Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Litwini w sprawie traktowania mniejszości narodowościowych powinni się uczyć od swych łotewskich pobratymców

8 sierpnia br. doszło na Łotwie do niezwykłego wydarzenia. Niezwykłego, bo po raz pierwszy w historii święcenia nowego rzymskokatolickiego arcybiskupa odbyły się w Rydze w katedrze nie katolickiej, lecz luterańskiej. W świątyni tej znajduje się grób św. Meinarda, misjonarza z XII w., a zarazem pierwszego ryskiego biskupa. Jest on tutaj czczony tak jak św. Wojciech w naszym kraju. W czasie swojej pielgrzymki na Łotwę w 1993 r. papież Jan Paweł II zatwierdził jego wielowiekowy kult. Wybór miejsca świeceń biskupich był więc nawiązaniem do historycznej tradycji, a zarazem konkretnym przejawem współczesnego ekumenizmu.

Święcenia te były też wydarzeniem ważnym dla naszych rodaków. Otóż nowy arcybiskup, a zarazem jedyny metropolita owego nadbałtyckiego kraju, 55-letni ks. Zbigniew Stankiewicz, jest Polakiem z urodzenia. Drogę do kapłaństwa miał on niełatwą. Nie mógł w czasach komunistycznych studiować teologii, więc najpierw ukończył Politechnikę Ryską, a następnie pracował jako inżynier w stoczni. Cały czas aktywnie działał w Związku Polaków, dochodząc do stanowiska wiceprezesa. Dopiero w 1990 r. wyjechał do seminarium duchownego w Lublinie. Już jako ksiądz podjął dalsze studia w Rzymie. Obok polskiego i łotewskiego, którymi posługuje się na co dzień, zna kilka innych języków. Przez kilka lat był ojcem duchownym w ryskim seminarium duchownym. Jest autorem licznych artykułów naukowych, a także osobą związaną ze światem dziennikarskim. Zajmuje się też alpinistyką. Pomimo młodego jak na arcybiskupa wieku jest on wszechstronnie przygotowany do pełnienia swych obowiązków, ma przy tym różnorodne doświadczenia życiowe. W swoim pierwszym liście pasterskim napisał, że priorytetem jego posługi będzie odrodzenie Łotwy. Zapewnił, że chce służyć Bogu i społeczeństwu. Jego ingres do katedry katolickiej św. Jakuba odbędzie się 21 sierpnia.

Opisując to wydarzenie kościelne, warto przypomnieć inne więzy łączące Polskę z tym małym krajem nad Dźwiną. Zamieszkany przez plemiona bałtyckie został on podbity przez niemiecki Zakon Kawalerów Mieczowych, którzy zaszczepili tutaj chrześcijaństwo. Po klęsce w bitwie ze Szwedami rycerze-zakonnicy zostali w 1239 r. wchłonięci przez Zakon Krzyżacki, a arcybiskupstwo w Rydze stało się metropolią dla wszystkich zakonnych diecezji, także w Prusach. Niemcy od tej pory dominowali w miastach, a rodzimi mieszkańcy tych ziem w wioskach. Z okazji rocznicy bitwy grunwaldzkiej trzeba zaznaczyć, że rycerstwo z Inflant (tak wówczas nazywano obecne tereny Łotwy i Estonii) walczyło przeciwko wojskom polskiego króla. Za czasów króla Zygmunta II Augusta inflancka gałąź Krzyżaków została sekularyzowana, a ich państwo stało się wspólną własnością Polski i Litwy. Wyjątek stanowiła Kurlandia, która stała się księstwem lennym. Przez pewien czas posiadała ona nawet swoje faktorie kupieckie w Ameryce. Przez całe pokolenia Rzeczpospolita toczyła zacięte wojny o Inflanty ze Szwecją i Rosją. Ta ostatnia wyszła z tego zwycięsko i zagarnęła całą krainę dla siebie. Niemniej jednak zachowały się silne wpływy polskie, szczególnie na południu Łotwy, a wiele tamtejszych spolonizowanych rodów szlacheckich pozytywnie zapisało się w historii.

Szczególnie silne więzy, tak polityczne, jak i militarne, połączyły Polskę i Łotwę po I wojnie światowej, kiedy to oba kraje musiały walczyć o swoją niepodległość z Rosją radziecką. W 1919 r. doszło do zwycięskiej tzw. operacji dyneburskiej, prowadzonej przez polskie wojska pod dowództwem gen. Rydza-Śmigłego, w wyniku której odbito część ziem łotewskich z Dyneburgiem, czyli Dźwińskiem, zamieszkanym m.in. przez mniejszość polską. Tereny te przekazano rządowi w Rydze. Z kolei w 1939 r. wielu Polaków schroniło się na Łotwie. W czasach okupacji radzieckiej szczególne więzy połączyły katolików polskich i łotewskich. Wspomniane bowiem arcybiskupstwo ryskie było jedną z dwóch (obok Wilna) legalnie działających metropolii katolickich w ZSRR. Dlatego też podlegała mu większość parafii polskich na terenie ówczesnego imperium, w tym katedralna we Lwowie. Z kolei seminarium ryskie przyjmowało polskich kandydatów z całych dawnych Kresów Wschodnich. Złotymi zgłoskami zapisał się m.in. absolwent tegoż seminarium ks. Władysław Wanags, proboszcz w Gródku na Podolu. Choć sam przyznawał się do korzeni łotewskich, to jednak w odrodzonej diecezji kamieniecko-podolskiej był niekwestionowanym "królem polskim".
Problemy narodowościowe w niepodległej Łotwie są trudne. W państwie dominują Łotysze, którzy straszliwie przetrzebieni w czasach niewoli radzieckiej stanowią niecałe 60 proc. Trzy czwarte z nich to luteranie, a jedna czwarta to katolicy. Rosjanie stanowią 30 proc. i jeżeli wierzą, to są związani z prawosławiem. Polaków (prawie sami katolicy) jest w całym kraju 2 proc., ale w Dźwińsku prawie 15 proc.

Na koniec informacja z sąsiadującej z Łotwą Litwą. Niestety smutna. Otóż litewskie władze dążą do likwidacji dwóch trzecich polskich szkół. Przeciwko temu protestuje polski rzecznik praw dziecka Marek Michalak. Napisał on także listy z prośbą o pomoc do marszałka Borusewicza i minister Hall, ale znając ich poglądy polityczne, to raczej wsadzą głowy w piasek. Sprawę trzeba więc uważnie monitorować. A tak na marginesie, to szkoda, że Litwini w sprawie traktowania mniejszości narodowościowych niczego nie nauczyli się od swych łotewskich pobratymców.

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Gazeta Polska, 18 sierpnia 2010 r.

Za: http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=3303