Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Prognoza Eurostatu zakłada, że do 2060 r. ubędzie aż 18 proc. ludności naszego kraju, i to mimo założenia, iż w tym samym czasie przybędzie dwumilionowa rzesza imigrantów, a dzietność w polskich rodzinach znacząco się powiększy

Od przyszłego roku będą obowiązywały trzy stawki podatku od towaru i usług. VAT na nieprzetworzoną żywność wzrośnie z 3 do 5 proc., na budownictwo i leki z
7 do 8 proc., a najwyższa stawka zostanie podniesiona z 22 do 23 procent. 100-miliardowy deficyt finansów publicznych jest faktem, z którym władze muszą się zmierzyć.


Podatek to inwestycja, która może być dobrze albo źle ulokowana. Może ona przynosić korzyść dla całego społeczeństwa lub przyczyniać się do wzrostu marnotrawstwa. Należy właśnie skoncentrować się na inwestowaniu dochodów podatkowych w te dziedziny, które mogą generować miejsca pracy i wzrost gospodarczy, tak jak to było planowane w programie gospodarczym Prawa i Sprawiedliwości z 2005 r., a później niestety zostało zmienione na obniżki podatkowe dla grup najbogatszych.
Tocząca się obecnie debata akcentuje konieczność zmniejszenia zadłużenia Polski. Zadłużenie państw strefy euro wzrosło o 20 punktów procentowych w okresie ostatnich czterech lat. W tym czasie zadłużenie w Stanach Zjednoczonych i Japonii zwiększyło się o 35-45 punktów procentowych. Carmen Reinhard i Kenneth Rogoff w swoich analizach zauważyli, że graniczny poziom zadłużania się krajów w relacji do PKB - zanim nastąpi negatywna kontrakcja w postaci spowolnienia wzrostu o 1 punkt procentowy dla krajów rozwijających się, do których zalicza się Polskę - wynosi 60 proc., a dla krajów wysoko rozwiniętych 90 procent. Następujący obecnie proces zmniejszenia zadłużenia gospodarek będzie w znacznym stopniu utrudniony, ponieważ w krajach wysoko rozwiniętych i w Polsce wystąpiło zjawisko starzenia się społeczeństw. W sytuacji kiedy zmniejsza się liczba osób zdolnych do pracy, gospodarka rozwija się wolniej i przez to zdolność państwa do spłaty długów jest niższa, a wzrost skali zobowiązań emerytalno-zdrowotnych staje się piramidą finansową, z której bardzo trudno się wydostać. Ponadto proces starzenia się będzie z jednej strony wymagał wzrostu nakładów i świadczeń, a z drugiej będzie nimi obciążona mniejsza liczba pracowników.

