Nasz Dziennik: Cudowna interwencja Maryi
Mija 86. rocznica zwycięskiej Bitwy Warszawskiej nazywanej Cudem nad Wisłą.
Bitwa, która miała zatrzymać nieprzerwany marsz przeważających sił
bolszewickiego agresora u wrót Warszawy, stała się momentem zwrotnym w
dziejach Europy. Nie ulega bowiem wątpliwości, ze z upadkiem Warszawy nie
tylko Polska, ale i cala środkowa Europa stanęłaby otworem dla sowieckiej
inwazji.
Przez wieki Polska była tarcza Europy przeciw inwazji azjatyckiej. W żadnym
jednak momencie historii niebezpieczeństwo totalnego zniewolenia nie było
tak groźne jak tym razem. Modlitwy zaś składane przez ręce Maryi, Patronki
Stolicy i Królowej Polski, nigdy nie były tak gorące.
W obliczu nadciągającego nieszczęścia modlono się dosłownie wszędzie, nie
tylko w kościołach, które nie mogły pomieścić wszystkich wiernych, choć
otwarte były cała dobę. Od Starówki, siedziby Matki Bożej Łaskawej -
Patronki Warszawy, aż do kościoła Świętego Krzyża tłum trwał na modlitwie,
dzien i noc wzywajac pomocy swojej Patronki i Krolowej. Przed figura
Najswietszej Panny znajdującej sie na otwartej przestrzeni Krakowskiego
Przedmiescia czuwano i modlono się bez przerwy. Przypominano Łaskawej
Patronce Stolicy, ze już raz złamała strzały Bożego gniewu i uratowała
Warszawe przed czarną zarazą (epidemia cholery). Błagano, by zechciała
uratować swój lud i swoje królestwo. Błagano, by zechciała zdusić czerwoną
zaraze i zapobiegła rozniesieniu się krwawego bolszewickiego terroru, nie
tylko w naszej Ojczyźnie, ale i w Europie.
Zdawano sobie sprawę z grozy sytuacji. Docierały do Warszawy przerażające
wiadomości o tym, jak bolszewicy rozprawiali sie z inteligencją i osobami
duchownymi na zajmowanych ziemiach (pisze o tym szerzej w mojej
przygotowanej do druku książce „Matka Boża Łaskawa w Bitwie Warszawskiej”) i
tym żarliwiej błagano o cud. Tylko cud, tylko interwencja Niebios mogła
powstrzymać ten nieubłagany, trwający od miesiecy zwycięski pochód Armii
Czerwonej przez nasz kraj – w drodze na Zachód.
W sierpniu 1920 roku stojąca u wrót stolicy Armia Czerwona miała wielokrotną
liczebną przewagę nad naszymi siłami. Bolszewicy byli absolutnie pewni
zwycięstwa – ustalili nawet date zajęcia stolicy i przejęcia władzy w Polsce
na 15 sierpnia. W Wyszkowie czekał już tymczasowy rząd z Konem, Dzierżyńskim
i Marchlewskim na czele. W Warszawie bolszewickich „wyzwolicieli” oczekiwała
komunistyczna V kolumna, 40-tysieczna rzesza robotnikow, mająca godnie
przywitać swoich „oswobodzicieli” i wraz z nimi roznieść w pył (czytaj:
wymordować) warszawskich „burzujów i krwiopijców”.
Warszawa była praktycznie bezbronna. Wszyscy zdolni do walki mężczyźni na
mocy dekretu o powszechnej mobilizacji już od miesięcy przebywali na
froncie. Stolicy mieli bronić ochotnicy, gimnazjaliści, podrostki, dla
których karabin często był przekraczającym ich siły ciężarem, i starzy
weterani z powodu wieku pozostający poza czynną służbą.
Dopomoge wam
Wszystko to, co od momentu odzyskania niepodległości w 1917 roku przeżywała
Polska, przewidziała Opatrzność Boża. Na 48 lat przed opisywanymi
wydarzeniami sama Najświętsza Dziewica przygotowywała lud swojego kraju nie
tylko na odzyskanie upragnionej niepodległości, ale także na to, co dzisiaj
nazywamy wojną bolszewicko-polską (nb. nigdy oficjalnie niewypowiedziana).
W Wielki Piątek 1872 r. Matka Najświętsza przekazuje mistyczce Wandzie
Nepomucenie Malczewskiej (obecnie kandydatce na ołtarze) następujące słowa:
„Skoro Polska otrzyma niepodleglosc, to niezadlugo powstana dawni
gnebiciele, aby ja zdusic. Ale moja mloda armia, w imie moje walczaca,
pokona ich, odpedzi daleko i zmusi do zawarcia pokoju. Ja jej dopomoge”.
Rok pozniej, w Swieto Wniebowziecia, Matka Boza mowi:
„Uroczystosc dzisiejsza niezadlugo stanie sie SWIETEM NARODOWYM was,
Polakow, bo w tym dniu odniesiecie świetne zwycięstwo nad wrogiem dążacym do
waszej zagłady.
To święto powinniście obchodzić ze szczególną okazałością” (ksiądz prałat G.
Augustynik, Miłosc Boga i Ojczyzny w życiu i czynach świątobliwej Wandy
Malczewskiej, wyd. VII, Arka, Wrocław 1998).
Wielki znak na niebie
Nie tylko Warszawa, ale cala Polska modli sie o ratunek. Na Jasnej Górze
Episkopat Polski wraz z tysiącami wiernych śle błagania do Królowej Polski.
Nie ma świątyni, w której by nie odprawiano wielogodzinnych nabożeństw
blagalnych, a wszystko w atmosferze ZAWIERZENIA losów bolszewicko-polskiej
wojny naszej Pani i Królowej.
