Komentarz • „Dziennik Polski” (Kraków) • 7 grudnia 2011
No proszę! Jeszcze nie wszyscy Umiłowani Przywódcy zdążyli przeczytać traktat lizboński - bo jak pamiętamy, pan premier Donald Tusk podpisał go 13 grudnia 2007 roku w Lizbonie „bez czytania” - a już Nasza Złota Pani Aniela wraz ze swoim francuskim kolaborantem Mikołajem Sarkozym zaproponowali, by go zmienić, wprowadzając automatyczne sankcje, jeśli tylko władze jakiegoś landu przekroczą parametry w pakcie stabilności i wzrostu. Chodzi oczywiście - „pogłębienie integracji” - na razie może jeszcze nie tak daleko, jak to zaproponował w Berlinie minister Sikorski - ale i tak budżety państw członkowskich zostałyby poddane kontroli Trybunału w Luksemburgu, który mógłby je wetować.
Sęk w tym, że program „pogłębienia” integracji nie dostarcza odpowiedzi na pytanie, skąd wziąć pieniądze teraz. Jak pisał Bertold Brecht: „toć raj na ziemi stworzyć każdy chce. Ale czy forsę ma? Niestety, nie!” Forsę mają Chińczycy - ale nie chcą dać, podobnie jak arabscy nafciarze. Nie ma zatem chyba innego wyjścia, jak obrabować podatników strefy euro poprzez drukowanie pieniędzy przez Europejski Bank Centralny we Frankfurcie.
Nasze europejsy już nie mogą się doczekać, kiedy rabunek obejmie również podatników polskich - bo w przeciwnym razie pani Róża Maria grafinia von Thun und Hohenstein, za zasługi w stręczeniu tubylcom Anschlussu w roku 2003 wynagrodzona synekurą dyrektora przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w tubylczej Polsce, a za przewodniczenie Szumańskiemu Komsomołu - synekurą w Parlamencie Europejskim - nie mogłaby się w Paryżu pokazać na oczy.
Stanisław Michalkiewicz
Stałe komentarze Stanisława Michalkiewicza ukazują się w „Dzienniku Polskim” (Kraków).