Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

W lipcu 1939 roku sytuacja w Europie była wprawdzie napięta, ale nasza dyplomacja była dobrej myśli. Nie tylko dlatego, że – podobnie zresztą, jak i dzisiaj – państwem naszym kierowali najlepsi z najlepszych – oczywiście, jeśli nie liczyć Mariana Buczka i innych pensjonariuszy Rawicza i Wronek – ale przede wszystkim dlatego, że Polska – podobnie jak i teraz – miała potężnych obrońców. Zaledwie w kwietniu gwarancji udzieliła Polsce sama Wielka Brytania, co w powiązaniu z istniejącym od 1921 roku sojuszem wojskowym z Francją wyglądało wręcz znakomicie.

Wprawdzie w początkach lipca 1939 roku minister Mołotow przedstawił delegatom Anglii i Francji, mimo spodziewanych trudności ze strony rządu polskiego próbującym pozyskać ZSRR do antyniemieckiego, tzn. pardon – oczywiście antyhitlerowskiego sojuszu, żądanie zgody na przemarsz Armii Czerwonej przez terytoria Polski i Rumunii, ale bawiący 17 lipca w Warszawie szef brytyjskiego Sztabu Imperialnego generał Ironside obiecał bardzo wydatną pomoc angielską, m.in. ze strony 60 batalionów rozlokowanych w tym celu na Bliskim Wschodzie, więc nie było najmniejszego powodu do niepokoju. Jakże z tym optymizmem kontrastował list, jaki 24 lipca wystosował do kanclerza Rzeszy Adolfa Hitlera prezes Rady Ministrów Królestwa Węgierskiego Paweł hrabia Teleky: „Ekscelencjo, Aby uniknąć możliwości wszelkiej fałszywej interpretacji mego listu z 24 lipca, mam zaszczyt oświadczyć Ekscelencji ponownie, że w obecnym stanie rzeczy Węgry, z uwagi na względy moralne, nie mogą przedsięwziąć żadnej akcji militarnej przeciwko Polsce.

Mam zaszczyt złożyć Ekscelencji wyrazy mego całkowitego szacunku. Hrabia Paweł Teleky Prezes Rady Ministrów Królestwa Węgierskiego.” Być może hrabia Teleky skądś wiedział, że Adolf Hitler już 11 kwietnia, a więc zaraz po angielskich gwarancjach, nakazał wprowadzenie harmonogramu godzinowego do „Fall Weiss”, czyli ramowego planu wojny z Polską i że uderzenie nastąpi już 26 sierpnia. Nie mógł jednak wiedzieć, że 25 sierpnia Wielka Brytania zawrze z Polską sojusz wojskowy, wskutek czego Adolf Hitler przełoży termin ataku na 1 września.


To, co wydarzyło się potem, jest dość dobrze znane, chociaż, ma się rozumieć, nie uwzględnia jeszcze potrzeb nowego etapu polityki historycznej, inspirowanej przez strategicznych partnerów. Naprzeciw tym potrzebom wychodzą jednakże najbardziej postępowe kręgi w Polsce, a to przygotowując demaskatorskie obrazy o Westerplatte, a to przechodząc od oskarżeń społeczeństwa polskiego o „bierność”, do oskarżeń o „współudział” w zbrodniach II wojny światowej, a przecież nowy etap dopiero się zaczyna i nikt nie powiedział jeszcze w tej sprawie ostatniego słowa. Niejedno zaskoczenie przyjdzie nam w związku z tym przeżyć, bo tylko patrzeć, jak „maleńcy uczeni” już zadbają, by głównym wydarzeniem kampanii wrześniowej 1939 roku stała się „krwawa niedziela” w Bydgoszczy. Zanim to jednak nastąpi, spróbujmy wypełnić pozostałe jeszcze białe plamy i oddać sprawiedliwość ludziom, którzy w tej najczarniejszej godzinie katastrofy naszego państwa, udzielili Polsce i Polakom pomocy, a przynajmniej z wdzięcznością ich wspomnieć.

