Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Co się odwlecze, to nie uciecze – powiada przysłowie - i oto surowa ręka sprawiedliwości spoczęła nad amerykańskim prezydentem Barackiem Obamą. Kalifornijski sędzia zarządził przeprowadzenie przesłuchań w sprawie prawdziwego miejsca urodzenia prezydenta. W myśl bowiem amerykańskiego prawa, prezydentem może zostać tylko osoba urodzona na terytorium państwowym USA. W przypadku prezydenta Obamy nie jest to podobno oczywiste i zarządzone przesłuchania mają to ostatecznie wyjaśnić. Jeśli okaże się, że prezydent Obama mówił prawdę, że urodził się na terytorium amerykańskim, to nadal będzie prezydentem. Jeśli jednak okazałoby się, że nie, to następnym krokiem będzie wszczęcie procedury pozbawienia go urzędu.

Warto przypomnieć, że i u nas zdarzył się przypadek podobny, kiedy to Aleksander Kwaśniewski kandydując na prezydenta podał fałszywe informacje na temat swego wykształcenia. Chociaż kłamstwo zostało mu udowodnione przed sądem, ten uznał jednak, że nie miało to wpływu na rezultat wyborów. Poświadczenie nieprawdy jest uważane za przestępstwo i chociaż podówczas przestępcy skazani prawomocnymi wyrokami mogli jeszcze zasiadać w parlamencie i piastować funkcje publiczne, a obecnie już nie mogą, ale prezydent Kwaśniewski, dzięki wyrozumiałości sądu, skazany nie został. Pozory zostały uratowane. W Ameryce inaczej – tam chodzi o stwierdzenie faktu, a nie o ocenę, czy ewentualne kłamstwo mogło, czy nie mogło wpłynąć na rezultat wyborów – więc nie jest wykluczone, że dla prezydenta Obamy rozpoczyna się okres męczeństwa, na którego widok świat wstrzyma oddech.



Komentarz  ·  „Dziennik Polski” (Kraków)  ·  2009-07-17 
 Stanisław Michalkiewicz
  www.michalkiewicz.pl


Stałe komentarze Stanisława Michalkiewicza ukazują się w „Dzienniku Polskim” (Kraków).