Z punktu widzenia geopolitycznego, im dłużej trwa ów stan destabilizacji, tym gorzej dla Ukrainy i dla Polski. Dzisiaj wiemy już że Ukraińcy niekoniecznie protestują o Unijny kierunek dla polityki zagranicznej ich państwa. Słyszymy już praktycznie tylko głosy o konieczności „obalenia tyrana”, za jakiego uważany jest prezydent Wiktor Janukowycz. Wiemy też to, jak bardzo zróżnicowany jest Majdan. Każdy kto interesuje się sytuacją na Ukrainie, musiał już nie raz słyszeć o tzw. „prawym sektorze”, z którego wychodziły podrywy do ulicznych walk z oddziałami milicji. Dzięki wielu dostępnym relacjom, możemy sformułować kilka ważnych wniosków, które pozwolą na uzyskanie pełnego obrazu ukraińskiej rewolty.
Przywódcy trzech partii opozycyjnych: Jaceniuk z Batkiwszczyny, Kliczko z Udaru, oraz Tjahnybok ze Swobody, mają bardzo ograniczoną kontrolę nad protestującym tłumem. Wydaje się, że autentyczny radykalizm protestujących stał się niemożliwy do kontrolowania przez pragnących odgrywać rolę dyplomatów, liderów opozycji. W dodatku każdy z nich zdaje się prowadzić swoją grę z protestującymi. Kliczko przestrzega przed kolejnymi ofiarami, chwilę później Jaceniuk namawia do pójścia naprzeciw milicyjnym kulom. Jednak do najbardziej wymownej sceny doszło podczas jednego z przemówień Tjahnyboka. Kiedy próbował on razem z pozostałymi liderami namówić tłum do poparcia porozumienia z Janukowyczem, musiał on zarządzić „głosowanie” wśród protestujących. Ci, wspólnym okrzykiem z kilku tysięcy gardeł, wyraźnie dali do zrozumienia, że o żadnych porozumieniach nie ma najmniejszej mowy.
Zjawisko, które nazywane jest „prawym sektorem”, odgrywa obecnie niezwykle istotną rolę w protestach. To aktywiści „prawego sektora” biorą bowiem głównie udział w walkach ulicznych z oddziałami milicji. Jako że walki te, przedstawiane są w mediach jako starcia brutalnego reżimu z protestującym ludem, nacjonaliści z prawego sektora dzierżą w swoich rękach niezwykłą broń propagandową, z której być może sami nie zdają sobie sprawy. Podziały na majdanie są dla uważnych obserwatorów oczywiste, jednak do opinii publicznej nie docierają takie niuanse. Nacjonaliści na majdanie mogą więc zainicjować walki, w jedynym pożądanym przez siebie celu – obalenia złodziejskiego ustroju, w imieniu całego majdanu. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że liderzy opozycji nie kontrolują „prawego sektora” i w decydującym momencie, nie będą w stanie powstrzymać wychodzącej z niego iskry.
W polskiej debacie na temat majdanu, w ostatnich dniach najgorętszą sprawą jest identyfikacja ideologiczna części opozycji. Nie powinno być dla nas niespodzianką, że siły antysystemowe na Ukrainie, bardzo często odwołują się do mitu OUN – UPA i postaci Stepana Bandery. Nasze media starają się sprowadzić to zjawisko do środowiska nacjonalistów. Dzięki temu mogą upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony jest to oczyszczenie majdanu z ideologicznych win, a z drugiej napiętnowanie nacjonalizmu, jako zjawiska niepożądanego. My tymczasem musimy spojrzeć na środowiska protestujących na majdanie z innego punktu widzenia. To nie nacjonalizm jest grzechem tej rewolty. Walka w interesie narodu ze skorumpowanym systemem, który zamyka władzę na Ukrainie w wąskim gronie interesów, jest z ideowego punktu widzenia słuszna. Problemem, którego nie należy pomijać, jest mit UPA i Bandery, który niesie ze sobą jawnie antypolski powiew. Z tym, że ten problem dotyczy zdecydowanie szerszych kręgów ukraińskiej opozycji, niż chciałyby nasze rodzime media.
Tomasz Pałasz - Prezes Młodzieży Wszechpolskiej, korporant, członek Rady Decyzyjnej Ruchu Narodowego.
Za: http://mysl24.pl/tematy-tygodnia/1309-ukrainskie-koleiny.html