Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
„Rząd Donalda Tuska od 10 kwietnia 2010 roku współdziałał z Rosją w tuszowaniu przyczyn tragedii smoleńskiej” – powiedział 16 kwietnia w TVP Info prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jak dodał, powody stanowią „wielką tajemnicę Donalda Tuska i innych ludzi tej władzy”, zaś jedną z oznak zaniechań jest brak jakichkolwiek działań rządu w sprawie zwrotu przez Rosję wraku samolotu rządowego, niszczejącego na lotnisku Siewiernyj. W ocenie prezesa PiS jedynie zamach może tłumaczyć wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce przed, w trakcie, jak i po 10 kwietnia.

Czy były to dwa wybuchy, jak twierdzi Antoni Macierewicz, czy też na Siewiernym doszło do inscenizacji, która zważywszy na powierzchnię rozrzutu części, brak newralgicznych części samolotu, takich jak ponad czterdziestometrowy przedział pasażerski, fotele różniące się od typowych rejsowych, czy kokpit będący czymś w rodzaju elektronicznego odciska palca samolotu, jest koncepcją ze wszech miar wiarygodną – to pozostaje kwestią otwartą.

 Tusk mówił o sobie

Nie ulega za to wątpliwości, że im dalej od tragedii smoleńskiej, tym więcej poszlak przemawia za hipotezą zamachu. Coraz bardziej nerwowego zachowania premiera i jego urzędników nie da się racjonalnie wytłumaczyć czymś innym aniżeli chęcią zamiecenia pod dywan za wszelką cenę niewygodnej prawdy o 10 kwietnia. Dowodem debata sejmowa nad projektem uchwały PiS, zobowiązującej rosyjski rząd do zwrotu wraku tupolewa. Tusk zareagował niezwykle nerwowo, zarzucając pomysłodawcom uchwały „zdradę narodową”. „Tylko ludzie opętani nienawiścią do własnego państwa, pogardą do swoich oponentów, pozbawieni naturalnego szacunku do ojczyzny, w której żyją tu i teraz, dzisiaj, są gotowi wnosić projekt uchwały, adres do władz Federacji Rosyjskiej, adres do Dumy, adres do cara, po to, by stwierdzić, że państwo polskie źle działa”- grzmiał premier z trybuny sejmowej. Diagnoza nawet słuszna, tylko odnosząca się do kogoś zgoła innego. Donald Tusk mówił o sobie i swojej formacji, choć pewnie o tym nawet nie wiedział.

 Przecież jeśli ktoś słał wiernopoddańcze „adresy do cara” Putina, to był to właśnie obecny premier. Oddanie śledztwa na wyłączność Rosji, bezkrytyczne przyjęcie raportu Anodiny, obraźliwego dla Polaków, załogi i pasażerów tupolewa, lansowanie teorii o „pancernej brzozie” jako o przyczynie katastrofy, i to jeszcze po tym, jak szef komisji technicznej MAK Aleksiej Morozow oświadczył na konferencji prasowej, że nawet gdyby brzozy nie było to samolot i tak by się rozbił, wreszcie milcząca zgoda na poniewieranie dobrego imienia generała Błasika, a w końcu raport tzw. komisji Millera będący „miękką” wersją raportu MAK – to jedynie niektóre elementy „adresowej” układanki.

 Dla Tuska, ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, czy prezydenta Bronisława Komorowskiego przyczyna katastrofy była od początku „arcyboleśnie prosta”. Winni byli piloci, którzy za wszelką cenę chcieli lądować, winny był śp. prezydent Lech Kaczyński, który mógł wywierać presję na załogę. Prokuratura wojskowa właśnie przedłużyła o kolejne pół roku tzw. polskie śledztwo, tyle że jak można mówić o jakimkolwiek śledztwie, jeśli nie posiada się oryginalnych dowodów w sprawie, a ekshumacje ciał niektórych ofiar 10 kwietnia zostały przeprowadzone dopiero po wielomiesięcznym nacisku ze strony rodzin? Fakt, że – jak informowała prasa – na ciałach nie stwierdzono obrażeń narządów wewnętrznych każe uznać za fałszywą tezę o śmierci w wyniku katastrofy komunikacyjnej. Jeżeli więc nie katastrofa, to co? Siłą rzeczy wracamy do hipotezy maskirowki, sprowadzającej się w tym przypadku do urządzenia makabrycznej inscenizacji na Siewiernym i dezinformującego skierowania na to miejsce uwagi jako na „miejsce katastrofy” , podczas gdy polską delegację zamordowano w innym miejscu. Każdy kto dysponuje choćby elementarną wiedzą na temat metod działania sowieckich i rosyjskich spec służb wie, że taka operacja mogła być z powodzeniem 10 kwietnia 2010 roku przeprowadzona.

