Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Jak dawniej - potrzebne dwie gwarancje
Jurgieltnikom potrzebna gwarancja rosyjska i niemiecka
 [Umieszczam w dniu ujawnienia raportu Mak Anodinej-Burdenki. Jako wyjaśnienie. MD]

Po katastrofie smoleńskiej ujawniło się stronnictwo rosyjskie. Wykorzystując tragedię prawdopodobne­go zamachu na samolot prezydencki, zagardłowało za pilnym "pojednaniem z Rosją". Pojednanie to akt indywidualny, osobisty; gdy "jednają się" politycy "w imieniu" obywateli, chodzi o politykę, nie o pojednanie. O co więc chodzi rozmaitym alfonsiakom i sutenerom tego pojednania? Bo prze­cież Polacy już od kilku lat mogą dość swobodnie jeździć do Rosji, a Rosjanie do Polski - i kto chciał się szczerze pojednać, mógł to już dawno uczynić... Jaka więc ma być polityczna treść tego pojednania?

            Politycy rządzącej koalicji PO­ - PSL milczą w tej kwestii, milczą         także władze rosyjskie; wolno domniemywać, że chodzi z grub­sza o nowe relacje polsko-rosyjskie. Na czym wszakże miałaby polegać ich "no­wość"? Ostatnio istotne zmiany w stosun­kach polsko-rosyjskich dokonały się na początku lat 90., kiedy to Rosja wycofała swe wojska z Polski, pozostawiając roz­budowaną agenturę, a Polska przystąpiła do NATO dzięki przychylności ówczesnej polityki amerykańskiej.

            Szukając odpowiedzi na to pytanie, war­to rzucić okiem na polityczne przemiany, jakie zaszły w ostatnich latach w Europie i na świecie. Za naszego pokolenia świat przestał być dwubiegunowy, z "żelazną kurtyną" w Europie, dzieląca wolny Za­chód od komunistycznego Wschodu ­stał się znów wielobiegunowy, jak przed II wojną światową. Wraz ze zjednocze­niem Niemiec także polityka europejska wróciła w przedwojenne koleiny, bo pęka też w sposób widoczny dotychczasowa spójność Unii Europejskiej, cemento­wana wcześniej agresywnym sowieckim imperializmem. Pęknięcie to widoczne jest od czasu nawiązania strategicznego partnerstwa między Niemcami kanclerza Schrödera a Rosją Putina, trwającego i pogłębiającego się nieustannie. Za fasa­dą unijnych instytucji także w UE zacho­dzi proces wielobiegunowości: Francja uzyskała niedawno przyzwolenie Nie­miec na swe "kieszonkowe imperium" w postaci Unii Śródziemnomorskiej, w zamian za co przyzwoliła na intensyfika­cję współpracy strategicznych partnerów - Niemiec i Rosji - w Europie Środko­wowschodniej, której Polska jest istot­nym elementem. Jeszcze za prezydentury Busha Amerykanie próbowali wbić klin w to partnerstwo, zachęcając m.in. Pol­skę do aktywnej "polityki jagiellońskiej" na Wschodzie, ale po ataku na Word Tra­de Center zaczęli zwolna wycofywać się z tego pomysłu, pozostawiając Europę Środkowo-wschodnią aktywności strate­gicznych partnerów - Berlina i Moskwy.

            Próbując więc dociekać politycznej treści ewentualnego "pojednania" polsko-rosyj­skiego, uwzględnić musimy i to wycofa­nie się Stanów Zjednoczonych z aktywnej polityki w naszej części Europy.

            Z Niemcami "pojednaliśmy się" już na progu lat 90., godząc się na wstąpienie do Unii Europejskiej pod niemieckim "mecenatem". Przystąpienie Polski do UE dokonało się bez uregulowania sto­sunków własnościowych na polskich Ziemiach Zachodnich (jedna trzecia ob­szaru Polski), o czym "zapomniał" w traktacie polsko-niemieckim Krzysztof Skubiszewski (TW "K" i "Kosk"), minister spraw zagranicz­nych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, odznaczony później za to niemieckim odznaczeniem "chle­bowym". Całkiem jak Donald Tusk, też odznaczony "chlebowym" medalem Ka­rola Wielkiego... Brak tego uregulowania skutkuje dziś "otwartą kwestią własno­ści" (wspólna uchwała dwóch najwięk­szych niemieckich partii o "popieraniu praw wypędzonych"!). W dalszej przy­szłości, gdy okrzepnie traktat lizboński, można obawiać się tworzenia transgra­nicznych "regionów" polsko-niemiec­kich i sukcesywnego wypłukiwania pol­skiej suwerenności w polskich częściach tych regionów. Warto też dodać, że akces Polski do UE wyraża się dzisiaj i w ten sposób, że 80 procent polskiego prawa to dyrektywy brukselskie przełożone tylko na język polskich ustaw, a wpływ niemiecki na ustawodawstwo unijne jest niebagatelny...

