Ktoś postawi tezę, że wpadłem w spiskową teorię dziejów, iż zarzucam PiS-owi, PO, SLD czy PSL-owi neohitleryzm. Owszem, zarzucam im to i nie interesuje mnie czy faktycznie oni wyznają neohitleryzm czy też nie. Czy ich antyrodzinna i antydemograficzna polityka jest realizowana świadomie, czy też wynika z ich niekompetencji i nieudolności. Mnie interesuje to, co w polityce najistotniejsze, czyli REALNE EFEKTY PROWADZENIA POLITYKI PRZEZ TE PARTIE. A one są jakie są. Polska jest w zapaści demograficznej, a SS-mani chichoczą zza grobu.
W Polsce polityka realizowana przez kolejne rządy jest antyrodzinna, choćby z tego względu, że system podatkowy dyskryminuje rodziny z dziećmi. System podatkowy w naszym kraju jest taki, że płaci się podatek dziećmi. Prawo podatkowe w Polsce traktuje dziecko jako zbędną konsumpcję, jako luksus, od którego należy się państwu danina. Tak naprawdę partie polityczne nałożyły kary na rodziców za to, że posiadają dzieci. Nękają podatkami i innymi utrudnieniami te rodziny, które ponoszą trud wychowania dzieci. A przecież te dzieci w przyszłości będą utrzymywały coraz bardziej starzejące się polskie społeczeństwo. Wszak w 2015 r. w naszym kraju będzie 10 milionów emerytów! Kto będzie utrzymywał te 10 milionów emerytów? A jeśli ta negatywna tendencja w polskiej demografii utrzyma się, to co zaproponują nam PiS, PO, SLD i PSL? W imię „wyprowadzania nas z polskiego zaścianka do zjednoczonej, światłej Europy” wprowadzą eutanazję? Starym hitlerowskim numerem czyli eutanazją potraktują „zbędnych” emerytów uzasadniając to „prawami człowieka” i „europejskimi standardami”? A może masowo ściągną tutaj imigrantów, którzy- jak pokazuje doświadczenie krajów Europy Zachodniej- będą żerowali na socjalu- garnuszku państwa i żyli z naszych podatków?
Eksperci szacują, że zaspokojenie wszystkich materialnych potrzeb dziecka od urodzenia do 20. roku życia kosztuje około 510 tysięcy złotych. Minimalny koszt wynosi 150-200 tys. złotych. Szacunek ten nie uwzględnia kosztu czasu rodziny, ale warto w tym kontekście podkreślić, że wydatki na dzieci są źródłem ogromnych przychodów podatkowych państwa. Rodzice kupując towary i usługi dla dzieci, zaopatrują kasę państwa w VAT i akcyzę, czyli główne źródło dochodów budżetowych.
Politycy rządzący naszym krajem mają pełne usta sloganów o prawach człowieka, ale w naszym kraju dziecko jest mniej warte od…wykładziny podłogowej. Jeśli prowadzi się działalność gospodarczą, to zakup wykładziny podłogowej można sobie odliczyć od podstawy naliczania podatku. Natomiast z tytułu, że ma się dziecko i ponosi się koszty związane z jego wychowaniem i utrzymaniem- nie przysługuje zwolnienie podatkowe, a także ponoszonych wydatków nie można sobie odliczyć od podstawy opodatkowania. W polskim systemie podatkowym rodzina nie istnieje. Przy ustalaniu wymiaru podatku aparat skarbowy uwzględnia tylko osoby posiadające samodzielne dochody, nie biorąc pod uwagę obowiązku alimentacyjnego podatnika dostarczenia członkom jego rodziny środków utrzymania.
Jednakże nie tylko w systemie podatkowym w Polsce rodzina nie istnieje- nie jest brana pod uwagę. Firmy ubezpieczeniowe, dokonujące obowiązkowego ubezpieczenia komunikacyjnego, dyskryminują rodziny. Gdy mąż spowoduje wypadek samochodowy, w którym ucierpi żona- pasażerka, nie należy się jej odszkodowanie z obowiązkowej polisy OC. Natomiast gdy jedzie z obcą osobą, np. znajomą, to ona otrzymuje odszkodowanie. Tak więc dochodzi do sytuacji, że małżonkowie wspólnie podróżujący są traktowani przez ubezpieczycieli gorzej niż obca osoba- pasażer samochodu.
Opodatkowanie konsumpcji dziecięcej 22- proc. stawką VAT nie jest ekonomicznie obojętne dla gospodarstwa domowego. Powoduje bowiem, że rodzina może nabyć realnie znacznie mniej towarów i usług, niż gdyby towary i usługi dziecięce były zwolnione z VAT lub gdyby rodziny korzystały z obniżonej stawki. Ponadto realna sytuacja ekonomiczna gospodarstwa domowego utrzymującego dzieci jest znacznie gorsza w porównaniu z gospodarstwem, które nie ponosi żadnych kosztów utrzymania dzieci. Jak wiadomo, VAT jest podatkiem konsumpcyjnym. Inwestycje nie są obciążane VAT-em. Brak zwrotu VAT od inwestycji w kapitał ludzki czyli w przyszłość demograficzną Polski pokazuje, że dzieci traktowane są jak każda inna konsumpcja.