 „Wyginiecie jak dinozaury”

Czy w tym kontekście, na tle wołającego o pomstę do nieba utrwalania przez rząd ręka w rękę z Moskwą kłamstwa smoleńskiego, słowa Jarosława Kaczyńskiego to propaganda nienawiści, jak chce establishment, wobec prezydenta, premiera i Platformy Obywatelskiej? To żadna nienawiść tylko dopominanie się prawdy o największej tragedii współczesnej Polski, która pozbawiła nasz kraj z takim trudem odrodzonej elity.

Biorąc pod uwagę zachowanie obozu władzy po 10 kwietnia, jest on propagandowym kontynuatorem ideologów pezetpeerowskich, dla których patriotyzm i wiara katolicka były wrogami numer jeden. To w końcu nikt inny tylko Władysław Bartoszewski, prawa ręka Radosława Sikorskiego w MSZ, na wieść o tragedii powiedział, że „nic się nie stało”. Trudno to ocenić inaczej niż jako kolejną odsłonę rzeczywistej kampanii nienawiści, której wcześniej nadali już ton szef resortu spraw zagranicznych mówiąc o „dorżnięciu watahy” oraz premier ze swoimi pogróżkami, że PiS „wyginie jak dinozaury”. Opozycja miała wyginąć, no i w sobotni poranek 10 kwietnia polityka nienawiści zebrała żniwo. To oczywiście skrót myślowy, ale słowa Tuska i Sikorskiego nabrały, gdy dekapitacja państwa stała się faktem, innego znaczenia. Tym bardziej, że śmierć polskiej delegacji z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele pozwoliła już bez przeszkód realizować rosyjską doktrynę ponownego podporządkowania sobie jednego z głównych państw Europy Środkowo-Wschodniej, zgodnie z tzw. doktryną Karaganowa, na co zielone światło dał Putinowi prezydent USA Barack Obama w zamian za zgodę na antyirańską tarczę antyrakietową.

 Kłótnia w rodzinie

Miałem wrażenie, jeszcze w Smoleńsku po tym artykule w „Gazecie Wyborczej” chyba z 19 kwietnia i po tych telefonach od ministrów, żeby bardzo szybko dostać rozmowy w kabinie, że jest tendencja, żeby pokazać, że piloci zawinili, że piloci są głównymi odpowiedzialnymi. Zresztą to się wpisuje w te sms-y, o których mówił pan generał Petelicki i innych, że jednak chyba taka koncepcja, że piloci i jakieś tam naciski, to będzie ta najlepsza koncepcja” – mówił 16 kwietnia w Radiu RMF FM Edmund Klich, były akredytowany przedstawiciel Polski przy wojskowo-cywilnej komisji rosyjskiej badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej.

Wywiad Klicha jest aktem oskarżenia wobec ekipy rządowej. „Największym błędem Polski był brak wsparcia grupy działającej w Moskwie przez rząd w Polsce (…) Premier Tusk na drugim spotkaniu powiedział mi: „Myśmy na początku zapomnieli o Smoleńsku”. Rząd skupił się na tragedii, na uroczystościach. Niektóre sprawy być może przegraliśmy, przy lepszym wsparciu ze strony rządu, moglibyśmy dostać więcej informacji” – podkreśla były akredytowany przy MAK.

