Kolejni amerykańscy politycy, w tym nowojorscy rewidenci, dołączyli do grupy 46 kongresmanów wzywających Polskę do restytucji żydowskiego mienia. W tym celu w czwartek wystosowali list do premier Ewy Kopacz.
Rewidenci Nowego Jorku: miejski Scott Stringer oraz stanowy Thomas DiNapoli, a także kalifornijski skarbnik stanowy John Chiang wezwali polską premier Ewę Kopacz do przyjęcia ustawy dotyczącej odszkodowań, jakie nasz kraj powinien wypłacić Żydom, których majątki po zakończeniu II wojny światowej zostały znacjonalizowane. Tym samym wpisują się oni w retorykę 46 kongresmanów, którzy niedawno wystąpili do amerykańskiego sekretarza stanu Johna Kerry'ego, by wywarł presję na Polskę w sprawie restytucji mienia żydowskiego.
Autorzy listu do polskiej premier powołują się na tzw. deklarację z Terezina, przyjętą przez ponad 40 krajów podczas konferencji "Holocaust Era Assets and Related Issues" w 2009 roku. Przy okazji twierdzą, że mimo iż od zakończenia II wojny światowej minęło 70 lat, to Polska jeszcze nie wypłaciła stosownych odszkodowań ofiarom holokaustu, które utraciły swoje majątki. Twierdzą również, że nasz kraj jest jedynym państwem w Europie Wschodniej, który nie uchwalił rozporządzeń wzywających do restytucji żydowskiego mienia.
Niestety ani kongresmani, ani nowojorscy rewidenci – miejski i stanowy – a także kalifornijski skarbnik nie wspominają o tzw. umowie indemnizacyjnej zawartej 16 lipca 1960 roku w Waszyngtonie między władzami amerykańskimi i rządem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Nie wiadomo, czy amerykańscy politycy nie wiedzą o tym porozumieniu, czy nie chcą o nim pamiętać. Wszystko wskazuje na to, że umowa ta jest specjalnie "zapominana", bowiem w przeciwnym razie adresatem żydowskich żądań powinien być rząd amerykański.
Umowa indemnizacyjna z 1960 roku spowodowała, że na mocy tego porozumienia Polska zapłaciła Amerykanom 40 mln dolarów, w zamian za co władze Stanów Zjednoczonych przejęły na siebie zobowiązania wynikające z roszczeń odszkodowawczych, a także zapewniły – w artykule IV tego porozumienia – że ani nie będą wysuwały, ani też popierały żadnych żądań obywateli amerykańskich kierowanych z tego tytułu w stosunku do Polski.
"Przedstawione przez sygnatariuszy tegoż listu zarzuty są całkowicie pozbawione podstawy prawnej – stwierdził mecenas Sławomir Platta z największej polskiej kancelarii prawnej na Manhattanie. – 20 lutego 1997 roku Sejm RP uchwalił ustawę o stosunku państwa do gmin wyznaniowych żydowskich w Rzeczypospolitej Polskiej, na podstawie której polskie społeczności żydowskie odzyskały wiele obiektów publicznych. Ponadto Komisja Regulacyjna przyznała również żydowskim organizacjom wyznaniowym pieniężne odszkodowania za mienie, którego fizycznie nie udało się oddać w formie restytucji. Doprawdy żenujący jest fakt, że urzędnicy nowojorscy nie zdają sobie sprawy, iż ich postawa i wypowiedzi stoją w bezpośredniej sprzeczności z umową z 1960 roku, podpisaną przez rząd federalny Stanów Zjednoczonych z Polską. Jej postanowienia, jako że regulowane przez rząd federalny, są dla nich nadrzędne. Starają się oni wywrzeć presję na rządzie polskim z całkowitym pominięciem oficjalnego protokołu dyplomatycznego, który zmusiłby ich do korekty zarzutów, jako że rząd amerykański nie mógłby ich prawnie poprzeć, na postawie w/w umowy" – wyjaśnił polski prawnik.
Abstrahując od faktu wypłacenia przez Polskę ustalonej w 1960 roku kwoty na rzecz odszkodowań żydowskich, obecne żądania amerykańskich polityków nie zawierają żadnych konkretów. Nie wiadomo, ani komu dokładnie pieniądze mają być przekazane, ani jaka kwota, ani też za jakie przejęte mienie. Ma to bardzo duże znaczenie, ponieważ w przypadku konkretnych osób, które mogą mieć podstawy do odszkodowania, i są w stanie udowodnić, które nieruchomości czy majątki im się należą, sprawa ewentualnego odszkodowania nie wymaga żadnych ustaw. Można tego dochodzić przed polskimi sądami, i w dodatku o takie rekompensaty od dawna mogą się ubiegać ludzie różnych narodowości, a nie tylko Żydzi. I takie sprawy mają miejsce.
Jedną z osób, które w ten sposób odzyskały swoje mienie, jest Ron Bałamuth, spadkobierca wadowickiej kamienicy, w której urodził się Karol Wojtyła. Na podstawie postępowania spadkowego odzyskał on prawo do tej nieruchomości, a następnie odsprzedał ją Ryszardowi Krauzemu, który z kolei przekazał ją archidiecezji krakowskiej na Muzeum Jana Pawła II.
Jeżeli chodzi o wysokość odszkodowań, jakich Żydzi żądają od naszego kraju, to nieoficjalnie mówi się o 65 miliardach dolarów, co mogłoby doprowadzić do przejęcia większości polskiego majątku przez społeczność żydowską.
"Środowisko dysponujące takim majątkiem miałoby dominującą pozycję ekonomiczną, a co za tym idzie również dominującą pozycję społeczną i polityczną" – stwierdził w jednym ze swoich artykułów Stanisław Michalkiewicz, który kategorycznie sprzeciwia się żądaniom amerykańskich polityków, a nawet nawołuje Polonię do ich bojkotu podczas wyborów.
Coraz częstsze żądania wysuwane w stosunki do Polski i dotyczące restytucji żydowskiego mienia mogą sugerować, że umowa indemnizacyjna z 1960 roku nie jest znana amerykańskim oraz żydowskim politykom. Jednak z niektórych wypowiedzi wynika, że chyba nie do końca tak jest. Może o tym świadczyć zdanie, jakie padło z ust izraelskiego prezydenta Reuwena Riwlina w związku z jego wizytą w Warszawie na otwarciu Muzeum Historii Żydów Polskich.
"Jeśli chodzi o zwrot mienia żydowskiego, również ten temat będzie obecny podczas naszych rozmów. Wiem rzecz jasna, jakie jest polskie stanowisko w tej sprawie, jak również znam obietnice i umowy, jakie zostały udzielone i zawarte" – powiedział Riwlin. Niestety nie wiemy konkretnie, o jakich obietnicach i umowach mówił prezydent Izraela.
W cytowanych słowach zapowiadających dyskusję nie pada też żadne sformułowanie dotyczące umowy indemnizacyjnej zawartej w 1960 roku pomiędzy władzami amerykańskimi i rządem ówczesnego PRL-u, ale można się domyślać, że być może właśnie o tych uzgodnieniach wspominał Reuwen Riwlin.
Autor: WueM
Za: http://www.dziennik.com/wiadomosci/artykul/krnabrni-polacy-nie-chca-placic