Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Dziesiątki tysięcy osób spędziło noc na ulicach po tragicznym trzęsieniu ziemi, jakie nawiedziło Haiti. Pomimo nieustannej napływającej z całego świata pomocy sytuacja wciąż jest krytyczna. Polowe szpitale bez przerwy przyjmują rannych, niektórych z bardzo ciężkimi obrażeniami.

Międzynarodowej pomocy potrzebuje obecnie ok. trzech milionów Haitańczyków. Pierwsze do wybrzeży wyspy dotarły amerykańskie samoloty z lekami i żywnością. Waszyngton niezwłocznie wysłał także okręty, których załogi mają nieść pomoc poszkodowanym. Wśród krajów wysyłających ekipy ratunkowe i artykuły pierwszej potrzeby oprócz Rosji, Chin czy Stanów Zjednoczonych są również Wenezuela i inne państwa Ameryki Południowej. Główny ciężar w opanowaniu chaosu panującego na wyspie spoczywa na barkach żołnierzy pod egidą ONZ. Muszą m.in. zapobiec niepokojom naturalnie wybuchającym w takich sytuacjach, a także powstrzymać szabrowników, którzy próbują wykorzystać panujący zamęt. Najgorzej sytuacja wygląda w stolicy kraju Port-au-Prince, miasta najciężej dotkniętego trzęsieniem, gdzie, jak podkreślają świadkowie, pomoc dociera w sposób bardzo nieskoordynowany i zaspokaja zaledwie margines rzeczywistych potrzeb.
Mieszkańcy wyspy w większości decydowali się na spanie pod gołym niebem z obawy przed wstrząsami wtórnymi, które mogłyby z łatwością zniszczyć już i tak mocno nadwyrężone budynki. Wielu spośród nich było zmuszonych kłaść się spać pomiędzy ciałami zabitych. Część poszkodowanych nie skorzystała nawet z pomocy lekarzy, obawiając się wejść do wnętrza szpitala.

Duży strach wywoływały także fałszywe informacje, jakoby do wyspy zbliżało się wywołane wstrząsami wtórnymi tsunami. Wielu ludzi błąka się bezładnie po ulicach zniszczonego miasta. Zszokowani i zamroczeni nie wiedzą, dokąd udać się w poszukiwaniu pomocy. Na ulicach leżą setki ciał. Wiele z nich, zawiniętych w prześcieradła, spoczywa na chodnikach. Część załadowano na ciężarówki. Spod gruzów nieustannie dobiegają wołania o pomoc i płacz.
Światowe organizacje, a także poszczególne kraje nie skąpią pomocy dla dotkniętego kataklizmem kraju. Mimo to wszelkie akcje ratunkowe przebiegają - jak do tej pory - w sposób bardzo niezorganizowany. Cały czas ekipy próbują dostać się do osób uwięzionych pod gruzami budynków. Starania te jednak są wyjątkowo utrudnione z powodu braku ciężkiego sprzętu; ludzie starają się przeszukiwać gruzowiska za pomocą prostych narzędzi, a nawet gołymi rękami. - Zwyczajnie nie wiemy, co robić.

Widzicie, jak straszne są zniszczenia. Nie jesteśmy w stanie dotrzeć do wszystkich rejonów - powiedział chilijski żołnierz z misji pokojowej ONZ. Akcję ratunkową w szczególności utrudnia brak odpowiedniej infrastruktury. I tak kiepskie drogi, które dotychczas stanowiły główne szlaki komunikacyjne, zostały uszkodzone. "Nawet najsilniejsze domy w mieście są całkowicie zniszczone. Nad miastem nadal unosi się chmura pyłu, która powstała w wyniku zburzenia domów" - podkreśla pracujący na Haiti zakonnik o. Maurice w liście do organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Jak dodaje duchowny, najgorsza sytuacja panuje w slumsach, które otaczają miasta na okolicznych wzgórzach. "Mam nadzieję, że świat okaże swoją hojność i bardzo szybko dotrze pomoc od społeczności międzynarodowej. Port-au-Prince może być odbudowane, ale najpierw musimy uratować jego mieszkańców" - zaznacza o. Maurice.