Modlitwa tysięcy zjednoczonych serc wyprasza cud – PRAWDZIWY CUD – ukazanie
sie Najświętszej Dziewicy.
Matka Boża ukazuje sie w postaci Matki Łaskawej – Patronki Warszawy. Jest
przecież z woli magistratu i ludu miasta tego Patronką – Tarczą i Obroną, od
1652 roku. Matka Łaskawa pojawia sie na niebie przed świtem, monumentalna
postać, wypełniająca swoją Osobą całe ciemne jeszcze niebo.Ukazuje sie
odziana w szeroki, rozwiany płaszcz, którym osłania stolice. Zjawia sie w
otoczeniu husarii, polskiego zwycięskiego wojska, które pod Wiedniem z
hasłem „W imie Maryi” rozegnało poganskie watahy. Matka Boża trzyma w swych
dłoniach jakby tarcze, którymi osłania miasto Jej pieczy powierzone.
Panika bolszewików
Postać Matki Bożej była widziana przez dziesiątki, lepiej powiedzieć: setki
bolszewików atakujących polskie oddziały w bitwie o dostęp do stolicy. To
pojawienie sie na niebie wywołało wśród sołdatów strach, przerażenie i
panike, której nie sposób opisać.
Naoczni świadkowie wydarzenia, zahartowani w boju, niebojący się ani Boga,
ani ludzi, programowi ateiści, na widok postaci Maryi, groźnej „jak zbrojne
zastępy”, rzucali broń, porzucali działa, tabor, aby w nieopisanym popłochu,
na oślep, pieszo i konno, salwować się ucieczką.
Przerażenie, jakie wywołało ujrzane zjawisko, i paniczny strach były tak
silne, ze nikt nie myślał o konsekwencjach ucieczki z pola walki – karze
śmierci dla dezerterów. Uciekinierzy poczuli sie bezpieczni dopiero w
okolicach Wyszkowa i stąd – od ich słuchaczy – pochodzą pierwsze relacje o
tym wstrząsajacym wydarzeniu.
Można ubolewać, ze fakt cudownej interwencji, łaskawej pomocy Matki
Niebieskiej, fakt oczywisty, znany i przyjmowany przez ludzi, a
relacjonowany przez dorosłych, żołnierzy, konsekwentnie przemilczano zarówno
w przedwojennej Polsce, jak i później, w czasach rządów komunistycznych.
Niestety, również i teraz fakt ten jest pomijany milczeniem, choć z zupełnie
innych przyczyn.
W sanacyjnej Polsce oficjalnie podawana przyczyna Cudu nad Wisłą, czyli
nagłego odwrotu zwycięskiej (do tej pory) Armii Czerwonej spod bram
Warszawy, był tylko geniusz Marszałka Piłsudskiego.
Z kolei za rządów ateistycznych w komunistycznej Polsce nie do pomyślenia
było nawet wspominanie o prawdziwym scenariuszu wydarzeń. Ukazanie sie Matki
Bożej widziane i relacjonowane przez naocznych świadków, sowieckich
żołnierzy, było przez historyków reżimu zaszufladkowane jako przypadkowa gra
świateł na niebie, pobożna maryjna legenda, wymysł grupki pobożnych pań, a
najczęściej w oficjalnych przemówieniach komunistycznych władz – pomijane
całkowitym milczeniem.
W ukryciu patronuje stolicy
Po wielkim modlitewnym zrywie sierpnia 1920 r., na skutek wspomnianych
uwarunkowan politycznych (odsyłam do mojej ksiazki „Matka Łaskawa w Bitwie
Warszawskiej”) Patronka Stolicy zostala zapomniana.
Ufundowane przez polskie kobiety wotum dziękczynne przeznaczone dla Matki
Bożej za uratowanie stolicy i Polski od okupacji bolszewickiej – złote berło
i jabłko, zostało przekazane na Jasną Górę. Patronka Warszawy – Matka
Łaskawa nie doczekała się od magistratu miasta i swojego ludu oficjalnego
dowodu wdzięczności, dowodu pamięci. Propaganda władzy sanacyjnej
udowadniała, że żadnego cudu, objawienia się Matki Bożej w Ossowie nie było,
bo być nie mogło. Zwyciężył bolszewików swoim geniuszem militarnym Józef
Piłsudski! Sam zaś Marszałek w słowach skierowanych do ks. kard. A.
Kakowskiego powiedział: „Eminencjo, ja sam nie wiem, jak myśmy te wojne
wygrali” (sic!).
Mijają lata – zapomniana Matka Łaskawa na Świętojańskiej w ukryciu patronuje
stolicy. O tym patronacie wiedzą tylko czciciele staromiejskiej Madonny.
Władysław z Gielniowa, drugi patron stolicy, staje sie powoli w świadomości
warszawiaków głównym patronem miasta, co zreszta trwa po dziś dzień.
Wybucha druga wojna światowa. Mimo ze miasto ma swoją Patronke i wierną
Opiekunke, jednak w ferworze walk, konspiracji, koszmarze okupacji lud
Warszawy nie pamięta o tym, nie szuka u swej Patronki pomocy. Nikt
oficjalnie nie powierza Matce Bożej Łaskawej wojennych losów stolicy.
