Pamiętam jak Lech Kaczyński i jego środowisko wmawiali Polakom, że to Rosja zaatakowała Gruzję i robili z prezydenta Saakaszwilego niemal herosa wolnego świata. Niedawno sam Saakaszwili obnażył kłamstwo Kaczyńskiego przyznając w wywiadzie dla włoskiego dziennika La Repubblica, że to on wydał rozkaz inwazji na ludność cywilną w Osetii Południowej.
Gdyby Lech Kaczyński ze swój Gazetą Polską mieli chociaż krztę honoru to w pierwszej kolejności przeprosili by tych którzy pisali prawdę za nazwanie ich "moskiewskimi agentami wpływu" (Gazeta Polska), oraz "lobby promoskiewskim"(Lech Kaczyński). Ponadto brat Jarosława powinien błagać na kolanach o wybaczenie za straszenie nasłaniem Agencji Bezpieczeństwa Publicznego na to wydumane przez niego lobby.
Niestety, honoru nie spodziewam się u Prezydenta RP ani tym bardziej u redaktorów Gazety Polskiej (często w środowisku narodowym zwanej dodatkiem do Gazety Wyborczej). Więc jako pomówiony przez nich nie doczekam się przeprosin ani prośby o puszczenie sprawy w niepamięć. Jako chrześcijanin powinienem im wybaczyć i odpuścić winę, lecz warunkiem niezbędnym odpuszczenia win jest żal za grzechy u winowajcy. A takiego jak dotąd nie wyrazili.
Pomimo braku skruch wybaczam Kaczyńskiemu (słynnemu mężowi pani Marii Kaczyńskiej) i Gazecie Polskiej (a także innym mediom sprzyjającym prezydenckiemu dworowi) obelgę. Natomiast nigdy, ale to nigdy nie wybaczę mu narażania mojego kraju na niebezpieczeństwo! To on wołał w Tbilisi, że chce walczyć z Rosją (której imperialną twarz zna od stuleci). To ten człowiek najpierw sprowokował (prawdopodobnie) Osetyńczyków a potem ogłosić na cały świat, że został ostrzelany przez Rosjan - raport sporządzony dla premiera nie pozostawia wątpliwości kto kogo prowokował.
Nawet gdyby Kaczyński położył się plackiem przed narodem za to co nawyrabiał to i tak wybaczenie mu się nie należy. Bo nie można wybaczyć uczynków narażających Polskę i Polaków na niebezpieczeństwo ekonomiczne, polityczne, militarne itp.
Lech Kaczyński jest człowiekiem ogromnego szczęścia. Tak, szczęścia, bo trafił na rząd bezideowy i mdły. Gdyby jego kadencja zbiegła się z kadencją rządu narodowego ten na pewno rozpocząłby procedurę szybkiego pozbawienia urzędu obecnego prezydenta. Nie ze względów osobistych, ale z względu na interes narodowy. Tuskowi po prostu brakuje do tego "jaj".
Krzysztof Kocur