Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Kolejny już raz Kaczyński, wraz ze swoimi wyznawcami, adoratorami i duchowymi pochlebcami, tworzy wielki zgiełk w związku z rocznicą wprowadzenia stanu wojennego. Odnosi się wrażenie, że skala i reklama tego wydarzenia ma za zadanie przyćmić inne ważne karty polskiej historii i odwrócić oczy Polaków od tych bolesnych spraw, za które bezpośrednią odpowiedzialność ponoszą Kaczyńscy, bądź ich ideowy i cywilizacyjny mistrz

Tłumy rozhisteryzowanych wyznawców religii smoleńskiej ochoczo maszerujących w kolejnych demonstracjach uwielbienia Jarosława, Antoniego i O. Tadeusza, nawet nie zdają sobie sprawy, jak wielce wspomagają tych, których deklaratywnie uznają za wrogów Polski, Kościoła oraz rozumnego, roztropnego i odpowiedzialnego patriotyzmu. Czy wiedzą, jakie oblicze ideowe przedstawiał, tak hołubiony przez toruńskie media Marszałek, i w jaki sposób się to przejawiło w ten grudniowy dzień, zaledwie 9 lat po odzyskanej niepodległości?

Tego właśnie dnia, 13 grudnia 1927 r., a więc 85 lat temu, miało miejsce bardzo ważne wydarzenie, w oczywisty sposób klasyfikujące ideowych ojców Prawa i Sprawiedliwości, ukazujące ich autentyczne oblicze, oraz stosunek do Polski, tradycji i kultury, kładące charakterystyczny dla nich fundament pod budowę przyszłości Ojczyzny. Tamtego dnia, na mocy Rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Ignacego Mościckiego, podpisanego m.in. przez Józefa Piłsudskiego - Premiera i Ministra Spraw Wojskowych, zmieniono godło Polski. W miejsce tego z orłem w zamkniętej koronie, jako symbolu państwa suwerennego, zwieńczonej krzyżem, jakie uchwalił Sejm Ustawodawczy 1 sierpnia 1919 r., wprowadzono godło z orłem w koronie otwartej pozbawionej krzyża, za to z gwiazdami pięcioramiennymi w skrzydłach. Ta symboliczna zmiana, w dobitny sposób, pokazuje oblicze tych, którzy w ramach zamachu majowego przejęli w Polsce władzę. Gwiazdy pięcioramienne zajęły miejsce krzyża w polskim godle! Zaledwie 7 lat po odparciu bolszewickiej nawały, po "Cudzie nad Wisłą" ratującym Polskę i Europę przed komunizmem!

Ideowe dziedzictwo sanacji bardzo dobrze przyswoili sobie politycy PiS-u, bowiem w analogiczny sposób postąpiono z Matką Bożą, kiedy w dniu 15 sierpnia 2007 r., a więc w Święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, zdetronizowano "Bogarodzicę", jako hymn wojska polskiego, wprowadzając w to miejsce ich pieśń legionową "My, Pierwsza Brygada". Trzeba być bardzo dziwnym człowiekiem, aby uznać to skandaliczne posunięcie, w tym właśnie konkretnym, świątecznym dniu, za przypadkowe.


Bardzo trafnie w ten klimat odrzucania krzyża i wartości z niego płynących, oraz afirmacji gwiazdy pięcioramiennej i konsekwencji związanych z przyjęciem tego światopoglądu, wpisuje się odrzucenie, 13 kwietnia 2007 r., w oktawie Wielkanocy, konstytucyjnej ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci, w dużej mierze dzięki posłom PiS-u.

Najbardziej zastanawiające, bolesne, żenujące i gorszące jest to, że to obłudne ugrupowanie cieszy się (jeszcze!) poparciem sporej grupy biskupów i księży!

Kolejnym bolesnym dla Polski faktem, który ma być zakrzyczany przez "patriotów" z PiS-u, zapomniany przez Polaków, "przemaszerowany" i "przedemonstrowany", każdego 13 grudnia, jest przyjęcie Traktatu lizbońskiego, czyli eurokonstytucji, które miało miejsce również 13 grudnia 2007 r. w Lizbonie. Pamiętamy, jak wtedy trwał swoisty wyścig między Premierem Tuskiem, a Prezydentem Kaczyńskim o to, kto pojedzie do Lizbony, kto będzie reprezentował Polskę. Jak wiemy, pojechali obaj. Prezydent Kaczyński po podpisaniu dokumentu stwierdził, że "podpisanie traktatu reformującego Unię Europejską jest wielkim dniem dla Polski" (prawy.pl, 15.12.2007 r.). Wiemy również, że to właśnie Prezydent Lech Kaczyński ratyfikował eurokonstytucję 10 października 2009 r., po wcześniejszej akceptacji przez Parlament, co byłoby niemożliwe bez poparcia PiS-u z Jarosławem Kaczyńskim na czele.