Okupowana Warszawa wierzy w swój spryt, waleczność, ufność pokłada w
filipinkach, butelkach z benzyną, niezawodnym orężu. TARCZA i OBRONA ludu
warszawskiego, sprawdzona w ciężkich chwilach stolicy, Matka Najłaskawsza,
wierna Przyjaciółka warszawian nie jest wzywana. Indywidualna modlitwa
grupki wiernych na Świętojańskiej to wszystko. O ile w 1920 roku całe miasto
chroniło się pod płaszcz łaskawej opieki swej Patronki, o tyle w 1939 i 1944
roku o Matce Bożej nie pamiętano czy też nie chciano pamietać, nie wzywano
jej skutecznej opieki nad miastem. Nie zawierzono Tarczy i Obronie ludu
warszawskiego losów stolicy i jej mieszkańców, co gorsza – nie pamiętano o
zawierzeniu Powstania Warszawskiego.
Maria Okonska w swoich wspomnieniach pisze o powszechnej w czasie trwania
powstania modlitwie maryjnej. Matce Bozej powierzano sie indywidualnie,
ufano, ale zabraklo najważniejszego OFICJALNEGO zawierzenia przez dowództwo
Armii Krajowej losów powstania Matce Bożej Łaskawej, od 292 lat patronującej
stolicy.
Uważam, że nadszedł czas, aby zwrócić uwagę opinii publicznej na ten fakt i
jego tragiczne skutki.
Zaniedbanie to jest tym dziwniejsze, ze Polska od wieków jest Maryjna, a
dowody opieki Matki Bożej nad naszym Narodem i Ojczyzną, poczynając od
obrony Częstochowy, a na Cudzie 1920 roku kończąc, są tak oczywiste i
niosące ufność w Jej niezawodną nieustającą pomoc.
Konsekwencja braku zawierzenia losów stolicy tej od wieków niezawodnej
Tarczy i Obronie – Matce Łaskawej, była totalna klęska Powstania
Warszawskiego, wykrwawienie Narodu, śmierć najwartościowszych synów tego
miasta i w konsekwencji całkowite zburzenie i spalenie stolicy Polski.
Cóż, również i teraz historia sie powtarza. Władze Warszawy usilują sobie
radzić bez pomocy i wsparcia jej Patronki. W każdym urzędzie miejskim
króluje komputer wraz z wizerunkiem syrenki – herbem stolicy.
Patronka miasta nie została zaproszona do współrządów. Na marginesie warto
wspomnieć, ze Warszawa, dzieląca się dawniej na dwa miasta – Stare i Nowe,
ma też dwa herby – Nowe Miasto (wokół kościoła Sióstr Sakramentek) ma w
herbie Najświętszą Dziewice, Stare Miasto zaś (od Barbakanu do placu
Zamkowego) – mitologiczną syrene.
Jest mi bardzo przykro, ze Patronka Stolicy – Matka Łaskawa, znana
praktycznie od 1920 roku, nie jest kochana i publicznie czczona. Ubolewam,
ze prezydenci miasta z magistratem nie zawierzaja swej pracy Jej opiece. Ze
rektorzy wyzszych uczelni, przedstawiciele policji, służb miejskich nie
ślubują Jej służyć – nawet w kontekście tylko indywidualnego zawierzenia.
Od blisko dwóch lat w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej na Starówce (ul.
Swietojanska 10) w kazda pierwsza sobotę miesiąca podczas sprawowanej przeze
mnie o godz. 8.30 Mszy Swietej dokonywany jest publicznie akt zawierzenia
Matce Bożej. Przybywają na te Msze Świętą właściciele małych firm i dużych
zakładów pracy. To tutaj Warszawskie Zakłady Kaletnicze „Noma” zawierzyly
swoją działalność i wszystkich pracowników, fundując wotum – klęcznik do
Komunii Świętej dla wiernych sanktuarium. Ciągle przybywa nowych czcicieli
Matki Łaskawej, bo jedni od drugich dowiadują się o błogosławionych skutkach
tego pierwszosobotniego zawierzenia.
Kończąc, wyrazam nadzieje, ze może pewnego dnia władze miasta – nawet
incognito – przybędą na Świętojańską, nie tylko, aby sie Matce Łaskawej
pokłonić, ale też aby zaprosić Ją do współpracy.
ks. dr Jozef Maria Bartnik SJ
Patronka Warszawy i Strażniczka Polski
Z ks. dr. Józefem Marią Bartnikiem SJ o jego książce na temat objawień Matki Bożej podczas Bitwy Warszawskiej w 1920 roku rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler
Kończy Ksiądz pracę nad książką o objawieniu się Matki Bożej podczas Bitwy Warszawskiej w 1920 roku. Wiem, że już w ubiegłym roku była ona gotowa do druku, jednak pojawiły się nowe, ciekawe dokumenty i relacje świadków. Czy może Ksiądz nam je przedstawić?
- Rzeczywiście, we wrześniu ubiegłego roku otrzymałem korektę mojej książki „Zjawienie się Matki Bożej podczas Bitwy Warszawskiej 1920 roku, czyli Cud nad Wisłą” i byłem przekonany, że najdalej za miesiąc prześlę ją do wydawnictwa Fundacji „Nasza Przyszłość”. Nie przypuszczałem, że wywiad, jakiego udzieliłem „Gościowi Niedzielnemu” w sierpniu ubiegłego roku, spowoduje, że skontaktują się ze mną osoby mające nowe, istotne dla książki informacje. Dotarła do mnie wiadomość, którą intuicyjnie przeczuwałem i na którą, może niezupełnie świadomie, czekałem. Zastanawiałem się bowiem niejednokrotnie, jak mogło dojść do tego, że Warszawa, miasto, które w 1652 roku obrało na swoją patronkę Matkę Bożą Łaskawą, w dowód wdzięczności za cud uśmierzenia zarazy, miasto cudownie ocalone interwencją samej Matki Bożej w 1920 roku, otrzymujące przez wieki tyle dowodów matczynej opieki swej Patronki, zostanie po Powstaniu Warszawskim w 1944 roku dosłownie zrównane z ziemią?
