Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Wtem jeden człowiek niespełna rozumu
Na kamień włazi i woła do tłumu:
Ja wam powiadam i kto chce niech wątpi
Że się to morze przed nami rozstąpi!
J. Karczmarski, Przejście Polaków przez Morze Czerwone

Moja klatka jest otwarta
Moje nogi nie są skute
Tylko dusza niewolnika
Jest strażnikiem do drzwi kluczem
Liczę nieszczęść dni ponure
Płaczę sercem oczy suche
Szyję swą otulam sznurem
I chcę krzyczeć uszy głuche
KSU, Moja nienawiść, moja depresja

Nie jesteśmy Chrystusem Narodów. Ani Winkelriedem. Cała romantyczna spuścizna naszych wieszczów narodowych, mesjanizm, wybraństwo i rola przedmurza chrześcijaństwa w rzeczywistości neosowieckiego zniewolenia nie mają żadnego znaczenia. Nie znaczą nic. Choć możemy się pocieszać i napawać faktem, że w bolszewickich planach podboju Europy stanowiliśmy (i stanowimy pewnie nadal) ważne ogniwo. „Po trupie pańskiej Polski dojdziemy do Berlina!” – wykrzykiwał Michał Tuchaczewski podczas czerwonego pochodu na Zachód, powstrzymanego bitwą warszawską. Dlatego jako kraj tranzytowy, swoisty „pas transmisyjny” rewolucji, stanowimy istotny element moskiewsko – pekińskiego bloku. Jaka jednak rola jest nam, jako społeczeństwu, rozpisana w planach sowieckich strategów? Czy będziemy mięsem armatnim w przyszłym konflikcie zbrojnym? Czy może „tylko” bydłem do strzyżenia, żyjącym w najweselszym baraku neosowieckiego obozu koncentracyjnego? Ku czemu prowadzą nas, sprawujący nad nami zarząd, z sowieckiego nadania, „demokratycznie” wybrani ojcowie narodu?
Pan Witold Gadowski ujawnia na swoim blogu niezwykle interesujące rzeczy:
„Z zachowanych dokumentów czeskiego wywiadu wojskowego wynika, że już w 1959 roku Czechosłowacja, na zlecenie GRU, rozpoczęła intensywne szkolenie terrorystów z całego świata. W następnych latach szkolono między innymi liderów MPLA z Angoli -Vitaro Cruza i Matiasa Miguelsa, 45 morderców z Gwinei, 32 Kenijczyków, 28 Irakijczyków oraz około 200 terrorystów z innych krajów, w tym wielu Kurdów z Turcji. W 1982 roku pod kryptonimem „Pristav” założono tajny ośrodek szkoleń wojskowych na poligonie w Zastavce koło Brna – pierwsze kursy w zakresie obsługi nowoczesnych materiałów wybuchowych urządzono dla Afgańczyków ( trwała jeszcze wojna Sowieckiej Armady w Afganistanie) oraz Palestyńczyków z Libanu. Ostatni adepci tajnych kursów wojskowych opuścili Zastavkę w sierpniu 1990. Wcześniej, w 1988 roku, ludzie Arafata i Kadafiego kupili w Czechosłowacji 200 kilogramów niewykrywalnego wówczas materiału wybuchowego semtex (produkowany w Synthesii Semtin koło Pardubic). Jak wiadomo obecność 30 dekagramów semtexu stwierdzono na pokładzie samolotu, który eksplodował nad Lockerbie”.

Ale nie te fakty z przeszłości są najbardziej intrygujące. Wszak i nasza ludowa ojczyzna szkoliła terrorystów do walki z imperializmem angloamerykańskim. Najciekawszy jest ten fragment tekstu pana Gazdowskiego:
„W połowie 1988 roku, na zlecenie GRU czechosłowackie służby wojskowe rozpoczęły na poligonie w Zastavce szkolenie Egipcjanina Mohameda Atta – przeszedł kompletny kurs, trwający osiemnaście miesięcy, Potem, aż do chwili gdy pilotowany przez Attę samolot uderzył w wieżę World Trade Center, Egipcjanin ponad siedemdziesiąt razy spotykał się w Pradze ze swoim czeskim oficerem prowadzącym oraz z oficerami rosyjskimi z GRU. Tuż przed 11 września Atta spotkał się w Pradze z agentem wywiadu Irackiego i po tym spotkaniu wyleciał prosto do USA. O wszystkich tych działaniach wiedziały czeskie służby specjalne – informacja jednak nigdy nie opuściła Pragi” (http://wgadowski.salon24.pl/398409,sowie-do-sztambucha)