Równo 80 lat dzieli te dwa wydarzenia, zdjęcie krzyża z godła Polski i umieszczenie na nim pięcioramiennych gwiazd (13 grudnia 1927 r.), od podpisania Traktatu lizbońskiego (13 grudnia 2007 r.), czyli zanegowania krzyża i roli chrześcijaństwa, oraz suwerenności narodów Europy na rzecz antywartości, których symbolem jest gwiazda pięcioramienna.

W naszych polskich warunkach, klamrą spinającą te dwa bolesne wydarzenia, te swoiste przejścia od krzyża do gwiazdy, są konkretne siły polityczne symbolizowane nazwiskami swoich przywódców: Józefa Piłsudskiego i Braci Kaczyńskich! Dziś słyszymy, że to nazwiska symbolizujące polski patriotyzm, ale świadomi Polacy wiedzą, że to "patriotyzm" bardzo specyficzny, o którym tak celnie pisała "Ars Regia"  (5.04.2012 r.) z okazji paryskiego pogrzebu masona Jana Winczakiewicza: "a na zakończenie zabrał głos Antoni Macierewicz, który mówił o swoich kontaktach z Bratem Janem i o jego patriotyzmie".

Odnosząc się do 13 grudnia 1981 r., warto zacytować audycję radia francuskiego z dnia 26 grudnia 1981 r., o godz. 18, gdzie wyrażano zmartwienie z powodu ogłoszenia w Polsce stanu wojennego, stwierdzając, że "Solidarność, która w okresie 1980-1981 złożyła z tronu Kościół katolicki w Polsce, została obecnie rozbita, a Kościół pozostaje znów jedyną siłą opozycyjną wobec rządów komunistycznych w Polsce" ("Opoka" nr 17, grudzień 1982 r.).

Powyższe stwierdzenie jasno i klarownie pokazuje, o co chodziło kierownictwu, opanowanej przez KOR, Solidarności. Chciano pozbawić Kościół jego wielkiej roli w społeczeństwie, jako głównej siły broniącej Narodu polskiego wobec rządów komunistycznych, z jednoczesnym przejęciem przez KOR roli opozycji wobec tamtej władzy. Aby wykoleić dążenia do autentycznej odnowy oczekiwanej przez miliony Polaków, również tych z Solidarności, trzeba było zdetronizować Kościół, odrzucić na dalszy plan, żeby móc realizować zamiary lewicy laickiej zupełnie obce polskim tradycjom narodowym.

Ta koncepcja również obecnie jest całkiem skutecznie realizowana. Atak na Kościół, niedopuszczenie do nominacji biskupiej, bezpodstawne oskarżenia o współpracę, czy nawet wzywanie do wychodzenia z kościołów w trakcie czytania deklaracji o pojednaniu katolicko-prawosławnym i polsko-rosyjskim, ma powodować podważanie zaufania, niszczyć autorytet Kościoła z jednoczesnym wskazaniem dyżurnych patriotów walczących z układem, komuną, przy uwiarygodnianiu tego przez dyżurnych (czy aby tylko naiwnych?!) duchownych.

"Wolnomularze paryscy... na wieść o utworzeniu Komitetu Obrony Robotników (KOR) przeprowadzili wewnętrzną kolektę i przekazali do Warszawy dość pokaźną sumę". ...Masoneria stała się zapleczem KOR-u". "Wielki mistrz Wielkiego Wschodu Francji, Jean Robert Ragach, podczas wystąpienia na dorocznym zgromadzeniu wolnomularzy w 1990 r., powiedział: Nie chciałbym, aby na Wschodzie marksizm zastąpiony został przez katolicyzm. Należy powołać w krajach, gdzie upadł komunizm, silną organizację masońską, która stanie na drodze klerykalizacji". (Ks. prof. Andrzej Zwoliński, "Wokół masonerii").

"Pełniłem przez krótki czas funkcję szefa Biura Interwencyjnego będąc działaczem KOR od 1976 r. ... Założycielem KOR-u był Macierewicz razem ze swoim przyjacielem Naimskim", przyznaje Jarosław Kaczyński w rozmowie z Julittą Głęmbocką, "TS" 1990, nr 46, za "Czas Warszawski", nr 22-23, czwartek 30 czerwca 2005 r.

