Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Zakładając, że nasza planeta przetrwa jeszcze jakiś czas dobrze byłoby się zastanowić jakie strategiczne kierunki w poszukiwaniu przyjaciół są dla naszego państwa najkorzystniejsze.
Kraj średniej wielkości, leżący w sercu (?) Europy o całkiem niezłym potencjale demograficznym powinien mieć jasną wizję rozwoju.
Póki co nasza optyka jest zawężona do dwóch wymuszonych koncepcji, z których żadna nie jest realizacją naszej racji stanu.
Pogłębiający się sojusz dwóch potęg – europejskiej (Niemcy) i euroazjatyckiej (Rosja) wymusza na nas, będących od zawsze między młotem a kowadłem, jasne określenie celów i preferencji.
Alternatywą, choć w sumie pozorną, jest oparcie naszej polityki zagranicznej na sojuszu z upadającym imperium amerykańskim, które notabene tak całkiem amerykańskie nie jest jeśli weźmiemy pod uwagę ogromne wpływy lobby żydowskiego, które realizuje swoje geostrategiczne interesy przy pomocy armii Wuja Sama.
Pierwsza koncepcja, bliskiej współpracy z Rosją i Niemcami, która przybrała już wszelkie cechy feudalnego podporządkowania, jest realizowana przez obecny rząd premiera Tuska.
Druga, polegająca na ślepej podległości USA i Izraelowi to kierunek lansowany przez PiS prezesa Kaczyńskiego.
Lata prezydentury Lecza Kaczyńskiego nie pozostawiają co do tego złudzeń.

I tu mała dygresja. Ostatnia wizyta naszego rządu w Izraelu dowiodła, że są równi i równiejsi w każdej konfiguracji...
Czy rzeczywiście mamy wybór jedynie między dżumą a cholerą? Czy nasz świat ogranicza się jedynie do nowej odsłony paktu Ribentrop-Mołotow i Usraela?
Pomijając wszelkie uwarunkowania obecnego statusu politycznego Polski (członkostwo w unii europejskiej), doraźne interesy polityczne protagonistów naszej sceny politycznej i wszystkie partykularne interesy zakulisowych sił (służby specjalne, masoneria itp.) poważna obywatelska debata powinna skupić się na możliwościach rozwoju naszego państwa w oderwaniu od tych, narzuconych nam, uwarunkowań. W przeciwnym razie będziemy kręcić się wokół własnego ogona i jak papugi powtarzać wyznaczone nam role.

Czy istnieje jakiś świat poza tymi układami? Czy jesteśmy koniecznie skazani na dyktat ścierających się hegemonii, które oprócz systematycznego ograbiania naszego kraju i wpędzania w coraz to nowe awantury militarne nie daje nam, Polakom, nic?
Jeśli rozejrzeć się dobrze po świecie to jest wiele możliwości. Tylko jeden warunek: należy odrzucić obecny styl myślenia. Odrzucić narzucane nam paradygmaty.
Świat jest wielki i możemy znaleźć naprawdę inne drogi rozwoju gospodarczego, bo na gospodarce wszystko się opiera, niż ciągłe obijanie się o Scyllę i Charybdę powojennego układu sił.

Świat, który rośnie, rozwija się i chce budować dobrobyt swoich obywateli to nie USA, Rosja czy stetryczałe państwa starej Europy.
To Indie, Brazylia, Turcja. Potem szereg egzotycznych państw azjatyckich, afrykańskich czy południowoamerykańskich, wśród których na największą uwagę zasługuje chyba Wenezuela.
Na koniec Chiny. Jak tam się sprawy potoczą to nie wie nikt. Choć patrząc na chiński model ekspansji na świecie powinniśmy wyciągać konstruktywne wnioski.
Chiny realizują swoje partykularne interesy nie depcząc nikomu po nogach, nie narzucając swojej woli środkami militarnymi jak to jest w przypadku USA. Tak naprawdę to są wszędzie mile widziani.
Nie biegają po Afryce z kałachem, żeby wyzuć kogoś z jego własności tylko proponują dobre interesy. Może to m. in. jest źródłem ich sukcesów? Należałoby się temu dokładniej przyjrzeć.

Inne wymienione kraje to też nie są agresywne twory dążące do dominacji. Chcą dobrze żyć i z pewnością dadzą żyć innym.
A interesy możemy mieć z nimi różne. Od eksportu naszej myśli techniczno – naukowej (konieczne inwestycje w szkolnictwo, bo zdolnej młodzieży mamy pod dostatkiem) do eksportu towarów, które potrafimy wyprodukować aż po korzystny import strategicznych surowców.
Jest tylko małe ale...
Należałoby całkowicie wytrzebić naszą scenę polityczna z agentów obcych wpływów.
Przywrócić suwerenność monetarną państwa.
Sponsorować na poziomie krajowym wszelkie lokalne ruchy obywatelskie, które stałyby się kuźnią propolskich elit.

Tylko tyle nam trzeba...

Spiritolibero

Za: http://spiritolibero.blog.interia.pl/