dzieciach epoki geoinformacyjnej. Można się pokusić o stwierdzenie, że to powieść o naszych dylematach, bo jak mądrze napisał swego czasu Bertrand Russell wolność, to bardzo piękna rzecz, ale nie wtedy gdy jest okupiona samotnością.

Amator

Za: http://amator.blog.onet.pl/LSD-XXI-wieku-czyli-samotnosc-,2,ID412668072,n