Cicho o demografii
Tymczasem kwestia kryzysu demograficznego została kompletnie pominięta w kampanii dwóch głównych kandydatów na prezydenta, co jest oznaką zapaści prawicy w Polsce. A prognoza Eurostatu w obszarze zmian demograficznych w Polsce jest katastrofalna i zakłada, że do 2060 r. ubędzie aż 18 proc. ludności naszego kraju, i to mimo założenia, że w tym samym czasie przybędzie również dwumilionowa rzesza imigrantów, a dzietność w polskich rodzinach znacząco się powiększy - niestety, teraz jest to poziom tragicznie niski, ponieważ wynosi 1,3 dziecka na kobietę. Niezależnie od spadku liczby ludności o
7 mln nastąpi jednoczesne bardzo szybkie starzenie się naszego społeczeństwa. O ile obecnie grupa osób w wieku powyżej 80. roku życia, czyli osób najstarszych i wymagających najwyższych nakładów na ochronę zdrowia, obejmuje 3 proc. społeczeństwa, o tyle w badanym okresie wzrośnie ona aż o 10 punktów procentowych do 13,1 proc. ogółu ludności i będzie wynosiła 4,1 mln osób. Kluczowy jest też fakt spadku liczby osób w wieku produkcyjnym. Według przewidywań największe negatywne zmiany na obszarze Unii Europejskiej wystąpią właśnie w Polsce i na Słowacji. O ile obecnie liczba osób w wieku 15-64 lat sięga 27 mln, o tyle według projekcji Eurostatu liczba ta spadnie aż o ponad 10 mln do poziomu 16,3 mln w roku 2060. Zgodnie z rachunkowością międzygeneracyjną policzony został dług Polski względem osób, które będą korzystały z systemu emerytalnego, zdrowotnego i innych aspektów społecznej infrastruktury, a który powstaje z powodu starzenia się społeczeństwa. Wyliczony w ten sposób dodatkowy dług publiczny w 2007 r. wyniósł aż 182,8 proc. polskiego PKB - 2,5 bln złotych.
W Polsce następuje nie tylko proces starzenia się ludności, ale także przesunięcie jej struktury w ramach wieku produkcyjnego z okresu mobilnego - do 44. roku życia, w kierunku niemobilnym, a więc starszym. W związku z tym zgodnie z raportem UE grozi nam "bolesna kombinacja niższych świadczeń i wyższych składek". Dzieje się tak dlatego, że już obecnie w UE na jednego emeryta przypadają trzy osoby aktywne zawodowo, w 2030 r. stosunek ten wyniesie jeden do dwóch, a na końcu omawianej perspektywy, w 2060 r., to emeryci będą większością, gdyż na czterech emerytów będą pracowały trzy osoby zawodowo czynne. Takich obciążeń nie wytrzyma żaden system finansowy, stąd nie dziwmy się, że coraz częściej jako antidotum pojawiać się będą propozycje pracy bez przerwy, aż do śmierci, w połączeniu z ograniczeniem dostępności służby zdrowia, jedynie dla osób o grubym portfelu.
W raporcie Instytutu Cato z 2009 r. oszacowano, że w Unii Europejskiej zadłużenie z tytułu starzenia się społeczeństwa wynosi 439 proc. PKB i aby obsłużyć takie zadłużenie, które nie jest ujmowane w oficjalnych statystykach, państwa każdego roku powinny oszczędzać 8,3 proc. PKB. W debacie sejmowej to poseł Jerzy Polaczek zasygnalizował ten problem, mówiąc, że rok 2010 jest ostatnim, w którym w Polsce wzrosła liczba osób w wieku produkcyjnym; już w przyszłym roku - zgodnie z założeniami budżetowymi - będzie ich o 100 tys. mniej.

