Podpisanie końcowej deklaracji miało nastąpić 6 maja w Warszawie. Jednak, jak skomentowała to rzeczniczka MSWiA: „rozmowy znalazły się w trudnej fazie” i „będą kontynuowane”.
20. rocznicę podpisania Traktatu poprzedzono wieloma turami spotkań roboczych, które miały na celu ocenę stopnia realizacji jego postanowień. W lutym ubiegłego roku odbyło się pierwsze spotkanie z tego cyklu. Do rozmów przy „Okrągłym Stole” przystąpiły cztery strony. Przedstawiciele rządu polskiego, niemieckiego oraz przedstawiciele mniejszości niemieckiej w Polsce i Polonii w Niemczech. Stronę polską reprezentował sekretarz stanu w MSWiA – Tomasz Siemoniak, stronę niemiecką – Christoph Bergner – pełnomocnik rządu ds. repatriantów i mniejszości narodowych. Mniejszość niemiecką reprezentowali Norbert Rasch – przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim, Rafał Bartek – członek Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Niemieckiej oraz Bernard Gaida – przewodniczący Niemieckich Stowarzyszeń w Polsce. Ze strony niemieckiej Polonii w rozmowach uczestniczyli: Marek Wójcicki – Prezes Związku Polaków w Niemczech „Rodło” i reprezentanci Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech.
Rozmowy toczyły się na przemian – w Warszawie i w Berlinie. Tematykę rozmów podzielono na trzy grupy zadaniowe: grupę prawno-historyczną i polityki pamięci, grupę rozpatrującą nauczanie języka ojczystego oraz grupę omawiającą wspólne polsko-niemieckie projekty. Nawet osobom niezorientowanym w temacie, wiadomo, że mniejszość niemiecka jest w Polsce hołubiona. Ma wsparcie finansowe i legislacyjne. Inaczej traktuje się Polonię w Niemczech. Mało kto zna jej struktury i nazwiska reprezentantów. Publiczne debaty na temat Polonii w państwach sąsiednich dotyczyły dotąd Polonii na Białorusi lub na Litwie. Na temat Polaków w Niemczech obowiązywała zmowa milczenia.
Okrągła rocznica Traktatu zmobilizowała Polaków w Niemczech do upomnienia się o swoje. W listopadzie 2010 r. w ramach toczących się rozmów, przedstawiciele Polonii złożyli oficjalne „Stanowisko Polonii Niemieckiej na obrady Okrągłego Stołu”. We wstępie napisali, że „Istniejący brak wzajemności w realizacji Traktatu, jest nie tylko brakiem równouprawnienia obu grup, lecz równocześnie dowodem skrytej próby asymilacji polskiej grupy etnicznej Niemczech”. Najważniejsze spośród 10 zgłoszonych przez nią postulatów to: oczekiwanie na rehabilitację członków polskiej mniejszości w Niemczech i uznanie jej za grupę ofiar narodowego socjalizmu, odszkodowanie za zagarnięte mienie Związku Polaków w Niemczech, zapewnienie środków finansowych na pielęgnację polskiej tożsamości narodowej oraz zapewnienie pełnego dostępu do środków masowego przekazu. Rząd polski i niemiecki nie był gotowy na takie ustępstwa, więc rozmowy skończyły się fiaskiem. Wypowiedzi przedstawicieli władz niemieckich mówią same za siebie. Pani Cornelia Pieper, wiceszefowa MSZ RFN, która miała uczestniczyć w podpisaniu porozumienia końcowego, dobrotliwie skwitowała wydarzenia : „Tyle dobrego się dzieje w stosunkach z Polską. Po co podnosić problemy”. „Nasze stosunki ekonomiczne są imponujące, wymiana z Polską jest większa niż z Rosją”. Zapytana przez dziennikarza „Rzeczpospolitej”, dlaczego Berlin nie chce uznać „mniejszości polskiej”, odpowiedziała: „…wielu przedstawicieli Polonii nie chce wcale być uznanych za mniejszość. Są doskonale zintegrowani ze społeczeństwem niemieckim”. A na pytanie dlaczego Sinti i Roma mają status mniejszości, a Polacy nie, odpowiedziała: „…W przeciwieństwie do nich większość Polonii trafiła do Niemiec w wyniku emigracji i nie miała tam korzeni”. Prawda jest jednak inna. Znaczna część Polaków w Niemczech to nie emigranci, lecz autochtoni, którzy jeszcze przed wojną znaleźli się w granicach Prus, a potem w Rzeszy Niemieckiej. Przed I wojną światową teren Rzeszy zamieszkiwało ponad 4 mln Polaków. Obecnie żyje w Niemczech od 1,5 do 2 mln ludzi z polskimi korzeniami oraz ponad 380 tys. obywateli polskich. W 1998 roku powstała organizacja „Konwent Organizacji Polskich w Niemczech”, której zadaniem jest reprezentowanie ok. 100 środowisk polonijnych przed władzami RFN. A jest o co walczyć. Asymetria w traktowaniu Polaków w Niemczech i Niemców w Polsce jest uderzająca. Polska wydaje rocznie na mniejszość niemiecką 22 mln euro na edukację i kilka milionów euro na kulturę, podczas gdy RFN wydaje na Polaków 300 tys. euro. W przeliczeniu na jedno dziecko mniejszość niemiecka otrzymuje od rządu polskiego 100 razy więcej środków niż Polonia od rządu niemieckiego.