Nie mogłem zrozumieć, dlaczego Najłaskawsza nie ocaliła Warszawy, miasta, któremu patronuje, przed zagładą! I oto dowiaduję się od ks. Jana Taffa, pijara, kustosza sanktuarium Matki Bożej na warszawskich Siekierkach, o objawieniach Maryi, jakie odbywały się tutaj w czasie wojny od 3 maja 1943 roku. Po zapoznaniu się ze wspomnieniami wizjonerki pani Eugenii Władysławy Papis (wydanymi przez sanktuarium w 60. rocznicę Objawień) odetchnąłem z ulgą! Otóż na 15 miesięcy przed Powstaniem Patronka Warszawy objawia się na Siekierkach, by przestrzec i ocalić lud stolicy przed grożącą katastrofą. Jak Jonasz ostrzegał Niniwę, tak i Maryja ostrzegała, że jeśli warszawianie nie zaczną respektować Praw Bożych, tj. Dekalogu, jeśli się nie nawrócą, to ich miasto spotka los Niniwy… Przypomniałem sobie, że przed II wojną światową Pan Jezus prosił Sługę Bożą Leonię Nastał, Sługę Bożą Rozalię Celakównę i Sługę Bożą Kunegundę (Kundusię) Siwiec o modlitwy za Warszawę! Stolica Polski była przed wojną siedliskiem rozpusty i dopuszczała się największej liczby aborcji w Europie. O morderstwach dzieci nienarodzonych tak powiedział przyszły Papież Jan Paweł II: Największą tragedią naszego narodu jest śmierć ludzi, którzy są poczęci. Jest rzeczą oczywistą, że nie może to minąć bez konsekwencji. Jakie miały być następstwa tych czynów, wiedziała Matka Łaskawa! Dlatego przybyła z misją prorocką na ziemię warszawską, uprzedzając o grożącej miastu karze i nawołując do pokuty i wynagradzania.
Niestety, mimo wysiłków mieszkańców Siekierek treść orędzi nie została nagłośniona, głównie dlatego, że posługujący tu księża zakonnicy nie zrobili nic, by je przyjąć i rozpropagować. Nie podjęli wysiłku powiadomienia o objawieniach księży diecezjalnych, a co za tym idzie, orędzia nie były powszechnie głoszone ludowi stolicy. „Jeśli nie będziecie mi posłuszni, postępując według mojego Prawa, i jeśli nie będziecie słuchali słów moich proroków, to z tego miasta uczynię przekleństwo dla wszystkich narodów ziemi” (por. Księga Jeremiasza 26, 6). I tak jak z Jerozolimą, stało się z Warszawą. Niezwykle życzliwy ks. Jan Taff SP umożliwił mi spotkanie z wizjonerką, panią Eugenią Władysławą Papis, dlatego mogłem wyjaśnić wszelkie nurtujące mnie kwestie. Ale nie tylko pojawienie się tej sprawy opóźniło oddanie książki do druku. Odnalazła mnie pani redaktor Regina Gorzkowska-Rossi z Bufallo i dostarczyła kolejny ważny dowód potwierdzający, w jakim znaku, tj. w jakiej postaci zjawiła się Najświętsza Maryja bolszewikom. W lutym trafiła do mnie pani Elżbieta Mościcka-Freund i przedstawiła dokument mówiący o objawianiu się od niepamiętnych czasów Matki Bożej na ziemi radzymińskiej, a także pokazała mi nieznane materiały dotyczące kultu tego miejsca.
Wreszcie udało mi się nawiązać kontakt z panem Zygmuntem W. mieszkającym pod Radzyminem, któremu w latach 90. ubiegłego wieku objawiła się Bogurodzica. Otrzymane od moich rozmówców dokumenty, materiały i świadectwa (m.in. pani Jadwigi Kornackiej) spowodowały, że rozdział o zjawieniu się Matki Bożej na ziemi radzymińskiej musiałem napisać na nowo!
Ojciec Święty Jan Paweł II, modląc się w Radzyminie na grobach polskich żołnierzy poległych w Bitwie Warszawskiej 1920 roku, podkreślił, że wokół Cudu nad Wisłą przez całe lata trwała zmowa milczenia. Czy bezpośrednim powodem napisania przez Księdza książki była chęć jej przerwania?
- Miałem dwa równie ważne powody. Pierwszym była potrzeba rozpropagowania wiekopomnego objawienia się Matki Bożej podczas walk na przedpolach Warszawy w 1920 roku z uwzględnieniem wszystkich okoliczności ukazania się Bogurodzicy. Drugim – potrzeba definitywnego wyjaśnienia i rozstrzygnięcia, spornej dotychczas kwestii, w jakim znaku (w jakiej postaci) Matka Najświętsza zechciała się ukazać. Abstrahując od politycznych przyczyn milczenia wokół tej sprawy, brak wyjaśnienia wszystkich okoliczności społecznych i historycznych tego faktu uniemożliwiał dotychczas przyjęcie go, zarówno przez historyków, jak i opinię publiczną. Dopiero całościowe, w ujęciu historycznym, naświetlenie zagadnienia pozwala zrozumieć opiekuńcze oddziaływanie Madonny na los stolicy Polski i na indywidualne losy jej mieszkańców.