Wszystkie te PO, PiS, SLD i PSL-e zafundowały nam zasadę: im więcej dzieci, tym wyższe podatki. Nie dość, że rodzina ponosi realne bezpośrednie koszty utrzymania dziecka (zakup żywności, ubrań, leków, usług medycznych, wyprawki do szkoły) oraz ponosi bardzo dotkliwe i odczuwalne koszty alternatywne (np. niższa emerytura dla osoby opiekującej się dziećmi, niższy dochód i gorsze perspektywy zawodowe dla osób utrzymujących dzieci itd.) to musi jeszcze płacić podatek VAT de facto od utrzymania dziecka. Osobiście znam przypadki rodzin posiadających 4-5 dzieci, gdzie dwie pensje to mało na godne życie i jeden z rodziców idzie na dodatkowy, drugi etat i powiększa dochody. Wówczas wchodzi w wyższy próg podatkowy i płaci jeszcze większe podatki. To jest kara od partii politycznych dla tych osób za to, że nie idą po zapomogę, nie łaszą się na socjal, ale zakasują rękawy i ciężko pracują, aby utrzymać rodzinę. Tak wygląda polska rzeczywistość made in POPiS, SLD i PSL.
Szczególna niesprawiedliwość dotyka kobiety w Polsce, o czym dziwnym trafem zapominają feministki. Gdy kobieta rezygnuje z pracy zawodowej na rzecz aktywnego życia domowego wychowując dzieci, to zostaje ukarana (także jej rodzina) tym, że nie uzyskuje uprawnień do zasiłków czy emerytury oraz pełni usług socjalnych. Np. w jednej rodzinie Iksińskich, jest 5 dzieci, a w drugiej Igrekowskich tylko jedno. Jedni i drudzy utrzymywali i wychowywali dzieci, tylko, że Iksińscy więcej. Z czasem dzieci dorastają i idą do pracy, a Iksińscy i Igrekowscy na emeryturę. Teraz to dzieci Iksińskich pracują na Igrekowskich, a nie odwrotnie. Można powiedzieć, że Iksińscy, zainwestowawszy w wychowanie dzieci pięć razy tyle co Igrekowscy, dostają takie same emerytury albo znacznie niższe, gdyż pani Iksińska- co jest bardzo częste- mając tyle obowiązków, pracowała w domu i „nie wypracowała” emerytury albo renty.
W ten sposób państwo dyskryminuje ekonomicznie kobiety wychowujące dzieci, które stanowią potencjał ludzki mogący wyciągnąć nasz kraj z zapaści demograficznej. Państwo dyskryminuje kobiety wychowujące dzieci, opiekujące się chorymi, ludźmi w podeszłym wieku, niepełnosprawnymi, choć właśnie one, i ich rodziny, poprzez swoją pracę w domu wnoszą olbrzymi wkład do budżetu państwa, ale nie uczestniczą w jego podziale. Państwo traktuje rodzinę wyłącznie jako miejsce konsumpcji, która powinna być (i jest) sowicie opodatkowana, a nie jako miejsce pracy bardzo przydatnej dla społeczeństwa i jego przyszłości.
Gdy obserwuje się i analizuje politykę, a w zasadzie antypolitykę kolejnych rządów względem rodziny, czym głębiej wchodzi się w zagadnienie tym bardziej wyraźniej dostrzega się, że w tym wszystkim jest schemat: maksymalnie utrudnić odbudowę potencjału demograficznego Polski. Najłatwiej zrealizować to poprzez utrudnianie i uprzykrzanie życia na każdym kroku rodzinie. Odnoszę wrażenie, że politycy nienawidzą polskich dzieci i polskich kobiet. I praktycznie żaden rząd nic nie zrobił, aby ulżyć choć troszkę ciężkiej doli polskich rodzin, bo „becikowe” to nie jest wyjście z sytuacji i skuteczne rozwiązanie.
M.in. dlatego, w kontekście demografii i traktowania polskich rodzin wielokrotnie powtarzałem na moim blogu, że pomiędzy PO, PiS, SLD i PSL zasadniczych, strategicznych różnic nie ma i ze zdumieniem czytałem o jakimś głosowaniu na „mniejsze zło” jakim rzekomo miałby być PiS. Rządziła przecież partia Kaczyńskiego. Miała dwa lata władzy absolutnej. Czy wprowadzono nowe projekty ustaw i zmieniono system podatkowy, aby polskim rodzinom żyło się lepiej? Nie. Zamiast rzetelnej pracy dla zwykłych ludzi wysyłano lowelasów z CBA za posłankami PO, aby je prowokować, wyciąć PO i umocnić kolesiów z PiS u koryta. PiS będąc u władzy miał polskie rodziny w głębokim tyle o czym świadczy chociażby brak ustaw i zmian w prawie podatkowym. O obiecanych przez PiS nowych 3 milionach mieszkań nie wspomnę. Rzucili hasło w kampanii wyborczej i po dziś dzień nie pokazali realnej koncepcji realizacji tej obietnicy. Co mnie obchodzi to, że politycy PiS dużo mówią o wartościach, rodzinie, o cywilizacji życia jeśli współuczestniczą w realizacji niszczenia demograficznego Polski? Słowa słowami, ale liczą się czyny, a te są jakie są. Wszak jak mówi Pismo Święte: po owocach ich poznacie.
Dlatego dopóty ci z PO, PiS, SLD i PSL- kontynuatorzy neohitlerowskiej polityki względem ludności polskiej będą rządzić, dopóty polskim rodzinom będzie się ciężko żyło, a Polska prędzej czy później załamie się demograficznie. Będzie krajem starców- krajem bez przyszłości.
Za: http://amator.blog.onet.pl/Neohitlerowcy-z-PiS-PO-SLD-i-P,2,ID415950417,n