            Polski akces do Unii Europejskiej, z wy­żej wspomnianymi konsekwencjami, wy­muszony przez twórców "okrągłego stołu", nosi wszelkie znamiona niemieckiej gwarancji, że określony pod "okrągłym stołem" ustrój Polski pozostanie nie­zmienny. Jest to ustrój państwa skazanego na impotencję, jurgieltnicze sterowanie, słabość militarną i ekonomiczną. Jest to ta sama niemiecka gwarancja, która w okresie przedrozbiorowym gwarantowała bezsiłę Rzeczypospolitej, przekształconą następnie w rozbiór państwa polskiego.

            Wiele wskazuje, że trwała rezygnacja z poszukiwania w przyszłości oparcia w Ameryce ma być właśnie warunkiem po­litycznym "pojednania" Polski z Rosją. To "pojednanie" ma być tak naprawdę rosyj­ską z kolei gwarancją, że ustrój Polski nie będzie naprawiany z odwoływaniem się do polityki amerykańskiej. W tej mierze jedna tylko gwarancja - niemiecka - była najwidoczniej zbyt słaba, zwłaszcza że los Unii Europejskiej nie jest pewny. Tak jak w okresie przedrozbiorowym, również i dzisiaj potrzebne są dwie gwarancje: nie­miecka i rosyjska.

            Gdy groteskowe atrapy wyrzutni rakiet Patriot zastąpiły pod Morągiem pierwot­nie planowaną "tarczę antyrakietową", trudno jeszcze żywić wątpliwości: po­lityka rosyjska odniosła taktyczny suk­ces w wypychaniu Ameryki z Europy, a taktyka to element strategii... Polityka niemiecka staje się wdzięcznym partne­rem polityki rosyjskiej w tym względzie (europejskie siły zbrojne jako parawan dla restytucji niezależnej Bundeswehry). Toteż logiczne jest przypuszczenie, że polityczną treścią "pojednania polsko-­rosyjskiego" będzie rosyjska gwarancja "bezpieczeństwa, dobrych stosunków, stabilizacji i pogłębionej współpracy w Europie Środkowowschodniej" - pod warunkiem wszakże, iż żaden z krajów leżących w tej buforowej strefie nie stanie się "amerykańskim koniem trojańskim" w przyszłości i nie nawiąże z Ameryką bliższych stosunków niż z Niemcami i Rosją. Nie da się ukryć, że dotąd Polska miała największe szanse na taką rolę, a za prezydentury Lecha Kaczyńskiego próbowała nawet ją heroicznie odgrywać (w Czeczenii, na Ukrainie i w Gruzji), zanim nowe władze amerykańskie pod prezydenturą Obamy nie zmieniły poli­tyki europejskiej USA.

            Teraz, gdy powstał już urząd europej­skiego ministra spraw zagranicznych, po­wrót do bliższych związków politycznych Polski z Ameryką - nawet gdyby w przy­szłości zmieniło się jej stanowisko - bę­dzie trudny, o ile w ogóle możliwy.

            "Pojednamy się" więc z Rosją, pod rzą­dami jurgieltników z PO, a w zamian za to Rosja zagwarantuje, że już nigdy nie będziemy próbowali odbudować suwe­renności i siły swego państwa, opierając się na Ameryce...

            To właśnie proponują nam z nagła obja­wieni entuzjaści "pojednania" z Rosją.

Przed rozbiorami Prusy i Rosja wspól­nie gwarantowały niezmienność ustroju Rzeczypospolitej - niewydolnego, sko­rumpowanego, schyłkowego. Całkiem jak ten, który zafundował Polsce "okrą­gły stół".

            Żydowskie lobby obawia się najwyraź­niej (zważywszy zaangażowanie "Ga­zety Wyborczej"), że żywotność narodu polskiego zdolna byłaby przełamać same tylko "gwarancje niemieckie" - dlate­go "GW" popiera dubelt "gwarancji ro­syjskiej". Z własnym wyrachowaniem: przecież Niemcom i Rosjanom wygodnie będzie powierzyć zarządzanie bezsilną Polską właśnie Żydom, jako sprawdzo­nym arendarzom...

            Toteż nie dziwi, że w komitecie popar­cia Bronisława Komorowskiego na prezydenta Polski zameldowało się niemal całe żydowskie lobby polityczne. Ma na­dzieję, że arendę przekształci z czasem we własność?

Marian Miszalski, NCz!, nr. 24 (12. VI. 2010)

Za: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=2881&Itemid=138438434240