Ciężkie czasy dla Platformy Obywatelskiej nastały, oj ciężkie. Gdzie te czasy, gdy przerywano emisję programu w TVN24, aby premierowi Donaldowi Tuskowi powiedzieć „na zdrowie!” kiedy kichnął. To już przeszłość. Teraz zaczął się czas bicia PO, także w mediach, które do tej pory bezkrytycznie gloryfikowały tę partię. Jednym z naczelnych Brutusów okazał się Leszek Balcerowicz, który oficjalnie krytykuje rząd. Jest to tym bardziej bolesny cios dla PijaRem stojącej partii miłości, bowiem Balcerowicz, to niekwestionowany „autorytet” dla dużej części elektoratu PO.
Na dodatek najbliżsi współpracownicy Tuska zaczynają zachowywać się jak szczury czując, że platforma na której się znajdują zaczyna bardzo powoli, ale jednak systematycznie iść na dno. Jak podał portal Onet.pl: „Najwierniejszy osobisty PR-owiec premiera Donalda Tuska Igor Ostachowicz odwiedza różne firmy w poszukiwaniu pracy- taka wieść z kręgów biznesowych w tym tygodniu dotarła na polityczne korytarze. Dla polityków PO to musi być ostateczny alarm: jest źle, bardzo źle. - Igor nie zostawi premiera teraz, ale szuka sobie szalupy ratunkowej, bo po wyborach może się wszystko zdarzyć- relacjonuje polityk PO. Informacja o Ostachowiczu, jednym z niewielu już, którzy pozostali przy uchu premiera, w istocie świetnie obrazuje atmosferę za zamkniętymi drzwiami kancelarii w Alejach Ujazdowskich” („Osobisty PR-owiec Tuska szuka nowej pracy”, Onet.pl 11.02.2011).
Kilka dni temu oglądałem w TVN24 jak jeden z dziennikarzy „Gazety Wyborczej” krytykował w czambuł PO. Przecierałem oczy ze zdumienia czy to aby na pewno żurnalista GW. Jeśli nawet dziennikarze od Michnika krytykują PO, to jest to- parafrazując słowa dozorcy Popiołka z niezapomnianego serialu „Dom”- koniec świata…
A teraz nóż w pierś PO wbił kolejny Brutus. Jest nim Marcin Meller, dziennikarz i prezenter TV, redaktor naczelny "Playboya". Otóż kilka dni temu opublikował na Facebooku wpis „Do Platformy Obywatelskiej”, w którym poddaje miażdżącej krytyce działaczy tej partii. Dodajmy, że jeszcze niedawno Meller publicznie udzielał poparcia partii miłości. Przytoczę więc w całości ten tekst:
„Szanowna Platformo, drodzy znajomi i przyjaciele działający w tej partii, jak może wiecie, albo nie, w 2007 roku, byłem w holu Focusa, gdzie czekaliście na wyniki wyborów. Cieszyłem się tak jak Wy z odsunięcia PiS-u od władzy. Niestety muszę Was poinformować, że moja cierpliwość się wyczerpała i w najbliższych wyborach na Was nie zagłosuję. Nawet straszak w postaci powrotu PiS-u do władzy już na mnie nie działa. Nie zrobiliście nic z aferą hazardową, a co więcej, słyszę, że „Miro” jak gdyby nigdy nic kandyduje z Waszych list do sejmu. No to dajcie jeszcze „Rycha”, „Zbycha” czy jak się ci panowie nazywają. Za katastrofalne błędy w swojej pracy zostanę z niej wyrzucony. Wasz minister Grabarczyk za totalny bajzel na kolei dostaje w nagrodę kwiaty. Minister Klich nie ponosi odpowiedzialności za Casę (co jeszcze można zrozumieć), ale i za Smoleńsk, czego już naprawdę pojąć nie mogę. Teraz, opowiadając o zielonej wyspie, wchodzicie na moją emeryturę. Wasze służby specjalne inwigilują dziennikarzy jak żadna władza dotąd. Gdyby Lech Kaczyński rzucił jeden z wielu „dowcipów” Bronisława Komorowskiego, zostałby rozjechany na miazgę, ale w przypadku tego Prezydenta Wam to nie przeszkadza. O Wałbrzychu nawet nie chcę mówić. Mógłbym tak długo -Wasz były wyborca- Marcin Meller”.
Dobre nieprawdaż? W zasadzie mógłbym się pod tym co napisał Meller podpisać. Jednakże drugi aspekt tej historii jest taki, że straciłem szacunek dla inteligencji Mellera, bo wcześniej- chociaż nie jest dziennikarzem z mojego romansu, to miałem go za inteligentnego człowieka, który z cynizmu, wyrachowania i dla określonych celów popiera PO. Uważałem, że jest po prostu inteligentnym cwaniaczkiem idącym z wiatrem, a nie pod wiatr. Tymczasem z jego listu do partii miłości wynika, że on w swej naiwności święcie wierzył w ich uczciwość i kompetencje. Dlatego moja wysoka ocena inteligencji Mellera legła w gruzach. Musiało dojść do takich wałów, przekrętów i skandali w wykonaniu PO, żeby dostrzegł to, co wiele osób z o wiele niższym wykształceniem niż Meller, i z których on oraz środowiska w których się obraca kpi potrafiło dostrzec dużo wcześniej.
Tak więc Meller sam sobie wystawił negatywne świadectwo, aczkolwiek na in plus należy mu zapisać, że potrafi przyznać się do pomyłki. Szkoda, że niektórzy dopiero teraz dostrzegli co to za ziółka z Donka i spółki. Ale zawsze lepiej późno niż wcale- jak to powiedział desperat- kładąc głowę na tor kolejowy po tym jak przejechał wcześniej pociąg.
Jednakże nie mam złudzeń co do Mellera i jemu podobnych. Pozostanie na swoim kursie lewicowo-liberalnym. Pytanie tylko: na jakiego konia tym razem postawi Salon? Na SLD, który na permanentnej wojnie w POPiSie zyskuje w sondażach, czy jednak reaktywują w jakiejś nowej formie nieboszczkę Mumię Wolności?
(L)eon