Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Czyli jak oni mnie wku_ _ _ _ _ ą swoim gadaniem...

 

Bronisław Komorowski o powodzi z 1997 r. :

“… Polityczna odpowiedzialność za nieprzygotowanie państwa spoczywa zawsze na tych, którzy dźwigają całość odpowiedzialności za państwo, spoczywa na rządzie, prezydencie i większości parlamentarnej.”

Przypominamy 2 kadencja, 111 posiedzenie, 1 dzień (16.07.1997)

2 punkt porządku dziennego:

Informacja rządu o:
   1) rozmiarach klęski powodziowej,
   2) podjętych i zamierzanych przedsięwzięciach na rzecz pomocy państwa wszystkim poszkodowanym,
   3) przeciwdziałaniu skutkom powodzi i naprawie powstałych szkód,
   4) ewentualnych wnioskach dotyczących zmian w obowiązujących przepisach prawa dla ułatwienia szybkiego i skutecznego udzielania pomocy poszkodowanej ludności.


Poseł Bronisław Komorowski:

    Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Pan poseł Szmajdziński w wystąpieniu klubowym zaapelował o to, by prowadzić debatę w duchu wspólnych działań, by podejmować działania ponad barierami istniejącymi zawsze między koalicją rządzącą a opozycją. Tryb, w którym odbywa się ta debata, przeczy zgłoszonej przez pana posła intencji. Jest to sprzeczne także z logiką, z jaką powinna Wysoka Izba działać w obliczu tak ogromnego zagrożenia. Na czterech przedstawicieli opozycji wystąpiło już sześciu przedstawicieli rządu, niektórzy parokrotnie, i dwóch przedstawicieli koalicji rządzącej. Trudno to inaczej nazwać niż próbą zakneblowania ust opozycji w dramatycznej sytuacji, w której wszyscy się znajdujemy. Z przykrością to odnotowuję, gdyż chciałem moje wystąpienie utrzymać w innej tonacji, chciałem, aby dominowała w nim raczej troska o to, co można i powinno się razem zrobić.

Proszę Państwa! Państwo i władza państwowa czasami przeżywają bardzo trudne momenty. Państwo i władza państwowa sprawdzają się w obliczu zagrożeń i w stanach kryzysu. Państwo polskie poniosło klęskę, i to klęskę bardzo dotkliwą. Powoływanie się na bohaterstwo i zasługi uczestników biorących udział w akcji przeciwpowodziowej nie może przesłonić ujawnionej słabości państwa. Żołnierze, policja, strażacy, którzy z ogromnym poświęceniem biorą udział w tej batalii, zgodnie ze starym porzekadłem żołnierskim mają prawo przynajmniej do jednego - mają prawo być dobrze dowodzeni i mieć poczucie, że uczestniczą w akcji sensownej, mającej choć cień szansy na sukces. Takiego przekonania ci uczestnicy, wedle mojej wiedzy, nie mieli nawet prawa mieć.

    Stoimy dzisiaj w obliczu wielkiego wyzwania, jakim jest zorganizowanie akcji pomocy rejonom poszkodowanym przez powódź. Temu, jak sądzę, powinna służyć ta debata dotycząca nowelizacji ustaw, zbudowania prawa, które ułatwiłoby działanie pozytywne, chodzi nie o likwidowanie stanu zagrożenia, ale o likwidowanie skutkow katastrofy, jaka Polską dotknęła. Stoimy dzisiaj w obliczu zadania podliczenia i usuwania skutków przegranej bitwy. Trzeba jednak zbadać przebieg tej bitwy, trzeba zbadać okoliczności, które spowodowały, że straty są niezwykle dotkliwe. Nie może być tak, jak sugeruje koalicja rządząca: rozmawiajmy i mówmy tylko o tym, co będziemy dzisiaj robili, jak będziemy sprzątali ten krajobraz po bitwie. Musimy dla dobra następnych ekip rządzących, dla dobra następnych osób, które będą dowodziły w sytuacjach kryzysowych, dokonać dzisiaj analizy przyczyn klęski, którą poniosło państwo polskie.

