Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Świat drży ze strachu.
Oto media utrzymują nas w przekonaniu, że sektor bankowy w Ameryce i Unii Europejskiej znalazł się na skraju przepaści.
Indeksy giełdowe bija rekordy spadków, przywódcy głowią się nad planami
uratowania tego istotnego dla
gospodarki sektora.
Na tym tle jak Ogrody Eden wygląda Oaza Spokoju i Stabilizacji – Polska.
Podobno nam nie grozi żaden kryzys.
Akurat w to wierzę.

Załóżmy na chwilę, że żaden kryzys bankom zachodnim nie grozi.
Banki udzielały kredytów bo z nich żyją.
Jednak nie powstały wczoraj i mają od dziesięcioleci wypracowane mechanizmy zabezpieczające.
Bo banki udzielając kredytów chcą pomnażać zyski a nie upadać.
Załóżmy, że w Stanach Zjednoczonych ktoś mądry doszedł do wniosku, że można poprawić konkurencyjność amerykańskich banków.
Jak to zrobić? Wpompować w sektor kilkaset milionów dolarów.
Ale przecież podatnicy nie zgodzą się na oddanie swoich pieniędzy na i tak bogate banki.
Trzeba wymyśli stan zagrożenia aby się zgodzili. Więc wymyślono kryzys, który być może grozi ale nie w takim stopniu jak się to przedstawia.
Skoro już teoretyzujemy to załóżmy, że amerykański pomysł podchwycili przywódcy krajów europejskich bo doskonale rozumieją,
że skoro amerykańskie banki otrzymają potężny zastrzyk finansowy to europejskie aby z nimi konkurować również muszą dostać mnóstwo pieniędzy.
Więc również grają na kryzysie.
Tak więc pomysł na kryzys stał się międzynarodowy.
W tym całym ambarasie jest jeszcze Polska.
Rządy naszego kraju zachowują się tak jakby im nie zależało na gospodarce.
Sprzedały wszystkie banki w zagraniczne ręce.
Teraz wcale im nie zależy na poprawie konkurencyjności naszego sektora bankowego.
Dlatego Tusk ogłasza, że nam kryzys nie zagraża – czyli prawdę.
Problem w tym, że może i zyska parę punktów procentowych w sondażach wyborczych,
lecz gdy się ziszczą plany amerykańskich i europejskich przywódców i ich podatnicy dofinansują ich banki to nasze skończą marnie bo staną się niekonkurencyjne.
Oczywiście to wszystko jest tylko „gdybaniem”.
Ale pomyślcie Państwo, czy moje przypuszczenia nie są pozbawione podstaw?

Krzysztof Kocur