Niedawno byliśmy świadkami wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Płn. w Polsce. Stopień propagandy prorządowej poraża i przypomina czasy gierkowskie. Polityka polska zasadniczo się nie zmieniła, nadal jesteśmy podatni na tanie gesty i chwyty. Politycy rządzącego ugrupowania mówią o historycznym przemówieniu Trumpa, który mówił wiele o historii Polski używając miłych i przyjemnych dla Polaków słów. Polityka jest rzeczą znacznie poważniejszą. Za wielką polityką stoi biznes, wielkie interesy a także fałsz, obłuda, cynizm, zakłamanie oraz próby oszukania partnerów. Prezydent USA wraca do kraju z konkretami - będą sprzedawać Polakom skroplony gaz oraz toczą się rozmowy na temat sprzedaży systemu obrony antyrakietowej - Patriot a Polacy pozostali z górnolotnymi słowami łechczącymi polskie ego.
A co z wizami dla naszych rodaków? Jeśli tak ma wyglądać nasza polityka zagraniczna to tylko się ośmieszamy. Prawie każdy na świecie wie, że polscy politycy demoliberalni to głupcy i frajerzy, którzy w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, w czasach tzw. transformacji ustrojowej wyprzedawali za bezcen majątek narodowy wypracowany przez wiele pokoleń Polaków. Teraz wpychają nas na siłę, w ręce kolejnego wielkiego brata, tym razem USA. Nie mam specjalnego zaufania do tego prezydenta ponieważ jak same przekonania Trumpa szanuję, to jednak dobrze wiem, że otacza się on Żydami. Wielu członków rodziny ma pochodzenia żydowskiego np zięciów czy doradców. Poza tym jestem zdecydowanym przeciwnikiem obecności w Polsce jakichkolwiek obcych wojsk - zarówno amerykańskich, niemieckich jak i innych. Państwo którego władze proszą i zabiegają o obecność wojsk "sojuszniczych" pokazują, iż z tym państwem jest naprawdę źle.
Państwa, które proszą o pomoc obcych, to tak naprawdę państwa upadłe. Wysyłamy zły sygnał naszym sąsiadom i wrogom, że jesteśmy słabi i niezdolni do samodzielnej obrony państwa polskiego. Zamiast skupić się na wzmacnianiu polskiej armii w oparciu o polski przemysł zbrojeniowy prowadzimy wasalną i serwilistyczną politykę wobec naszych strategicznych partnerów. Fatalne słowa byłego ministra spraw zagranicznych w czasach rządów PO-PSL, niestety okazały się prawdziwe. Mówię tu o murzyńskości i swego rodzaju robieniu *** Amerykanom. Zamiast dążyć do jak najlepszych relacji dwustronnych z najbliższymi sąsiadami oddajemy się w opiekę mocarstwa światowego, które jest daleko za oceanem.
Czy Polska kiedykolwiek wyciągnie wnioski z września 1939 roku? Sojusznicy, którzy wtedy mieli nam pomóc zostawili nas na pastwę losu III Rzeszy, a Polska zniknęła z map Europy. Wrogów nie szuka się blisko a przyjaciół daleko. Może to przesada ale obawiam się, iż poważna wojskowa obecność amerykańska w Polsce jest tylko teoretycznie podszyta zagrożeniem rosyjskim dla Polski i krajów nadbałtyckich a realnie walka idzie o coś zupełnie innego. Kto da nam międzynarodowe gwarancję i 100% pewność, że Amerykanie po dogadaniu się z lobby żydowskim ponad naszymi głowami, nie położą łapy na bogatych i różnorodnych polskich złożach naturalnych. Znając służalczą, lokajską i wasalną postawę polskich demoliberalnych polityków są oni gotowi i taką zbrodnię na narodzie i państwie polskim dokonać, byle tylko dostać gwarancję obrony Polski przed rzekomym i prawdopodobnie wyimaginowanym niebezpieczeństwem rosyjskim. Choć Rosja wyrządziła Polsce historyczne krzywdy to nie usprawiedliwia to nas przed zamrożeniem relacji polsko-rosyjskich. Obecny polski rząd jest znany w całej Europie z silnej niechęci i rusofobii. Tracimy na tym gospodarczo, pozwoliliśmy się wyeliminować z ogromnego rynku rosyjskiego między innymi dlatego, że nie podoba się PiSowi zaborcza polityka rosyjska wobec Ukrainy.
Staliśmy się już dawno gorącym adwokatem Ukraińców wbrew swoim żywotnym interesom ekonomiczno-gospodarczym w zamian nie dostając nic od Ukrainy. Mówienie o wdzięczności ukraińskiej wobec Polski jest mitem i ułudą. Co to za państwo polskie, którego trzech ministrów spraw zagranicznych w latach 90 i 2000 było Żydami (Bronisław Geremek, Adam Daniel Rotweld, Władysław Bartoszewski)? Nasza Ojczyzna nie jest brzydką panną na wydaniu, którą koniecznie trzeba za byle kogo wydać. Kiedy zaczniemy wreszcie prowadzić suwerenną, podmiotową, wyzbytą narodowych kompleksów politykę zagraniczną? Nic dziwnego, że połowa Polaków nie chce chodzić na wybory, można to w jakimś stopniu nawet zrozumieć. Te same hasła, programy, miałkość intelektualna wielu partii i wciąż te same gęby od 40 i 30 lat. To w dużym stopniu zniechęca wielu naszych rodaków do poważnego angażowania się w życie publiczne i troskę o wspólne dobro. Brakuje mi także coraz wyraźniej czysto polskiego, narodowego stronnictwa w polskim sejmie, którego wyznacznikiem byłby tylko i wyłącznie polski interes narodowy.
Musimy w końcu spróbować zawalczyć o dusze i sumienia polskie. Polacy muszą wreszcie zrozumieć, że nie wolno poważnie traktować w wizytach państwowych i relacjach bilateralnych, dwustronnych czystej kurtuazji. Za infantylne uważam słowa prezydenta RP, Pana Andrzeja Dudy, który powiedział po wizycie, że za potężnym i bardzo wpływowym prezydentem USA Donaldem Trumpem, wielu europejskich polityków chodzi i biega. To tak ma wyglądać stanowcze dbanie o interesy narodowe Polski i polską rację stanu? Polacy mają podatność i pewną manierę do słuchania bardzo przyjemnych i górnolotnych słów o sobie, nie mając do końca świadomości, iż często kryje się za tym chęć zrobienia "dealu" oraz wepchnięcia nam drogiego gazu, systemów obronnych, broni itd. Poza tym obawiam się, iż Donald Trump jest koniukturalistą, oportunistą i w jego interesie leży przede wszystkim dobro i pomyślność Amerykanów, a nas być może uważa za sojuszników drugiej czy trzeciej kategorii. My, polscy nacjonaliści, jesteśmy gorącymi przeciwnikami słynnego hasła - "Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela, jutro Waszyngton a pojutrze Berlin"!
Wojciech Jurczyk
Za: http://owp.org.pl