Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Średnie obciążenie podatkowe w naszym kraju na tle innych państw Unii Europejskiej jest bardzo niskie. Jednak ekonomiści zwracają uwagę, że dla podatnika istotne jest nie to, jaki procent dochodów państwo zabiera mu w formie podatku, lecz to, jaka kwota zostaje mu w kieszeni

Pod względem obciążeń podatkami bezpośrednimi oraz składkami na ubezpieczenia społeczne - nasze daniny publiczne są jednymi z najniższych w Europie. Jednak gdy weźmiemy pod uwagę podatki pośrednie, to plasujemy się w czołówce europejskich państw. Eksperci alarmują, że podatki w Polsce są źle skonstruowane. W ich ocenie, VAT obciążający konsumpcję jest za wysoki, co najsilniej odczuwają osoby o niskich dochodach, podatek dochodowy jest zbyt spłaszczony i preferuje najzamożniejszych podatników, zaś składka zdrowotna - za niska i niewłaściwie rozłożona. Ponadto jesteśmy jedynym krajem w Europie, w którym składka na opiekę zdrowotną opłacana jest wyłącznie przez pracownika.

Po obniżce stawek podatkowych w 2009 roku przeciętne efektywne obciążenie podatnika w zakresie podatku dochodowego wraz ze składką zdrowotną (po uwzględnieniu kwoty wolnej od podatku oraz ulg i odliczeń) spadło z 16,75 proc. do 15,1 procent. W zakresie podatków bezpośrednich jesteśmy jednym z najniżej opodatkowanych społeczeństw Europy. Jednak "średnia" to nie wszystko. Z danych wynika, że na obniżce skorzystali najzamożniejsi podatnicy, których efektywne obciążenie zmniejszyło się z 29 proc. do 23,6 proc., dla pozostałych, a tych jest 98,4 proc., średnie realne obciążenie nieznacznie wzrosło z 13,53 proc. do 13,73 procent. - W naszym systemie podatkowym panuje "pogoda dla bogaczy" - ocenia prof. Jerzy Żyżyński z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego.
Przeciętny mieszkaniec Unii Europejskiej po uregulowaniu podatków i składek ubezpieczeniowych zachowuje w portfelu, jak wyliczyła firma PriceWaterhouseCoopers, ok. 70 proc. pensji brutto. W portfelu Polaka zostaje natomiast ok. 74 proc. płacy brutto. Większe od naszych obciążenia ponoszą np. Duńczycy, którzy odprowadzają w formie danin publicznych niemal 60 proc. zarobków, Belgowie - 45 procent. Najmniej obciążeni są natomiast Hiszpanie i Estończycy, którzy otrzymują na rękę odpowiednio 83 i 82 proc. zarobków brutto, a więc ich średnie obciążenie na rzecz funduszy publicznych jest niższe niż 20 procent.

Zdaniem prof. Witolda Modzelewskiego, prezesa Instytutu Studiów Podatkowych, do badań porównawczych pomiędzy krajami należy podchodzić sceptycznie. - Porównywanie średnich obciążeń podatkowych na podstawie udziału podatków w dochodzie jest niemiarodajne, ponieważ nieporównywalne jest pojęcie "dochodu" w poszczególnych państwach - zwraca uwagę prof. Modzelewski, były wiceminister finansów. - W różnych systemach podatkowych pod tym samym pojęciem kryją się odmienne konstrukcje prawne albo różne podstawy opodatkowania. Co więcej - różnice pomiędzy państwami dotyczą także rozkładu obciążeń podatkowych na poszczególne grupy podatników. W rezultacie porównywanie "średniego poziomu opodatkowania" niewiele nam mówi... - zauważa prof. Modzelewski. Jednym z kryteriów, które faktycznie umożliwia porównanie obciążeń podatkowych w różnych państwach, jest - jego zdaniem - stosunek realnie zapłaconych podatków do przychodów podatnika. Należałoby przy tym brać pod uwagę zarówno podatki dochodowe, jak i majątkowe, które w Polsce są niskie, ponieważ nie płacimy podatku od wartości nieruchomości. - Analizy prowadzone przez Instytut Studiów Podatkowych wskazują, że średnie obciążenie podatkowe w naszym kraju wyliczone na podstawie tego kryterium jest na tle innych krajów bardzo niskie i ma tendencję malejącą - twierdzi prof. Modzelewski. Doliczanie do obciążeń podatkowych składki na ubezpieczenie społeczne jest, według niego, błędem, ponieważ w Polsce trafia ona po części nie do instytucji publicznych, jak ZUS, lecz do prywatnych otwartych funduszy emerytalnych.
- Obserwując rzeczywistość ostatnich kilku lat, mam wątpliwości, czy "średnia wielkość obciążeń podatkowych" ma jakiekolwiek znaczenie w sferze podejmowania decyzji - mówi prof. Witold Modzelewski. - Jeśli przyjrzeć się np. wielkim migracjom z ostatnich lat, to widać, że cechuje je pozorny paradoks, następują one bowiem z państw o oficjalnie niskiej średniej wysokości obciążeń podatkowych do państw z wyraźnie wyższym poziomem obciążeń - zauważa.

