Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

 Felieton  •  Radio Maryja  •  22 grudnia 2011 

Szanowni Państwo!

Na szczęście już w sobotę jest Wigilia, a zaraz potem - Boże Narodzenie, kiedy nie tylko nikt nie ma głowy do zajmowania się ważnymi wydarzeniami, ale nie zachodzą też żadne wydarzenia - przynajmniej w naszym nieszczęśliwym kraju. Nasi Umiłowani Przywódcy też robią sobie labę i najwyżej po cichu, gdzieś przy wódeczce namawiają się, jakby tu od Nowego Roku zedrzeć z nas skórę. W niezależnych mediach jak nie kolędy, to znowu - Kuba Wojewódzki, słowem - wszystko, żeby nam przychylić nieba. Kiedy jednak ten okres świątecznej nirwany się skończy, nastąpi bolesny powrót do rzeczywistości. No a wtedy...

No a wtedy nie tylko w kontrolowanych coraz ściślej przez bezpiekę niezależnych mediach, ale i na innych forach, rozlegnie się straszliwy jazgot przeciwko „teoriom spiskowym” i lansującym je, „chorym z nienawiści” rozmaitym „oszołomom”. Oczywiście jazgot podniosą ci sami „mądrzy i roztropni” co zawsze - a jestem pewien, że na czele jazgoczących znajdzie się „Gazeta Wyborcza”, w której schronienie znalazło już trzecie pokolenie fejginiąt i humerząt. Żeby nie być gołosłownym, podam tylko jeden przykład; pan redaktor Bartosz Węglarczyk, jednocześnie udzielający się dla TVN, jest w linii prostej potomkiem osławionego Józefa Światły, co to naprawdę nazywał się Izaak Fleischfarb i był wicedyrektorem X Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. W 1953 roku zwiał na Zachód, bo obawiał się, że po aresztowaniu w Związku Sowieckim Wawrzyńca Berii, tubylcze komuchy mogą pociągnąć smykiem również po nim. Józef Światło podlegał bowiem bezpośrednio Berii i dlatego m.in. zbierał materiały nawet na Bieruta.

Ale dość już o tych korzeniach autorytetów moralnych z „Gazety Wyborczej”, która na pewno nie da nikomu wyprzedzić się w jazgocie przeciwko „teoriom spiskowym” i ich kolporterom. Rzecz bowiem w tym, że właśnie dzisiaj na portalu internetowym „Nowy Ekran” ukazała się informacja, iż na ciele Zbigniewa Wassermanna zostały odnalezione ślady materiałów wybuchowych. Autor publikacji powołuje się na anonimowego pracownika naukowego Akademii Medycznej we Wrocławiu, według którego przed 5 dniami do Naczelnej Prokuratury Wojskowej trafiła ekspertyza wykonana przez Zakład Medycyny Sądowej we Wrocławiu - podobno „obszerna i bardzo szczegółowa”. Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej w rozmowie telefonicznej ze mną potwierdził, że ekspertyza rzeczywiście wpłynęła, ale odmówił podania jakichkolwiek informacji o jej treści wyjaśniając, że najpierw musi zapoznać się z nią rodzina. Na pytanie, czy już się zapoznała, odpowiedział, że jeszcze nie.

W takiej sytuacji autor publikacji zamieszczonej na „Nowym Ekranie” powołuje się na informatora - pracownika naukowego Akademii Medycznej we Wrocławiu - który twierdzi, że na ciele Zbigniewa Wassermanna znalazły się „śladowe ilości” materiałów wybuchowych „i dlatego tak długo nikt nie chciał tego podpisać”.

Jeśli zatem te informacje są prawdziwe, to nie tylko podważałyby ostatecznie i tak już nadwątloną wiarygodność pani marszałek Ewy Kopacz, która snuła rzewne opowieści, jak to do spółki z rosyjskimi wraczami uczestniczyła w sekcjach zwłok - ale przede wszystkim potwierdzałyby podejrzenia, że katastrofa samolotu wiozącego prezydenta Lecha Kaczyńskiego i delegację na uroczystości w Katyniu, była następstwem zamachu. Jak pamiętamy, takie sugestie wynikały również z ekspertyz prof. Wiesława Biniendy i dra Kazimierza Nowaczyka, z których wynikało, iż urządzenia samolotu przestały funkcjonować na wysokości wykluczającej możliwość kontaktu z jakąkolwiek przeszkodą naziemną, a zatem taka totalna awaria mogła, jeśli nie musiała być, następstwem sabotażu. Co więcej - podobne wnioski nasuwają się z odczytu zapisów w pokładowym komputerze samolotu. Jak wiadomo, otwarcie i odczytanie zapisów tego komputera nastąpiło w Redmont w stanie Waszyngton - zgodnie z wymaganiami producenta.

Gdyby zatem na ciele Zbigniewa Wassermanna rzeczywiście znajdowały się ślady materiałów wybuchowych, to byłaby to kolejna w całym, całkiem już sporym łańcuchu poszlak podważającym wiarygodność ustaleń komisji ministra Jerzego Millera, który ostatnio wrócił na stanowisko wojewody małopolskiego. Gorzej - bo obecność materiałów wybuchowych na ciele Zbigniewa Wassermanna oznaczałaby, iż mieliśmy do czynienia ze spiskiem przeciwko państwu. Oczywiście wszystko zależy od tego, czy w ekspertyzie przekazanej Naczelnej Prokuraturze Wojskowej te informacje rzeczywiście się znajdują. Testis unus, testis nullus - jeden świadek, żaden świadek - mówili starożytni Rzymianie - a cóż dopiero, gdy ten świadek jest pragnącym zachować anonimowość pracownikiem naukowym Akademii Medycznej we Wrocławiu? Z drugiej jednak strony, chociaż niepodobna przesadzić w odmawianiu ważności jednostkom, to mamy przecież jednostki niezastąpione, na przykład - w osobie redaktora Michnika - pogromcy wszystkich teorii spiskowych.

Na razie - cisza, bo z jednej strony nieubłaganie zbliżają się Święta, ale z drugiej - jest możliwe, że niezależne media jeszcze nie dostały żadnych rozkazów i na razie pracują na biegu jałowym w służbie ciszy. Niemniej jednak jest prawie pewne, że kiedy Święta miną i nastąpi bolesny powrót do rzeczywistości, rozlegnie się piekielny jazgot - tym głośniejszy, im więcej śladów materiałów wybuchowych na ciele Zbigniewa Wassermanna rzeczywiście by odnaleziono.

Mówił Stanisław Michalkiewicz

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Myśląc Ojczyzna” jest emitowany w Radiu Maryja w każdą środę o godz. 20.50 i powtarzany w czwartek. Komentarze nie są emitowane podczas przerwy wakacyjnej w lipcu i sierpniu. 

Tu znajdziesz komentarze w plikach mp3 – do wysłuchania lub ściągnięcia.

 Za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2327