Krótki 20 min wykład a następnie otwarta dyskusja zorganizowana przez warszawski Koliber. Zdaniem prelegenta długoterminowy interes USA względem Rosji jest zupełnie inny niż interes Polski.
W interesie amerykańskim jest polska niepodległość status quo czyli Polska na tyle niepodległa, żebyśmy nie weszli np. do Niemiec. W ich interesie nie jest za to wspomożenie nas w wybiciu się na prawdziwą niepodległość, taką jak z I Rzeczypospolitej, dlatego, że Polska jest państwem potencjalnie rewizjonistycznym - uważa mec. Jacek Bartosiak z Narodowego Centrum Studiów Strategicznych.
Trzeba sobie uświadomić, jak sytuację na Ukrainie odbierają główni gracze światowej polityki. To pokazuje, jak bardzo duży rozdźwięk jest pomiędzy percepcją kwestii wschodniej w Polsce i na Zachodzie. Wydaje mi się, że tego spostrzeżenia wielokrotnie już brakowało w naszej historii - twierdzi mec. Bartosiak. Analityk uważa, że Amerykanie patrzą na świat inaczej niż Polacy:
Amerykanie postrzegają geografię świata w zupełnie inny sposób niż my. Dla nich jest Euroazja i wokół niej same wyspy. I Ameryka jest najsilniejszą wyspą. Amerykanie nie mogą dopuścić do tego, aby jakikolwiek podmiot zdominował Euroazję, bo to spowoduje, że ten podmiot może rzucić wyzwanie USA. W celu kontrolowania Euroazji, Amerykanie mieli taktykę kontrolowania Rimlandu czyli państw które są uzależnione od handlu morskiego. Dla takich krajów zablokowanie portów powoduje, że muszą się podporządkować. Te państwa są bardzo podatne na presję USA. W głębi lądu Euroazji jest Heartland, na który nie da się tak wpłynąć. To jest głównie Rosja. Polska i Ukraina są na korytarzu między Rimlandem, a Heartlandem. W związku z tym wszystkie wojny i napięcia o równowagę sił odbywają się na tym obszarze - mówił ekspert.
W obecnej sytuacji nie chodzi o niepodległość Ukrainy, ale o realia, w których Amerykanie odchodzą na Pacyfik w związku z zagrożeniem chińskim. Nigdy wcześniej w historii świata nie było tak, aby bez wojny pretendent wyprzedzał hegemona. A teraz ten pretendent - czyli Chiny - jest ogromną potęgą i do tego, w przeciwieństwie do ZSRS, jest wpięty w handel międzynarodowy - tłumaczy mec. Bartosiak.
Ekspert zwraca też uwagę na rosnący potencjał Chin:
Jak byłem za kulisami szczytu NATO w Walii, to widziałem formuły, za pomocą których oceniano siłę państw. I one pokazują, że Niemcy to siła 2, Rosja - 3, USA - 12, a Chiny – 20. Chiny modernizują swoje siły zbrojne i stając się silniejsi od USA w wielu obszarach, wydają mniej niż 1% PKB na obronę. Najmniej od czasów gdy Mao objął władzę. Mówi się, że gospodarka może wytrzymać do 5% nakładów na te cele, więc Chińczycy mają jeszcze ogromne rezerwy - mówi mecenas.