Czyżbyśmy nie potrafili kalkulować?
- Dla podatnika istotne jest nie to, jaki procent dochodów państwo zabiera mu w formie podatku, lecz to, jaka kwota zostaje mu w kieszeni. W Polsce prawdziwym problemem są zbyt niskie płace, a nie wysokie podatki. Przykład? PKB Wielkiej Brytanii jest dwa razy większy niż Polski, ale płaca lekarza czy pracownika naukowego jest tam dziesięciokrotnie wyższa - stwierdza prof. Jerzy Żyżyński. Przypomina też, że ludzie oceniają państwo nie tylko po poziomie obciążeń podatkowych, ale także po tym, jak wypełnia swoje funkcje. - Pojęcie "taniego państwa", na które podatnik niewiele łoży, jest mitem - uważa prof. Jerzy Żyżyński z Uniwersytetu Warszawskiego. - Państwo ma określone obowiązki konstytucyjne wobec obywateli w dziedzinie obrony, porządku publicznego, edukacji, ochrony zdrowia, zabezpieczenia społecznego itd., których wypełnianie jest jednym z czynników decydujących o poziomie życia w danym kraju. Jeśli chcemy, by te funkcje wypełniane były przez sektor publiczny należycie, musimy za to zapłacić właśnie w formie podatków - tłumaczy. - "Tanie państwo" nigdy nie będzie "sprawnym państwem". To wyjaśnia, dlaczego np. wysoko opodatkowani Duńczycy czy Szwedzi chwalą sobie życie we własnym kraju i - w przeciwieństwie do Polaków - nie myślą o emigracji...

Podatek, którego nie widać
"Poziom obciążeń podatkowych" w Polsce wyraźnie rośnie, jeśli uwzględnić podatki pośrednie. Według Eurostatu, VAT i akcyza, płacone przez polskich konsumentów w cenie kupowanych dóbr i usług, stanowią ok. 42 proc. naszego obciążenia podatkowego, podczas gdy udział podatków bezpośrednich (PIT) nie przekracza 20 procent. Podstawowa stawka VAT w naszym kraju - 22 proc. - należy do najwyższych w Europie. Podatnicy nie zdają sobie sprawy, ile pieniędzy z tytułu "niewidocznego" podatku wliczonego w ceny co roku odprowadzają do budżetu. Z drugiej strony - to owa "niewidoczność" podatków pośrednich sprawia, że właśnie te daniny najłatwiej jest podnosić rządzącym. Taką drogę wybrał także polski rząd, ogłaszając podniesienie podstawowej stawki podatku VAT z 22 do 23 proc., a w dalszej perspektywie do 25 proc., tj. maksymalnego poziomu dopuszczalnego w UE. - Polska już teraz należy do krajów o wysokim poziomie VAT, wyższe stawki mają tylko kraje skandynawskie i - po ostatniej podwyżce - Węgry oraz Grecja. Rządzący podejmują takie decyzje, jakby Polacy byli zamożnym społeczeństwem, zapominając, że przeciętny dochód w naszym kraju jest o połowę niższy niż w starych krajach UE - uważa dr Zbigniew Kuźmiuk, ekonomista, były poseł do Parlamentu Europejskiego. Alternatywą, jego zdaniem, dla tak szkodliwej podwyżki, która ograniczy konsumpcję, podkopie wzrost gospodarczy i uderzy w najuboższych - byłoby wprowadzenie podatku dla banków. - Obciążenie aktywów banków podatkiem w wysokości 0,4 proc. wartości przyniosłoby blisko 5 mld zł dochodów do budżetu, a więc mniej więcej tyle samo, co podniesienie VAT - stwierdza dr Kuźmiuk.
W ocenie prof. Żyżyńskiego, podatki w Polsce są źle skonstruowane. VAT obciążający konsumpcję jest za wysoki, co najsilniej odczuwają osoby o niskich dochodach, podatek dochodowy jest zbyt spłaszczony i preferuje najzamożniejszych podatników, składka zdrowotna zaś - za niska i niewłaściwie rozłożona. - Jesteśmy jedynym krajem w Europie, w którym składka na zdrowie jest płacona wyłącznie przez pracownika. We wszystkich innych krajach jest ona rozłożona pomiędzy pracownika i pracodawcę w proporcji pół na pół, lub 2/3 pracodawca, 1/3 pracownik - twierdzi. Taka konstrukcja składki jest kolejnym przejawem preferowania grup lepiej uposażonych.- Pieniędzy na zdrowie jest za mało. Jeśli składka nie zostanie podniesiona i rozłożona na obie strony, konieczne będzie doubezpieczenie, aby w pełni korzystać z ochrony zdrowia. Niestety, przy bardzo niskich dochodach większości społeczeństwa nie będzie na to stać - ostrzega profesor.
Małgorzata Goss

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 4-5 września 2010, Nr 207 (3833)