Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Cóż za przedziwny zbieg okoliczności! Pan Andrzej Seremet, Prokurator Generalny podał, iż prokuratura wojskowa, badająca przyczyny katastrofy samolotu wiozącego prezydenta Lecha Kaczyńskiego i inne osobistości, wykluczyła „czyn o charakterze terrorystycznym”. W porządku – ale dlaczego ogłosił to akurat w Prima Aprilis 2011 roku? Można by uznać to za przypadek, ale pamiętamy przecież, że ś.p. ksiądz Bronisław Bozowski z kościoła Panien Wizytek przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie powtarzał, iż „nie ma przypadków, są tylko znaki”. Zatem już choćby przez pietyzm dla pamięci tego wybitnego kapłana powinniśmy rozebrać sobie z uwagą wiadomość podaną przez pana prokuratora Seremeta, tym bardziej, że okoliczności towarzyszące śledztwu prowadzonemu przez wojskową prokuraturę również skłaniają do wielkiej ostrożności w ocenie rezultatów.

Jak pamiętamy, hipoteza „czynu o charakterze terrorystycznym” została przez stronę rosyjską wykluczona już w pierwszych minutach po katastrofie, a niektórzy twierdzili, że nawet wcześniej, to znaczy – na kilka minut przed katastrofą. Charakterystyczne było również, że nie tylko pan minister Radosław Sikorski, ale i osobistości publiczne, informujące „młodych, wykształconych, z wielkich miast”, co akurat myślą, uwierzyły w te zapewnienia z tak ostentacyjną, że aż podejrzaną skwapliwością. Nie tylko uwierzyły, ale również z tą samą podejrzaną skwapliwością pryncypialnie chłostały każdego, kto ośmieliłby się wystąpić z jakimikolwiek wątpliwościami. A wystąpił na przykład Mirosław Dakowski, bądź co bądź profesor nauk fizycznych. Zatem tupet, z jakim dyletanci wynajęci lub skierowani przez Siły Wyższe do telewizji na chłopaków i dziewuchy do pyskowania traktowały wątpiących, musiał być dla każdego normalnego człowieka podejrzany, a co najmniej – zastanawiający. Wszystko wyjaśniło się znacznie później, podczas gospodarskiej wizyty rosyjskiego prezydenta Dymitra Miedwiediewa w Warszawie. Na pytanie, czy dopuszcza możliwość, by rezultaty polskiego śledztwa różniły się od rezultatów śledztwa rosyjskiego, prezydent Miedwiediew odparł, że w żadnym wypadku możliwości takiej nie dopuszcza.

W świetle tej deklaracji wybór akurat 1 kwietnia na ogłoszenie wykluczenia możliwości „czynu o charakterze terrorystycznym” można potraktować jako dodatkową informację ze strony pana Prokuratora Generalnego – rodzaj aluzji, że i on jest – jak mówi Ewangelia – „człowiekiem pod władzą postawionym”, chociaż oczywiście „mającym pod sobą żołnierzy”. Wygląda to prawdopodobnie tym bardziej, że prokuratura wojskowa – disons franchement – znaczną część swoich solennych ustaleń siłą rzeczy musiała oprzeć na wróżeniu z fusów, ponieważ – jak powszechnie wiadomo – nie mogła nawet powąchać dowodów rzeczowych, które Rosjanie zatrzymali aż do skończenia śledztwa, co może być równoznaczne ze skończeniem świata zwłaszcza, gdyby pogłoski, iż ma się to stać najpóźniej w roku 2013 okazały się prawdziwe.

W tej sytuacji takiego ostentacyjnego wykluczenia możliwości „czynu o charakterze terrorystycznym” niepodobna potraktować inaczej, jak tylko w kategorii przygotowań do obchodów pierwszej rocznicy smoleńskiej katastrofy. Zresztą pan Prokurator Seremet pokazał, że można na nim polegać już wcześniej, kiedy wydał swoim podkomendnym rozkaz bardziej „poważnego” traktowania przestępstw na tle antysemickim i ksenofobicznym. Uważam, że jest to padgatowka do wzięcia wszystkich tubylców za mordę w perspektywie podjętej przez rząd bezcennego Izraela i Agencji Żydowskiej decyzji o rozpoczęciu od maja br. szlamowania wszystkich krajów Europy Środkowej pod pretekstem „rewindykacji” majątkowych. Wprawdzie minister Sikorski teraz stawia się Amerykanom, a nawet Żydom pozornie z odwagą desperata, ale jestem pewien, że wszystko to zostało ukartowane gwoli przysporzenia Platformie Obywatelskiej sympatii ze strony Polaków autentycznie zaniepokojonych perspektywą rychłego rabunku naszego nieszczęśliwego kraju – to znaczy – tubylczych podatników – a po wyborach, kiedy już nie będzie trzeba o żadne głosy zabiegać, wszystko zostanie w podskokach uregulowane do ostatniego srebrnika. Wtedy właśnie podwładni pana Prokuratora Generalnego zaczną „poważnie” traktować wszelkie objawy niezadowolenia, czy protestu.

Kto wie, czy nie zostanie wprowadzony nadzwyczajny przepis, penalizujący podważanie zasadności owych „rewindykacji” – analogiczny do „kłamstwa oświęcimskiego”? Bo skoro mamy już „kłamstwo oświęcimskie”, blokujące każdą możliwość weryfikacji wersji podanej do wierzenia przez starszych i mądrzejszych – dodajmy – podanej nie bezinteresownie, bo przecież organizacje wiadomego przemysłu, nie mówiąc już o bezcennym Izraelu, ciągną z tego grubą rentę – to cóż powstrzyma naszych Umiłowanych Przywódców przed wprowadzeniem penalizacji „kłamstwa smoleńskiego”, to znaczy – wszelkich wątpliwości względem ustaleń poczynionych przez Rosjan – zwłaszcza gdy zażądają tego nie tylko strategiczny partnerzy, ale i nasi sojusznicy – od 19 listopada ub. roku strategiczni partnerzy obydwu strategicznych partnerów?

W tej sytuacji wykluczenie możliwości „czynu o charakterze terrorystycznym” akurat 1 kwietnia może stanowić nie tylko wspomnianą aluzję, ale również – niezamierzony efekt komiczny, który niestety może stać się potwierdzeniem przysłowia, że „miłe złego początki”. Dopiero na tym tle lepiej rozumiemy zapowiedź wyłączenia wątku ewentualnych zaniedbań ze strony opłacanych przez Rzeczpospolitą urzędników MSZ, Kancelarii Premiera i pomniejszego płazu przy przygotowaniach podróży prezydenta do Katynia. Z dotychczasowych informacji wynika, że balansowali oni na granicy sabotażu, a być może tę granicę wielokrotnie przekraczali – kto wie, czy nie w porozumieniu z ośrodkami zagranicznymi? Jeśli tedy dojdzie do penalizacji „kłamstwa smoleńskiego”, to gwoli stworzenia wrażenia symetrii, a i skierowania podejrzeń w kolejną ślepą uliczkę, można będzie poświęcić kilku murzyńskich chłopców, którzy potem, na otarcie łez, dostaną w Brukseli jakąś trafikę w arendę. W końcu nie mamy chyba wątpliwości, że sprawą ręcznie sterują pierwszorzędni fachowcy?

 Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    8 kwietnia 2011

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1995