Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
A jednak chodziło o zabicie pamięci. Wbrew temu, co mówiono przez kilkanaście tygodni – tak prezydentowi, jak i jego urzędnikom – chodziło tylko o to, by krzyż smoleński zniknął ludziom z oczu, by nikt już nie myślał o ofiarach, by znów nastał święty spokój. 

Słowa o konieczności zapewnienia lepszego miejsca do modlitwy, o ochronie krzyża przed bluźnierstwami, i o zbudowania nowego, lepszego miejsca do modlitwy – można i trzeba włożyć między bajki. A najmocniejszym na to dowodem jest to, że krzyż wciąż przebywa w ukryciu w kaplicy prezydenckiej, że choć właśnie obchodzimy jedno z najważniejszych świąt w polskiej tradycji, że choć ludzie mogliby się pomodlić za ofiary w kościele św. Anny, przed tamtym krzyżem, to wciąż nie mogą tego zrobić.

Od usunięcia krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego minęło już prawie półtora miesiąca. A w kaplicy w kościele św. Anny wciąż go nie ma. I nie ma co udawać, że nie o to chodziło tym, którzy wymyślili jego usunięcie i reżyserowali awanturę wokół niego. Teraz krzyż zniknął z przestrzeni publicznej, i nikt już o niego nie pyta. Teraz brak już widzialnych symboli bijących po oczach tych, którym nie na rękę jest wyjaśnienie tej tragedii. Teraz nie ma już widzialnego dowodu na to, że polskie państwo nie radzi sobie ze śledztwem, z pamięcią, z własną godnością. Krzyż smoleński zniknął z przestrzeni medialnej, i nie ma już „znaku zgorszenia”.

Ale najsmutniejsze jest to, że prawie nikt się już o ten krzyż nie upomina. Nie słychać hierarchów, którzy wcześniej walczyli o godne miejsce dla krzyża, by teraz upominali prezydenta, by ten oddał krzyż ludziom. Nie słychać mediów, które napominałyby prezydenta Bronisława Komorowskiego i namawiały go do wypełnienia umowy z kurią i harcerzami. Nie widać intelektualistów, którzy upominaliby się o godne, bo w kościele, upamiętnienie zmarłych. Nie słychać także kurii warszawskiej, jej rzecznika czy samego księdza metropolity, którzy – tak jak upominali obrońców krzyża, teraz upomnieliby „ukrywających krzyż”, by wywiązali się ze swojej części umowy… I ja nawet nie mówię już o pomniku, ale o przekazaniu krzyża do kościoła.

Ta cisza jakoś szczególnie mocno brzmi w ciszy i zamyśleniu właściwym uroczystości Wszystkich Świętych, Dnia Zadusznego i poprzedzającego je weekendu. Wielu Warszawiaków chętnie poszłoby w tych dniach do kaplicy w kościele św. Anny i tam pomodliło się, czy zapaliło znicz, przed krzyżem smoleńskim, który jednoczył tak wiele naszych najważniejszych emocji. Ale tego nam nie wolno! Krzyż ma być schowany u prezydenta, tak by nikt już o nim nie pamiętał… Byśmy o nim zapomnieli. By trawa niepamięci porosła groby tych, którzy odeszli.

Półtora miesiąca, jakie minęły od usunięcia krzyża, a także a całkowicie jednoznacznie pokazuje, jakie były intencje prezydenta Komorowskiego, premiera Tuska i ich wspólników. Im chodziło o zabicie pamięci, zniszczenie tamtego doświadczenia, zakrycie naszych emocji. Z krzyżem na Krakowskim Przedmieściu było to trudne, z krzyżem w kościele św. Anny tylko nieco łatwiejsze, ale nadal trudne, z krzyżem ukrytym – ich zdaniem – będzie łatwiejsze. A nasze milczenie tylko im to ułatwia. Ułatwia niszczenie ofiary z życia tych, którzy odeszli, ułatwia robienie wariatów z tych, którzy walczą o minimum pamięci, sprawiedliwości i szacunku, dla tych, co odeszli w służbie Polski.

I z tego milczenia, ucieczki będziemy rozliczani. Przez nasze dzieci, przez naszych następców, przez kolejne pokolenia Polaków. A także, o czym warto pamiętać w te dni, przez Boga.

Tomasz P. Terlikowski

Za: http://fronda.pl/news/czytaj/terlikowski_krzyz_smolenski_kilka_slow_prawdy