Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Felieton  ·  tygodnik „Nasza Polska”  ·  2009-03-10

W styczniu minęła 90 rocznica rozpoczęcia konferencji pokojowej w Wersalu, a 28 czerwca minie 90 rocznica podpisania Traktatu Wersalskiego, który stworzył prawno-międzynarodowe ramy egzystencji II Rzeczypospolitej. Jednym z fragmentów tych ram był tzw. traktat mniejszościowy wielce dla Polski niekorzystny, a właściwie – głęboko upokarzający i np. Rumunia, a konkretnie – premier Bratianu odrzucił podobne warunki z oburzeniem. Gdyby bowiem postanowienia tego traktatu były literalnie u nas stosowane, to – jak pisze w swoich pamiętnikach Hipolit Korwin-Milewski – „wszystkie polskie sądy i urzędy powinny zachowywać szabas, posiadać język hebrajski, a raczej żargon żydowski na równi z polskim”. Warto w związku z tym przypomnieć przyczyny, dla których Polska została w taki sposób upokorzona, bo jest to również istotny przyczynek do historii stosunków polsko-żydowskich, który rzuca światło również na niektóre zagadnienia współczesne.

Onże Hipolit Korwin-Milewski przytacza relację z rozmowy Ksawerego Orłowskiego z baronem Maurycym de Rothschildem. „Osobiście p. Rothschild, pamiętając, że aż do końca XVIII wieku Polska była najbardziej w Europie tolerancyjnym dla Żydów państwem, życzyłby sobie, żeby kwestia żydowska zupełnie nie była na Kongresie poruszana lecz pozostawiona układom w samej Warszawie między obywatelami obu wyznań, mojżeszowego i chrześcijańskiego, które potrafią dojść do zgody. Ale ten pogląd nie jest wśród Izraela ogólnie przyjęty. Między chrześcijanami panuje przekonanie, że całe żydostwo na całym świecie jest absolutnie solidarne i w kwestiach politycznych maszeruje jak jeden człowiek. To jest wielki błąd, bo istnieje cały szereg zagadnień, co do których panuje między samymi Żydami wielka rozbieżność, np. w kwestiach socjalnych i ekonomicznych, on Rothschild Żyd i p. Lejba Trocki, także Żyd, idą w zupełnie przeciwnych kierunkach.

Lecz jest jeden punkt, na którym rzeczywiście cały naród Izraela jest do ostatniego człowieka absolutnie solidarny, mianowicie kiedy idzie o h o n o r I z r a e l a . (...) Jeśli na Kongresie oficjalnym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej będzie (nie wymieniając nazwiska) "były od miasta Warszawy członek Dumy Państwowej rosyjskiej", który zyskał wszechświatowy rozgłos jako zajadły antysemita, to cały Izrael i p. Rothschild sam będą uważali taką nominację za policzek wymierzony w twarz całego ich narodu i stosownie do tego postąpią. (...) Niechaj wie z góry i uprzedzi kogo należy, że kiedy Polska będzie oficjalnie reprezentowana przez tego pana, to Izrael zastąpi jej drogę ku wszystkim jej celom, a one są nam znane. Wy nas znajdziecie i na drodze do Gdańska, na drodze do Śląska pruskiego i do Cieszyńskiego, na drodze do Lwowa, na drodze do Wilna i na drodze do wszystkich waszych projektów. Niech pan hrabia to wie i stosownie do tego postąpi”.

Baronowi Rothschildowi chodziło o Romana Dmowskiego, który – jak się okazuje – był podówczas „punktem honoru Izraela”. Płynie z tego kilka wniosków aktualnych również i dzisiaj, zwłaszcza, że – jak się wydaje, „Izrael” podniósł poprzeczkę swego „punktu honoru” o kilka, a może nawet kilkanaście stopni. Dzisiaj bowiem „Izrael” już nie zadowala się presją w celu usunięcia z areny politycznej swoich przeciwników. Dzisiaj „Izrael” za swój „punkt honoru” uznaje wymuszenie na wszystkich narodach, by obierały sobie przywódców, a nawet – by wychowywały dzieci podług jego wskazówek, to znaczy - wymuszenie na wszystkich narodach kapitulacji, nie tylko w sferze politycznej, ale nawet - moralnej.

Jakże bowiem inaczej potraktować pragnienie, by np. chrześcijanie dostosowali się do gustów „Izraela” również w sprawach kanonizacji świętych, czy nominacji biskupich – o czym świadczy trwająca nagonka na Benedykta XVI-go? Więc po drugie - dopiero na tle deklaracji barona Maurycego Rothschilda lepiej rozumiemy, co w 1942 roku miała na myśli Zofia Kossak-Szczucka, pisząc w apelu do Polaków, by starali się pomagać Żydom w ich tragicznym położeniu - że jednak „uczucia nasze względem Żydów nie uległy zmianie. Nie przestajemy ich uważać za politycznych, gospodarczych i ideowych wrogów Polski”. W związku z tym nasuwa się trzeci wniosek, że bywają takie konflikty interesów, zwłaszcza angażujących prestiżowo, których niepodobna rozwiązać inaczej, jak przez całkowite obezwładnienie jednej ze stron, albo nawet – przez całkowitą jej eliminację.

 


 Stanisław Michalkiewicz
 
www.michalkiewicz.pl