Moim celem jest nagłośnienie tej sprawy i doprowadzenie do spóźnionego o 88 lat dziękczynienia Matce Bożej w znaku, jaki sama wybrała, by ukazać się bolszewikom. Jesteśmy winni Bogurodzicy wdzięczność za spektakularną pomoc udzieloną naszej armii (fakt publicznego objawienia się Bogurodzicy setkom ateistów jest jedyny w świecie), która spowodowała ocalenie Warszawy, Polski i Europy w 1920 r. od rewolucji bolszewickiej. Przy tej okazji pragnę podkreślić, że fakt zjawienia się Najświętszej Dziewicy na polach Radzymina i Ossowa w niczym nie zmienia dotychczasowego postrzegania geniuszu strategicznego Marszałka Józefa Piłsudskiego, ofiarności jego sztabu, ani też nie umniejsza bohaterstwa polskiego żołnierza!
Czy w ciągu 25-letniej posługi w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej – Patronki Warszawy zgłosiło się do Księdza wiele osób, które wniosły nowe światło w kwestii Cudu nad Wisłą?
- Od początku mojej pracy duszpasterskiej w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej – Patronki Warszawy zaczęli zgłaszać się do mnie penitenci, którzy mówili, że w ich rodzinach przekazywano z pokolenia na pokolenie wiadomości o ukazaniu się Matki Bożej podczas bitwy o Warszawę w 1920 roku. Osoby te nadmieniały, że postać Maryi, jaka ukazała się bolszewikom, była podobna do postaci Patronki Warszawy. Sprawa zaczęła mnie intrygować. Spisywałem bardziej konkretne wypowiedzi, jednak miałem świadomość, że stanowiły niewystarczający materiał, by oprzeć na nich poważną, monograficzną publikację. Dopiero po serii moich artykułów w prasie katolickiej pod wspólnym tytułem „Dajcie świadectwo cudu” zaczęły napływać odpowiednie dokumenty i świadectwa. Otrzymałem je m.in. od pani senator Jadwigi Stokarskiej, ks. proboszcza Wiesława Wiśniewskiego, pana Józefa Domagalskiego i innych. Wielu świadectw, które potwierdzały posiadane wiadomości, nie mogłem zamieścić w książce, gdyż nie wnosiły nic nowego. Były to m.in. świadectwa pani Eugenii Władysławy Papis (wizjonerki z Siekierek) i pani Wacławy Jurczakowskiej.
Jakie były różnice między zatajaniem prawdy o objawieniu Matki Bożej przed II wojną światową a tym w czasach reżimu komunistycznego?
- W czasie międzywojnia prawda o zjawieniu się Matki Bożej była dla czynników oficjalnych nader niewygodna. W wolnej, rozwijającej się, postępowej i dążącej do nowoczesności Polsce fakt ten był nie do zaakceptowania! Tym bardziej że jeśli rozeszłaby się wieść o tym objawieniu, to nieuchronnie nasunęłaby się konkluzja, że dla pokonania bolszewików waleczni Polacy musieli otrzymać pomoc z Nieba! Co by sobie Europa pomyślała o naszej armii i dowódcach, gdyby doszło do jej uszu, że w walkach z bolszewikami przyszła nam z pomocą sama Matka Boża? Już samo słowo „cud”, które mogłoby sugerować nadprzyrodzoną interwencję w czasie walk o Warszawę, było cenzurowane i usuwane z prasy i wydawnictw sanacyjnych. Dla piłsudczyków żadnego cudu, a nie daj Boże, pojawienia się Najświętszej Dziewicy w czasie walk z bolszewikami, nie było i być nie mogło! W trzeciej, największej wygranej bitwie w historii polskiego oręża (po Grunwaldzie i Wiedniu), która uratowała Europę przed rewolucją bolszewicką, decydującej o losach Polski, Europy i świata, jedynym animatorem zwycięstwa miał być sam Marszałek Piłsudski, bez pomocy sił nadprzyrodzonych.
Dlatego pomimo setek relacji naocznych świadków fakt ten zaliczono do pobożnych ludowych legend i nie dopuszczono, by został w jakikolwiek sposób nagłośniony. Sprawa zjawienia się Matki Bożej stała się tematem tabu. Efektem tej polityki było to, że relacje bolszewików, bezpośrednich świadków ukazania się Maryi, nie mogły być publikowane ani w prasie, ani w książkach wspomnieniowych. To wiekopomne wydarzenie nie zatarło się i nie znikło z pamięci Narodu, a to dzięki osobom, które posługiwały w obozach jenieckich i dalej kolportowały zasłyszane świadectwa. Bolszewicy chętnie dzielili się swoimi przeżyciami. Pamiętna noc z 14 na 15 sierpnia była najbardziej wstrząsającym momentem całego ich dotychczasowego życia: Na własne oczy ujrzeli Matier Bożiju!
Ukazanie się Maryi na polach pod Radzyminem spowodowało, że oddziały bolszewików w nieopisanym popłochu i panice rzuciły się do ucieczki. Czy oddziały polskie również widziały Matkę Boga?
- Matka Boża, otoczona światłością, była doskonale widoczna na tle nocnego jeszcze nieba! Bolszewicy na ten widok uciekali w skrajnym przerażeniu, opuszczając ziemię radzymińską, która, wydawałoby się, już na zawsze miała pozostać w ich rękach! Odwrót bolszewików odbywał się w popłochu. Obozy uciekały wszystkimi drogami na przełaj, przez pola. Wozy łamały się, padały konie, którymi drogi były wprost usłane, pomimo że za dezercję groził sąd polowy i wyrok – rozstrzelanie!
Polscy żołnierze nie widzieli swojej Królowej i Hetmanki unoszącej się bezpośrednio ponad nimi. Jedynie ze zdumieniem obserwowali bezzasadną, bezprzytomną, bezładną i paniczną ucieczkę czerwonych! Dopiero później dowiedzieli się od miejscowych, że przyczyną nieoczekiwanej rejterady bolszewików z pola walki było: zjawienie się Bogurodzicy!
