Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
W sobotę Adam Małysz postawił kropkę nad „i”. Już po pierwszej serii było jasne, że drugi srebrny medal zimowych Igrzysk Olimpijskich jest jego. Tylko kataklizm mógł mu go odebrać, bowiem Orzeł z Wisły jest zbyt doświadczonym zawodnikiem żeby dać go sobie wyrwać.
W sobotni wieczór jeden z komentujących w studio telewizyjnym powiedział, że Małysz jest ostatnim romantycznym polskim bohaterem- zwycięzcą. Nie zgadzam się z tą tezą, bo ona kwestionuje sportowy geniusz Małysza oraz przeczy jego wysiłkowi i pracy jaką wykonywał całymi latami. Podchodząc według tych kryteriów, to Wojciech Fortuna jest takim romantycznym bohaterem. Adam Małysz, to człowiek ciężkiej, organicznej pracy u podstaw. Przecież jego obecność na sportowym Olimpie trwająca już dekadę nie jest dziełem jednego straceńczego zrywu sportowego, jak to było w przypadku Fortuny. Na tym poziomie sportowym nie ma przypadków.
Ten sezon jest tego potwierdzeniem. Gdy inni skoczkowie szaleli w kolejnych konkursach on powolutku, w zaciszu przygotowywał formę na Olimpiadę. Jego sukces nie wziął się z jednej, szaleńczej, romantycznej szarży, ale z tytanicznej, ciężkiej, codziennej pracy i megatalentu. 
Małysz jest wręcz zaprzeczeniem naszego romantycznego, narodowego charakteru: z szabelką huuuuurrraaa, naprzód! „Dziś twój triumf, albo zgon…”. Nie! Orzeł z Wisły nie szarpał się, nie miotał, nie odgrażał. Praktycznie cały sezon dawał wygrywać innym, jednakże nie odpuścił, tylko z zimną krwią szlifował formę i z zegarmistrzowską precyzją trafił z formą na czas Igrzysk. Adam Małysz, to nie jest bohater romantyczny. To jak najbardziej człowiek pozytywistycznej pracy.

Oczywiście same skoki narciarskie, oraz otoczka towarzysząca konkursom, czyli masa kibiców, flagi narodowe, śpiewy, radość kibiców, to niesie samo w sobie potężny ładunek emocji- tak charakterystyczny dla Polaków. Jednakże to jest tylko finisz, bowiem same przygotowania do tych wspaniałych victorii sportowych, to ciężka, mozolna, organiczna praca w zaciszu sal treningowych i skoczni narciarskich.
Dlaczego warto o tym pisać? Z dwóch powodów. Pierwszy, to taki, że warto ciężko pracować, trenować, nawet wówczas, gdy wiatr w oczy wieje, a rywale wydają się być poza zasięgiem i możliwościami. Jednak upór, cierpliwość, mądrość i oczekiwanie na ten jeden jedyny właściwy moment mogą przynieść wspaniałe rezultaty. Dlatego Małysz jest doskonałym przykładem pozytywistycznego patriotyzmu dla młodych ludzi.
Drugim powodem jest fakt, że w ubiegłym tygodniu byliśmy świadkami zeznań dwóch młodych ludzi przed sejmową komisją śledczą, którzy osiągnęli pewną pozycję biznesowo- polityczną nie poprzez swoją ciężką pracę, nie przez kompetencję i merytoryczność, ale poprzez niejasne zależności i układy. Ci młodzi ludzie poszli na skróty i nie bójmy się tego stwierdzenia: to kombinatorzy. Słuchanie opowiastek tych dwóch młodych ludzi nie napawało optymizmem.

Z kolei zarówno Adam Małysz, jak i Justyna Kowalczyk są młodymi, prostymi ludźmi z małych miejscowości, którzy tylko i wyłącznie poprzez tytaniczną pracę osiągnęli sukces i nam, Polakom dają powód do dumy z tego, że jesteśmy biało- czerwoni. Zarówno Adam, jak i Justyna oraz ich droga życiowa i sukcesy są niesamowitym kontrastem dla dwójki młodych ludzi, których żenujące zeznania mieliśmy wątpliwą przyjemność w ubiegłym tygodniu oglądać. Justyna i Adam, to ta lepsza, radośniejsza i optymistyczna strona Polski. Oni są żywym zaprzeczeniem kombinatorstwa, są symbolami trudniejszej drogi: pełnej wyrzeczeń, samozaparcia się, potu, a czasami nawet i łez. Nie jestem pedagogiem, ale wiem napewno, że to właśnie tę drogę należy wskazywać młodym Polakom jako dobry przykład. Po tym, gdy widzieliśmy Adama Małysza i Justynę Kowalczyk na podium, z olimpijskimi medalami na szyi chyba nikt nie ma wątpliwości co do tego.

Amator
Za: http://amator.blog.onet.pl/