Co właściwie naopowiadał i czego naobiecywał pan prezydent Duda podczas ubiegłotygodniowej wizyty w Nowym Jorku? Jakie konkretnie padły zdania i jakie zaciągnięto zobowiązania – skoro zyskały panu prezydentowi warunkowe uznanie ze strony doborowego grona zawodowych Żydów z Abrahamem Foxmanem na czele?
Ten ostatni reprezentuje wszak tak renomowaną organizację antypolską jak ADL (Anti-Defamation League – Liga przeciw Zniesławieniu), która jeśli o nas, Polaków, chodzi, intensywnie zajmuje się akurat zniesławieniem i wymuszeniem haraczu – pod pretekstem tzw. restytucji. Piszę „tak zwanych”, bo przecież chodzi o majątek, do którego żadnych praw pan Foxman et consortes nie są w stanie wywieść na gruncie cywilizowanego prawa i dlatego angażują się w operację wyłudzenia i wymuszenia owych urojonych rewindykacji na narodzie polskim za pomocą narzędzi oddziaływania propagandowego i nacisku dyplomatycznego. W operacji tej sprawnie współdziałają takie organizacje diaspory jak ADL (emanacja B’nai B’rith – masonerii o żydowskim cenzusie narodowościowym) i takie agendy państwa położonego w Palestynie jak HEART (Holocaust Era Asset Restitution Taskforce – Zespół Zadaniowy ds. Restytucji Mienia Okresu Holokaustu) czy WJRO (World Jewish Restitution Organization – Światowa Organizacja Restytucji Żydowskich). Nic to, że ich roszczenia wobec Polaków nie mają żadnego uzasadnienia prawnego, historycznego ani logicznego. Nic to, że jeszcze za PRL rządy niektórych państw, m.in. USA, zainkasowały znaczne sumy w ramach umów międzynarodowych, przejmując ciężar wszelkich ewentualnych przyszłych roszczeń tego typu – dla żydowskich szantażystów nie ma to żadnego znaczenia.
Gorzej, że najwyraźniej nie ma to również żadnego wiążącego znaczenia dla władz Rzeczypospolitej, którym przewodzi pan prezydent Duda. I on sam najwyraźniej nie traktuje poważnie ani stanu prawnego – zgodnie z którym nie podlega wszak dyskusji zasada przejmowania przez skarb państwa mienia bezpotomnie zmarłych obywateli, bez względu na wyznanie czy identyfikację etniczną, ani też interesu narodowego. Najwyraźniej pan prezydent, wbrew rozbudowanej retoryce patriotycznej, do jakiej sięga na nasz użytek, nie traktuje też dostatecznie poważnie faktów historycznych i okoliczności politycznych, skoro w ogóle uznaje za stosowne wdawać się w jakiekolwiek rozmowy na ten temat. Na dodatek pozwala na to, by z reprezentowanym w jego osobie majestatem Rzeczypospolitej spoufalali się ludzie, którzy uczynili sobie stałe zajęcie z fałszowania obrazu Polski i deptania tzw. wrażliwości historycznej Polaków. Ludzie ci – nie ma w tym stwierdzeniu żadnej przesady – wielokrotnie wypowiedzieli wojnę państwu i narodowi polskiemu i wojnę tę z niesłabnącym natężeniem prowadzą.
Żadne umizgi tego stanu rzeczy jakoś nie zmieniają – wręcz przeciwnie, liczba napastliwych i kłamliwych publikacji wymierzonych w dobre imię Polski, a kolportowanych szeroko przez media żydowskie bynajmniej nie maleje, ale zdaje się ostatnio znów rosnąć. Tylko w ostatnim tygodniu można było odnotować co najmniej kilka tekstów, w których po raz kolejny dają upust swoim antypolskim uprzedzeniom tak renomowani fałszerze historii jak Jan Tomasz Gross czy Jan Grabowski, a ich narracja podchwytywana jest jako doskonałe narzędzie „upokarzania Polski na arenie międzynarodowej” (zgodnie z zapowiedzią Israela Singera z lat 90.). Doświadczenia minionych dekad pokazały nam wszak dobitnie, że żaden „dialog” z naszej strony nie ma tu najmniejszego praktycznego sensu. Kolejne fale propagandy nakierowanej na korektę historii XX w., wojny światowej i obsadzenie Polaków w charakterze winowajcy zastępczego – od „Shoah” Lanzmanna do „Sąsiadów” Grossa – ujawniły tylko bezmiar złej woli i niegodziwy zamiar totalnej dyskredytacji i delegitymizacji Polski wobec świata. Niczego nie zmieniły ani próby naukowej polemiki, ani próby sentymentalnej fraternizacji z oszczercami.