I w tej perspektywie trzeba patrzeć na kryzys ukraiński. W USA i Zachodniej Europie Ukraina jest postrzegana jako upadłe państwo. Amerykanie widzą w tym konflikcie szansę na wynegocjowanie z Rosją mniejszego udziału w zarządzaniu światowym, ale to jest negocjacja. W tym tkwi ogromne niebezpieczeństwo dla Polski. Amerykanie nie widzą w Rosji zagrożenia dla systemu sygnowanego przez USA. Rosjanie są za słabi. I wtedy USA lubią przerzucić ciężar spraw na sojuszników w regionie - twierdzi analityk Narodowego Centrum Studiów Strategicznych. Zwraca on też uwagę na znaczenie polityki niemieckiej w regionie:
Od kiedy Niemcy przestały być strategicznie podporządkowane USA, co ma miejsce od mniej więcej okresu II wojny w Iraku, nie potrzebują już wojsk amerykańskich dla zapewnienia bezpieczeństwa, kapitału amerykańskiego dla rozwoju, przestały potrzebować amerykańskich technologii i nie potrzebują rynku amerykańskiego dla zbytu swoich produktów. Za to zaczęły poszukiwać innych rynków na peryferiach Europy, a przede wszystkim nowych gospodarek Europy Środkowo-Wschodniej, które poprzez przystąpienie do Unii Europejskiej stały się w dużej mierze podporządkowane gospodarce niemieckiej. Niemcy zaczęły mieć inne interesy niż sojusz atlantycki, choć jeszcze tego nie wypowiadają wprost. Pewnego dnia UE jednak nie przetrwa. Filarem Unii musi być równowaga między Francją a Niemcami, ale w związku z kryzysem euro teatr się skończył i wszystko zależy od Niemiec. Jak Niemcy się zorientują, że nie ma czego ratować, to porzucą to i będzie wtedy parcie w kierunku Heartlandu. Dlatego Niemcy nie chcą wojny na Ukrainie. Nie chcą obecności Amerykanów w regionie. Nie chcą, by między nimi a Rosją pojawili się nowi gracze - uważa. Analityk zaznacza również, że Ukraina nie jest ważna w globalnej polityce.
Na szczycie NATO wszystkich bardziej interesowało Państwo Islamskie oraz sytuacja w Zatoce Gwinejskiej czy Somalii, niż Ukraina. Musimy sobie zdać z tego sprawę. Musimy bardzo uważać, żeby nie brać udziału w cudzej grze naszym kosztem - twierdzi mec. Bartosiak. Rosja będzie kluczowym zasobem dla USA w rywalizacji z Chinami. Bez Rosji nie da się zablokować Chin. Rosjanie o tym wiedzą i negocjują swoją pozycję - kontynuuje.
Ekspert uważa, ze potrzebna jest refkelsja nad gwarancjami NATO dla Polski:
Ukraina była państwem atomowym. I teraz pojawia się pytanie: co zrobić na miejscu Ukraińców w aktualnej sytuacji? Oni oddali broń atomową w zamian za gwarancję granic, które widać jak działają. Artykuł piąty też tak może działać. Gdyby Ukraińcy zdecydowali się na odtworzenie broni atomowej, to co by się stało? Czy Rosjanie dostaliby Donbas czy może całą Ukrainę? To by stworzyło mnóstwo znaków zapytania dla panujących na świecie. Posiadanie broni atomowej zmienia status państwa - mówi.
Polska ma zbieżne interesy z USA, ale do pewnego momentu. W interesie amerykańskim jest polska niepodległość status quo czyli Polska na tyle niepodległa, żebyśmy nie weszli np. do Niemiec. W ich interesie nie jest za to wspomożenie nas w wybiciu się na prawdziwą niepodległość, taką jak z I Rzeczypospolitej, dlatego, że Polska jest państwem potencjalnie rewizjonistycznym. Nie jest w stanie przetrwać między Niemcami a Rosją bez wsparcia zewnętrznego gracza. Podmiotowe elity zawsze starałyby się wydobyć z tej sytuacji poprzez stanie się silniejszym od jednego z tych graczy. Od Niemiec nie jesteśmy w stanie stać się silniejsi, ale od Rosji tak. Po I wojnie światowej pokonaliśmy Rosję i byliśmy w stanie wybić się na własną niepodległość, zdobytą we wspaniałej koniunkturze międzynarodowej, ale własną, a nie taką jak po 1989 roku - w statusie „junior partnera”, który biegnie, aby go przytulili i musi się dostosować do norm zachodnich - mówi analityk.
Mecenas podkreśla, że Polacy sami muszą zadbać o swoje interesy:
Nie możemy się oglądać na innych, ani wierzyć w pomoc. Nikt nam nie będzie pomagał, jeśli nie będzie miał w tym interesu oraz jeśli sami nie będziemy silni - zaznacza mec. Bartosiak.
YouTube.com/wPolityce.pl/Kresy.pl
Mec. Jacek Bartosiak o sytuacji Polski w obliczu wojny na Ukrainie (Stow. KoLiber - 18.09.2014)