Płomyk nadziei ledwo się tli
Do tej pory nie wiadomo, jaka może być ostateczna liczba ofiar kataklizmu. Prezydent Haiti Rene Preval wyraża nadzieję, że nie będzie ona tak wielka, jak początkowo sądzono. - Nie wiem. Być może jest to 50 tys., może 30... - odpowiedział prezydent na pytanie, ile osób mogło zginąć. Jednakże, jak dodał, skala zniszczeń jest niewyobrażalna. - To najgorszy obraz, jaki w życiu widziałem - stwierdził z kolei Bob Poff, dyrektor ds. katastrof z Armii Zbawienia. - Obszar stolicy jest tak zdewastowany, że zajmie to wiele dni, a nawet tygodni, by go przeszukać - dodał.
Pieśni, które śpiewali ocaleli z katastrofy, aby podnieść rodaków na duchu, słychać było także w nocy. - Śpiewają, bo chcą, by Bóg coś zrobił. Chcą, by Bóg im pomógł. My wszyscy tego chcemy - zauważa Dermene Duma, pracownik hotelu Villa Creole, który w trzęsieniu ziemi stracił czworo krewnych. Pomimo nadziei desperacja wielu obywateli wciąż wzrasta. - Zbyt wielu ludzi umiera! Potrzebujemy więcej pomocy. Nie ma ratowników, jedzenia, telefonów, wody. Nic! - wykrzyczał do kamery brytyjskim reporterom relacjonującym wydarzenia z Haiti młody mężczyzna.

Słowa te najlepiej obrazują, jak ciężko jest nieść pomoc Haitańczykom. Pomimo obecności wszystkich największych organizacji humanitarnych, na czele z Caritas, Czerwonym Krzyżem czy stowarzyszeniem Lekarze bez Granic, sytuacja wciąż nie ulega poprawie. Przedstawiciele Czerwonego Krzyża podkreślają, że nie byli przygotowani na tak ogromną katastrofę. Brakuje im podstawowych leków, a także worków na ciała zabitych. Międzynarodowy oddział Caritas stara się przede wszystkim dostarczać na teren katastrofy namioty oraz koce dla poszkodowanych. Rozdziela także jedzenie oraz wodę. - Solidaryzujemy się z obywatelami Haiti. Będziemy dostarczać każdej niezbędnej pomocy - mówi ksiądz kardynał Oscar Rodriguez Maradiaga, przewodniczący Caritas Internationalis. Członkowie organizacji Lekarze bez Granic zgodnie podkreślają, że namioty są także niezbędne w celu zastąpienia szpitali, które w większości są zbyt mocno uszkodzone, by lekarze mogli w nich bezpiecznie udzielać pomocy.

Wiele państw zapowiada dalszą pomoc, podkreślając, że nie skończy się na pojedynczych transportach. USA oprócz oddelegowania okrętów z 2 tys. Marines zapowiedziały wysłanie na teren katastrofy helikopterów, które są najsprawniejszymi środkami transportu w takich warunkach. Amerykański Kongres zadecydował także o wstrzymaniu deportacji nielegalnych imigrantów z Haiti. Jak wyjaśniła sekretarz ds. bezpieczeństwa narodowego Janet Napolitano, odsyłanie obecnie Haitańczyków do ich ojczyzny naraziłoby ich na niewyobrażalne niebezpieczeństwo.
Także Polska zamierza włączyć się w pomoc mieszkańcom Haiti. Na wyspę poleci 63 naszych ratowników wyposażonych w 4 tony specjalistycznego sprzętu oraz 12 psów-ratowników. Jak informuje MSWiA, jest to tzw. ciężka grupa poszukiwawczo-ratownicza z certyfikatem ONZ. Resort obrony rozważa wysłanie na Haiti części swoich zapasów żywnościowych, które zostaną wysłane samolotem rządowym. Z kolei Prezydium Episkopatu Polski zaapelowało o zorganizowanie w diecezjach zbiórek na rzecz poszkodowanych. Jak polecają biskupi, powinny się one odbyć w najbliższą niedzielę lub za tydzień. Akcja ta jest odpowiedzią na apel Ojca Świętego Benedykta XVI, który wezwał wszystkich ludzi do niesienia pomocy ofiarom trzęsienia ziemi na Haiti. W szczególności, zdaniem Papieża, w tę pomoc powinny włączyć się instytucje charytatywne Kościoła.


Łukasz Sianożęcki

Nasz Dziennik, 2010-01-15
Za: http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=102648