Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Zdążyłem już przeczytać triumfalistyczne komentarze – domyślają się Państwo, z jakich pochodzące kręgów – że moskiewska konferencja prasowa położyła kres wszelkim wątpliwościom, wszystko wyjaśniła i skompromitowała “teorie spiskowe”, że, wręcz, wszyscy, którzy zgłaszali wątpliwości, powinni się schować, posypać głowy popiołem i więcej się nie odzywać, że wina załogi i ewentualnie jej bezpośrednich przełożonych jest już właściwie udowodniona.
Ludzie, którzy podobne rzeczy wypisują, są albo kompletnie oderwani od rzeczywistości i całkowicie pozbawieni umiejętności logicznego rozumowania, albo też najzupełniej cynicznie wypełniają polecenia jakiegoś ośrodka zainteresowanego w upowszechnianiu oczywistego kłamstwa.
W istocie po konferencji rosyjskiej komisji jest jeszcze więcej powodów, by kwestionować oficjalne komunikaty niż przed nią.

Praktycznie jedyne, co przez ponad miesiąc zdołało owo śledztwo ustalić, to fakt, że samolot uderzył w ziemię, bo leciał za nisko. Być może po tak krótkim czasie więcej wymagać nie można, ale z drugiej strony, prace komisji okazały się bardzo zaawansowane w części dotyczącej rosyjskiej kontroli lotu, skoro już teraz ponad wszelką wątpliwość wykluczono jakąkolwiek jej odpowiedzialność za wypadek.


Komisja nie ustosunkowała się przy tym do pojawiających się wątpliwości – kwestii zmiany ustawienia radiolatarni na nietypowe, decyzji o niezamknięciu lotniska, uwiecznionej przez białoruskiego fotoreportera pośpiesznej naprawy oświetlenia pasa już po katastrofie etc. Komisja po prostu je zignorowała.

Najważniejsza, sensacyjna wręcz wiadomość w ogóle na konferencji nie została powiedziana. Dziennikarze znaleźli ją potem w rozdanych materiałach. To kwestia nie wyłączonego do niemal ostatniej chwili autopilota.

Zdaniem niektórych, ma to dowodzić w sposób niezbity winy nieżyjącego już pilota, na którego uporczywie zwalana jest – niekiedy w imię zupełnie nieskrywanych racji geopolitycznego pragmatyzmu – odpowiedzialność za całe nieszczęście.

Zdaniem ludzi obeznanych z lotnictwem, znaczy to jednak coś zupełnie innego. Że załoga samolotu wcale nie lądowała, dokonywała dopiero wstępnego zniżenia. Zatem – że po prostu nie zdawała sobie sprawy, na jakiej faktycznie znajduje się wysokości.

Z tego logicznie płyną tylko dwa wnioski: albo pilot i cała załoga byli skończonymi amatorami, którzy popełnili dziecinny i kompromitujący ich błąd, albo byli zmyleni co do najistotniejszych parametrów lotu.

Mógł ich zmylić błąd kontroli lotów, na przykład podanie nieprawdziwych danych co do ciśnienia atmosferycznego na płycie lotniska, albo błąd przyrządów pokładowych. Ten z kolei mógł być spowodowany zakłóceniami powodowanymi przez jakieś działające w okolicy urządzanie – zakłócenia przypadkowe, bądź, nie można tego w świetle posiadanej wiedzy ani potwierdzić, ani wykluczyć, świadome.

Całe śledztwo oddano w ręce rosyjskie, łamiąc w tym celu prawo i post factum uznając samolot specjalnego pułku wojskowego za maszynę cywilną. Nadzoruje je komisja, która – jako certyfikująca i lotnisko smoleńskie, i zakłady remontujące niedawno samolot – orzeka we własnej sprawie, oraz prokurator, który swej całkowitej dyspozycyjności wobec Putina dowiódł w sławnych procesach politycznych i postępowaniach przeciwko opozycjonistom.

O staranności w zbieraniu poszlak i dowodów wystarczająco wiele mówi pozostawienie na miejscu katastrofy jednego z paneli aparatury pokładowej.

Co jednak niepokoić musi najbardziej, to obsesyjna tajemnica, jaką okrywane są szczegóły śledztwa. Być może są powody, dla których “czarne skrzynki” muszą jeszcze pozostawać w Moskwie, ale na pewno nie ma powodu, aby nie ujawnić już teraz zawartych na nich zapisów, choćby tylko ich części, jeśli nie zostały dotąd do końca odcyfrowane.

Nie ma żadnego racjonalnego powodu, żeby ukrywać źródła danych o parametrach lotu, poprzestając jedynie na tym, co komisja już opracowała, zinterpretowała i uznała za stosowne pokazać.

Ta obsesyjna tajność jest nie tylko po stronie rosyjskiej. Rząd polski dysponuje trzecią, nadprogramową “czarną skrzynką”, która znajdowała się w samolocie. Dysponuje także zdjęciami satelitarnymi przebiegu katastrofy, które przekazali Polsce sojusznicy z NATO. One także są ukrywane.

Dlaczego?

Powtórzę: nie ma żadnego uczciwego powodu. Tajemnica śledztw uzasadniona jest tam, gdzie są podejrzani, którzy wiedząc, iż śledztwo jest na ich tropie, mogliby zyskać wskazówkę, jak je mylić, jak zacierać tropy, które dowody zniszczyć. W tym wypadku taki czynnik nie występuje. Jeśli nawet ujawniono by tylko część rozmów załogi samolotu z wieżą, w niczym to nie zaszkodzi odcyfrowywaniu reszty. A jeśli rządowi zależy na ucięciu spekulacji, to właśnie ujawnienie tego, co już wiadomo, ucięłoby je najskuteczniej.

Niestety, nie sposób wskazać innego powodu utajniania danych niż obawa przed prawdą. Tajemnica, jak wiele razy to bywało w czasach “realnego socjalizmu”, paradoksalnie, demaskuje tych, którzy ją narzucają. Kto się tej prawdy boi i dlaczego?

Rafał A. Ziemkiewicz

Za: FELIETONY INTERIA.PL

Za: http://www.bibula.com/?p=21923