Niemiecki rząd być może będzie pozorował chęć polepszenia sytuacji Polonii w ich kraju. Jednak na pewno nie ustąpi w kwestii przyznania Polonii statusu mniejszości narodowej. Sprawę pogrzebaliśmy już 20 lat temu zgadzając się zamieścić w Traktacie dyskryminujące zapisy definiujące obie grupy. Niemcy w Polsce nazwani zostali: „ mniejszością niemiecką w Rzeczypospolitej Polskiej”, a Polacy w Niemczech nazwani zostali „osobami w Republice Federalnej Niemiec, posiadającymi niemieckie obywatelstwo, które są polskiego pochodzenia albo przyznają się do języka, kultury lub tradycji polskiej”. Strona niemiecka bagatelizuje roszczenia Polonii do rehabilitacji pomordowanych i aresztowanych członków przedwojennego „Rodła” wygłaszając ustami swojego reprezentanta – Georga Schirmbecka słowa: „Sprawie nie należy nadawać szczególnego znaczenia, bo ważniejsze są praktyczne sprawy związane z przyszłością, jak rozbudowa połączeń komunikacyjnych między naszymi krajami”. Skoro władze Niemiec nie zauważają dysproporcji w traktowaniu obu grup, a polski rząd chowa głowę w piasek, pozostaje tylko samotna walka Polonii. Ich pierwszy „bunt” ujawnił się parę lat temu podczas zmagań o prawa dla rodziców–Polaków, którym Jugendamty utrudniały kontakty z ich dziećmi po rozpadzie związku z niemieckim partnerem. W wielu szkołach, w których uczą nauczyciele znający język polski, dyrektorzy zabraniają komunikowania się z uczniami po polsku. Nie słychać o takich zakazach w stosunku do nauczycieli francuskich czy tureckich. Bezczynność polskiego rządu wobec Polaków mieszkających w Niemczech jest skrupulatnie wykorzystywana przez Niemców i przyczynia się do ich szybszej asymilacji w tym kraju.
Rzeczywistym beneficjentem Traktatu jest mniejszość niemiecka w Polsce. Nie zadowalają ją jednak dotychczasowe osiągnięcia. Przy okazji rozmów „Okrągłego Stołu” mniejszość niemiecka wysuwa kolejne żądania. Chce więcej szkół, chce pełnego dostępu do mediów i to w porze dużej oglądalności. Chce więcej pieniędzy na swoją działalność, chce podręczników do nauczania wszystkich przedmiotów w języku niemieckim, chce muzeów itd. Co więcej, niektórzy przedstawiciele mniejszości niemieckiej uważają, że to dzięki ograniczeniom ze strony Polski osiągają słabe wyniki w wyborach parlamentarnych. W Sejmie mają tylko jednego reprezentanta, podczas gdy w pierwszej kadencji Sejmu mieli ich aż ośmiu. Ileż buty wyrażają słowa byłego posła na Sejm z mniejszości niemieckiej – Erharda Bastkego: „Ponieważ zapisy niemiecko-polskiego traktatu z1991 r. polska strona nie wypełniła w sposób całkowity i zadowalający, powinniśmy szukać pomocy w Unii Europejskiej”. Rocznica radosna czy żałobna?
Prof. Piotr Małoszewski – prezydent Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech tak skwitował wyeliminowanie Polonii z ostatniej rundy spotkań Okrągłego Stołu” w dniu 6 maja: „Nie udało się. Niemcy na razie nic nie dali… Jeżeli sprawy pozostaną na obecnym etapie, to w czerwcu nie będzie żadnego powodu do fetowania... Z naszego punktu widzenia będzie to rocznica żałobna”. Fiasko rozmów jest zasługą Polonii i dużym zaskoczeniem dla obu stron rządowych. Polski rząd na razie nie komentuje porażki, natomiast w Niemczech z pomocą przyszły media. Dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” wyprzedzająco pogroził palcem polskiemu rządowi pisząc na swoich łamach: „na polski rząd naciskają prawicowo-narodowa opozycja i polskie stowarzyszenia w Niemczech, których nawet w Niemczech ich rodacy nie biorą poważnie, ale które w Warszawie mają dostęp do najwyższych szczebli rządowych i kościelnych”. Nieważne, że ta wypowiedź nie oddaje prawdy. Ważne, że ukazuje słabość rządu polskiego i niewielkie znaczenie Polonii. Uważam, że prowokacyjne opinie nieprzychylnej nam niemieckiej prasy powinny wzmóc aktywność środowisk polonijnych, włącznie z upominaniem się swoje prawa w instytucjach unijnych. Wysiłek rozmów „Okrągłego Stołu” nie powinien pójść na marne, a nagłośnienie problemów Polonii w Niemczech nie powinno ucichnąć.
Marcin Keller
Za: http://www.aspektpolski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=4354&Itemid=13843843437