Prowadząc politykę gospodarczą opartą na zdrowym rozsądku, który rozumieją wyborcy, węgierski premier porusza tematy zakazane dla innych, np. że w 1848 r. węgierska niezależność zagrażała interesom Rothschildów, a obecnie samodzielność ekonomiczna Budapesztu jest solą w oku Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
W ramach prowadzonej polityki historycznej Orbán genialnie wykorzystał wpadkę kanclerz Angeli Merkel o kawalerii, aby kraj, który w czasie II wojny światowej był sojusznikiem Niemiec, hojnie obdarzony ziemiami sąsiadów, ukazać po zmianie frontu pod koniec wojny jako ofiarę Hitlera. Będąc liderem, który w 1989 r. żądał wycofania wojsk sowieckich z Węgier, obecnie zaprasza rosyjski kapitał, aby czerpać z tego kolosalne zyski dla obywateli. Odmiennie od Polski, która traci na sankcjach 10 mln zł dziennie, a pogłowie trzody chlewnej jest najmniejsze od 50 lat. W efekcie tych retorsji dwa duże polskie przedsiębiorstwa z branży mięsnej zastanawiają się nad przeniesieniem produkcji do Niemiec. Szokujące są nie tylko plany przeniesienia rolnictwa do zachodniego sąsiada, ale też fakt, że sankcje na polskie mięso ustanowiła nie tylko Rosja, ale również Chiny oraz… Ukraina.
W tym samym czasie gdy Orbán nie tylko dopiął olbrzymie kontrakty handlowe w Rosji i w Chinach, jednocześnie nie zapominając o prawach 180 tys. Węgrów na terenie Rusi Zakarpackiej, Polska, działając bez zdrowego rozsądku, wspiera przybliżanie Rosji do naszej granicy. Viktor Orbán zaledwie tydzień po zwycięstwie premiera Recepa Tayyipa Erdogana w Turcji, realizując analogiczną politykę, zdobywa poparcie społeczne. W Polsce na to się nie zanosi, dlatego nic dziwnego, że inwestorzy zagraniczni zwycięstwo Orbána uczcili obniżką oprocentowania węgierskich obligacji. Działania węgierskie powinny stać się zarówno inspiracją, jak i praktycznym drogowskazem wartym przybliżenia.
Budzenie gospodarki
Kluczowym filarem działalności węgierskiej było wspieranie przedsiębiorczości przy jednoczesnym oddziaływaniu na monopolistyczne koncerny. Temu służyło dążenie do ograniczenia podatku CIT do poziomu zaledwie 10 proc., a PIT do 16 proc., przy jednoczesnym podwyższeniu poziomu podatku VAT do poziomu najwyższego w UE – 27 procent. Ponadto energetyka została obciążona podatkiem obrotowym w wysokości 1,05 proc., a operatorzy telekomunikacyjni w wysokości od 2,5 proc. do 6,7 procent.
Opodatkowanie sklepów wielkoprzemysłowych podatkiem obrotowym w wysokości od 0,1 proc. do 2,5 proc. to wsparcie dla lokalnej przedsiębiorczości i ograniczenie dystrybucji towarów importowanych oraz impuls dla lokalnego popytu. Opodatkowanie banków w wysokości 0,15 proc. do 0,5 proc. sumy bilansowej dało dodatkowe dochody, nie powodując znaczącego przerzucenia kosztów na klientów.
W sumie węgierskie działania nakierowane na tworzenie miejsc pracy skutkowały utworzeniem 120 tys. nowych stanowisk i przy pogarszającej się strukturze demograficznej wzrostem stopy zatrudnienia z 59 proc. do 63 procent. Wymuszone na koncernach obniżenie taryf za gaz i elektryczność o 20 proc. zwiększyło dochody rodzin.