Podczas spotkania w 35 rocznicę powołania KOR-u, jeden z jego ojców dyrektorów i założycieli - Antoni Macierewicz - wyraził radość z powodu obecności w gronie politycznym kontynuującym tradycje KOR-u: "(...) w obecnych czasach miarą wartości polityka jest to, czy jest się sformułowanemu przez KOR przesłaniu wiernym (...). To jest istota problemu, który przed nami dzisiaj staje. Smutno, że tak wiele osób postąpiło inaczej, ale cieszymy się z tego, że te same tradycje kontynuuje dziś Prawo i Sprawiedliwość i skupiony wokół niego ruch patriotyczny" (dzieje.pl, portal historyczny, 23.09.2011) -Podkreślenie autora].

To towarzystwo dzisiaj pretenduje do tego, aby mieć wyłączność na polski patriotyzm. Jest uważane w niektórych, całkiem przyzwoitych, lecz dziecinnie naiwnych politycznie, kręgach za ostoję wiary i patriotyzmu. Jak długo Polacy dadzą się wodzić za nos tej Braci?!

Wówczas, w grudniu 1981 r., nie daliśmy się sprowokować tym, którzy na to tak bardzo liczyli, zarówno w Kraju, jak za granicą. Liczyli na to, że poleje się polska krew, że spragnieni wolności Polacy, po raz kolejny, oddadzą wielką przysługę możnym tego świata w ich mocarstwowych kalkulacjach, kosztem polskich marzeń o niepodległej Polsce. Wiemy, że roztropne stanowisko Kościoła, oraz odpowiedzialna i trafna, choć dramatyczna decyzja przekreśliła ich kalkulacje. Nic zatem dziwnego, że przeciw Polsce wprowadzono sankcje, jako ukaranie Polaków za niewykonanie określonego scenariusza, a Kościół i ówcześni decydenci w sposób bezwzględny są atakowani oraz odsądzani od czci i wiary.

Ciekawą i trafną ilustracją postawy pewnych grup wobec Polski na Zachodzie jest artykuł "Jesteśmy wszyscy polskimi katolikami" zamieszczony 22 grudnia 1981 r. w paryskim dzienniku "Le Matin", którego autorem jest Bernard Henri-Levy. "Oczywiście p. Levy nie chce przez to powiedzieć, że jest naprawdę katolikiem, a już zwłaszcza katolikiem polskim. Z artykułu jego wynika, że cieszy się on tylko tym, że pod sztandarem katolicyzmu budzi się w Polsce "pomruk", "rewolta", których oblicze jest "radykalne". Wynika także i to, że owa rewolta jest celem samym w sobie, że nie ma ona nic określonego ze sobą przynieść, że jest - całkowicie, po trockistowsku - walką dla walki i rewolucją nieustającą. "Kto powiedział - pyta p. Levy - że ten polski zryw ma cokolwiek osiągnąć?". Ma tylko przynieść ferment, chaos i anarchię". ("Opoka" nr 17, grudzień 1982 r.).

Jakże to aktualne, również w dzisiejszych czasach, kiedy to, pod pozorem patriotyzmu i katolicyzmu, rozbudza się radykalne nastroje, głosi rewolucyjne hasła, rozbudza emocje i usilnie stara się wzniecać pomruk niezadowolenia, sprzeciwu i zagrożenia w imię siania fermentu, chaosu i anarchii. Nie dajmy się prowokować, również dzisiaj!

Stoi zatem przed nami zasadnicze pytanie o system wartości, z którego chcemy czerpać, o fundament, na którym chcemy budować przyszłość naszej Ojczyzny. Czy chcemy, aby była ona symbolizowana i w konsekwencji kształtowana w cieniu pięcioramiennej gwiazdy, przy akompaniamencie faryzejskich deklaracji o patriotyzmie i wartościach chrześcijańskich, głoszonych dla zwiedzenia poczciwych, lecz naiwnych wyborców, dla uwiarygodnienia się wobec nich? Czy ma być zgodna z tysiącletnią tradycją polskiego Narodu kształtowaną w blasku krzyża, wierną Kościołowi, wiarygodną, roztropną i odpowiedzialną w działaniach na rzecz Polski, niezależnie od sytuacji i położenia Ojczyzny, w sposób podmiotowy i poważny traktująca Rodaków?

Tegoroczny marsz PiS-u rozpoczął się na Placu Trzech Krzyży od wyrecytowania "Psalmu o gwieździe" oraz słów: "Pójdźcie za naszą Gwiazdą, pójdźcie w jasności jasność" i skierował się w kierunku pomnika Józefa Piłsudskiego przy Belwederze (Onet.pl, 13.12.2012 r.). Od krzyża do gwiazdy! Wszystko się zgadza! Przekaz aż nadto wyraźny i klarowny!

I wracamy do myśli zawartej w tytule na początku: 13 grudnia - gwiazda zamiast krzyża!

Dziękuję! Nie skorzystam! Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie!

 

Witold Bałażak

Za:  http://www.lpr.pl/?sr=!czytaj&id=6922&dz=kraj&x=0&pocz=0&gr