Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Wielokrotnie pisałem o rosnącej roli politycznej Niemiec w Unii Europejskiej. Fakt ten został już zauważony za oceanem. Amerykański tygodnik Time (7.III.11) opublikował artykuł M. Schumana pt. „Jak Niemcy stały się Chinami Europy”. Według tego autora pomocną okazała się ostatnia recesja.
Podczas gdy kraje takie jak Irlandia czy Hiszpania uzyskiwały szybki wzrost gospodarczy poprzez zadłużenie (rządu i społeczeństwa), Niemcy uporządkowały swoją gospodarkę. Zadbały o utrzymanie produkcji w kraju i o eksport, konkurując nie ceną, ale jakością produktu uzyskaną rozwojem technologicznym. Świat uznał, że warto więcej zapłacić za etykietkę „Made in Germany”. W strefie euro Niemcy odpowiadają za 60% wzrostu GDP. Sukces niemieckiego przemysłu jest odbierany jako uzyskany kosztem innych krajów strefy euro, które zaczynają o tym mówić głośno. Kraje te domagają się od Berlina zmodyfikowania modelu swej gospodarki, by bardziej wspierała wzrost całego regionu poprzez zwiększenie własnej niemieckiej konsumpcji dla dobra wspólnej przyszłości.

Ale Niemcy mają inną politykę. Uważają, że ich wzrost gospodarczy to pożytek dla Unii Europejskiej. Stworzyły ułatwienia w zatrudnianiu i zwalnianiu pracowników, co obniżyło koszta pracy. Znalazły się duże środki na badania i rozwój. Związki zawodowe poparły to. Klasa średnia zrezygnowała ze wzrostu dobrobytu ograniczając konsumpcję. Państwo wspierało utrzymanie pracowników w okresie recesji, by nie utracić kwalifikowanej siły roboczej, którą nie tak łatwo odbudować po recesji. W 2009 r. dotyczyło to 1,4 miliona pracowników. Gdy tylko gospodarka odżyła, Niemcy były gotowe, by z tego natychmiast skorzystać. Kraje sąsiednie w większości należą do strefy euro. Normalnie odzyskiwałyby konkurencyjność poprzez obniżkę wartości swej waluty, ale ten mechanizm nie jest już dla nich dostępny (tak USA bronią się przed Chinami).
W rezultacie Niemcy praktycznie dzierżą prawo weta wobec wszelkich decyzji Unii Europejskiej. Tak to widzą w USA. W Europie narzeka się, że Niemcy traktują kraje południa Europy jako obciążenie. Próby stworzenia euro-obligacji dla całej strefy spotkały się z niemiecką odmową. Doszło do tego, że Jean Claude Juncker, premier Luksemburga, zarzucił Niemcom „anty-europejskość”. Steffen Kampeter z niemieckiego ministerstwa finansów twierdzi, że Niemcy traktują euro nie tylko jako instrument ekonomiczny, ale i jako „misję pokojową i wolnościową”, a więc narzędzie polityczne.
Może wreszcie Europa zauważy zagrożenie ze strony niemieckiej dominacji i wspólnie podejmie działania obronne.


prof.Maciej Giertych

Za: OPOKA  W KRAJU  75(96)
Kórnik  kwiecień 2011
ISSN 1505-0890

 

Nadesłał: Ryszard