Prawdziwa rewolucja ma mieć miejsce w energetyce i środowisku. Pan premier zapowiedział, że "połączy resorty zajmujące się energetyką i środowiskiem, gdyż ma to ścisły związek z ochroną klimatu, działaniami UE i wyzwaniami energetycznymi, ze względu na rzeczywiście wielką szansę, jaką stanowią złoża gazu łupkowego w Polsce". Według Donalda Tuska, dla jego rządu kluczową kwestią jest, żeby bezpieczeństwo energetyczne Polski było realizowane tak dynamicznie jak do tej pory i równocześnie w harmonii i równowadze z wymogami środowiskowymi. Na zakończenie szef rządu ocenił, iż "Polska będzie awangardą w UE, liderem, jeżeli chodzi o szukanie rozstrzygnięć harmonijnie łączących wymogi energetyczne z wymogami środowiskowymi". Mamy się więc z czego "cieszyć" i o to wydaje się głównie dbać pan premier. To prawdopodobnie tylko z tego powodu nie wspomina o tym, czego jego rząd dokonał w mijającej kadencji, zapominając całkowicie o swoich obiecankach sprzed czterech lat? Doceniając dobre serce pana premiera, należy jednak postawić kilka pytań, koniecznych chociażby w świetle planowanych zmian w resortach.
1. Czym wytłumaczyć pełną kompromitację MSWiA w sprawie katastrofy smoleńskiej i kompletną niemoc podczas ostatnich powodzi i usuwania ich skutków? Czy proponowana zmiana nazwy MSWiA na MSW, przy tym samym zakresie kompetencji, jest pochodną zaistniałych faktów, czy jedynie próbą zamazania zupełniej indolencji i niemocy organizacyjnej?
2. Jaki jest powód powstania resortu cyfryzacji, który ma zająć się koordynacją informatyzacji kraju? Czyżby dotychczasowy przepływ informacji był niedostatecznie sprawny, co spowodowało i katastrofę smoleńską, i doprowadziło do katastrofalnych skutków powodzi? Czy też powód jest całkowicie inny i przepływ informacji należy tak skanalizować, aby między innymi wszystkie środki społecznego przekazu i wszelkie ośrodki badania opinii publicznej mówiły to samo i oczywiście pod ścisłym nadzorem ministerstwa cyfryzacji? 3. Dlaczego ma nastąpić połączenie resortów zajmujących się energetyką i środowiskiem? Czyżby dotarło w końcu do świadomości pana premiera, że wynegocjowany przez niego pakiet klimatyczno-energetyczny to blokada polskich unikatowych zasobów energetycznych, to niszczenie bezpieczeństwa energetycznego Polski, to niebotyczny wzrost kosztów energii, to - mówiąc krótko - zdrada polskiej racji stanu? Czyżby dotarło również do pana premiera to, że gaz łupkowy, którym mami się Polaków i obiecuje złote góry za kilkanaście lat, jest już prawdopodobnie także sprzedany? Czyżby ta świadomość była powodem tego, aby zrobić reorganizacyjny ruch pozorny i korzystając z niego, rozpocząć kolejny "marsz sukcesów", unikając tym samym odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu za działalność z ostatnich lat?
Są to niezwykle ważne problemy, od których pan premier ucieka, powielając tak niegdyś chwytliwe hasło: "Nie patrzmy w przeszłość, patrzmy w przyszłość". Mijają jednak cztery lata rządów i konieczne jest dokonanie oceny. W czasie obejmowania rządów przez PO - PSL Polska, mówiąc słowami premiera, była "w awangardzie w UE i liderem światowym harmonijnie łączącym wymogi energetyczne z wymogami środowiskowymi". Była, ale nie jest. To Polska, wysiłkiem całego Narodu, dokonała 32-procentowej redukcji emisji gazów cieplarnianych do atmosfery przy równoczesnym wzroście gospodarczym o 70 procent. To zostało zaprzepaszczone w ciągu czterech lat ostatnich rządów i z awangardy staliśmy się ariergardą z rekordowym bezrobociem i emigracją zarobkową młodych wykształconych ludzi do państw starej Piętnastki. Polsce potrzebny jest dobry rząd, a nie amnezja, obietnice i pozorne ruchy biurokratyczne, takie jak powstawanie nowych resortów czy łączenie innych. Polska jako najbogatszy kraj w Europie zasługuje na więcej niż obiecanki. Zasługuje na poważną analizę i merytoryczną dyskusję programową, gdzie takie sprawy, jak zasoby energetyczne, przyszłość polskiej wsi, demografia i wojsko winny być zdecydowanie ważniejsze niż pustosłowie i amnezja.