    Proszę Państwa! Trzeba zbadać, dlaczego nie zadziałał system ostrzegania i system monitorowania zagrożeń - pan minister Miller mówił w maju tego roku, że obrona cywilna dysponuje znakomitym systemem monitorowania zagrożeń, czego przykładem miały być apele o usuwanie doniczek z parapetów okien w Polsce w obliczu zbliżających się huraganów. Żadnego huraganu nie było i dzisiaj nasuwa się pytanie, czy był to blef propagandowy, czy też rzeczywiście dobrze zorganizowany system monitoringu nie zadziałał, a jeśli nie zadziałał, to dlaczego. Do takiej wiedzy mają prawo posłowie, a także ci ludzie w Polsce, którzy znaleźli się oko w oko ze śmiertelnym zagrożeniem, jakie przyniosła powódź. Musimy wiedzieć, czy słusznie wybrano moment podejmowania decyzji mobilizujących istniejące środki i siły w Polsce. Oczywiście Polska nie jest republiką niemiecką, mamy ograniczone środki finansowe, techniczne, materialne, a także ograniczone zdolności organizacyjne. Jednak naprawdę wielkie pytanie dotyczy tego, czy te niewystarczające środki zostały na czas użyte, na czas zmobilizowane. Wiem, że na tych obszarach były jednostki wojskowe, które można było zmobilizować. 10 dywizja w Opolu, która na czas zmobilizowana potrafiła niezwykle skutecznie zwalczyć zagrożenie pożarem w Kuźni Raciborskiej w 1992 r., wedle mojej wiedzy nie została na czas uruchomiona. Te skromne siły żołnierzy, którzy w dramatycznych warunkach toczą batalię z powodzią, są niewspółmierne do realnych możliwości państwa polskiego na samych obszarach zagrożonych powodzią. Oczywiście ma rację pan minister Dobrzański mówiąc, że potrzebny jest sygnał, potrzebna jest decyzja podjęta przez odpowiednie gremia. To nie jest wina żołnierzy, że znaleźli się w obliczu żywiołu ze skromnymi środkami, skoro nie zostały one na czas uruchomione i zmobilizowane.

    Trzeba zbadać, czy była wystarczająca szansa na koordynację działań służb wyspecjalizowanych w zwalczaniu zagrożeń powodziowych. Publicznie wypowiadali się przedstawiciele tych służb, mówiąc o braku łączności, o niemożności skoordynowania wysiłków służb wyspecjalizowanych i podejmowanych przez społeczności lokalne. Tajemnicą poliszynela jest to, że w Gdańsku w czasie katastrofy wieżowca okazało się, że innym systemem łączności dysponuje straż pożarna, innym wojsko, innym policja, a innym służby miejskie. W Gdańsku samorząd wyciągnął z tego wnioski. Dzisiaj służby te dysponują ujednoliconym systemem łączności, sfinansowanym głównie przez samorząd. Obawiam się, że z tamtej katastrofy nie wyciągnęły odpowiednich wniosków rząd i administracja państwowa. Nie chodzi o to, żeby dzisiaj krzyczeć na rząd, żeby mu dokopać w obliczu katastrofy. Chodzi o to, proszę państwa, żebyśmy w tej przedziwnej batalii, która się odbywa na sali, nie zgubili sprawy najważniejszej - wyciągnięcia wniosków, aby uniknąć błędów w przyszłości.

    W związku z tym Koło Konserwatywno-Ludowe wnosi o powołanie komisji nadzwyczajnej do zbadania działalności organów państwa odpowiedzialnych za akcję antypowodziową na południu Polski. I naprawdę nie chodzi o to, żeby kogokolwiek stawiać pod pręgierzem. Chodzi o to, aby rzetelnie, w oderwaniu od batalii politycznej, a parlament taką szansę czasami stwarza, spróbować zbadać, gdzie zostały popełnione błędy i co zrobić, aby tych błędów w przyszłości uniknąć. A że można było uniknąć, są na to dowody.

    Przykładem katastrofy jest Wrocław, prawie 700-tysięczne miasto, jedno z największych miast w Polsce, zatopiony właściwie bez walki, bez batalii, przy nieudanej próbie wysadzenia w powietrze wałów obrzuconych paroma granatami w obliczu zdeterminowanych ludzi, przy bardzo wstrzemięźliwym i niekonsekwentnym postępowaniu władz państwowych i administracji wojewódzkiej. Ale są także przykłady pozytywne, np. Głogów. Miasto potrafiło się obronić, proszę państwa. Na czas zmobilizowane siły i środki oraz zorganizowana obrona dały pozytywny efekt. Należy więc dzisiaj postawić pytanie, czy rzeczywiście zrobiono wszystko, aby skutki powodziowej katastrofy, prawdopodobnie na skalę tysiąclecia, w stopniu wystarczającym ograniczyć.