Mam tu na myśli oczywiście Węgrów, a w szczególności wspomnianego już premiera hrabiego Pawła Teleky, który nakazał przyjąć na terytorium węgierskie około 140 tysięcy polskich uchodźców wśród których było około 110 tysięcy żołnierzy próbujących przedostać się do Francji w celu kontynuowania walki. Wiadomo, że władze węgierskie utworzyły ponad 80 cywilnych i 90 wojskowych obozów dla uchodźców, którymi z ramienia rządu opiekował się specjalny komisarz, dr Józef Antall, ojciec pierwszego węgierskiego premiera po transformacji komuny. Jego zasługi zostały zauważone i uhonorowane, ale przecież, na szczęście, nie był on na Węgrzech odosobniony. Bardzo wiele dla polskich żołnierzy zrobiła węgierska arystokracja, m.in. księżna Klara Odescalchi-Andrassy, czy hrabina Ilona Andrassy. Oprócz nich wielkie zasługi położyli również ludzie niesłusznie dziś zapomniani – jak na przykład Antal Szapary.

Antal Szapary był Węgrem o polskich korzeniach i to bez żadnej przesady – najlepszego gatunku. Jego matką była Maria Przeździecka, potomkini Sanguszków, Sapiehów i Radziwiłłów, podczas gdy jego ojciec Paweł Szapary wywodził swój ród w 14 pokoleniu od... króla Władysława Jagiełły! Antal Szapary, jako łącznik Węgierskiego i Międzynarodowego Czerwonego Krzyża położył wielkie zasługi w organizowaniu pomocy polskich uchodźcom cywilnym, a zwłaszcza żołnierzom. Oto co pisze na ten temat hrabianka Edelsheim Gyulai Ilona, wdowa po wiceregencie Stefanie Horthym w książce „Honor i obowiązek”: „Problem polski pojawił się w 1939 roku. Otworzyliśmy granice dla członków armii polskiej i dla uciekinierów cywilnych i na skutek tego masowo napływali do nas po inwazji niemieckiej i rosyjskiej w 1939 roku. Wszyscy przyjmowali ich serdecznie. U nas było jedyne w Europie gimnazjum polskie i na uniwersytecie prowadzone były kursy polskiego. Uciekinierzy prowadzili też działalność polityczną i posiadali nawet radiostację. Wielu z nich uciekało do Jugosławii, żeby dalej walczyć u boku aliantów. Naturalnie ucieczki te odbywały się przy pomocy węgierskiej. Za wiedzą ministra spraw wewnętrznych Ferenca Keresztes-Fishera, polski rząd emigracyjny zorganizował regularne połączenie kurierskie przez Węgry z Polską. O wszystkim byłam dobrze informowana przez mojego szwagra Gyulę Karolyi’ego, który wiele robił dla polskich uciekinierów i ściśle współpracował z Anti i Erzsebet Szapary’mi.”

Oczywiście nie uszło to uwagi Niemców, tzn. pardon – żadnych tam „Niemców”, tylko oczywiście „nazistów”. Kiedy więc 18 marca 1944 roku rozpoczęli okupację Węgier, natychmiast zaczęli regulować rachunki, między innymi z tymi, którzy tak wydatnie pomagali polskim żołnierzom i cywilom. Oddajmy raz jeszcze głos synowej regenta Michała Horthy’ego: „... kiedy wróciłam na Zamek, przyszła wiadomość, że Anti Szapary’ego złapali Niemcy! Dalsza część dnia zeszła mi na tym, że próbowałam ratować Anti. Prosiłam o pomoc przybocznego adiutanta Debreceni’ego i pana Baviera, szwajcarskiego pełnomocnika (Międzynarodowego Czerwonego Krzyża – SM). Wszystko na próżno! Nie dowiedzieliśmy się nawet, dokąd go wywieźli.”

Okazało się, że wywieźli go do obozu koncentracyjnego w Mauthausen, gdzie był nawet skazany na śmierć, z pewnością za uprzednią działalność na rzecz polskich uchodźców, ale dzięki interwencji szwedzkiego króla Gustawa Adolfa, został po pięciu miesiącach wypuszczony i w 1948 roku osiadł w Stanach Zjednoczonych. Mieszka tam jego syn Paweł Szapary, zaś w Budapeszcie rezyduje aktualna głowa całego rodu - Gyorgy Szapary.

Zanim tedy wkroczymy na dobre w nowy etap polityki historycznej, w ramach której będziemy musieli (bo chyba będziemy musieli?) pod rygorem odpowiedzialności przed niezawisłym sądem przyjmować do wierzenia rewelacje, jakich świat nie widział - warto, by Polska okazała wdzięczność tym, którzy w najtrudniejszych momentach pomagali jej żołnierzom, pomagali jej obywatelom. A przynajmniej – żeby chociaż o nich pamiętała.


Felieton  ·  „Nasz Dziennik”  ·  2009-07-31

Stanisław Michalkiewicz     
www.michalkiewicz.pl

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=859