Po II wojnie światowej, kiedy komuniści z Kremla sprawowali władzę w Polsce przez swoich agentów, określenie Cud nad Wisłą (synonim zwycięstwa nad bolszewią) było na indeksie. Zasadniczo pamięć o zwycięskiej bitwie 1920 roku miała być najpierw splugawiona, potem pogrzebana. W latach 50. propaganda komunistyczna określała wojnę 1920 roku najazdem jaśnie panów na kraj radziecki! W tej sytuacji nie trudno się dziwić, że wszystkie wypowiedzi nawiązujące do objawienia się Maryi były cenzurowane, rugowane i ośmieszane. Autorzy, nawet zawoalowanych aluzji, stawali się obiektem ataków i niewybrednych drwin tzw. naukowej krytyki reżimowych publicystów. Niestety, do dziś nie nastąpił w tej materii żaden przełom. Temat jest konsekwentnie pomijany, co szczególnie bolesne, w homiliach wygłaszanych 15 sierpnia. Mam nadzieję, że moja książka, monografia zagadnienia, zmieni nastawienie duchownych i opinii publicznej w tej kwestii. Ponieważ: „Nie ma nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć!” (Ewangelia św. Mateusza 10, 26).
Czy to prawda, że w Radzyminie Matka Boża objawiała się również później?
- Tak, ale objawiała się także dużo wcześniej. Pamiętne objawienie się Matki Bożej na ziemi radzymińskiej w 1920 roku nie było pierwszym ani też ostatnim ukazaniem się tam Bogurodzicy. Wszystkie te zjawienia miały miejsce w niewielkiej stosunkowo odległości od siebie. Nasuwa się tu analogia z objawieniami Matki Bożej w Ortiga, Fetal i… Fatimie! Sanktuaria te pobudowano na miejscach zjawienia się Bogurodzicy, a są oddalone od siebie tylko o 2 km – Droga Krzyżowa bazyliki fatimskiej zaczyna się w sanktuarium Maryi w Fetal! Pierwszym zachowanym dokumentem świadczącym o objawieniu się Maryi na ziemi radzymińskiej jest sprawozdanie z kanonicznej wizytacji tej parafii, która odbyła się w październiku 1755 roku. Jest to pierwsza, oficjalna wzmianka, która określa miejsce ukazania się (może wielokrotnego?) Matki Bożej na ziemi radzymińskiej: „Za miastem, o staj 25, jest miejsce Zjawienie nazywające się, gdzie od niepamiętnych czasów znajdowała się kaplica i studzienka z wodą cudowną i gdzie miejscowi nabożeństwa odprawiali. Kiedy na skutek starości kaplica runęła, przejezdni kupcy 30 złotych na ręce mieszczan tutejszych dali, dopraszając się, by na miejscu Zjawienia kaplicę i studnię, jak była dawniej, wybudowali”.
Sądzimy, że pierwsze objawienia Najświętszej Dziewicy w Radzyminie mogły nastąpić już w XVII w., skoro ksiądz wizytator w roku 1775 pisze o niepamiętnych czasach, a kaplica upamiętniająca to zdarzenie (może pierwsza, a może kolejna?) zdążyła runąć ze starości. Miejsce to musiało mieć już ugruntowaną sławę, jeżeli znały je osoby obce i były do tego stopnia zainteresowane odbudową kaplicy sanktuarium, że wyłożyły na ten cel poważną sumę pieniędzy! W monografii Radzymina, wydanej w 1905 roku, nie ma informacji o aktualnych objawieniach Maryi. Ich autor, dr Stanisław Łagowski, tylko opisuje pielgrzymki na miejsce Zjawienia. Przybywający pątnicy, często z bardzo daleka, potwierdzają niejako stałą obecność Matki Bożej na tym miejscu, czego dowodem były wota dziękczynne.
Piętnaście lat później, w 1920 roku, ziemia radzymińska, wybrana przed wiekami ziemia Matki Bożej, staje się widownią krwawych walk z bolszewikami. Miasto Radzymin kilkakrotnie przechodzi z rąk do rąk. Wydawało się, że słynący z cudów i łask zakątek dostanie się w ręce bolszewików. Ale Maryja, Opiekunka Ziemi Radzymińskiej, w krytycznym momencie sama interweniuje. I swoim zjawieniem się bolszewikom… zmienia bieg historii!
Po zakończonej wojnie bolszewicko-polskiej miejsce Zjawienia nadal było licznie nawiedzane przez pielgrzymów. Przybywały tu tzw. kompanie – liczące po kilkanaście tysięcy ludzi, nocujących latem w stodołach, na stogach siana, gdzie kto mógł. Chociaż Bogurodzica nie ukazywała się osobiście (przynajmniej dotychczas nie posiadam takich informacji), jednak możemy mówić o Jej stałej obecności na tym miejscu. Świadczyły o tym wota dziękczynne i relacje wiernych. Mieszkanka Radzymina pani Jadwiga Kornacka 2 sierpnia (w święto Matki Bożej Anielskiej) podczas ostrzału niemieckiego przebywała w kaplicy na Zjawieniu, w chwili gdy pocisk artyleryjski przebił ścianę… nie wybuchając! Oto jej komentarz: „Maryja okryła nas płaszczem swej opieki i ocaliła!”. Późniejszym dowodem obecności Maryi na Zjawieniu (choć niewidzialnej) był przypadek uzdrowienia (w obecności licznych świadków) ułomnej kobiety 6 sierpnia 1963 roku, w Święto Przemienienia Pańskiego. Niepełnosprawna kobieta, z kościoła odległego o 2 km dowlokła się do kaplicy o kulach. Po modlitwie różańcowej odzyskała pełną sprawność w nogach. Kule, dowód całkowitego uzdrowienia, zawieszono na wieży kościelnej na polecenie ks. proboszcza Zygmunta Kowalskiego, który całą sprawę opisał w parafialnej kronice.