A zatem pomimo lustracji i dekomunizacji, które miały miejsce w Czechach, a które nasze środowiska antykomunistyczne przedstawiały jako wzór do naśladowania, państwo to nadal było częścią sowieckiego bloku szpiegowsko – militarnego. A skoro tak, jeśli nawet zlustrowane i zdekomunizowane Czechy nadal opanowane były przez sowiecką agenturę, to tym bardziej Polska, w której próba lustracji zakończyła się szybkim odwołaniem rządu Jana Olszewskiego, musiała i musi być nadal częścią neosowieckiego układu. Ale co tam Polska czy Czechy. Skoro nawet w Niemczech, mimo wytrwałej antykomunistycznej działalności pastora Joachima Gaucka władzę sprawuje córka ewidentnego komunistycznego agenta (jeśli nie funkcjonariusza aparatu), której samej udało się z dziwny sposób zrobić karierę w NRD. Wróćmy na nasze podwórko. Pamiętamy, że rozwiązanie przez komisję Antoniego Macierewicza sowieckiej ekspozytury w Polsce, czyli Wojskowych Służb Informacyjnych zakończyło się przedterminowymi wyborami oraz opanowaniem stolca prezydenckiego przez Bronisława Komorowskiego, głosującego w sejmie przeciwko rozwiązywaniu tychże służb. Cała para zatem poszła, jak zwykle, w gwizdek Podobnie jak w 1992 r. tak i w latach 2006 – 2007 nie udało się Macierewiczowi dokonać trwałych zmian na drodze do odsowietyzowania naszego kraju. Zdychająca, jak wydawało się niektórym antykomunistom, żmija pokąsała najmocniej, a jad, który wyciekł opanował wszystkie instytucje i zapędził opozycję do narożnika, w którym nadal się znajduje. System okazał się skuteczny.

Czy zatem w obliczu tych faktów, jesteśmy w stanie wyrwać się z bloku neosowieckiego i odciąć raz na zawsze „pępowinę hańb” od komunizmu? Czy ma tego dokonać masowy ruch rodaków wzorowany na Solidarności? Takie nadzieje wyraża m.in. pan Wojciech Wencel, piętnując „formację prawicowych gderaczy, kapciowych moralistów, którzy czekają, aż naród w stu procentach się odrodzi”. Pan Wojciech Wencel, wieszcz nowego mesjanizmu, dziedzic romantycznej spuścizny, daje się uwieść poczuciu budującej się wspólnoty podczas marszów pamięci o ofiarach Smoleńska, nie zdając (albo nie chcąc) sobie sprawy, że w warunkach neosowiekiego zniewolenia, takie budowanie wspólnoty może być na rękę tym, którzy z tylnego siedzenia zarządzają społecznymi emocjami. Którym taka nowa solidarność może być potrzebna do dokonania kolejnych przetasowań na górze i wykreowania nowych TW „Bolków”, którzy, gdy zajdzie taka potrzeba dziejowa, zajmą miejsca starych. Uczestnicy rocznicowych uroczystości smoleńskich napawają się optymizmem, że ich rosnąca siła zmiecie rządzących. Tymczasem już dawno temu Józef Mackiewicz napisał, że „optymizm nie zastąpi nam Polski”. Wręcz przeciwnie prowadzi nas na manowce. To czego najbardziej obecnie potrzebujemy jako zniewolone społeczeństwo to wyciszenie emocji. Zdrowy sceptycyzm. Trudne to zadanie, ale trzeba je podjąć.

 Autor: Człowiek szalony 

Za:  http://blogpowiernika.blogspot.com/2012/03/pesymizm-jako-bron-1.html