    Padało tutaj pytanie o stan wyjątkowy. Nie jestem entuzjastą żadnych stanów wyjątkowych, ale odnoszę wrażenie, że istniał nieuzasadniony lęk przed użyciem istniejących instrumentów prawnych ze strony koalicji rządzącej. Być może są to kompleksy stanu wojennego. W moim przekonaniu, jeśli istnieją instrumenty prawne, które stwarzają przynajmniej szansę na to, że ludzie będą się czuli zabezpieczeni, że ktoś w sposób nadzwyczajny działa, a tego oczekiwano w Polsce, to należało z takich instrumentów skorzystać. Jeśli na dodatek stwarzają one realną szansę skuteczniejszego zarządzania niektórymi obszarami, tym bardziej należało z tego skorzystać. Nie wolno się bać prawa stworzonego w innych warunkach politycznych, do innych spraw powołanego - i diabeł może nosić cegłę na budowę kościoła. W moim przekonaniu nawet wprowadzenie godziny policyjnej mogło uchronić obszary objęte ewakuacją przed grabieżą, przed szabrunkiem.

    Finanse - sprawa zasadnicza dla terenów objętych powodzią. Rząd oczekuje wsparcia programu odbudowy poprzez uruchomienie specjalnej emisji jakby pożyczki wewnętrznej. I słusznie, trzeba szukać takich możliwości. Ale jeśli okaże się, że choć jedna złotówka z funduszy gromadzonych na walkę ze skutkami powodzi zostanie wydana na inne cele, to będzie to kompromitacja nie tylko tego rządu, nie tylko tego parlamentu, ale każdego rządu, każdej władzy w Polsce w przyszłości. W związku z tym wydaje się nam, że w sytuacji, w której rząd dostał co najmniej żółtą kartkę, jeśli nie czerwoną, należy do stworzenia mechanizmu kontroli nad finansami powołać komisję nadzwyczajną zaufania publicznego, która by na bieżąco analizowała, badała i potwierdzała zasadność wydanych sum zgromadzonych w nadzwyczajny sposób na nadzwyczajne cele. W moim przekonaniu komisja zaufania publicznego mogłaby się składać z byłych ministrów finansów, także z pana ministra Kołodki, żeby nie było wątpliwości. Sądzę, że komisja ta powinna badać także (pana ministra Borowskiego również) rezerwy, sposób wydawania tych rezerw celowych.

    (Poseł Marek Borowski: Dziękuję, nie skorzystam.)

    Oczywiście trzeba zwrócić także uwagę na to, co się dzieje pozytywnego. Ta ogromna, spontanicznie tworząca się akcja, nowa solidarność ludzi walczących o swój dom, swój blok, swoje osiedle, swoją ulicę we Wrocławiu - to jest ogromny kapitał. Jeżeli w tej chwili nie zdołamy stworzyć mechanizmu skutecznego informowania i koordynowania akcji pomocy, ten jedyny kapitał zgromadzony w okresie dramatu narodowego także zmarnujemy. Istnieje potrzeba koordynacji poczynań w zakresie udzielanej pomocy.

    Zastanawiałem się także, skąd się bierze taka niechęć do przepisów stanu wyjątkowego. Myślę, że to jest trochę tak, że z przepisów stanu wyjątkowego na pewno by wynikało jedno: wzięcie pełnej odpowiedzialności przez administrację państwową, rząd za to, co się dzieje na terenach objętych klęską powodzi.

    Bitwę przegraliśmy. Dzisiaj możemy tylko walczyć ze skutkami katastrofy. Obawiam się, że i tego rząd się boi - wzięcia pełnej odpowiedzialności. Padały tutaj sugestie o podzieleniu się odpowiedzialnością. Opozycja, jeśli chce być opozycją sensowną, konstruktywną, w takich sytuacjach nie może uchylać się od odpowiedzialności za wspólne działania zmierzające do poprawienia stanu rzeczy, uratowania tego, co się da uratować. Nie może to jednak oznaczać, że opozycja nie będzie miała prawa krytykować tego, co się wydarzyło w sposób katastrofalny w Polsce. Obawiam się, że rząd próbuje przerzucić na barki opozycji przynajmniej część odpowiedzialności za katastrofę. Opozycja jest gotowa wziąć część odpowiedzialności za walkę ze skutkami katastrofy

Polityczna odpowiedzialność za nieprzygotowanie państwa spoczywa zawsze na tych, którzy dźwigają całość odpowiedzialności za państwo, spoczywa na rządzie, prezydencie i większości parlamentarnej. (Oklaski)

Za: http://orka2.sejm.gov.pl/Debata2.nsf/main/7C276D53

Zdjęcie za: http://wirtualnapolonia.com/2010/05/22/woda-duzo-wody/

Nadesłał: "Jacek"