Konieczność wzrostu obciążeń podatkowych wynikała z faktu, że deficyt budżetowy wynosił w 2009 r. 4,6 proc., a w roku 2010 r. – 4,4 proc., czyli więcej od wymaganej wartości referencyjnej – 3 procent. W okresie krótkoterminowym Orbán zlikwidował węgierskie fundusze emerytalne, których statystyka europejska nie uwzględnia w finansach publicznych. Wprawdzie zobowiązania pozabilansowe węgierskiego ZUS wystrzeliły, to jednak z punktu widzenia Brukseli okazało się, że w roku 2011 wystąpiła nadwyżka budżetowa w wysokości 4,3 proc. PKB, w 2012 r. deficyt w wysokości 2,4 proc., a w 2013 r. 2,2 procent. Równolegle z przejęciem aktywów emerytalnych nastąpiło wydłużenie wieku emerytalnego z 60 do 62 lat. Po stronie wydatkowej nastąpił równoległy przegląd stanowisk w aparacie administracyjnym, który umożliwił redukcję przerostów zatrudnienia (30 tys. pracowników). Niemniej, mimo polepszenia warunków budżetowych oraz przejęcia funduszy na skalę 9 mld euro, zadłużenie spadło nieznacznie z poziomu 81,4 proc. do 79,2 proc. PKB, ale jest to i tak odległe od zapisanego w konstytucji – celu 50 proc. PKB. Przy inflacji na poziomie 1,7 proc. PKB Węgier wzrosło w zeszłym roku zaledwie o 1,1 procent.
Demograficzny pat
Dlatego zachwycając się skutecznością Orbána, warto zwrócić uwagę na przestrogi, które wyrażają banki inwestycyjne. I tak Capital Economics zwraca uwagę na to, że o ile w najbliższym czasie odbudowa gospodarki może przyspieszyć, o tyle strukturalne niedopasowania będą obciążeniem na dłuższą metę. Choć równowaga makroekonomiczna została odzyskana, to jednak w 2005 r. PKB na osobę był w naszym regionie tuż za Czechami i Słowenią, a w 2013 r. już na miejscu trzecim, ale od tyłu, jedynie przed Rumunią i Bułgarią. UniCredit wymienia ograniczenia, które będą hamowały tempo wzrostu gospodarczego do poziomu poniżej 2 proc. rocznie, do których zalicza jeden z najwyższych w Europie poziom wydatków publicznych i konsumpcji państwa na poziomie 47 proc. i 20 procent.
Pozostali uczestnicy rynku kapitałowego koncentrują się na wartości swoich inwestycji, zastanawiając się, czy w celu przyspieszenia wzrostu Węgrzy zdecydują się na osłabienie swojej waluty. I tak UBS uważa, że nie zrobią tego, obawiając się odpływu inwestycji w wysokości 15 mld euro (16 proc. PKB), które zagranica zainwestowała w obligacje nominowane w forintach. Należałoby zapytać w tym miejscu, dlaczego takich obaw nie wyrażają inwestorzy, rozważając sytuację w Polsce, i dodać, że największą barierą ograniczającą węgierski wzrost jest starzenie się tamtejszego społeczeństwa. Obecny wzrost dzietności, mimo iż wyższy od polskiego, nadal nie zapewnia prostej zastępowalności pokoleń. Ponadto należy pamiętać, że Węgry nie osiągną swoich celów, opierając się na chwilowej koniunkturze, bez ułożenia kluczowych fundamentów, bez wykorzystania zdolności zmiany konstytucji dla zagwarantowania życia od poczęcia do naturalnej śmierci.
Życząc Węgrom odbudowy ich kraju, powinniśmy zastanowić się, z jakiego powodu prawica na Węgrzech osiąga poparcie społeczne w wysokości 67 proc., a my w Polsce tkwimy w ćwierćwieczu marazmu. Bez odpowiedzi na to pytanie będziemy jedynie mówić o kopiowaniu rozwiązań węgierskich, ale żadnych realnych zmian nie wprowadzimy.