"Obejmując z woli Narodu urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, uroczyście przysięgam, że dochowam wierności postanowieniom Konstytucji, będę strzegł niezłomnie godności Narodu, niepodległości i bezpieczeństwa Państwa, a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem". Taką przysięgę, według roty z art. 130 Konstytucji, złoży dzisiaj Bronisław Komorowski. Uczyni to w obecności Zgromadzenia Narodowego, a więc posłów i senatorów, a także wobec członków rządu, korpusu dyplomatycznego, byłych prezydentów, przedstawicieli duchowieństwa, władz samorządowych stolicy i województwa mazowieckiego, rodziny oraz zaproszonych gości. Po ceremonii zaprzysiężenia, które jest warunkiem objęcia urzędu prezydenta, Bronisław Komorowski uda się do katedry na Mszę św. celebrowaną przez JE ks. abp. Kazimierza Nycza, a następnie weźmie udział w kolejnych ceremoniach, składających się na "liturgię" objęcia stanowiska prezydenta państwa. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jedno słowo w zacytowanej rocie przysięgi: "niepodległości".
Prezydent przysięga "strzec" niepodległości państwa i to w dodatku - "niezłomnie". Co oznacza "strzeżenie"? Oznacza pilnowanie, by nie dopuścić nie tylko do utraty, ale nawet do jakiegokolwiek pogorszenia stanu strzeżonego przedmiotu - w tym przypadku - "niepodległości Państwa". Niepodległość jest stanem faktycznym - oznaczającym, że państwo w osobie jego najwyższych władz nie podlega żadnej innej władzy, to znaczy - nie uznaje niczyjego zwierzchnictwa nad sobą. Ten stan faktyczny przekłada się na stan prawny - że nikt nie jest wyposażony w uprawnienie zmieniania lub podważania decyzji władz państwa. Tymczasem od 1 grudnia ubiegłego roku, kiedy wszedł w życie ratyfikowany m.in. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego traktat lizboński, proklamujący nowe mocarstwo europejskie - Unię Europejską, której częścią składową jest m.in. Polska - państwo nasze niepodległe być przestało, ponieważ dotychczasowa faktyczna podległość władzom UE znalazła swój wyraz prawny w postaci traktatu lizbońskiego. Wprowadza on podległość państw członkowskich władzom Unii nie tylko poprzez tzw. zasadę lojalnej współpracy (państwo członkowskie musi powstrzymać się przed każdym działaniem, które mogłoby zagrozić urzeczywistnieniu celów UE), ale również m.in. przez nakaz podporządkowania się "bez zastrzeżeń" decyzjom unijnego ministra spraw zagranicznych. W tej sytuacji "strzeżenie" niepodległości państwa oznaczałoby podjęcie niezwłocznych działań zmierzających do uwolnienia się od tych zależności i to bez względu na okoliczności - bo takie właśnie znaczenie ma słowo "niezłomnie" - że nic prezydenta w tym postanowieniu nie złamie.
Mówiąc krótko - zacytowana przysięga zobowiązuje prezydenta do niezwłocznego wypowiedzenia traktatu lizbońskiego. Tymczasem nie jest żadną tajemnicą, że Bronisław Komorowski nie ma absolutnie takiego zamiaru, ponieważ od początku był i jest zwolennikiem traktatu lizbońskiego. Zatem składając przysięgę tej treści i być może wzywając nawet Boga na świadka swoich zamiarów, dopuści się ostentacyjnego krzywoprzysięstwa. Okoliczność, że świadkami tego krzywoprzysięstwa będą członkowie Zgromadzenia Narodowego, rząd, korpus dyplomatyczny i przedstawiciele duchowieństwa, nadaje tej uroczystości szczególnej pikanterii.
Warto dodać, że łamanie prezydenckiej przysięgi stało się u nas tradycją. Prezydent Aleksander Kwaśniewski na przykład podpisał ustawę z 10 stycznia 2003 roku, wprowadzającą tzw. europejski nakaz aresztowania - a więc możliwość wydania obywatela polskiego sądom innego państwa członkowskiego UE nawet w sytuacji, gdy czyn zarzucany takiej osobie nie był w Polsce przestępstwem - w sytuacji oczywistej sprzeczności z art. 55 Konstytucji, bezwarunkowo zabraniającym wydawania obywateli polskich państwom obcym. Co prawda Aleksander Kwaśniewski przyzwyczaił nas do tego, że nigdy nie wiadomo, kiedy mówi serio, a kiedy nie, zwłaszcza gdy przysięga, ale przecież nie stanowi to żadnego usprawiedliwienia. Z kolei prezydent Lech Kaczyński, ratyfikując 10 października ub.r. pozbawiający Polskę niepodległości traktat lizboński, również złamał prezydencką przysięgę - ale ostentacyjnego krzywoprzysięstwa dopuści się dopiero Bronisław Komorowski. I jestem pewien, że żaden z obecnych podczas ceremonii świadków przeciwko temu nie zaprotestuje. Czegóż trzeba więcej?
Stanisław Michalkiewicz
Za: http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=dd&dat=20100806&id=main