Natomiast rzeczywiste, poznawalne zmysłami objawienie się Bogurodzicy miało tutaj miejsce w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Miałem możność odwiedzić to miejsce i poznać osobiście wizjonera, pana Zygmunta W. Na miejscu zapoznałem się z okolicznościami objawienia i treścią przekazanego przez Maryję orędzia. O tym fakcie został powiadomiony ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej, co szerzej opisuję w książce.
Maryja uratowała Warszawę w 1920 roku. Można postawić pytanie, dlaczego taki okrutny los spotkał naszą stolicę w roku 1944?
- W 1920 roku pomimo przygnębiającej atmosfery, poczucia zbliżającej się nieuchronnie klęski, cały Naród, nie tylko Warszawa, solidarnie mobilizował siły duchowe. Ojczyzna została oficjalnie zawierzona Sercu Jezusowemu (19.06.1920 r.) z udziałem Naczelnika Państwa i najwyższych władz kościelnych i państwowych. Przed ostateczną konfrontacją z bolszewikami została podjęta Powszechna Krucjata Modlitewna. Biskupi inicjowali ogólnopolską nowennę za Ojczyznę, odprawianą od uroczystości Przemienienia Pańskiego (6.08) do święta Wniebowzięcia Matki Najświętszej (15.08). Ksiądz kardynał Aleksander Kakowski zarządził we wszystkich kościołach Warszawy całodzienną adorację Przenajświętszego Sakramentu, a generał Józef Haller – nowennę w intencji ocalenia Polski w stołecznym kościele pw. Świętego Zbawiciela. Te żarliwe modlitwy zobligowały niejako Matkę Bożą, Patronkę Warszawy i Strażniczkę Polski, do osobistej interwencji na przedpolach Warszawy, czego owocem był cud zwycięstwa w tej praktycznie przegranej wojnie. Bo bez Boga ani do proga!
Wybuch Powstania Warszawskiego w 1944 roku nastąpił po 15 miesiącach od pierwszego Objawienia się Bogurodzicy w warszawskiej osadzie Siekierki. Powstańcy ruszyli naprzeciw potędze militarnej Niemców z gorącym sercem i z butelkami wypełnionymi benzyną, ale… Patronki Warszawy nie zaproszono do współpracy! Warszawa zachowała się tak, jak zachowują się przemądrzałe dzieci, które chcą wszystko robić same – bez pomocy Mamy! Dowództwo Armii Krajowej, przygotowując powstanie, nie wzięło najwidoczniej pod uwagę tego, że to, co dzieli zwycięstwo od klęski, to nie moc oręża, przeważające siły czy strategia, nawet genialnych dowódców, lecz wola Boga, który zawsze i wszędzie sam o wszystkim decyduje. Jedynie od Jego woli zależy, czy działania ludzkie zostaną uwieńczone sukcesem czy porażką. Dlatego tylko współpraca, zjednywanie Go dla swoich planów i podejmowanie wspólnego z Nim działania może doprowadzić do zwycięstwa. Maryja na Siekierkach powiedziała: Jeśli wy jesteście ze mną, to i Ja jestem z wami i nic się Wam nie stanie!
Nurtuje mnie pytanie: co w ciągu 23 lat, które upłynęły od Bitwy Warszawskiej, tak odmieniło serca i umysły mieszkańców stolicy, że zdecydowano bez Bożej i Maryi pomocy walczyć z przeważającym wrogiem i chciano własnymi, wątłymi siłami oswobodzić Warszawę? Gdyby orędzia Maryi przekazywane na Siekierkach zostały przyjęte i zainicjowano by powszechne, ogólnonarodowe modlitwy w intencji pokoju (jak to było w 1920 roku), a warszawianie zreflektowali się i zmienili swoje życie, sądzę, że powstanie zakończyłoby się zwycięstwem nad Niemcami i Warszawa by ocalała! Tak by się z pewnością stało, bo celem misji Maryi było uratowanie Warszawy! Powiedziała: jeśli będziecie ze Mną, to nic się wam nie stanie! Oczywiście, powstańcy indywidualnie zawierzali się Maryi, modlili na różańcu, przyjmowali sakramenty (co żywo wspomina w swojej książce „Przez Maryję wszystko dla Boga. Wspomnienia 1920-1948″ siostra Maria Okońska), lecz oficjalnego, podobnego jak za Marszałka Piłsudskiego zawierzenia działań zbrojnych Bogu i Jego Matce nie było!
Dlatego trudno się dziwić, że w sierpniu 1944 roku, w dniu święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi, nie pokonano i nie przepędzono Niemców ze stolicy! Powstanie poniosło druzgoczącą klęskę, a Warszawa została w odwecie spalona i totalnie zrujnowana, wręcz starta z powierzchni ziemi. Pół miliona warszawian straciło życie, tylu, ile przed wojną zostało pomordowanych dzieci poczętych. Po 37 latach, w 1981 roku, w Medjugorie w Jugosławii była podobna sytuacja. Maryja objawiła się tam jako Królowa Pokoju.