Zapobiec nierównościom
Rozpoczęty proces zmniejszania zadłużenia zmusza do rozwagi co do przyjęcia właściwej strategii. Jak szybko i głęboko zarekomendować oszczędności tak, żeby nie zaryzykować znaczącego spowolnienia wzrostu gospodarczego, i w jaki sposób przenieść ciężar problemów budżetowych na całe społeczeństwo? Wzrost bazy podatkowej należałoby wspierać tak, aby pozwolił ograniczyć konieczność redukowania wielu wydatków państwowych. Jest to działanie bardzo trudne, a badania ekonomistów wykazały, że z 32 przypadków oddłużania gospodarki, które poprzedzał kryzys finansowy, tylko jeden prowadził do wzrostu. Alberto Alesina jest obecnie tą osobą, która podczas swoich częstych wystąpień propaguje w procesie redukowania deficytów obcinanie wydatków, a nie podwyższanie podatków. Niemniej w swoich badaniach obejmujących okres od roku 1980 pokazuje, że na 26 przypadków, w których następował znaczący spadek długu, aż w 21 powodowało to równoczesny spadek PKB. Inne propozycje zaradcze to podwyżka podatków i składek. W Polsce - zgodnie z porównywalnymi danymi z wkładki Ernest&Young w Financial Times - mamy dochody podatkowe na poziomie 34,9 proc. PKB, czyli poniżej przeciętnego poziomu OECD, który wynosi 35,8 procent. W krajach z niskim poziomem dochodów podatkowych, np. w Meksyku (18 proc.), obserwujemy konflikty i niepokoje społeczne na znaczącą skalę, a także brak stabilności gospodarczej. A prawie o 10 punktów procentowych wyższy jest poziom opodatkowania we Francji, gdzie wynosi on 43,5 procent. W państwach, które wydawałyby się wzorcowe, czyli w Szwecji i Danii, poziom ten jest jeszcze wyższy i wynosi kolejno 48,3 proc. i 48,7 procent.
Raghuram G. Rajan w swojej najnowszej książce pt. "Foult Lines" zwraca uwagę na procesy, które nastąpiły w Stanach Zjednoczonych, polegające na zadłużaniu się gospodarki amerykańskiej i jednoczesnym bardzo dużym wzroście dysproporcji między najbogatszymi a najbiedniejszymi. Okazuje się, że w latach 1976-2007 aż 58 proc. przyrostu dochodów realnych przypadło na 1 proc. najbogatszych obywateli, przy czym w okresie prezydentury G.W. Busha było to nawet 65 procent. W efekcie o ile w 1975 r. najbogatsze 10 proc. społeczeństwa amerykańskiego miało dochody trzykrotnie wyższe od 10 proc. najuboższej grupy, to w 2005 r. te dochody były już pięciokrotnie wyższe.
Istotna w przypadku niesprawiedliwych, krzywdzących uboższych zmian podatkowych jest właśnie kwestia powstawania nierówności i narastania niepokojów społecznych hamujących rozwój gospodarczy. Statystyki zawarte w opracowaniu Abhijit V. Banerjee i Esther Duflo "Inequality and Growth: What Can the Data Say?" podają, że zmiany w nierównościach społecznych związane są z okresami, kiedy następuje spowolnienie tempa rozwoju. Już nawet Arystoteles zauważył, że wzrost nierówności jest jedną z przyczyn powstawania zaburzeń. Duże grupy interesów są w stanie nawet w przypadku większych zmian regulacyjnych ustawić je tak, aby nie miały one właściwego oddziaływania. Już w 1922 r. Louis Brandeis zauważał: "Nie wierz, że możesz znaleźć uniwersalne antidotum na diabelskie warunki i niemoralne praktyki (...).
I nie pokładaj zbyt dużo wiary w legislację. Instytucje zaradcze są skłonne do wpadania pod kontrolę wroga i stają się instrumentem ucisku". Podnoszono, że bardzo ważna jest w tym wypadku zarówno transparentność, jak i wolna prasa. Brandeis w "Other People's Money: And How the Bankers Use It" wprost pisał o nich jako lekarstwie na wszelkie zło, porównując do leczniczego wpływu światła słonecznego. Na tym tle wydaje się, że w ciągu ostatnich stu lat nastąpiła negatywna zmiana, gdyż grupy interesów poprzez ukierunkowane działania PR-owe i informacyjne są w stanie wpływać także na kształtowanie opinii społecznej.
Analizując propozycje budżetowe i podejście do redukcji deficytu, powinniśmy tak go optymalizować, aby wydatkować środki na nakłady, które w przyszłości doprowadzą do wzrostu bazy podatkowej, a redukować te wydatki, które nie będą się do tego przyczyniały. W sytuacji kiedy Polska stoi na krawędzi załamania finansów publicznych, spowodowanego faktem, że na 228 krajów świata zajmujemy 208. miejsce pod względem liczby rodzących się dzieci, wskazane jest, aby w efekcie obecnie toczonej debaty podatkowej obniżyć obciążenia fiskalne rodzin kosztem bogatszej części społeczeństwa. A skuteczni w tych działaniach będziemy nie tylko wtedy, gdy zbudujemy optymalne instytucje, ale gdy posłuchamy Arystotelesa i doprowadzimy do tego, by "jakość przymiotów ludzi u władzy" gwarantowała, że w trakcie wykonywania tych trudnych zadań będą mieli oni na celu interes publiczny, a nie tylko własny.

Autor jest byłym zastępcą szefa Kancelarii Sejmu, prezesem UNFE i podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów.

Za: Nasz Dziennik, Wtorek, 24 sierpnia 2010, Nr 197 (3823)