Ocena użytkowników: 1 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Wpływy Rosji w Polsce są coraz większe. Forsowane przez rząd zawarcie niekorzystnego kontraktu gazowego, uzależniającego nas od Moskwy na następne kilkadziesiąt lat, postawiłoby przysłowiową kropkę nad "i”. 

Wreszcie po wielu tygodniach starań marszałek Sejmu pozwolił na godzinną debatę poświęconą polsko-rosyjskiej umowie gazowej wynegocjowanej przez wicepremiera Waldemara Pawlaka. Debata odbyła się na wniosek klubu PiS w ramach tzw. informacji bieżącej, a głównymi jej uczestnikami był przedstawiciel wnioskodawców były premier Jarosław Kaczyński i główny negocjator tej umowy wicepremier Pawlak.

Mimo tego, że umowa gazowa ma ogromne znaczenie ekonomiczne, ale i polityczne dla naszego kraju, to debata nie wywołała jakiegoś specjalnego zainteresowania w mediach, bo - jak łatwo się domyślić - podstawowe rozstrzygnięcia z niej wynikające stawiają rząd Donalda Tuska w wyjątkowo niekorzystnym świetle.

Zabierając głos w imieniu wnioskodawców, były premier Jarosław Kaczyński zwrócił uwagę, że Rosja traktuje odbiorców surowców energetycznych albo jako kraje będące w jej strefie wpływów, albo jako kraje rzeczywiście wolne - tylko te drugie podpisują umowy handlowe na partnerskich warunkach. Z przebiegu negocjacji wyraźnie widać, że Polska została potraktowana jako kraj z rosyjskiej strefy wpływów, który zgodził się na wszystkie żądania Rosji - do tej pory zresztą umowa zapewne byłaby już podpisana, gdyby nie sprzeciw Komisji Europejskiej.

            Wprawdzie Komisji nie interesują najważniejsze dla Polski sprawy, takie jak ceny, po jakich będziemy kupować gaz i sposób ich ustalania czy uzależnienie od rosyjskich dostaw na 27 lat, tylko ceny za przesył gazu (niższe od tych, jakie Rosjanie płacą Białorusi i Ukrainie), monopol dostępu do Gazociągu Jamalskiego dla Gazpromu czy zarządzanie samym gazociągiem przez spółkę, której współudziałowcem jest dostawca gazu, czyli Gazprom. Właśnie zmiany tych trzech dotychczasowych ustaleń pomiędzy Polska i Rosją domaga się KE i na razie nie wyraża zgody na zawarcie umowy. Mamy więc ciągle jeszcze możliwość nieuzależniania się od Rosji na wiele lat i poszukiwania na okres przejściowy 3-4 najbliższych lat (a więc do oddania do użytku Gazoportu) umowy pomostowej, która pozwoliłaby na zbilansowanie dostaw.

            Zadziwiające są w tej sprawie nie tylko dotychczasowe ustępstwa strony polskiej wobec Rosjan, ale trwające już ponad rok brnięcie w tych negocjacjach w coraz gorsze dla nas rozwiązania. Mimo tego, że od roku obowiązuje już Traktat Lizboński i zapisana w nim solidarność energetyczna, Polska, która była głównym orędownikiem tego zapisu, dziwnym zbiegiem okoliczności nie chce korzystać w negocjacjach z Rosją z potencjału i wsparcia Komisji Europejskiej. A takie wsparcie Polsce niewątpliwie by się przydało, bo - jak zdiagnozował sytuację Jarosław Kaczyński - aneks do umowy gazowej jest negocjowany z Rosjanami w warunkach szantażu, co już raz przytrafiło się Polsce za jego rządów.

            W roku 2006 negocjowano kontrakt pomostowy na 2,5 mln m3 gazu rocznie na 3 lata, a dodatkową ceną, jaka Polska wtedy poniosła, była cena gazu o 10 proc. wyższa niż w kontrakcie długoterminowym. Skoro i teraz - co widać po skali ustępstw - mamy podobną sytuację, a stoi za nami Traktat Lizboński, to jest możliwe kolejne rozwiązanie pomostowe, tym razem z udziałem firm niemieckich mających nadwyżki gazu kupowanego także w Rosji, zwłaszcza, że wchodzące w życie nowe przepisy unijne już od 1 października powodują, że nie będzie już potrzebna zgoda Gazpromu na odsprzedaż gazu przez firmy mające z nim kontrakty.
            Nieskorzystanie z tego rozwiązania i forsowanie wieloletniego uzależnienia nas od dostaw gazu z Rosji jest działaniem na szkodę naszego kraju i tylko w takich kategoriach może być rozpatrywane.

            Być może tak mocne postawienie sprawy nowej umowy gazowej z Rosją przez opozycję spowoduje refleksję rządu - nawet za cenę ograniczeń w dostawach gazu dla firm sektora nawozowego i paliwowego w końcówce tego roku. Ciągle jest to jeszcze możliwe, jeżeli nie chcemy, abyśmy byli traktowani jak kraj wprawdzie należący do UE, ale jednak znowu znajdujący się w strefie wpływów Rosji.

            Reakcja rządu Tuska (a w zasadzie jej brak) na działania Rosji w sprawie wyjaśniania przyczyn tragedii smoleńskiej, przerwanie dostaw rosyjskiej ropy do rafinerii w Możejkach (na skutek awarii ropociągu, która trwa już... 4 lata), brak wyraźnych postępów w śledztwie sprawie mordu katyńskiego (niechęć Rosji do rehabilitowania polskich oficerów zamordowanych w Katyniu) wskazują, że te wpływy w Polsce są coraz większe. Zawarcie tak niekorzystnego kontraktu gazowego postawiłoby przysłowiową kropkę nad "i”.

Zbigniew Kuźmiuk

Za: niezalezna.pl, Zbigniew Kuźmiuk 25 września 2010

Za: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=2370&Itemid=138438434284