Modlitwą starała się zapobiec wojnie domowej, o której wiedziała, że wkrótce obejmie cały kraj. Mówiła: Zło (kara) nie nastąpi, jeśli świat się nawróci. Wzywajcie ludzi do nawrócenia, wszystko zależy od waszego nawrócenia (por S. Budzyński, „Tajemnica Objawień w Medjugorie”, s. 47). Czyż Maryja nie to samo mówiła w Warszawie w maju 1943 roku? Chociaż w Jugosławii przez kilka lat trwała wojna, której ślady są widoczne do dziś, to w Medjugorie nie zginął ani jeden człowiek (por. Siostra Emmanuel, „Medjugorie, wojna dzień po dniu”). Obietnica Maryi nie jest czczą obietnicą: jeśli wy jesteście ze mną, to Ja jestem z wami i nic się wam nie stanie!
Zainicjował Ksiądz w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej pierwszosobotnie Msze Święte połączone z publicznym odczytaniem aktu zawierzenia Maryi osób prywatnych, rodzin i firm. Czy wielu ludzi wierzących pragnie dziś zawierzyć swoje życie Maryi?
- Już od 13 lat w każdą pierwszą sobotę miesiąca o godzinie 8.30 rano odprawiam Mszę Świętą, podczas której specjalnym aktem zawierzamy się Niepokalanemu Sercu Maryi. Uczestniczy w niej coraz więcej osób, nawet z odległych dzielnic Warszawy. Często po Mszy Świętej podchodzą do mnie ci, którzy z ufnością odprawiali moją Nowennę do Matki Łaskawej (której współautorem jest śp. ks. Jan Twardowski) i opowiadają o rzeczach nadzwyczajnych, jakie po jej zakończeniu zdarzały się w ich życiu! Nie na próżno Matka Łaskawa ma tytuł: od wszelkiego utrapienia! Spotkania te są dla mnie wielką radością i ożywiają pragnienie szerzenia chwały warszawskiej Madonny! Mam nadzieję, że doczekam chwili, kiedy Skarb Warszawy, Cudowny Obraz Matki Łaskawej, zostanie rekoronowany nową królewską koroną, taką jak zaginiony dar stołecznego magistratu, ofiarowany Maryi wraz z tytułem Patronki Warszawy i Strażniczki Polski w 1652 roku.
Jak przedstawia się historia korony Matki Bożej Łaskawej – Patronki Warszawy?
- Otóż rok po instalacji obrazu Matki Bożej Łaskawej, będącego swobodną repliką wizerunku Madonny ze strzałami, obrończyni od zarazy, od 240 lat czczonego w Faenzie, mieście włoskiej prowincji Emiliia – Romania, do okolic Warszawy dociera epidemia cholery przywleczona na polskie ziemie przez kozaków. Fundator obrazu, rektor pierwszej w Polsce i Warszawie publicznej, bezpłatnej szkoły powszechnej, pijar ks. Hiacynt Orselli spowoduje, że magistrat dla uproszenia ratunku dla miasta zgadza się na publiczną procesję wokół murów miejskich obrazu Madonny od zarazy, przy biciu wszystkich stołecznych dzwonów.
Po tym pamiętnym przejściu Madonny wokół murów miejskich nie odnotowano żadnego zgonu spowodowanego cholerą. Matka Łaskawa osłoniła Warszawę płaszczem swej opieki i wyjednała warszawianom łaskę wygaśnięcia epidemii. By godnie wyrazić wdzięczność za cudowne ocalenie, magistrat ozdabia (dekoruje) wizerunek wotywnym darem, królewską koroną. Została ona nałożona na obraz jako aplikacja, ukrywając dość niefortunnie namalowaną koronę Maryi. Aplikacja została wykonana zgodnie z regułami heraldycznymi. Jest to więc korona, jaka przysługuje królom i królowym, zamknięta, ośmioobłękowa, zwieńczona małym globem z Krzyżem (korona namalowana, otwarta jest zwieńczona… kwiatkiem!). Dar magistratu był czytelnym znakiem mówiącym o królewskiej godności Maryi Łaskawej (patrz: Jerzy Lileyko, „Regalia polskie”, KAW 1987).
Podczas podniosłej uroczystości w staromiejskim ratuszu młody, bo powstały zaledwie przed kilkoma miesiącami, obraz okrzyknięto cudownym i jednogłośnie obrano Madonnę ze strzałami Patronką Warszawy! Rajcowie uroczyście powierzyli Maryi Łaskawej nie tylko patronat nad Warszawą, ale obwołali Ją także Strażniczką Polski, słusznie rozumując, że Maryja może skruszyć strzały, nie tylko zarazy, ale i strzały wrażych wojsk. Od tej chwili Maryja Łaskawa otrzymuje oficjalny tytuł: Patrona Varsaviae et Custos Lechiae – Patronki Warszawy i Strażniczki Polski.
Skąd wiemy, jak ta, niezachowana do naszych czasów, wotywna korona wyglądała?
- Kiedy następnego roku, 1653, epidemia cholery zbliżała się do Wilna, tamtejszy sufragan postanowił wezwać na ratunek sławną cudem uśmierzenia zarazy stołeczną Madonnę ze strzałami. Zamawia więc w Warszawie replikę cudownego obrazu, na której, po raz pierwszy, zostanie uwieczniony dar magistratu – wotywna, królewska korona. Także inne, powstałe po roku 1652, repliki orsellowskiej Madonny będą ukazywały tę nową koronę: zamkniętą, ośmioobłękową, zwieńczoną krzyżem.
Kiedy ostatecznie książka Księdza „Zjawienie się Matki Bożej podczas Bitwy Warszawskiej 1920 roku, czyli Cud nad Wisłą” ukaże się w księgarniach?
- Będzie to zależało od możliwości edytorskich wydawnictwa Fundacji „Nasza Przyszłość”. Ostateczną wersję książki, ubogaconą nowymi materiałami, przekażę wydawcy w październiku bieżącego roku.
Dziękuję za rozmowę.
przesłał Artur Kozos