Bo też nie o żadną prawdę historyczną tutaj chodzi. Nie chodzi również – zdziwi to może niejednego z Szanownych Czytelników – o same roszczenie majątkowe. Choć ich wymiar jest przecież piramidalny (65 mld dolarów zalicytowane przez wspomnianego wyżej I. Singera w latach 90.) – i one nie stanowią celu ostatecznego. Jedno i drugie jest tu celem pośrednim, mającym w końcu doprowadzić do przejęcia kontroli nad polskim terytorium, które pod międzynarodową kuratelą przybrać ma kształt, który nazywam roboczo „kondominium rosyjsko-niemieckim pod żydowskim zarządem powierniczym”. W tej perspektywie przepisywanie historii i wyrabianie Polakom międzynarodowej renomy potomków morderców i rabusiów Żydów to działanie przygotowawcze, mające pogłębić międzynarodową izolację Polski. Po izolacji przyjdzie czas na ubezwłasnowolnienie, do czego oczywiście narzędzia propagandowe nie wystarczą, nie obejdzie się bez ataku finansowego z jednoczesną mobilizacją wewnętrznego „obozu zdrady” (pod faryzejskim szyldem „obrony demokracji”) i sięgnięciem po rozliczne instrumenty prowokacji. Najbardziej oczywistym zarzewiem „destabilizacji kontrolowanej” w naszej części Europy zdaje się dziś szowinizm ukraiński, w którego reaktywację i ponowne przekierowanie na Polaków „wspólnota międzynarodowa” zainwestowała w ostatnich latach tak wiele. Zagrożenia te zdają się z każdym tygodniem coraz bardziej realne i nie brakuje powodów, by liczyć się z ich aktywacją jeszcze tej jesieni, np. ruszająca właśnie dystrybucja „Wołynia” dostarczyć może prowokatorom wielu wymarzonych okazji do działania.
W tej sytuacji pokładanie przez prezydenta Dudę jakichkolwiek nadziei w życzliwości jego nowojorskich rozmówców jest w najlepszym wypadku naiwnością. A jakie mogą zachodzić przypadki gorsze? To proste – „jesienna wyprzedaż” polskiego interesu narodowego – z tym mielibyśmy ni mniej, ni więcej do czynienia, jeśli w nowojorskim konsulacie prezydent Duda powiedział o słowo za dużo. Notabene – z zamieszczonych w sieci fotografii wynika, że jeden z uczestników wita się z prezydentem RP, nie wyjmując drugiej dłoni z kieszeni, co być może najtrafniej obrazuje faktyczny stan relacji polsko-żydowskich. A co rzeczywiście zaszło – trudno orzec, skoro poza skromnymi komunikatami prasowymi nie mamy obszerniejszego zapisu „dialogu” prezydenta Dudy z „żydowskimi macherami”. Na domiar złego oficjalne strony prezydenckie podają niejednakowe wersje przebiegu spotkania z „przedstawicielami organizacji żydowskich” – na stronie polskojęzycznej (www.prezydent.pl) brak np. wzmianki o kwestii tzw. restytucji, która dla odmiany pojawia się na stronie anglojęzycznej (www.president.pl). I tylko na tej ostatniej pan prezydent chwali się, że obiecał dopilnować karalności antysemityzmu: „I have stated that I will clearly uphold that anti-Semitism in Poland is punished” (sic!). Czyżby zatem już gotowa była nowelizacja ustawowa, która prawnie zdefiniuje antysemityzm? Ciekawe, jaką definicję przyjmie ostatecznie ustawodawca – czy tę, w której antysemitą jest ktoś, kto nie lubi Żydów, czy też raczej że to ktoś, kogo nie lubią Żydzi?
Aby także i tę kwestię rozważyć, starałem się najpierw zasięgnąć źródłowej informacji, tj. w Kancelarii Prezydenta RP – skierowałem otóż do biura prasowego zapytanie o bliższe szczegóły, tj. listę uczestników i treść wypowiedzi, ze szczególnym uwzględnieniem tego, co prezydent Duda miał do powiedzenia na temat „restytucji mienia żydowskiego” i „legislacji” mającej służyć, wg wzmiankowanej przez PAP wypowiedzi A. Foxmana „walce z antysemityzmem”. Kiedy tylko otrzymam odpowiedź – nie omieszkam podzielić się uzyskaną wiedzą z Szanownymi Czytelnikami „Polski Niepodległej”.
Tekst ukazał się na łamach tygodnika Polska Niepodległa! Już w środę kupujcie nowy numer i wspierajcie nasze wydawnictwo!
Za: http://polskaniepodlegla.pl/opinie/item/8744-tylko-u-nas-grzegorz-braun-jesienna-wyprzedaz-interesu-narodowego
Zobacz jeszcze:
Śmierć Prezydenta Andrzeja Dudy
Zobacz również:
Menora i gwiazda Dawida
„Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”
Zdelegalizować lożę B’nai B’rith Polin - Mirosław Kokoszkiewicz (Kokos26)
Ja pamiętam.. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego