Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Lubię czytać książki autorstwa Jeana Raspaila. Na moim blogu opisywałem jego powieści: „Pierścień rybaka”, „Sire”, czy kultowy i proroczy „Obóz świętych”. Raspail należy do ścisłej czołówki najlepszych francuskich pisarzy, wszak jest laureatem wielu prestiżowych wyróżnień i nagród w tym Grand Prix du Roman Akademii Francuskiej. Dlatego z wielką ciekawością przeczytałem jego kolejną książkę „Król zza morza”. Ta pozycja, to swoisty manifest Raspaila- niepoprawnego politycznie zuchwalca, tradycjonalistycznego wojownika, który swoim piórem niczym najostrzejszym mieczem bezlitośnie zadaje ciosy współczesnym bożkom: demokracji i tzw. prawom człowieka. „Król zza morza”, to opowieść, a w zasadzie prywatna rozmowa Raspaila z następcą francuskiego tronu i myli się ten, kto myśli, iż chodzi o jakiegoś  obecnie żyjącego dziedzica tronu Bourbonów. Nic podobnego. Raspail w swojej literackiej wyobraźni kreuje następcę tronu, któremu nadaje aż dziewięć imion: Filip Karol Franciszek Ludwik Henryk Jan Robert Hugo Faramund de Bourbon.

Raspail tak argumentuje ten jakże oryginalny, literacki chrzest: „Osiem pierwszych (imion- przyp. stańczyk) nosili nasi królowie z dynastii Kapetyngów, Twoi antenaci, dziewiąte zaś- Faramund- w istocie raczej mityczne, przypomina władców dwóch innych dynastii, które poprzedziły narodziny Twego rodu”. Jean Raspail z góry patrzy na współczesną demokrację i zwyczaje republiki we Francji, jednakże jego pogarda dla współczesnego porządku we Francji jest wyrażona w dość subtelny sposób. Autor doradza królowi na wypadek, gdyby kiedyś powstała taka myśl ukoronowania go przez parlament, aby nie przyjmował korony, albowiem Francja odrzuciła monarchię z Bożej Łaski. Monarchię z nadania Pana Boga odrzucono na rzecz nadania władzy wolą tłumu, a temu- jak słusznie zauważył Raspail- nadają ton najbardziej podłe jednostki.

Raspail pisze do króla: „Nie sądzę, by coś takiego mogło Cię spotkać, ale gdyby jednak, czysto hipotetycznie, ktoś Ci kiedyś złożył taką propozycję, nie wahaj się, Miłościwy Panie, i odmów- to oszustwo! Jeśli nie będzie w tym Boga, odmów! To nie Twoje powołanie. W tym kraju, gdzie pojęcie świętości władzy zostało całkowicie wymazane, na pierwszą publiczną wzmiankę o Bogu (a jakże Ty, król Francji, mógłbyś przemilczeć Boga?) na ulicę wyszedłby milion manifestantów, prowadzonych przez pięciuset deputowanych przepasanych trójkolorową szarfą, delegację związków zawodowych i rozmaitych innych instytucji, a na dodatek kilku biskupów z hasłami świeckości państwa i prawami człowieka na ustach-prawami, których człowiek nie otrzymuje już od Boga, ale sam je sobie przyznaje, co pewnego dnia srogo się na nim zemści- nawet jeśli miałby na to czekać do dnia Sądu Ostatecznego. Więc jak? Nie ma Boga, nie ma króla”. A propos biskupów francuskich. Raspail nie zostawia na przeżartej modernizmem hierarchii kościelnej we Francji suchej nitki.

Do swojego króla autor pisze o nich z nutką ironii: „Bo tak naprawdę, oni Cię nie kochają. I choć niemal cały kler i biskupi Francji uważają Twoją osobę za niewartą uwagi, to drażni ich ta resztka Boskiego namaszczenia, która na Tobie spoczywa. Powiedziałbym nawet, że ich szokuje. Chętnie oskarżyliby Boga o zapędy antydemokratyczne. Skoro Bóg wycofał się we Francji ze sprawowania władzy, to oni nie mają najmniejszej ochoty oglądać Go tutaj z powrotem, niezależnie od formy- od króla, a nawet mglistej nadziei na króla poczynając”.

Przypomina także królowi o istocie idei królewskiej: „Król bowiem nie posiada swego królestwa w postaci ruchomości i nieruchomości; on sam jest swoim królestwem, w jedności swego wcielenia; że królowanie nie polega na tym, aby mieć, ale na tym, aby być”. Co ciekawe Raspail pisze, że gdyby „nie daj Boże”-jak podkreśla autor- narodziła się kiedyś Europa federacyjna, to symbol monarchii stanie się ostatnią ostoją i symbolem narodowego patriotyzmu. Dodatkowym walorem książki jest fakt przybliżenia nam pewnych historycznych faktów z rewolucji we Francji oraz działań kontrrewolucyjnych, w obronie monarchii w Wandei w 1832 roku. Prawdziwa intelektualna i historyczna uczta dla koneserów historii Francji i nie tylko. Książka zawiera dwa warianty zakończenia, ale nie chcę ich tutaj streszczać, gdyż zakładam, że któryś z internautów będzie chciał sięgnąć po tę pozycję i nie chcę psuć czerpania przyjemności z lektury, która jest terra incognita.

Oczywiście dla osoby, która wychowana jest całe życie w systemie liberalnej demokracji lektura tej książki może, a nawet na pewno będzie szokiem, ale warto przeczytać ją. Pomijam kwestię historycznej zawartości książki i bagażu informacji, jakie się w niej znajdują, ale także ze względu na przepiękny, momentami epicki język autora naprawdę warto poświęcić swój czas na jej lekturę. Z kolei zwolennikom konserwatyzmu mogę napisać tylko tyle: przeczytajcie ją. Ta książka, to być może ostatnia, szaleńcza, straceńcza szarża francuskiego monarchizmu na demoliberalne, laickie i prawoczłowiecze pozycje. Warto w niej wziąć udział-nawet, gdy się nie jest stańczykiem.

 

Jean Raspail- „Król zza morza”, ss.187, Dębogóra 2008.

 

Za: http://ironicznystanczyk.blog.onet.pl/