Przypomnę, że Klichowi chodzi o sms -y, jakie według gen. Sławomira Petelickiego wysyłano do polityków Platformy w dniu dekapitacji, a przekaz w nich zawarty miał pochodzić od Donalda Tuska, Tomasza Arabskiego i Pawła Grasia. Politycy PO mieli mówić publicznie, że „katastrofę spowodowali piloci, którzy zeszli we mgle poniżej 100 metrów. Do ustalenia pozostaje kto ich do tego skłonił.” Jeśli wczytamy się w wypowiedzi Klicha, przestaniemy się dziwić, że minister Sikorski informując Jarosława Kaczyńskiego o tragedii 10 kwietnia z góry wiedział, że winni są piloci. Taka była z góry założona teza rządu. Każdy kto ośmielił się publicznie ją zakwestionować popełniał smoleńską myślozbrodnię.

Oczywiście obecne antyrządowe rewelacje Klicha w niczym nie umniejszają faktu, że on sam na odcinku propagowania kłamstwa smoleńskiego ma zasługi wcale nie mniejsze niż ci, których dziś oskarża o zaniechania, obarczanie winą pilotów etc. To on w końcu miał zdecydować, wykonując rozkaz Aleksieja Morozowa z MAK, że śledztwo w sprawie tragedii smoleńskiej odbywało się w oparciu o niekorzystną dla Polski konwencję chicagowską, to Klich utrzymywał, że winni katastrofy są piloci, którzy zeszli poniżej wysokości decyzji, a na nagraniu z czarnej skrzynki słychać głos generała Andrzeja Błasika.

Wojna domowa

Walczymy dziś o pamięć Lecha Kaczyńskiego, Marii Kaczyńskiej, pamięć tych wszystkich, którzy zginęli. I walczymy o prawdę” - mówił pod Wzgórzem Wawelskim w Krakowie prezes PiS Jarosław Kaczyński, otwierając plenerową wystawę fotograficzną „Warto być Polakiem”, poświęconą prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu.

O co walczy prezydent Komorowski, który wystąpił właśnie z deklaracją, że byłoby lepiej, gdyby prokuratura jak najszybciej zakończyła śledztwo ws. tragedii sprzed dwóch lat i żałuje że się tak nie stało. Życzenie prezydenta w związku z jego wcześniejszymi ocenami co do „arcyboleśnie prostej” przyczyny wydarzeń 10 kwietnia nie zaskakuje. Czy nie jest jednak świadectwem narastającej w obozie władzy nerwowości? Ledwie kilka dni temu prokuratura zapowiedziała przedłużenie śledztwa, już prezydent nawołuje do jego zakończenia. Reakcja Komorowskiego, ostatnie wypowiedzi Tuska, donos Edmunda Klicha na rząd świadczą, że w tym kotle wrze.

A może jest inaczej? Może wszystko to służy podgrzewaniu nastrojów i odwracaniu uwagi tzw. ulicy od innych problemów, tak jak to było podczas apogeum wojny polsko-polskiej przed pochówkiem Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Ta cała wojna polsko- polska („Wawel dla królów” itp.) została wtedy wykreowana dla odwrócenia uwagi tzw. ulicy od tego, że coś się w tych relacjach ze Smoleńska nie klei, jak choćby liczba prób lądowania – najpierw cztery razy (według rosyjskiej stacji telewizyjnej Wiesti-24), później dwie, a w końcu jedna. Obecnie jak słyszę Romana Giertycha, dyżurnego prawicowca TVN 24, który twierdzi, że„lansowanie tezy o zamachu i brak sprzeciwu prokuratury może prowadzić do wojny domowej”, mam wrażenie że grany jest być może sprawdzony dwa lata temu scenariusz. Giertych, który straszy, że postępowanie PiS ws. katastrofy smoleńskiej może prowadzić do powstania w Polsce dwóch obozów, które będą „nienawidzić się tak, że gotowe będą popełnić zbrodnię”, jest wymarzonym narzędziem w ręku Platformy Obywatelskiej. Co za ewolucja – od narodowca do marionetki Donalda Tuska.

Jeżeli natomiast w smoleńskim kotle rzeczywiście wrze, to ściąganie dodatkowych posiłków w postaci byłego lidera LPR (Niesiołowski już nie daje rady?), świadczy o tym, że obozowi kłamstwa smoleńskiego scenariusz wymyka się spod kontroli.

Julia M. Jaskólska

artykuł ukaże się w najnowszym numerze „Kuriera Chicago”

Za: http://jakuccy.pl/smolenska-myslozbrodnia/

 Nadesłał: Jacek